Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

9/10
postaci: 7/10 grafika: 10/10
fabuła: 8/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 16 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,06

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 361
Średnia: 8,39
σ=1,35

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (fm)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Evangelion 2.22 (Nie) możesz iść naprzód

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 112 min
Tytuły alternatywne:
  • Evangelion: 2.22 You Can [Not] Advance
  • Evangelion Shin Gekijouban: Ha
  • ヱヴァンゲリヲン新劇場版:破
Postaci: Obcy; Miejsce: Japonia; Czas: Przyszłość; Inne: Elementy chrześcijańskie, Mechy
zrzutka

Drugi film Rebuild of Evangelion – coś więcej niż zwykły remake?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Saburo

Recenzja / Opis

Jeżeli w You Can [Not] Advance nie spodziewaliście się zobaczyć niczego nowego, zaskoczą was już pierwsze sceny filmu. Z podziemnego kompleksu zlokalizowanego w miejscu bliżej nieokreślonym, w każdym razie gdzieś daleko od Japonii (a to dopiero niespodzianka, z zagrażającymi ludzkości bestiami można walczyć też poza Krajem Kwitnącej Wiśni!), próbuje wydostać się uwięziony przez ludzi Anioł. Do akcji wkracza jednostka Evangelion, której nie mieliśmy jeszcze okazji oglądać – numer piąty. Nowa jest też bohaterka pilotująca wielkiego robota, Mari Makinami, nieco zwariowana okularnica, która bawi się świetnie jak na kogoś, kto właśnie ryzykuje swoje życie. Dziewczyna od razu zrobiła na mnie dobre wrażenie: zapowiada się na całkiem sympatyczną postać, pozbawioną typowej dla bohaterów Evangeliona skłonności do dramatyzowania, depresji i rozpamiętywania traumatycznych przeżyć. Odrobina pozytywnej energii w tak ciężkiej, dołującej opowieści nikomu chyba nie zaszkodzi, prawda? Innowacje nie ograniczają się na szczęście do samej Mari, nie mającej zresztą wielkiego wpływu na fabułę. Druga część cyklu Rebuild of Evangelion pokazuje, że nakręcenie od nowa kultowej serii o wielkich robotach i jeszcze większych traumach może okazać się znacznie lepszym pomysłem, niż wydawało się po poprzednim filmie – You Are [Not] Alone, do którego bardziej niż Rebuild pasowałoby Redraw w tytule. Czy Evangeliona można zmienić na lepsze i, co ważniejsze, czy autorzy będą mieli odwagę to zrobić? Po obejrzeniu Evangelion: 2.0 You Can [Not] Advance dochodzę do wniosku, że nie jest to zupełnie nieprawdopodobne.

Tymczasem zostawiamy Mari i przenosimy się do Japonii, gdzie Shinji Ikari boryka się z problemami, przy których walka o ocalenie ludzkości wydaje się zajęciem lekkim i przyjemnym. W jego życie ładuje się z butami dobrze znana fanom Neon Genesis Evangelion Asuka Langley, dziewczę równie energiczne co egocentryczne, pilotujące „pierwszego prawdziwego Evangeliona” – jednostkę 02. Jak pamiętamy z serii, Asuka wprowadza się do mieszkania Misato. Z początku traktuje Shinjiego dość ostro, jednak szybko zbliża się do nowego współlokatora i zaczyna się nim interesować. Shinji z kolei okazuje niemałe zainteresowanie Rei, która powoli wychodzi z roli „lalki” i mimo że nie staje się z dnia na dzień ekstrawertyczką, widać po niej przynajmniej, że nie jest pozbawiona uczuć, zwłaszcza wobec Shinjiego. Ratowanie świata jest niczym w porównaniu z trójkątem romantycznym! Sercowe problemy mają nie tylko nastolatki – w siedzibie NERV pojawia się Kaji, przystojniak i podrywacz niegdyś związany z Misato, na co pani pułkownik reaguje w łatwy do przewidzenia sposób.

Pierwsza połowa filmu utrzymana jest w lżejszym klimacie i koncentruje się na wątkach rodem ze szkolnej komedii. Odpowiednikiem tego fragmentu w oryginalnym Neon Genesis Evangelion były odcinki od pojawienia się Asuki mniej więcej do połowy serii, znacznie mniej dramatyczne i poważne niż początek pokazany w You Are [Not] Alone i wyjątkowo ciężka końcówka. Wyraźnie widoczny był w nich schemat „potwora tygodnia”, a walki z Aniołami robiły wrażenie mniej wyczerpujących dla pilotów – na czas kilku odcinków Evangelion stał się zwyczajnym anime o heroicznych nastolatkach i wielkich robotach. You Can [Not] Advance pomija wprawdzie większość potyczek, skupiając się raczej na szkole i interakcjach między Asuką, Shinjim i Rei, ale dobrze oddaje klimat tamtej części serii. Piloci Evangelionów to w tym momencie jeszcze dzieci, nie do końca zdające sobie sprawę z powagi sytuacji i tego, że każda z kolejnych walk może wymagać od nich poświęceń, do których nie są zdolne. Do czasu.

Jeszcze zanim zacznie się prawdziwy dramat, będzie można łatwo zauważyć, że bohaterowie różnią się nieco od tego, co pamiętamy z Neon Genesis Evangelion. You Can [Not] Advance nie skupia się na rozwoju postaci tak jak oryginalna seria, a wiele zmian, na jakie zdecydowali się autorzy, to uproszczenia, które z pewnością nie spodobają się fanom. Pominięto choćby wydarzenia z odcinka poświęconego Ritsuko i wątek miłości Asuki do Kajiego, zdecydowanie zbyt mało czasu poświęcono związkowi Misato z Kajim. Nastoletni piloci zostali wplątani w romantyczny trójkąt, który zgodnie z oczekiwaniami współczesnych otaku przypomina typową haremówkę – momentami Asuka zachowuje się wręcz jak kolejna sztampowa tsundere. Nie oznacza to jednak, że nie zaszły zmiany na lepsze. Asuka na przykład oprócz dziecinnych fochów i okrzyków „Baka!” ma w filmie kilka scen pokazujących, że posiada jednak odrobinę dojrzałości, której brakowało jej w serii telewizyjnej: wystarczy jeden dialog z Shinjim (pojawiający się wprawdzie w oryginale, ale w filmie o wiele bardziej nastrojowy) i odrobina zwierzeń w rozmowie z Misato, aby spojrzeć na pilotkę z nieco innej niż do tej pory perspektywy. Aspołeczny rudzielec okazuje się mieć świadomość swoich słabości, o którą wcześniej nikt by jej nie posądził. Rozwija się też Ayanami, która wprawdzie pozostaje postacią w typie „lalki”, ale sam fakt, że potrafi wyrazić niezadowolenie ze swojej sytuacji, a później nawet postawić się Asuce, to w jej przypadku duży postęp. Największym krokiem w kierunku „uczłowieczenia” Rei są jednak podejmowane przez nią próby zbliżenia Shinjiego do ojca – dziewczyna, która wcześniej była pasywna do granic możliwości, wreszcie zaczyna wykazywać inicjatywę! Zmiany w przypadku samego Shinjiego są niewielkie, jednak znacząco wpływają na to, jak będą postrzegali go widzowie i choć to wciąż tylko nastoletni chłopak, mający swoje słabości, teraz w żadnym wypadku nie nazwałbym go już „emo”. Na koniec warto wspomnieć o Gendou, który w scenach niemal identycznych co w oryginale sprawia jednak wrażenie sympatyczniejszego – nie jest już kreowany na okrutnego szalonego naukowca, ale raczej na kogoś, kto nie cofnie się przed niczym, bo jest przekonany, że pewne rzeczy zrobić trzeba. Trochę szkoda, że tak mało dowiadujemy się o tajemniczej Mari, która wydaje się być bardzo ciekawą postacią.

Dalsza część filmu to już bardziej dramatyczne momenty, przede wszystkim test jednostki Evangelion 03 i jego następstwa. W pewnym sensie te wydarzenia są w You Can [Not] Advance nawet bardziej emocjonujące niż w oryginale, głównie dzięki wyraźnemu podziałowi opowieści na lżejszy początek i dramatyczną drugą połowę – trudno się dziwić szokowi bohaterów, gdy widzimy, w jak nagły i brutalny sposób przerwany zostaje ich sen o byciu heroicznymi obrońcami ludzkości, zawsze chronionymi przez scenarzystę. Gdzieś w tle przewija się oczywiście kwestia enigmatycznej organizacji SEELE, tajemniczych planów NERV, pojawia się Kaworu, jednak jest jeszcze za wcześnie na stwierdzenie, czy rola, jaką odegrają w fabule, będzie taka sama jak w starym Neon Genesis Evangelion, czy zajdą poważniejsze zmiany. Finał to trwająca ponad dwadzieścia minut walka z Aniołem, pod względem grafiki naprawdę oszałamiająca. Zadziwia jednak przede wszystkim jej zakończenie, zaskakująco pozytywne, do tego nieco kiczowate i znacznie mniej klimatyczne niż finał odpowiadającego końcówce filmu dziewiętnastego odcinka serii. Ale czy złe? Trudno powiedzieć. Przede wszystkim zdecydowanie inne niż wszystko, co do tej pory w Evangelionach widzieliśmy i zmuszające nas do zadania sobie pytania – czy Hideaki Anno chce zupełnie zmienić charakter kultowego tytułu? Czy zapomniał o depresji, wyrzucił podręcznik Zostań psychoanalitykiem w tydzień! do kosza i zamiast po raz kolejny opowiadać przesiąkniętą uczuciem bezsilności historię o tym, że ludzie nie potrafią zmienić swojego życia na lepsze, postanowił pokazać bohaterów, którzy mimo wszystko pragną stawić czoła przeciwnościom losu? Ten film zdaje się mieć o wiele bardziej pozytywny wydźwięk niż oryginał, w którym postaci na przemian raniły się nawzajem i rozdrapywały własne rany. Nie zapominajmy jednak, że najcięższe odcinki Neon Genesis Evangelion to te następujące już po walce kończącej You Can [Not] Advance – odpowiedzi na wszystkie pytania przyniesie więc dopiero trzeci film.

Oprawa graficzna to wielki plus przemawiający na korzyść filmu. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, to animacja 3D, wykorzystywana nieco zbyt często, choć nie razi to tak, jak w wielu innych produkcjach. Walki z Aniołami są częściowo wierne oryginałowi, wykorzystują wiele podobnych lub wręcz identycznych scen, do których oczywiście dodano też sporo nowych. Piętnaście lat rozwoju animacji zrobiło swoje – nowy Evangelion to najbardziej efektowne i pełne epickiego rozmachu anime, jakie miałem okazję zobaczyć od dłuższego czasu. Wielbiciele starej grafiki mogą oczywiście narzekać, jeśli mają na to ochotę (choć postarano się o zachowanie kreski oryginału), ale statystyczny fan powinien być zachwycony tym, co dzieje się na ekranie.

Nieco gorzej jest ze ścieżką dźwiękową. Większość chwytliwych i ładnych utworów to typowa dla filmowych superprodukcji muzyka, przyrządzona według prostego przepisu: patos, orkiestra, chórki i jeszcze więcej patosu. Oczywiście nie jest to wada, wręcz przeciwnie, do walk z Aniołami tego rodzaju podkład pasuje doskonale. Szkoda jednak, że nie uświadczymy w filmie takich pomysłów jak oryginalne wykorzystanie słynnego Alleluja z oratorium Haendla w serii. Reżyser próbuje skorzystać z kontrastu między muzyką a wydarzeniami, które ma ona podkreślać w dwóch ważnych dla fabuły momentach, ale w obu przypadkach nie odnosi sukcesu, wręcz rujnując nastrój zamiast go budować.

W kwestii oceny Evangelion: 2.0 You Can [Not] Advance mam wiele wątpliwości, wynikających głównie z porównań z oryginałem. Można w filmie odnotować zarówno zmiany na gorsze, jak i na lepsze (sam fakt, że autorzy próbują coś zmienić, to już zaleta), ale trudno powiedzieć, które z nich przeważają. Mimo to, wszyscy oczekujący głównie rozrywki i efektownej opowieści o wielkich robotach powinni być zachwyceni. Jeżeli celem autorów było przede wszystkim dostosowanie Evangeliona do potrzeb współczesnej publiczności, to nie ulega wątpliwości, że film ten jest dla nich wielkim sukcesem. Wyniki sprzedaży robią wrażenie, a opinie internautów są w większości wściekle pozytywne. Tak naprawdę z ostateczną oceną wypadałoby się wstrzymać do zakończenia cyklu Rebuild, ale śmiem twierdzić, że jeśli kolejne części utrzymają ten poziom, Evangelion wróci do łask i niewykluczone, że stanie się serią kultową także dla młodszego pokolenia widzów.

A potem czeka nas kolejne piętnaście lat kłótni o to, czy głębokim tytułem jest, czy nie jest.

JJ, 20 czerwca 2010

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Khara
Autor: Hideaki Anno
Projekt: Ikuto Yamashita, Yoshiyuki Sadamoto
Reżyser: Hideaki Anno, Kazuya Tsurumaki
Scenariusz: Hideaki Anno
Muzyka: Shirou Sagisu