Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

1/10
postaci: 1/10 grafika: 1/10
muzyka: 4/10

Ocena redakcji

3/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 3,25

Ocena czytelników

4/10
Głosów: 37
Średnia: 4,35
σ=2,28

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (lyynka)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Haiyoru! Nyaruani

zrzutka

H. P. Lovecraft wielkim pisarzem był. Nie dziwi więc fakt, że wielu twórców nawiązuje w swoich dziełach do dorobku mistrza grozy. Jednak nawet on nie byłby w stanie wyobrazić sobie tego koszmarku, który stworzyli Japończycy.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Gregory111

Recenzja / Opis

Obejrzałam tę miniserię dwa razy, co nie świadczy bynajmniej o jej wysokiej jakości. Za pierwszym razem ze względu na mój mały bzik związany z potrzebą oglądania wszystkiego w chronologicznej kolejności. Za drugim – w nadziei, że może po zapoznaniu się z serią telewizyjną ta reklamówka light novel zyska w moich oczach na wartości. Jak można wywnioskować z wystawionej przeze mnie oceny, spotkał mnie zawód, bo to, co zobaczyłam, nadal było małym koszmarkiem, który powstać nie powinien. I to nie dlatego, że jestem ślepo zapatrzona w twórczość Lovecrafta, a każdą, chociażby najłagodniejszą parodię czy „niegodną” wielkości Mistrza Grozy interpretację jego dzieł, opluwam hojnie kwasem i żółcią krytyki. Haiyore! Nyaruko­‑san anime bardzo wybitnym nie było, ale skłamałabym, jeżeli bym powiedziała, że nie podobało mi się wcale. Natomiast w tej serii ONA tak na dobrą sprawę trudno doszukać się jakichkolwiek zalet.

Przydałoby się powiedzieć co nieco o fabule, której… nie ma. Samo w sobie nie jest to wadą, gdyż istnieje wiele dobrych anime o epizodycznej treści. Jest to po prostu zbiór prawie dwuminutowych scenek (oprócz ostatniego odcinka, który trwa nieco ponad sześć minut), które w żaden sposób się ze sobą nie łączą, nie licząc postaci. Jednakże tutaj pojedyncze odcinki nie prezentują sobą praktycznie niczego. Część ma charakter podobny do japońskiego skeczu typu manzai, gdzie Nyaruko jest boke i mówi coś głupiego, a Mahiro, pełniący jakby rolę tsukkomi, wbija jej widelec w łapę. Ale, ale, nie przejmujcie się! Są też inne typy gagów! Przykładowo – jak sprawdzić oddanie swojego stworzonka? Przemocą! No, śmiejcie się! Nie? Warto było spróbować… Problemem tej miniserii jest właśnie to, że w ogóle nie śmieszy. Jak na coś, co zapewne miało być zbiorem zabawnych gagów, zachęcającym do sięgnięcia po książkę, zupełnie nie spełnia swojego zadania. Żeby to ładnie zobrazować, powiem, że żarty zawarte w Haiyoru! Nyaruani mogą stanąć w szranki z „najlepszymi” tekstami naszego rodzimego gospodarza pewnego znanego teleturnieju. I mają nawet szansę wygrać ten pojedynek! Oczywiście, każdy ma swój typ humoru, który go bawi, jednakże mnie osobiście trudno doszukać się tutaj jakiegokolwiek komizmu. Mimo wszystko odnoszę wrażenie, że nie tylko na mojej twarzy zagości podczas seansu najwyżej uśmiech politowania. I radości, gdy już dotrwamy do końca (jeśli dotrwamy).

Całość jest stworzona w technologii Flash, więc ani grafika, ani animacja nie rzucają na kolana. Mały budżet (lub zupełny jego brak) widać jak na dłoni, na co jednak dałoby się przymknąć oko, gdyby anime broniło się pomysłem czy humorem. Kiedy jednak inne składniki kuleją, to i na grafikę trudno nie psioczyć. A jest ona po prostu biedna. Tła praktycznie nie istnieją, ich role pełnią białoszare plansze, w które wtopione są cienie przedmiotów (nawet nie kolorowe makiety!). Wnioskuję, że miały za zadanie wypełnić pustkę panującą na drugim planie, co niestety nie wychodzi im najlepiej. Oczywiście obecne są też „prawdziwe” obiekty, takie jak kanapa (w różnych wariantach kolorystycznych!) czy telewizor – bądź co bądź, musieli czymś zająć resztę ekranu. Żeby nie było monotonnie, tło czasem się zmienia. Może ze trzy razy standardowa białoszara plansza zostaje zastąpiona przez inną, równie statyczną. Najbardziej „dynamicznym” odcinkiem jest ostatni, ten najdłuższy, choć nadal nie wybija się ponad ogólną graficzną nędzę. Bohaterowie poruszający się jak papierowe ludziki na pustawym tle tylko wzmagają poczucie niskobudżetowości produkcji. Zdaję sobie sprawę z ograniczeń animacji tworzonych we Flashu, jednak w internecie znaleźć można wiele znacznie lepszych amatorskich prac, które biją na głowę Haiyoru! Nyaruani i wykonaniem, i fabułą.

Kolejna szpila, jaką muszę niestety wbić, jest skierowana w bohaterów. Jest ich tylko troje – Nyaruko, Mahiro oraz Kuuko, co samo w sobie nie jest wadą, zważywszy na długość serii, ale nie można im wybaczyć, że są niemiłosiernie płascy, co widać zwłaszcza, gdy obejrzało się już serię telewizyjną. Chociaż w Haiyore! Nyaruko­‑san postaci nie grzeszyły bogactwem charakteru, to jednak dało się je wszystkie jako tako lubić (oprócz Mahiro, ale on był wyjątkowo trudny do polubienia). Tu trudno poczuć sympatię do którejkolwiek postaci, a to głównie dlatego, że ich rola ogranicza się do uczestniczenia w dennych scenkach, które w zamyśle twórców miały być zapewne „zabawne”. Cóż, nie są… Krótki czas trwania odcinków natomiast w żaden sposób nie usprawiedliwia słabych postaci – wystarczy spojrzeć na miniaturki Makoto Shinkaia (chociaż w sumie to zupełnie inna liga…). Jeżeli tacy bohaterowie występują w książce, którą ta ONA ma reklamować, to ja dziękuję, postoję.

O muzyce dużo nie można powiedzieć, bo też za wiele jej nie ma. W trakcie tych króciuteńkich odcinków przygrywa cały czas ta sama melodyjka, nie wybijając się za bardzo ponad głupotę lejącą się z ekranu. Tylko w ostatnim odcinku tony zmieniają się na bardziej „dramatyczne”. Na szczęście, dzięki długości serii, zanim wkradnie się monotonia, już kończymy oglądanie. I tu mała niespodzianka! Twórcom udało się zmieścić w zaledwie dwuminutowych odcinkach trzydziestosekundowy ending! Może nie rzuca na kolana, ale przynajmniej uszy od tego nie krwawią. Zwykła, słodziutka pioseneczka – jednym uchem wleci, drugim wyleci. W sumie muzyka to chyba jedyna rzecz, o której mogę powiedzieć cokolwiek dobrego.

Jeżeli uznaliście serię telewizyjną za bezduszną profanację twórczości mistrza grozy, to oglądając to anime, dostaniecie palpitacji. W Haiyoru! Nyaruani trudno doszukać się jakichkolwiek zalet, a największą jest to, że całość trwa zaledwie niecałe dwadzieścia dwie minuty. Na szczęście nie pozostaje na długo w pamięci i szybko się ulatnia. Trudno to komukolwiek polecić, bo ani fani Lovecrafta, ani fani serii telewizyjnej nie znajdą tutaj niczego atrakcyjnego. Obejrzeć to mogą ci, którzy, tak jak ja, lubią oglądać serie chronologicznie. Innych odbiorców trudno mi wskazać, bo nikomu nie życzę zmarnowanego w taki sposób czasu.

lyynka, 8 października 2013

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: DLE
Autor: Manta Aisora
Projekt: Koin
Reżyser: Azuma Tani
Scenariusz: Manta Aisora