Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 6/10 grafika: 9/10
fabuła: 5/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 7 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,86

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 72
Średnia: 5,67
σ=1,79

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Slova)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Pierwszy oddział: Moment prawdy

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 73 min
Tytuły alternatywne:
  • First Squad – The Moment of Truth
  • Первый отряд
  • ファースト・スクワッド
Rating: Przemoc; Miejsce: Europa; Czas: Przeszłość; Inne: Supermoce
zrzutka

Sekretna wojna pomiędzy tajnymi służbami Związku Sowieckiego i nazistowskich Niemiec, czyli radzieccy pionierzy na wojennej ścieżce.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Współczesny fan mangi i anime teoretycznie zawsze znajdzie dla siebie odpowiedni tytuł. Rynek japońskiej animacji jest bardzo rozbudowany i obfituje w produkcje poruszające najróżniejsze tematy. W tym istnym morzu tasiemcowatych shounenów i mało ambitnych serii ecchi trudno znaleźć dzieła godne większej uwagi, zwłaszcza jeżeli chodzi o tematykę wojenną. Tyczy się to głównie pozycji opowiadających o drugiej wojnie światowej w Europie, dlatego też z niecierpliwością czekałem na First Squad od samego momentu rozpoczęcia jego produkcji. Nie zraziły mnie nawet obecne w zwiastunach zombi i nazistowskie maszyny kroczące, chciałem dostać coś w bliższych Europejczykowi klimatach.

Akcja rozgrywa się w czasach drugiej wojny światowej, a ściślej mówiąc, w roku 1942, podczas walk o Moskwę. Już na wstępie autorzy krótko i bardzo ogólnikowo przedstawili zarys historyczny i sytuację w ówczesnej Europie, czyniąc ukłon w stronę widzów mniej obeznanych z tematem.

Główną bohaterką jest Nadia, córka duetu cyrkowych akrobatów, która po rodzicach odziedziczyła paranormalne zdolności. Dzięki nim mała gwiazda cyrku zostaje wcielona do tajnej jednostki radzieckiego wywiadu i wraz z rozpoczęciem wojny udaje się na misję, gdzie w wyniku bliskiej eksplozji doznaje wstrząsu mózgu. Na skutek urazu uaktywnia się u niej tytułowy Moment Prawdy, pozwalający dziewczynie na ujrzenie kluczowych dla bitwy momentów i osób. Jak się później okazuje, Nadia jest jedyną osobą, która może pokrzyżować plany nazistowskich okultystów, zamierzających wskrzesić poległych pod Moskwą rycerzy Barona von Wolfa i wykorzystać ich siły do przełamania radzieckiej obrony.

Z pozoru fabuła ta wydaje się interesująca i bez wątpienia jest dobrym materiałem na serial, ale zdecydowanie nie sprawdza się w produkcji kinowej. Ograniczenie czasowe drastycznie wpłynęło na akcję, która jest chaotyczna, rozwija się bardzo szybko i często wraca do przeszłości, by po chwili przeskoczyć w inne miejsce. Dynamikę dodatkowo psują inscenizowane wywiady z naukowcami i weteranami wojny, których grają zwykli aktorzy. Zawarte we wstawkach informacje z pozoru uzupełniają liczne luki w fabule i logice oraz wyjaśniają niektóre wydarzenia, ale ostatecznie są mało przekonujące, zwłaszcza jeżeli chodzi o budowanie realizmu, który mocno kuleje. Całość wygląda tak, jakby rosyjscy twórcy trzymali na wodzy zapędy japońskich animatorów, ale w kilku miejscach niechcący dali im więcej swobody. Wynikiem tego zbiegu okoliczności są prawosławni mnisi z klasztoru Szaolin (w papierowych pancerzach), piesze wędrówki zimą do Moskwy (bez prowiantu, w jednej sukieneczce i kożuchu) oraz lolitki wywijające japońskimi mieczami. Całe szczęście, że próby walki tych ostatnich zawsze kończą się niezbyt korzystnie. Fabule nie pomaga nawet sprawdzony pomysł z satanistami z SS, gdyż w filmie występują sporadycznie i poza próbami wskrzeszenia umarłych raczej nie odgrywają znaczącej roli. Ucierpieli także pozytywni bohaterowie, gdyż nie wiemy o nich praktycznie nic. Tak samo tajemnicze pozostają miejsca wielu wydarzeń, co autorom z pewnością oszczędziło dodatkowych wyjaśnień.

Skromna objętość ma jednak także swoje zalety, przede wszystkim dlatego, że twórcy nie znaleźli już czasu na zawarcie w filmie treści wybitnie tendencyjnych, chociaż krótkie migawki przedstawiające bogactwo Związku Sowieckiego mogą powodować wypieki na twarzy, a współpraca komunistycznego generała i duchownego była mało wiarygodna.

Do tych typowych dla produkcji kategorii C wad zupełnie nie pasuje skrupulatnie wykonana grafika, powstała w wyniku pracy Studia 4°C. Projekty postaci są bardzo staranne, nawet pojedynczy żołnierze w grupie różnią się mocno od siebie wyglądem. Miłośnicy militariów z pewnością nie będą zawiedzeni, gdyż uzbrojenie zostało starannie odwzorowane, a dzięki zastosowaniu trójwymiarowych technik animacji, akcje w wykonaniu pojazdów wyglądają nadzwyczaj realistycznie. W tej kategorii mogę przyczepić się jedynie do mimiki, a zwłaszcza dwóch ujęć Nadii (scena w cyrku i w wesołym miasteczku), gdzie animatorzy starali się dorównać Kyoto Animation w rysowaniu uroczych, przesłodkich twarzyczek, ale mocno się na swoich ambicjach przejechali. Skoro już mowa o elementach dla amatorów kobiecych wdzięków, to duże biusty także się tu pojawiają, na szczęście w zbyt małych ilościach, by przyciągnąć kolejnych widzów.

W zapowiedziach filmu dużo mówiło się o wspaniałej muzyce, stworzonej przez światowej sławy DJ­‑a Krusha, moim zdaniem – na wyrost. Jedynymi momentami, w których ścieżka dźwiękowa zapadła mi w pamięć, były sekwencja otwierająca i napisy końcowe. W środku filmu na muzykę nie zwróciłem uwagi, co raczej nie najlepiej świadczy o jej jakości.

Przyznam się, że nie widziałem wersji z japońskim dubbingiem, przede wszystkim dlatego, że, moim zdaniem, rosyjski to w tym przypadku jedyny słuszny wybór, a Japończycy mają nadnaturalną zdolność do kaleczenia obcej mowy. W wybranej przeze mnie opcji nie obyło się jednak bez zgrzytów – niektórzy aktorzy zbyt mało wczuli się w rolę, w efekcie czego dialogi są sztywne i nieatrakcyjne, jakby czytał je lektor. Nie jest to jednak regułą, gdyż grająca Nadię Elena Chebaturkina wywiązała się bardzo dobrze ze swojego zadania. Nieco ubolewam nad tym, że większość bezimiennych nazistowskich żołnierzy mówi po niemiecku, ale już główny zły posługuje się wyłącznie rosyjskim.

Po obejrzeniu filmu, czując spory niedosyt, przypomniałem sobie pierwszy zwiastun i stwierdziłem, że chyba pomyliłem tytuły, albo scenarzyści w pewnym momencie doszli do wniosku, że przebudują cały scenariusz. To drugie wyjaśniałoby nawet przeciągające się prace. Jak już wspomniałem, anime padło ofiarą cięć czasowych, przez które mocno ucierpiało wiele wątków, takich jak dzieciństwo głównej bohaterki czy jej zakochanie, bez którego, zdaniem wielu, nie może obejść się dobry film wojenny.

Podsumowując, muszę stwierdzić, że First Squad mnie zawiódł. Przez te kilka lat oczekiwania spodziewałem się osadzonego w realiach drugiej wojny światowej filmu fantastycznego, obfitującego w sceny batalistyczne i nierówną walkę z siłami Ciemności. Co prawda to ostatnie założenie zostało spełnione, ale ostatecznie powstało kolejne anime o dzielnych nastolatkach ratujących jeżeli nie cały świat, to przynajmniej Mateczkę Rosję. Pierwotnie zastanawiałem się nad poleceniem produkcji fanom gier z serii Wolfenstein, gdzie także głównym motywem są naziści­‑sataniści, ale po głębszym zastanowieniu doszedłem do wniosku, że Pierwszy oddział pod względem fabuły nawet nie umywa się do króla trójwymiarowych strzelanek. W filmie nie ma nic odkrywczego i równie dobrze zamiast w czasach najstraszniejszego konfliktu zbrojnego w dziejach ludzkości akcja mogłaby być osadzona w czysto fantastycznym świecie, co nawet usprawiedliwiłoby luki w fabule. Nie wiem więc, komu First Squad polecić, gdyż kinem wojennym z pewnością nie jest, a dla fanów fantastyki będzie zbyt realistyczny. Mimo to warto Pierwyj Otrjad obejrzeć, chociażby ze względu na deficyt tego typu produkcji.

Slova, 22 października 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Molot Entertainment Film, Studio 4°C
Autor: Aljosha Klimov, Misha Shprits
Projekt: Hirofumi Nakada
Reżyser: Aljosha Klimov, Misha Shprits, Yoshiharu Ashino
Scenariusz: Aljosha Klimov, Misha Shprits
Muzyka: DJ Krush