Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 6/10 grafika: 7/10
fabuła: 8/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 2 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,00

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 5
Średnia: 8
σ=1,1

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Grisznak)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Saraba Uchuu Senkan Yamato: Ai no Senshi-tachi

zrzutka

Wojna w kosmosie bez upiększeń i ozdobników. Filmowe, ponure zwieńczenie pierwszej serii przygód gwiezdnego pancernika „Yamato” i jego załogi.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Minął rok od powrotu „Yamato” z Iscandaru. Uratowana przed zagładą ludzkość odtworzyła ziemską atmosferę przy pomocy podarowanego przez Starshę systemu. Ludzie ponownie patrzą w kierunku gwiazd, budują nowe statki kosmiczne, bazy na kolejnych planetach i wydaje się, że tym razem wszystko pójdzie dobrze. Flagowym okrętem ziemskiej floty wojennej zostaje nowa, potężna jednostka, zaś zasłużony „Yamato” spoczywa w podwodnym doku, gdzie szykowany jest do swojej ostatniej roli: statku­‑pomnika. Równo w rocznicę zakończenia podróży ocaleli członkowie załogi spotykają się nad grobem kapitana Okity, by uczcić jego pamięć. Nie dane im będzie jednak spocząć na laurach. Ziemia odbiera nieco zniekształconą wiadomość z prośbą o pomoc od kogoś o imieniu Teresa. Ku błękitnej planecie mknie zaś olbrzymia kometa. Nikt nie wie jeszcze, że to w rzeczywistości potężna stacja bojowa, której mieszkańcy mają w planach zniewolić lub zniszczyć Ziemię.

Kodai i reszta załogi decydują się, wbrew woli dowództwa, wyruszyć na ratunek tajemniczej Teresie. Porywają „Yamato” i kierują się ku źródłu sygnału, znajdującemu się na planecie Telezart. Poza nimi na pokład gwiezdnego pancernika trafia oddział kosmicznych komandosów pod dowództwem Saitou, nieco rubasznego, ale odważnego żołnierza. Po drodze dołącza także dywizjon myśliwców z bazy na Księżycu, którym dowodzi Katou, dowódca myśliwców na „Yamato” podczas jego pierwszej podróży. Tymczasem na Ziemi zbiera się flota, która ma za zadanie powstrzymać nadlatującą kometę. Czasy, kiedy tylko „Yamato” dysponował technologią działa falowego to już przeszłość, dziś jest ono na wyposażeniu wielu statków, a kto lub co może się oprzeć takiej sile? Pełni zapału i optymizmu bohaterowie nie przeczuwają jeszcze, jak tragiczny finał będzie miała ta historia.

Na pierwszy rzut oka, od czasu pierwszej serii zmieniło się tu niewiele. Zachowano identyczną kreskę, statek również wygląda tak samo. Pewną nowością są myśliwce – mamy tu ich kolejną generację, wzorowaną na klasycznych myśliwcach odrzutowych z czasów współczesnych temu anime. Statki Obcych są faktycznie „obce”, nie ma już takich sytuacji jak w serii telewizyjnej, gdzie maszyny Gamilian nawiązywały kształtem do konstrukcji z drugiej wojny światowej. Na pokładzie „Yamato” pojawiają się nowi bohaterowie – wspomniany już Saitou oraz kapitan Ryuu Hijikata, który obejmuje stanowisko po zmarłym Okicie. Nowa rasa antagonistów jest, podobnie jak Gamilianie, całkowicie człekokształtna, różni się od ludzi jedynie kolorem skóry. Walki też częściej mają charakter starcia twarzą w twarz, widzimy nawet desant z prawdziwego zdarzenia na powierzchnię planety.

Farewell Space Battleship Yamato to dziwny film. Początek w zasadzie sugeruje powtórkę z rozrywki. Znowu zagrożona Ziemia, znowu wiadomość z innej planety wysłana przez kobietę, znowu podróż i walki z obcym najeźdźcą. Jednak to wrażenie mija gdzieś tak w połowie filmu, w chwili, kiedy na naszych oczach zaczynają ginąć bohaterowie. I to nie postaci drugoplanowe, których brak, choć zauważalny, nie zachwiałby konstrukcją fabuły, ale ci najważniejsi. To dla niejednego widza będzie sporym zaskoczeniem, tym bardziej że jest to trend narastający wraz z każdą kolejną minutą filmu. Całość stopniowo, acz nieubłaganie zmierza ku boleśnie oczywistemu finałowi – i nie jest to finał pozytywny. Sprawia to, że przywiązany do bohaterów widz ma pełne prawo odczuwać swoisty dyskomfort. Pierwsza seria była historią typowo bohaterską, gdzie jednak głównym postaciom się udawało. Tu chroniąca je „tarcza fabularna” zniknęła. Zresztą po wejściu na ekrany tego filmu przewaliła się przez Japonię fala głosów sprzeciwu, protestujących przeciwko takiemu zakończeniu i domagających się ciągu dalszego. Vox populi, vox dei, toteż film ostatecznie uznano za alternatywną historię, a ciąg dalszy historii postanowiono opowiedzieć w drugiej serii o przygodach kosmicznego pancernika i jego załogi.

To długi film – trwa on dwie i pół godziny. Znajdzie się tu kilka dłużyzn i scen nadmiernie rozciągniętych. Jednak mimo to widz nie odczuwa jakoś szczególnie tej długości. Czas ten sprawił, że można było pokazać kilka bitew i to z rozmachem, o jaki tego filmu nie podejrzewałem. Bardzo dobre wrażenie zrobiło na mnie pierwsze starcie floty ziemskiej z kosmitami, będące dowodem na to, że nie trzeba głównych bohaterów, aby czasem wygrać jakąś bitwę. Finał to z kolei patos, patos i jeszcze raz patos, podany w tak zmasowanej ilości, że nawet osoby takie jak autor tej recenzji, niemające przeciw patosowi nic, czują, że ktoś tu przesadził (choć trudno nie wzruszyć się, kiedy Kodai mówi do Yuki: „To będzie nasz ślub”). Doprowadzono do końca wątek Desslera – choć gdy go zobaczyłem po raz pierwszy, pomyślałem – „Ech, a ten tu po co?”. Brakuje natomiast wyrazistych postaci po stronie kosmitów – żaden z ich przywódców nie wykazuje się szczególnie i nie zapada w pamięć.

Podobnie jak w przypadku pierwszej serii, mocną stroną tego filmu jest oprawa dźwiękowa. Finałowa scena, w której „Yamato” rusza na spotkanie losu, zaś w tle rozbrzmiewają śpiewane powoli, ponurymi głosami, znane z openingu słowa „Żegnaj Ziemio, statek rusza w podróż”, robi duże wrażenie. Większość melodii to wariacje albo nowe aranżacje znanych już elementów ścieżki dźwiękowej – i bardzo dobrze, gdyż co jak co, ale ta muzyka idealnie pasuje do przedstawionej historii.

Film ten dziś nie jest uznawany za kanoniczny względem pozostałych, traktuje się go jako alternatywną wersję zakończenia pierwszej serii, zaś fabuła kolejnych dwóch serii telewizyjnych i kilku filmów kinowych poszła odmienną drogą. To film poważny i smutny – pokazujący wojnę bez fabularnych ozdóbek i bez litości dla postaci – jeśli ktoś nie lubi patrzeć na śmierć lubianych bohaterów, powinien od tego tytułu trzymać się tak daleko, jak to możliwe. Jeśli jednak wam to nie przeszkadza, obcowanie z tym filmem może być przyczyną kilku wzruszeń, a w finale uronienie łzy raczej nie będzie oznaką słabości.

Grisznak, 6 kwietnia 2010

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Office Academy, Toei Animation
Autor: Leiji Matsumoto
Reżyser: Toshio Masuda
Scenariusz: Keisuke Fujikawa, Toshio Masuda
Muzyka: Hiroshi Miyagawa