Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 7/10
fabuła: 6/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 39
Średnia: 6,97
σ=1,27

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Daerian)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Natsu no Arashi! Akinai-chuu

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Summer Storm! Open for Business
  • 夏のあらし!春夏冬中
Tytuły powiązane:
Gatunki: Komedia
Postaci: Duchy; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność
zrzutka

Ciąg dalszy przygód bohaterów Natsu no Arashi! – to samo, coś więcej, czy też może mniej?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Natsu no Arashi to trzynastoodcinkowa seria telewizyjna, nakręcona w 2009 roku. Lekka, dobrze zrealizowana komedia, zawierająca wiele ciekawych nawiązań, przeszła jednak praktycznie bez echa i nie zdołała wzbudzić szerszego zainteresowania wśród fanów mangi i anime. Nie zraziło to twórców, którzy zdecydowali się na nakręcenie drugiego sezonu. Natsu no Arashi! Akinai­‑chuu opowiada, podobnie jak poprzednia część, o wakacjach głównego bohatera, Hajimego Yasaki. Miejscem akcji pozostaje stara kafejka, w której pracują (lub przesiadują) bohaterowie. Jakie więc zmiany czekają na nas w stosunku do poprzedniego sezonu?

Jak już wcześniej wspomniałem, ogólne założenia anime pozostają identyczne – osią historii są stosunki między głównym bohaterem a Sayoko „Arashi” Arashiyamą – jego ukochaną, nie do końca z tego świata. Jednak jak na ducha licealistki z czasów drugiej wojny światowej, Arashi jest zaskakująco materialna. Dzieje się tak dzięki tajemniczemu „połączeniu”, niezwykłej więzi, pozwalającej Sayoko zabrać siebie i towarzyszącą jej osobę w podróż w czasie oraz, jak dowiedzieliśmy się z poprzedniej serii – utrzymywać jej istnienie w naszym świecie. Zmiany zaszły w rozłożeniu punktów ciężkości fabuły – pierwszy sezon koncentrował się przede wszystkim na wątku Hajimego i Arashi, w tle zaś działały tajemnicze siły w postaci dwóch złowrogich duchów, mających oczywiście niecne zamiary względem naszej bohaterki. W nowej serii owo tajemnicze zagrożenie jest już tylko wspomnieniem, a cały konflikt zakończył się po wielu perypetiach nawiązaniem przyjaźni (oraz powiększeniem obsługi kafejki o dwójkę uroczych dziewcząt z przeszłości). Jak łatwo się domyślić, spowodowało to pewne zmiany fabularne. Znacznie zwiększono rolę postaci drugoplanowych, awansując jedną z nich, Jun Kamigamo, na bohaterkę pierwszoplanową. Tak jest, bohaterkę – gdyż jak wierni widzowie pierwszej serii wiedzą, niczym Haruhi z Ouran High School Host Club, Jun w rzeczywistości jest dziewczyną, wziętą przez wszystkich za chłopca z powodu pewnego nieporozumienia (oraz płaskiej klatki piersiowej). Teraz zaś obawia się, że gdy prawda wyjdzie na jaw, straci wspaniałych przyjaciół, którymi są dla niej współpracownicy z kafejki. Jakby tego było mało, wyraźnie zaczyna sobie uświadamiać, że do głównego bohatera czuje coś więcej niż tylko przyjaźń… Co z tego jednak, gdy Hajime nie tylko jest zainteresowany zupełnie inną osobą, to jeszcze traktuje Jun jak najlepszego kumpla płci męskiej?

Wątek Jun staje się uzupełnieniem rozwoju związku między Hajimem a Arashi, zaś dynamika uczuć i nieporozumień pomiędzy nimi tworzy główną siłę napędową drugiej serii. Niestety nie da się ukryć, że nowa linia fabularna nieco kuleje. Mimo że sama w sobie ciekawa, pojawia się w zaledwie połowie odcinków niedługiej przecież serii. Pozostałe wypełnione są historiami z życia obsługi kafejki – te jednak, choć zabawne i interesujące, w żaden sposób nie mogą zamaskować wyraźnego braku pomysłów na poprowadzenie i realizację głównego wątku. Efektem jest wrażenie, że fabuła została potraktowana bardzo po macoszemu. W tej sytuacji trudno nawet mówić o porównaniu do solidnego, rzemieślniczego dzieła, bo właśnie w taki sposób opisałem pierwszą serię – tym razem nasz rzemieślnik musiał od czasu do czasu zaglądać do butelki, gdyż stanowczo opuścił się w robocie.

Za wielki plus należy natomiast uznać fakt, że motyw podróży w czasie nadal poprowadzony jest równie konsekwentnie, jak w pierwszym sezonie rządząc się jasnymi regułami. Jednak i tutaj w beczce miodu pojawia się łyżka dziegciu w postaci zbytniego wykorzystywania jednego głupiego schematu fabularnego. Rozumiem, że bohaterowie mogli być raz lub dwa razy zaskoczeni, słysząc o zdarzeniach, w jakich uczestniczyli, a których nie pamiętają – ponieważ brała w nich udział ich przyszła wersja, cofająca się specjalnie w czasie, by dowiedzieć się, o co chodzi… Ale przy ciągłym powtarzaniu tego wątku oglądający naprawdę zaczyna się zastanawiać, czy coś jest przypadkiem nie w porządku z ich kojarzeniem, skoro nie wpadną na to nawet za entym razem. Szczególnie że w pierwszym sezonie Arashi potrafiła zorientować się bardzo szybko w sytuacji i natychmiast się w niej odnaleźć… Ale jak widać, fabuła wymaga czasami, by bohaterowie cofnęli się w rozwoju. Co gorsza, gdzieś zaginął motyw wykorzystywania owych podróży do pomocy innym – obecnie jedynym celem „skoków” jest szybsze przygotowywanie potraw, głupie dowcipy i od wielkiego dzwonu poważne ich zastosowanie, dotyczące jednak tylko i wyłącznie uczuć naszych bohaterów. Wszystkie te wady nie zmieniają jednak jednego – Natsu no Arashi! Akinai­‑chuu nadal charakteryzuje się tym, za co lubiło się (lub nie) pierwszą serię. Tempo prowadzenia opowieści, jej ogólny nastrój i styl pozostają takie same – to wciąż prosta, pogodna historia bez gwałtownych wydarzeń, kojarząca się z leniwym upływem letnich dni.

Pewne zmiany zaszły także w bohaterach. Główną postacią nadal jest oczywiście przemądrzały Yasaka, jednak jakby nieco „wyciszony” w stosunku do swojego zachowania z pierwszego sezonu. Owszem, nadal bywa głośny i irytujący, przekonany o swoim geniuszu, ale jednak mniej rzuca się to w oczy. Przypuszczam, że jest to celowe zagranie twórców, gdyż dzięki temu przestał być tak denerwujący, stając się specyficzną, dającą się lubić postacią, zachowującą przy tym swój charakter. W przypadku jego fabularnej partnerki, Arashi, nie można natomiast mówić o żadnych nowościach – to dokładnie ta sama dziewczyna, jaką znamy – nieco postrzelona i roztrzepana, ale przy tym inteligentna i rozsądna, gdy wymaga tego sytuacja. Przede wszystkim jednak ma wielkie serce.

Największymi zmianami są natomiast awansowanie Jun na postać pierwszoplanową oraz przemiana delikatnej i nieśmiałej Yayoi Fushimi oraz twardej i surowej Kanako Yamazaki z antagonistek w pracownice starej kafejki. Uczyniło to z nich ciekawe i interesujące postacie drugoplanowe, uczestniczące w olbrzymiej ilości gagów. Co natomiast można powiedzieć o nowej roli Jun? W jej charakterze nie zaszły specjalne zmiany – jest tą samą, nieco skrytą i cichą, irytującą się zachowaniem Hajimego dziewczyną. Jednak jej rodzące się uczucie do Yasaki, w połączeniu z faktem, że jest przez niego uważana za kumpla, oraz niechęcią do konkurowania z Arashiyamą, znacznie ubarwiły tę postać. W efekcie wyszła ona z cienia (a być może nawet tła), w którym znajdowała się w pierwszym sezonie. I całe szczęście, gdyż Jun stanowczo zasługuje na miejsce w świetle jupiterów. Z kolei Kaja Bergmann nie doczekała się praktycznie żadnych zmian, poza zamiłowaniem do słodyczy – może zawodzi mnie pamięć, ale nie wydaje mi się, by było to wcześniej aż tak podkreślane. Tym jednak, co mnie osobiście sprawiło prawdziwą radość (i nie sądzę, abym był w tym osamotniony), jest znaczne zwiększenie ilości czasu ekranowego oraz znaczenia dwójki moim zdaniem najciekawszych bohaterów drugoplanowych: podstępnej i złośliwej Sayaki – hochsztaplerki i oszustki, właścicielki kawiarenki, oraz Hideo Muraty, prawdziwego twardziela i umięśnionej parodii detektywa w starym stylu. W ostatecznym rachunku postacie w Natsu no Arashi! Akinai­‑chuu należy więc uznać za nie tylko dobre i stanowiące zaletę serii, ale także znacznie lepiej przemyślane niż w pierwszym sezonie.

Niewiele zmieniło się także w jakości rysunku i animacji, będących mocną stroną pierwszego sezonu. Studio SHAFT, znane z ciekawych i niestandardowych pomysłów, kontynuuje stosowanie znanych nam sztuczek. Styl rysunku nasuwa skojarzenia ze starymi anime, choć być może jest to jedynie czysto subiektywne wrażenie. Nie oznacza to oczywiście, że oszczędzano na animacji. Projekty postaci wykonane są bardzo porządnie. Natomiast tła, choć często się powtarzają (chociażby wnętrze wspomnianej wcześniej kawiarni), są szczegółowe i dopracowane. Zbliżona do klasycznej kreska ładnie komponuje się z nietypowym przedstawieniem gry światła, właściwym dla tej serii – jednak w drugim sezonie owych ujęć jest znacznie mniej, czego żałuję. W oprawie wizualnej ponownie przemycono olbrzymią ilość żartów i odniesień typowych dla SHAFT­‑u – niektóre z nich są wtórne do pierwszej serii, czasami zaś odnosi się wrażenie, że wprowadzono je nieco na siłę. Przykładem może być ponowne wykorzystanie zabawnego pomysłu z obrazem Krzyk Muncha – tylko tym razem w jego formę zmienia się na chwile twarz postaci, co jest nie tylko mniej zabawne, ale jeśli się nad tym chwilę zastanowić, nawet przerażające… W kawiarni nadal pojawiają się jako klienci znane postacie z anime – tym razem jednym z ciekawszych przykładów jest Negi z Negimy. Ponownie wykorzystany został pomysł z ujęciami stylizowanymi na okładki znanych w Japonii płyt z muzyką – tym razem pod postacią zestawienia pomniejszonych scen w endingu. Dodatkowa łamigłówka, stanowiąca stały element pierwszego sezonu, pojawia się też w drugiej części – choć w tej chwili postacie dyskutują o filmach, jakie oglądały. Rozmowy odbywają się jak zawsze między Yayoi i Kanako, chociaż czasami uczestniczą w nich i inne postacie. Zmiana medium jest uzasadniona przerwaniem ich wcześniejszego osamotnienia w starym dworze, ale również stanowi dowód na dbałość o szczegóły u twórców anime. Dużą zmianą jest natomiast wprowadzenie znacznie większej ilości fanserwisu niż miało to miejsce w poprzednim sezonie – przede wszystkim w pierwszych trzech odcinkach. Na szczęście nie ma on postaci ciągłych ujęć majtek, pojawiając się w nieco bardziej wyrafinowanej wersji.

Muzyki słucha się przyjemnie, jednak nie wyróżnia się ona niczym szczególnym. Z drugiej jednak strony jest na tyle dobra, że łatwo wpada w ucho i zostaje z nami na dłużej, a przede wszystkim dobrze podkreśla nastrój. Druga seria, tak samo jak pierwsza, trzyma tu porządny i równy poziom. Warto przy tym wspomnieć, że ending pierwszymi taktami niezwykle przypomina doskonale znaną w naszym kraju Moonlight Densetsu z Sailor Moon. Nie wiem, czy jest to celowe odniesienie do tej serii, czy też może do starszego utworu, na jakim wzorowano samo Moonlight Densetsu – ale jest to smaczek, na jaki fani anime powinni zwrócić uwagę.

Co więc można powiedzieć o Natsu no Arashi! Akinai­‑chuu? Jest to bardzo przyjemna komedia z wolnym, ale niedłużącym się tempem, przywodząca na myśl spokojne, letnie dni. W porównaniu z poprzednią serią ma lepiej zarysowane postacie, choć słabszą linie fabularną. No i więcej fanserwisu. Podsumowując – jeśli polubiliście pierwszy sezon, drugi prawie na pewno przypadnie Wam do gustu. Natomiast gdy na myśl o Natsu no Arashi! dostajecie bólu zębów, polecałbym trzymać się z daleka od tego tytułu. A jeśli nie widzieliście Natsu no Arashi? Naprawdę warto spróbować – ta seria ma własny, specyficzny styl – może Wam się spodoba?

Daerian, 3 kwietnia 2010

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: SHAFT
Autor: Jin Kobayashi
Projekt: Kazuhiro Oota
Reżyser: Akiyuki Shinbou, Ken'ichi Ishigura
Scenariusz: Katsuhiko Takayama
Muzyka: Ken Satou