Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 7/10 grafika: 6/10
fabuła: 5/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 58
Średnia: 7,09
σ=1,3

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Tassadar)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Yuu Yuu Hakusho

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1992
Czas trwania: 112×25 min
Tytuły alternatywne:
  • 幽遊白書
  • Yu Yu Hakusho: Ghost Files
Widownia: Shounen; Postaci: Uczniowie/studenci, Youkai; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Magia, Supermoce
zrzutka

Zakończona pospiesznie historia autorstwa Yoshihiro Togashiego. Nostalgiczny klasyk na Zachodzie, który nie najlepiej zniósł próbę czasu.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Fanom mangi i anime osoba Yoshihiro Togashiego jest znana głównie za sprawą popularnego tytułu shounen jakim jest Hunter x Hunter. Mangaka był jednak doceniony już wcześniej, tworząc Yuu☆Yuu☆Hakusho, zaliczane do absolutnych klasyków gatunku obok choćby Dragon Balla. W USA i Europie Zachodniej zarówno komiks, jak i jego animowana adaptacja cieszą się renomą, aczkolwiek już w Polsce popularność zdaje się być zdecydowanie mniejsza, czy to za sprawą różnicy pokoleniowej wśród fanów, czy też zwyczajnie dostępności do źródeł świeżo po transformacji ustrojowej.

W typowym dla epoki stylu Yuu☆Yuu☆Hakusho wykorzystuje motywy nadprzyrodzone charakterystyczne dla Japonii w celu wykreowania świata. Yuusuke Urameshi, problematyczny i buntowniczy nastolatek, ginie, ratując dziecko spod kół samochodu, po czym dostaje od syna władcy zaświatów propozycję nie do odrzucenia. Ledwo wystający znad biurka Koenma, z pełną powagą ciamkając swój smoczek, stawia prosty warunek przywrócenia chłopaka do świata żywych. Ma on pracować jako detektyw dla świata duchowego, rozwiązując rozmaite problemy, tropiąc złoczyńców i udowadniając przy okazji czystość swojego serca. Jeśli potwierdzi się, że Yuusuke zasługuje na drugą szansę, będzie mógł powrócić, ale jeśli zawiedzie, czeka go marny los. Z czasem fabuła rozwija się, dodając kolejne zwroty akcji, ale zawsze pozostaje względnie prosta i powiązana w ten czy inny sposób z zaświatami oraz innymi wymiarami. Nie jest zaskakująca ani szczególnie pomysłowa, ale prowadzona poprawnie, dając bohaterom liczne okazje do wykazania się. Niestety, z każdym kolejnym wątkiem coraz wyraźniej uwidacznia się kryzys twórczy autora i brak pomysłu na ciekawe rozwinięcie historii, przypadłość, która po latach (na szczęście w o wiele mniejszym natężeniu) powróciła w Hunter x Hunter.

Bez owijania w bawełnę stwierdzam, że po kilkunastu odcinkach do tytułu wkrada się irytująca powtarzalność. Wątki turniejowe i szkoleniowe, które w większości serii shounen są jedynie dodatkiem powracającym od czasu do czasu, w Yuu☆Yuu☆Hakusho stanowią zdecydowaną większość treści. Nawet jeśli rozpatrywać tytuł w kategoriach anime sztuk walki, poszczególne zawody ciągną się zbyt długo i przeplatane są zbyt krótkimi urozmaiceniami. Gdy ostatecznie nawet finał sprowadzony został do turnieju, nie mogłem powstrzymać irytacji wtórnością rozwiązań. Nie wynika to z ewidentnego pośpiechu towarzyszącego finałowi serii, sam pomysł jest chybiony u podstaw i robiony na kolanie, byle w prosty i niewymagający nadmiernego planowania sposób domknąć opowieść. To rozczarowujące i mało satysfakcjonujące, a wynika, jak wieść gminna niesie, ze słabych wyników mangi, która została zakończona przez autora na własne życzenie lub też pod presją wydawcy, w zależności, jakiego nieoficjalnego źródła słuchać. Gdyby więc patrzeć na serial wyłącznie pod tym kątem, byłby on możliwy do polecenia wyłącznie wyposzczonym miłośnikom gatunku i ludziom zdeterminowanym, by zapoznawać się z klasyką, choćby mieli przy tym zasnąć. O ile jednak autor nie okazał się wybitnym scenarzystą, tak potwierdził swój talent na innych, równie ważnych płaszczyznach, które przed laty nadały jego dziełu status kultowego, i które po dziś dzień sprawiają, że fani marzą o „prawdziwej” adaptacji.

Nawiązując do tematu turniejów, siłą Yuu☆Yuu☆Hakusho jest nieprzewidywalność rezultatów, przynajmniej do pewnego stopnia i, co oczywiste, o ile nie dotyczą one protagonisty. Pojedynkom towarzyszy dreszczyk emocji przy walce ulubieńców, nawet jeśli akurat jest to potyczka drużynowa i pojedyncza przegrana o niczym nie decyduje. Ponieważ moc przyjaźni nie zawsze jest gwarantem sukcesu, nie ma też potrzeby notorycznego kreowania nieprzekonujących rozstrzygnięć. Samo mordobicie nie wyróżnia się niczym specjalnym. Yuusuke, podobnie jak każda z postaci pobocznych, dysponuje kilkoma charakterystycznymi technikami duchowymi oraz własnymi kończynami. Moce nie zwracają szczególnej uwagi na tle konkurencyjnych tytułów, ale są dobrze osadzone w świecie przedstawionym i przynajmniej do pewnego momentu logiczne. Ich wykorzystanie nie jest odkrywcze, ale ciosy niosą odpowiednią moc, a styl rysunku i animacji nawet po latach broni się mimo swej prostoty, zwłaszcza biorąc poprawkę na datę powstania. Dalsze odcinki wykonane są coraz słabiej, z rosnącymi uproszczeniami i niedokładnościami animacji, ale nie umniejszają istotnie przyjemnego odbioru oprawy wizualnej.

Największą zaletą tytułu, podobnie zresztą jak późniejszego Hunter x Hunter, są bohaterowie. Yoshihiro Togashi ma niewątpliwy talent do kreowania zróżnicowanych, sympatycznych postaci, na tle których paradoksalnie najsłabiej wypada protagonista. Yuusuke notorycznie pyskuje i zasadniczo bardziej ceni sobie konwersację za pomocą pięści niż klasyczne formy dialogu, ale jest z gruntu dobry i uczciwy. W odróżnieniu od wielu podobnych nastoletnich herosów, potrafi myśleć samodzielnie i nie potrzebuje zewnętrznych bodźców do podejmowania istotnych decyzji. To odświeżająca postawa, dzięki której zyskuje w oczach widza, ale mimo to nie mogłem się przekonać do stereotypowego sympatycznego rozrabiaki, zwłaszcza w późniejszych odcinkach. Jego obsesja na punkcie walk jest co prawda fabularnie uzasadniona, jednak w pewnym momencie zaczęła przeszkadzać w ciekawszym rozwinięciu historii i w moim odczuciu była jednym z powodów przedwczesnego zakończenia serii. Autor wyczerpał możliwości interesującego prowadzenia fabuły z jednoczesnym uwzględnieniem jakichkolwiek bardziej wysublimowanych motywacji najważniejszej postaci, czym zapędził się w ślepą uliczkę.

O obsadzie drugoplanowej mogę się za to wypowiadać niemal w samych superlatywach. Działania detektywa wspiera jego największy rywal z innej szkoły, Kazuma Kuwabara. To człowiek nieskomplikowany i narwany, ale przez to nie sposób go nie lubić. Również chwilowi przeciwnicy z zaświatów stają się wiernymi towarzyszami. Enigmatyczny i mroczny Hiei swoimi ciętymi komentarzami wzbudza uśmiech na twarzy, zaś przystojny Kurama ma szansę skraść kilka serc niewieścich. Pojawia się też ukochana głównego bohatera, niestety niewnosząca wiele do fabuły, stara mistrzyni sztuk mistycznych szkoląca całą ekipę, oraz pomocnica Koenmy, służąca drużynie wiedzą i rozmaitymi gadżetami. Każdy bez problemu znajdzie swoich ulubieńców. W moim przypadku był to sekretarz Koenmy, demon Jorge Saotome, którego rola ogranicza się głównie do prostych żartów sytuacyjnych, istotnych jednak poprzez wprowadzanie urozmaicenia pomiędzy ciągłym okładaniem się bohaterów po facjatach.

Warto chwilę poświecić również czarnym charakterom, gdyż anime nie posiada wielu jednoznacznie negatywnych postaci. Pierwsi przeciwnicy, pomijając przyszłych kompanów Yuusuke, to nieistotne płotki, nad którymi nie warto się zastanawiać. Dopiero z czasem pojawiają się poważni oponenci, jak choćby klon Arnolda Schwarzeneggera mający obsesję na punkcie walk jeszcze głębszą niż Yuusuke, czy też samozwańczy sędzia ludzkości wychodzący z założenia, że postępujące zepsucie wymaga radykalnych środków. Pewnym rozczarowaniem są finałowi przeciwnicy, ale to ze względu na pospieszne zakończenie, niedające czasu na wykorzystanie drzemiącego w nich potencjału i rozwinięcie historii z uwzględnieniem ich osobistych motywacji. Ponownie daje o sobie znać turniejowa struktura większości wątków. Jej zastosowanie powoduje, że informacje dawkowane są skąpo. Choć pozwala to uniknąć nudnych retrospekcji, jednocześnie oznacza, że bohaterowie zmuszeni są prowadzić rozmowy uzupełniające już na arenie, co nie zawsze jest fortunnym rozwiązaniem i potrafi psuć tempo akcji.

Po zakończeniu przygody z Yuu☆Yuu☆Hakusho przyznaję, że rozumiem fenomen serii, polegającej przede wszystkim na charyzmie sympatycznych bohaterów stawiających czoło przeciwnościom losu. Ów sentyment jest przykładem oślepiającej nostalgii, której sam doświadczyłem przy innych okazjach, choćby oglądając po latach Kapitana Tsubasę w odświeżonej wersji. Dawni nastolatkowie ponownie zasiadający do lubianej serii dostrzegą liczne wady, wcześniej pomijalne, zaś nowi widzowie zainteresowani fenomenem ryzykują odpadnięcie wskutek długości tytułu i powtarzalności motywów. Trzeba determinacji, by wytrwać przez sto dwanaście odcinków, mając w odwodzie inne opcje. Seans zajął mi ponad pół roku, a tytuł był oglądalny jedynie w niewielkich dawkach. W efekcie nie mogę z czystym sumieniem polecić Yuu☆Yuu☆Hakusho, pomimo tego, że jest to kawał historii gatunku shounen z typowym dla lat 90. klimatem i mnóstwem łatwych do polubienia postaci. Lepiej ten czas spędzić przy kilku krótszych anime z epoki lub zwyczajnie wybrać innego tasiemca, z których większość zestarzała się o wiele lepiej i co ważniejsze, została zakończona w sposób kompletny.

Tassadar, 2 sierpnia 2020

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Pierrot
Autor: Yoshihiro Togashi
Projekt: Atsushi Wakabayashi, Mari Kitayama, Minoru Yamasawa
Reżyser: Noriyuki Abe
Scenariusz: Yukiyoshi Oohashi
Muzyka: Yuusuke Honma