Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 6/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,50

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 13
Średnia: 7
σ=1,18

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Mahou no Stage Fancy Lala

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1998
Czas trwania: 26×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Fancy Lala
  • Magical Stage Fancy Lala
  • 魔法のステージ・ファンシーララ
Widownia: Kodomo, Shoujo; Postaci: Magical girls/boys, Uczniowie/studenci; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Magia
zrzutka

Zwykła dziewczynka i czarodziejski długopis, czyli rzadki przykład na to, że obdarzone magią dziewczęta nie muszą o nic walczyć. Urocza i pełna ciepła seria.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Jest taki etap dzieciństwa, kiedy zaczyna się marzyć o byciu dorosłym – nie próbując jeszcze w żaden sposób zastanawiać się nad realnością takich marzeń. Kiedy (przepraszam, jeśli to stereotypowe) chłopcy planują zostać słynnymi piłkarzami albo pilotami, a dziewczynki chcą oczywiście być piękne i stać się słynnymi piosenkarkami czy aktorkami. Takie marzenia zwykle bezboleśnie i naturalnie rozmywają się w gąszczu bardziej przyziemnych zainteresowań, które kiedyś wyznaczą kurs życia. Na razie jednak…

Na razie uczęszczająca do trzeciej klasy podstawówki Miho Shinohara nie jest wyjątkiem. Marzy o tym, że w przyszłości będzie sławną… No, właściwie prawie wszystko jedno czym: piosenkarką, może twórczynią mang? Ostatecznie talent do rysunków ma wyraźny. Po prostu chciałaby być sławna, stać w świetle reflektorów i pozwalać, aby ją podziwiano. Nie, to nie znaczy, że w życiu codziennym chodzi z głową w obłokach. To tylko jej wyobraźnia i jej rysunki, nic więcej. Chyba że… Chyba że pewnego dnia jej własnością nieoczekiwanie staną się dwa urocze stworzonka, przypominające malutkie dinozaury i przedstawiające się jako przybysze z krainy pamięci czasu. Pigu i Mogu, bo tak się nazywają, nie umieją dokładnie powiedzieć, co ich tu sprowadziło – ale wiedzą, co mogą zrobić. Obdarzyć naszą bohaterką magią! No, taką magią, jaka do nich pasuje: magiczny długopis umożliwia z jednej strony narysowanie ciuchów, które pojawiają się naprawdę (coś jak w Zaczarowanym ołówku), a z drugiej – przetransformowanie Miho w wersję o kilka lat starszą. No dobrze, a do czego właściwie te kilka lat się może przydać? Poza oczywiście pochodzeniem po mieście (najlepiej po słynnej dzielnicy Harajuku) i popatrzeniem, jakie wrażenie się wywiera na ludziach?

Jak się okazuje, może się przydać. Niewielka agencja menadżerska, Lyrical Production, właśnie ma poważny kłopot: zawarła prestiżowy kontrakt na sesję zdjęciową, wszystko gotowe, przyjechały ubrania – a modelka nagle zachorowała. Jako że tonący chwyta się brzytwy, szefowa agencji miota się po ulicy w poszukiwaniu dziewczyny o podobnych wymiarach, która mogłaby zastąpić niedysponowaną pannę. Oczywiście w oko wpada jej Miho – przepraszam: Lala, bo tak się na wszelki wypadek przedstawia. I oczywiście okazuje się, że tajemnicza Lala ma naturalny wdzięk i doskonale radzi sobie przed obiektywem aparatu. Lyrical Production staje przed wielką szansą. Jeśli zdołają wypromować Lalę jako wschodzącą gwiazdeczkę, ich pozycja w showbiznesie znacząco wzrośnie. Miho/Lala właściwie nie ma nic przeciwko temu, ale podwójne życie nie będzie łatwe…

Zastanawiam się, ile osób ominęło tę serię szerokim łukiem, ponieważ zniechęcił ich tytuł. W połączeniu z gatunkiem magical girls zapowiadał coś pokrytego metrową warstwą różowego lukru i ozdobionego najtańszym j­‑popem. Ja sama nie spodziewałam się wiele – po prostu potrzebowałam kolejnego tytułu do recenzowania i uznałam, że jakoś się przemęczę. Tymczasem trafiłam na naprawdę udaną pod każdym względem serię. Należy ona bowiem do wymierającego obecnie gatunku, który rozkwit przeżywał chyba w latach siedemdziesiątych. Charakterystyczny dla niego był motyw „dziewczynki obdarzonej magiczną mocą”, żyjącej w zwykłym współczesnym świecie. Jej perypetie nie obejmowały ratowania tegoż świata – a po prostu życie codzienne, przy czym nawet niekoniecznie za każdym razem jej moce były do czegoś potrzebne.

Coś takiego właśnie pokazuje nam Fancy Lala, która zręcznie balansuje między realizmem a bajką. Pokazana tu rzeczywistość jest pod wieloma względami wyidealizowana, proszę więc nie spodziewać się na przykład dokładnego obrazu brutalnego showbiznesu. Pojawiający się ludzie są na ogół sympatyczni (wyjątek stanowi pojawiający się epizodycznie menadżer „rywalki” Lali, Miki Yumeno), pełni zrozumienia i życzliwi, tak w stosunku do bohaterki, jak i do reszty świata. Nieuniknione są oczywiście pewne nieprawdopodobieństwa – najbardziej raziła mnie chyba kwestia wieku Lali. Twierdzi ona na początku, że ma 15 lat – a na moje oko to o wiele za mało, żeby zatrudnić kogoś bez zgody rodziców do najprostszych prac dorywczych, nie wspominając o angażu do agencji… W zdumiewająco wielu miejscach jednak to anime stoi twardo na ziemi. Owszem, mowa jest o tym, że kariera Lali rozwija się szybko – ale to nie znaczy, że po miesiącu dostaje propozycję nagrania własnej płyty i główną rolę w najnowszej superprodukcji. Jak wiele wschodzących gwiazdek jest „wpychana” w małe rólki w możliwie wielu miejscach – reklamach, programach telewizyjnych i tak dalej – w nadziei, że w końcu uda się znaleźć dla niej większy angaż. Nagrywa singiel, ale musi potrwać, zanim piosenka kompletnie nieznanej wykonawczyni znajdzie jakichś słuchaczy. Zyskuje jakąś popularność, ale jest to popularność efemerydy, o której nie wiadomo, czy przetrwa do następnego sezonu. Owszem, ma potencjał, ale jego realizacja musi zająć bardzo dużo czasu. Trzeba zresztą powiedzieć, że seria pozostaje przyjemnie prawdziwa (nawet jeśli trochę idealistyczna) wszędzie tam, gdzie dotyka kwestii z prawdziwego życia, takich jak rozwód czy praca kontra życie rodzinne.

Proszę jednak pamiętać, że jest to seria dla dzieci. Wspomniane wyżej wątki obyczajowe stanowią coś, co może zainteresować widzów starszych, właściwa fabuła jednak opowiada po prostu o przygodach Miho/Lali. Jest przy tym bardzo prosta, w większej części całkowicie epizodyczna, najczęściej pokazując bohaterkę w szkole lub (jako Lalę) w Lyrical Productions. Magia ograniczona została do wspomnianego na początku długopisu i ma liczne ograniczenia. Miho musi przed transformacją przebrać się w większe ubranie (które na szczęście może sobie narysować), a co za tym idzie – potrzebuje na nią spokojnego miejsca i chwili czasu. Zresztą same sekwencje transformacji w większości odcinków po prostu pominięto.

Niewątpliwie główną siłą tej serii są niezwykle udane postacie. Główna bohaterka jest – o co naprawdę trudno – po prostu naturalna w podejściu do świata i swoich „zdolności”. W obu swoich wcieleniach zachowuje tę samą osobowość, naiwną i pełną dobrej woli, ale nie przesadnie przesłodzoną. Jest urocza i pełna wdzięku, sprawiając przy tym wrażenie dziecka z krwi i kości, a nie nierealistycznej papierowej laleczki. Ogromna w tym zasługa jej seiyuu – grająca tę rolę Reiko Omori miała zaledwie 14 lat. Co więcej, powierzono jej także partie wokalne – w tym piosenki w czołówce i przy napisach końcowych. Innymi słowy, Lala śpiewa naprawdę i trzeba powiedzieć, że śpiewa dobrze. Nie jest to może wielki głos, ale energią i świeżością wybija się ponad przeciętne j­‑popowe piskanie kolejnych „idolek”. Pozostałych bohaterów po prostu trzeba poznać – poczynając od rodziny Miho (ze szczególnym uwzględnieniem jej starszej siostry, Chisy), przez szkolnych kolegów (ze szczególnym uwzględnieniem pewnego Taro Yoshidy), aż po pracowników Lyrical Productions (ze szczególnym uwzględnieniem mojego faworyta, stylisty Komiyamy). Nawet ci, którzy zostali ledwie naszkicowani, sprawiają dobre wrażenie – jakbyśmy po prostu za słabo ich znali, żeby powiedzieć coś więcej. Natomiast ważniejsi bohaterowie są poprowadzeni konsekwentnie, a ich charaktery pozostają spójne. Warto zwrócić uwagę na zróżnicowanie zachowania – inaczej myślą i reagują rówieśnicy Miho, inaczej – jej nastoletnia siostra, a jeszcze inaczej – dorośli. Może nie warto byłoby się nad tym rozwodzić, ale aż za często zdarza mi się widywać postaci zmontowane z cech, które akurat były potrzebne scenarzystom, a które w żaden sposób w takim zestawie nie powinny występować. Osobne słowo należy się obu maskotkom: Pigu i Mogu są oczywiście słodkimi stworzonkami, ale sceny komiczne z ich udziałem są naprawdę zabawne i nie przypuszczam, by ktokolwiek z widzów dorzucił je do stosu z napisem „magiczne zwierzątka na przemiał”, na który trafia większość ich odpowiedników z innych produkcji.

Pod względem grafiki jest to rzecz udana, chociaż nie rewelacyjna. Zdecydowanym plusem jest kolorystyka – w większości naturalna, jeśli chodzi o kolory włosów i oczu (może tylko Lala ma zbyt niebieski odcień włosów – bo już Miki jest zdecydowanie ufarbowana), utrzymana w ciepłej i dość jasnej palecie, ale unikająca cukierkowych barw. Tła i wnętrza wyglądają raczej naturalnie – dostatecznie szczegółowe i zapełnione przedmiotami, by sprawiać wrażenie realnie istniejących. Projekty postaci kobiecych są bardzo ładnie zróżnicowane i charakterystyczne – nie miałam żadnych problemów z odróżnianiem nawet bohaterek epizodycznych. Naprawdę przyjemnością było oglądanie czegoś, gdzie panienki nie wyglądają jak zdjęte z taśmy produkcyjnej lakierowane laleczki. Na tym tle raczej blado wypadają panowie, których można sprowadzić do kilku podstawowych typów – tu kilka razy zdarzyło mi się zapomnieć, kim jest dana osoba. O muzyce właściwie napisałam powyżej – poza piosenkami podkład jest typowy – ładny, ale raczej nie wybijający się ponad średnią gatunku, natomiast same piosenki są niestety nieosiągalne.

Mahou no Stage Fancy Lala to anime zdecydowanie warte polecenia… Odpowiedniej widowni. Ja w pierwszym rzędzie polecam je po prostu rówieśniczkom bohaterki – ta seria, pozbawiona przemocy i fanserwisu, jest dla nich idealna. W drugim – wszystkim osobom, które z sentymentem wspominają serie emitowane na kanale Polonia 1, takie jak Sally czarodziejka, Czarodziejskie zwierciadełko czy Syrenka Mako. Ten tytuł przypomina je pod wieloma względami, jednocześnie oferując bogatszych bohaterów i lepszą oprawę techniczną. W trzecim wreszcie – osobom, które nie mają nic przeciwko ciepłym opowieściom ze szczyptą magii, niepolanym tonami syropu malinowego. Nawet jeśli są to opowieści dla małych dziewczynek.

I jeszcze uprzedzając ewentualne zarzuty o plagiat: pani Tanemura swoją mangę Full Moon wo Sagashite zaczęła publikować pięć lat później.

Avellana, 9 lutego 2008

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Pierrot
Autor: Tomomi Mochizuki
Projekt: Akemi Takada
Reżyser: Takahiro Oomori
Scenariusz: Tomomi Mochizuki
Muzyka: Michiru Ooshima