Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 8/10
fabuła: 7/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 15
Średnia: 7,13
σ=1,41

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Eire)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Himitsu ~The Revelation~

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2008
Czas trwania: 26×23 min
Tytuły alternatywne:
  • 秘密 ~The Revelation~
  • Top Secret ~The Revelation~
Tytuły powiązane:
Postaci: Policja/oddziały specjalne; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Przyszłość
zrzutka

Prawo, porządek i mózgownice.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Dawno, dawno temu, kiedy włamaniami zajmowali się dżentelmeni, detektywom niestrudzenie strzegącym prawa i porządku za warsztat pracy musiał wystarczyć własny rozum, ewentualnie znane od starożytności pomoce naukowe w rodzaju brudnego osła. Potem do akcji wkroczyła technika, przestępstwa stały się bardziej wyrafinowane, a śledztwa z miejsca zbrodni przeprowadziły się do laboratoriów i pracowni komputerowych. Podczas gdy prawdziwa policja nie dotarła jeszcze do poziomu serialu CSI, twórcy fikcji zaczęli odczuwać lekkie znużenie śladami DNA czy powiększaniem obrazków z kamer przemysłowych i spróbowali powrotu do korzeni. Prawie – zamiast bowiem kazać stróżom porządku głowić się samodzielnie, zaoferowali im pamięć ofiar przestępstw podaną na srebrnej tacy.

Pomysł genialny w swej prostocie – do świeżej mózgownicy popodłączać wihajstrami takie świecące przewody, które wyssą wszystko, co ofiara widziała, i prześlą do komputera, a ten wspomnienia ładnie przekonwertuje i niczym magnetowid odtworzy wszystko dzień po dniu, z możliwością przewijania, zwalniania i przybliżania. Cudowny sposób na zmniejszenie przestępczości i cięcie kosztów zatrudnienia w służbach mundurowych? Dobrze wiecie, że gdyby w praktyce wszystko działało jak w teorii, to nie byłoby historii.

Gdzie jesteśmy… a już, wiem, standardowe zawiązanie akcji raz, poproszę. Nie, nie geniusz w swoim żywiole, przecież mówię nowicjusz w zespole, zapakować na wynos. Aoki Ikkoku o sekcji 9 wie tyle, co widz – za zamkniętymi drzwiami odprawiają czary nad mózgami. Nie, żeby prosił o przydzielenie do tego zespołu, ale w policji dyskusji nie ma. Trzeba iść, godzinami wpatrywać się w świat widziany cudzymi oczami, a w przerwach zastanowić się, co powiedzieć rodzinie, żeby ta z miejsca nie zeszła ze wstydu, słysząc, czym para się ich syn. Teoretycznie Aoki odczytuje rozmowy z ruchów warg zapamiętanych postaci. W praktyce – niszczy ostatni bastion ludzkiej niezależności, wprowadza w życie orwellowskie wizje totalnej kontroli, a w najlepszym razie wywleka na światło dzienne cudze brudy. Żeby jeszcze mógł powiedzieć, że na pewno ma to sens i warte jest poniesionych kosztów – tymczasem pamięć jako materiał jest dość kapryśna, a przestępcy jak zwykle pozostają o krok przed stróżami porządku. Przy tych rozterkach standardowe problemy typu dziwaczny szef, wścibscy przełożeni czy misje tajne przez poufne to w sumie nic strasznego.

Tym, co odróżnia Himitsu nie tylko od podobnych anime, ale także od wielu innych detektywistycznych serii w ogóle, jest zaznaczona od początku ciągła fabuła. Twórcy zorientowali się, że choć pojedyncze sprawy z początku ciekawią widza, już po kilku odcinkach to tło obyczajowe przejmuje jego uwagę. Z jednej strony mamy jedno- bądź kilkuodcinkowe wątki poświęcone kolejnym śledztwom, z drugiej wyraźny wątek etyczno­‑spiskowy. Technika odczytywania pamięci, nawet użyta w szczytnych celach, budzi sporo oczywistych kontrowersji, a potencjalne zagrożenia stawiają pod znakiem zapytania całe przedsięwzięcie. Jak przekonać zrozpaczoną rodzinę, by pozwoliła otworzyć czaszkę ofiary najszybciej, jak się da? Łatwo przekonywać obcych ludzi o wyższej konieczności, ale co sami bohaterowie odpowiedzą na takie dictum? Jak pozbyć się poczucia, że wyrywamy to, co ofiara rozpaczliwie starała się ukryć? Nagie ciało kochanki, krew na własnych rękach, twarz, której ofiara nie chciałaby zobaczyć – wszystko zaprotokołowane i włożone do akt. Nawet jeśli po zakończeniu śledztwa nakarmią one niszczarkę, to nikt nie wymaże wspomnień tych, którzy obsługiwali maszyny. Pracownicy nowego działu, oprócz tych wątpliwości i socjalnej stygmatyzacji, zmagają się też z problemami pojawiającymi się w każdym rozbudowanym systemie policyjnym – kiedy skończą swój kawałek, śledztwo wymyka im się z rąk, przejęte przez inne działy. Nie oznacza to oczywiście, że raz zakończone wątki nie wrócą w toku dalszych dochodzeń. Dodajmy do tego trochę rozważań na temat życia społeczno­‑rodzinnego, wychodzących przy okazji rozmaitych spraw, i otrzymujemy materiał na serię wyrastającą ponad poziom.

Niestety cały ten kolos stoi na glinianych nogach. Po pierwsze: małe, acz znaczące potknięcie – seria niby dzieje się w połowie XXI wieku, ale gdyby nie napisy początkowe, w życiu bym się tego nie domyśliła – społeczeństwo, moda, technologia – poza techniką MRI wszystko wygląda jak czasy nam współczesne. Nie lepiej byłoby ten szczegół pominąć? Dalsze zarzuty będą większego kalibru – technika MRI kupy się nie trzyma, albo raczej rwie się w ważnych miejscach. Z jednej strony dużo uwagi poświęcono pokazaniu, że postrzeganie świata, a przez to i pamięć, jest cechą osobniczą i bardzo zmienną – dzieci dla rodziców pozostają małe, ktoś nie zapamiętuje twarzy, ktoś się upił i wszystko poplątał. Z drugiej pamięć w tej interpretacji to kolorowy, acz niemy film, nagrywający wszystko, co widzimy, a otrzymane w ten sposób obrazki można dowolnie obrabiać, niczym zdjęcia z kamer przemysłowych w serii CSI. Zero dźwięku, zapachu, dotyku, ruchów, skojarzeń, informacji, dziur, nadpisywania, własnych myśli i ani słowa wyjaśnienia, co z każdym odcinkiem uwiera coraz bardziej. Gdzieś tam miga wątek sugerujący, że technika MRI wykracza poza kabelki – a może to zdolności Sekcji 9? Trudno, nie rozwinięto tego.

Dobre tło obyczajowe na miernym tle technicznym – a jak same śledztwa? Diablo nierówno. Zdarzają się odcinki ciekawe i zaskakujące, ale i nudno­‑moralizatorskie, a niektóre wprost śmieszne oraz wątek lekko żenujący. W każdej serii o policjantach i złodziejach musi bowiem odbyć się gościnny występ FBI – tutaj smutni panowie przyjechali z mózgiem prezydenta USA w walizce. Wraża ręka ubiła bowiem największą postać naszej planety, która w życiu nie splamiła się złym uczynkiem, a każdą chwilę poświęcała niestrudzonej pracy ku chwale ojczyzny i pożytkowi narodu. Mniej więcej w trzy minuty wątek przekracza granice śmieszności i biegnie radośnie w stronę totalnego absurdu. Jeśli traktować to na serio, trzeba pomyśleć parę niemiłych słów pod adresem osób pozbawionych poczucia obciachu, ale znając narodowość twórców, obstawiam złośliwą, acz nieśmieszną, parodię. Gdy już przeżyjemy pana prezydenta i dotrzemy do finału, znowu trzeba przygotować cukierek i bacik. Cukierek za zamknięcie, co obecnie rzadko się zdarza, a bacik za ostatni wątek, na określenie którego cisną się na usta przymiotniki przedobrzony i schizoidalny.

Postacie wydadzą się dość standardowe nawet niedzielnemu widzowi seriali kryminalnych. Młody naiwny nowicjusz, dwaj starsi otrzaskani kumple, panna do wątku romansowego, wścibski przedstawiciel przełożonych, zimno­‑paranoiczny bezpośredni szef. Nie są oni płascy czy do końca przewidywalni, ale trochę brak im ikry, panna zaś winna mieć napisane na czole, że jest tu głównie po to, by nowy miał się w kim zakochać. Nie mówcie, że nie widzicie. Stosunkowo najlepiej broni się Maki – tajemniczy szef, o którym wszyscy wiedzą, że kamizelkę ochronną nosi po to, by ewentualny zabójca celował w głowę (ot, szewc bez butów chodzi). A ma się facet czego bać.

O grafice opowiem, jak przebiję się przez warstwy krwi. Jak na serię o morderstwach przystało, posoka zalewa ekran i spływa potokami. Himitsu jest dość brutalne, ale nie jest to brutalność przesadzona. Minusik za postacie różniące się tylko włosami. Plusik za przerobienie wydatnych warg jednego z panów na cienkie kreseczki, dzięki czemu można na niego patrzeć bez obrzydzenia. Uważny widz szybko spostrzeże, że jenów nie starczyło na szczegółowe tła czy dynamiczne sceny akcji, ale umiejętne operowanie światłocieniem przyciąga uwagę na tyle skutecznie, by odwrócić ją od obsunięć kiepskiego CGI. Mimo że widać mały budżet, jest tu coś charakterystycznego, co zapada w pamięć i podwyższa ocenę. Muzykę zapamiętałam, co jest faktem godnym uwagi. Nie opening czy ending, ale klaszczący rytm towarzyszący poczynaniom bohaterów – zawsze miła odmiana.

Trudno znaleźć o Himitsu ~The Revelation~ opinię w pełni pozytywną – każda dobra ocena okraszona jest mnóstwem „ale”. Nie będę wyjątkiem – mimo że oglądało mi się tę serię przyjemnie, zdaję sobie sprawę, że liczne wady i dziury są jednak na tyle poważne, by skutecznie popsuć wielu widzom przyjemność oglądania. A może jednak warto dać szansę? W końcu niewiele mang podejmujących tematykę pracy śledczych doczekuje się ekranizacji.

Eire, 13 maja 2012

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Madhouse Studios
Autor: Reiko Shimizu
Projekt: Kyuma Oshita
Reżyser: Hiroshi Aoyama
Scenariusz: Satoshi Suzuki
Muzyka: Yoshihisa Hirano