Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

10/10
postaci: 10/10 grafika: 10/10
fabuła: 10/10 muzyka: 10/10

Ocena redakcji

10/10
Głosów: 9 Zobacz jak ocenili
Średnia: 9,89

Ocena czytelników

9/10
Głosów: 174
Średnia: 8,51
σ=1,46

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Księżniczka Kaguya

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 2013
Czas trwania: 137 min
Tytuły alternatywne:
  • Kaguya-hime no Monogatari
  • Tale of Princess Kaguya
  • かぐや姫の物語
Postaci: Bóstwa, Dzieci, Księżniczki/książęta; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Japonia; Czas: Przeszłość; Inne: Magia
zrzutka

Zniuansowana ekranizacja baśni Opowieść o zbieraczu bambusa – najbardziej wysmakowany z dotychczasowych filmów studia Ghibli.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Arashi

Recenzja / Opis

Dawno, dawno temu, żył sobie podstarzały zbieracz bambusa, który ścinał jego pędy w zagajniku i wykonywał z nich różne przedmioty. Pewnego dnia podczas pracy dostrzegł światło wydobywające się z jednej z łodyg. Zdziwiony, podszedł bliżej, gdy wtem wyrósł przed nim świetlisty pąk, w którego środku siedziała malutka, lecz uderzająca pięknem i dostojeństwem, dziewczynka. Zbieracz zachwycony uznał ją za małą księżniczkę, zesłaną dla niego z niebios jako błogosławieństwo. Trzymając ją delikatnie w rękach, ostrożnie i z szacunkiem zaniósł ją do swojej żony. Ta jednak, zamiast czcić jej piękno, postanowiła ją wychować jako własne dziecko. Gdy tylko chwyciła ją w dłonie, księżniczka zmieniła się w zwykłego płaczącego niemowlaka, którym małżeństwo się zaopiekowało.

Niedługo później dziewczynka radośnie skakała po pokoju, udając żabkę. Skacząc, przez przypadek spadła z progu domu prosto w trawę. Ku wielkiemu zdziwieniu rodziców zawahała się przez chwilę, po czym chwiejnie wstała, a po chwili zadowolona podreptała w stronę bawiących się w pobliżu chłopców. Ci, podobnie jak rodzice zaskoczeni błyskawicznym dorastaniem dziewczynki, zaczęli radośnie klaskać i przezywać ją Takenoko (bambusowe dziecko). Niezadowolony z tego braku szacunku ojciec zaczął wołać „Księżniczko, księżniczko!”, a mała dziewczynka, ku jego radości, zwabiona jego głosem, podreptała z powrotem do domu.

Była to trzynasta minuta filmu. W tym momencie znałem już ocenę, jaką temu filmowi ostatecznie wystawię, zawieszony w rodzaju wstrząsu wywołanego jeszcze nie w pełni pojmowalną wspaniałością tego, co oglądam. Jak się później okazało, zupełnie się myliłem.

Jakość muzyki była jasna właściwie od napisów początkowych, od momentu pojawienia się na liście autorów nazwiska Joe Hisaishi. Pierwszą sceną filmu jest bambusowy las namalowany w stylu malarstwa zen, na którego tle rozgrywa się perfekcyjnie animowana scena objawienia się księżniczki, ewidentnie narysowana klatka po klatce. Sprawa grafiki była więc w zasadzie również ustalona. Wstrząsu od geniuszu doznałem jednak dopiero podczas opisanej sceny mającej miejsce w trzynastej minucie, zakończyła ona bowiem ustanawianie kluczowych relacji między postaciami oraz przedstawiała główny konflikt filmu. W tym dokładnie momencie wiedziałem już, co reżyser Isao Takahata miał do przekazania, w przybliżeniu jakich środków w tym celu użyje oraz jakie będą role najważniejszych postaci. Udało mu się to osiągnąć w niecały kwadrans. Nie zmarnował ani sekundy, każdą sceną wprowadzając kluczowe symbole, kreśląc postacie oraz zaznaczając nastrój i emocje im towarzyszące, najczęściej wszystko naraz. Oszołomienie, które poczułem, gdy uświadomiłem sobie, że zostały jeszcze dwie godziny czasu na wzmocnienie, rozwinięcie i dopracowanie tych elementów, na długo pozostanie mi w pamięci.

Reżyseria tego filmu jest jak diament, wręcz abstrakcyjna w swojej perfekcji. Fabuła jest złudnie prosta, będąc dość wierną adaptacją klasycznej japońskiej baśni Opowieść o zbieraczu bambusa. Podobnie jak kompozytorzy klasyczni przetwarzali ludowe pieśni w poruszające złożonością i harmonią symfonie, Takahata utkał z wątków prostej ludowej historii imponujący kobierzec, w którym żadna scena nie jest bez znaczenia, każda jest częścią większego wzoru, splatającego się z całością, zachowując jednak wyczuwalną odrębność. Główny motyw jest wyraźny – to walka o tożsamość Kagui, widoczna od początku choćby w konflikcie imion – Hime (księżniczka) oraz Takenoko (bambusowe dziecko). W jednej z pierwszych scen miłość matki zmienia ją w zwykłe, pragnące miłości dziecko, czerpiące radość z prostych czynności, codziennych, lecz przesiąkniętych naturalnym poetyzmem. Jednak jej niebiańskie pochodzenie w oczach ojca czyni z niej coś innego, piękniejszego i szlachetniejszego. Pragnie on dla niej szczęścia tak, jak sam je sobie wyobraża, wśród splendoru wysokich klas społecznych. Mimo miłości i szczerego oddania, którymi ją darzy, ojciec nie jest w stanie zrozumieć jej sprzeciwu wobec sztywnych ram społecznych wyznaczonych przez arystokrację. Arystokrację przy tym czysto patriarchalną, w której księżniczka Kaguya ma niewielkie możliwości zarządzania własnym losem, pomimo swojego statusu. Kaguya jest arystokratką idealną (co znajduje później uzasadnienie fabularne), nie ma jednak woli, aby nią zostać. Świat ten jest dla niej sztuczny, pozbawiony bezpośredniości w emocjach i zachowaniu, dlatego go odrzuca.

Pochwała naturalności najpełniej wyraża się w warstwie graficznej Opowieści o księżniczce Kagui. Główni animatorzy Osamu Tanabe i Kazuo Oga stworzyli na potrzeby tego filmu pozornie prosty styl czerpiący z tradycji japońskich obrazów ściennych kakejiku oraz malarstwa akwarelowego. Malowane tła doskonale łączą się w nim z malowanymi grubą kreską postaciami, a pastelowe barwy łagodzą i ocieplają nastrój. Rysownicy nie bali się pozostawić na kadrach licznych plam bieli, pomagających koncentrować uwagę oglądającego na najważniejszych elementach, a zarazem jeszcze wzmagających poczucie malarskości. Efektem jest styl wyraźny, a zarazem czuły i zniuansowany. Przywiązanie do detalu odbija się również w ruchu zachwycającym lekkością i płynnością, dochodząc do artystycznego ekstremum w scenie ucieczki stworzonej przez Shinjiego Hashimoto. Osamotniona i zrozpaczona Kaguya wyrywa się z klatki więżącej ją rzeczywistości, rozdzierając i zrzucając z siebie jej kolejne warstwy. Kreska rwie się i ucieka, a świat wraz z kolejnymi ciężkimi pociągnięciami skrzypiec osuwa się w mrok i chaos, by w końcu porzucić wyczerpaną Kaguyę w pozbawionym barw i dźwięku świcie.

Scena ucieczki nie wgniotłaby mnie w fotel nawet w połowie tak głęboko, gdyby nie przyprawiający o dreszcze motyw skrzypcowy. Ja nie tyle doceniam Joe Hisaishiego jako kompozytora; ja go ubóstwiam, a ścieżka dźwiękowa do Kaguya­‑hime stoi w jednym rzędzie z jego największymi dokonaniami. Zakres możliwości emocjonalnych oraz kompozycyjnych tego twórcy jest ogromny. Są tu solówki skrzypcowe, fortepianowe, japońska muzyka tradycyjna, chórki dziecięce, a jakby tego było mało, jeszcze kilka monumentalnych utworów na pełną orkiestrę, do których wspaniałości Hisaishi mimo tylu lat działalności nie zdążył mnie przyzwyczaić. Utwory te z łatwością radziłyby sobie z wyznaczaniem nastroju choćby i bez akcji i grafiki, dołączając do nich w ogólnej genialności. Takahata zarządza prądami uczuć z równą precyzją, jak fabułą i postaciami, robiąc z tego filmu huśtawkę emocjonalną, w której szczyty i doliny sinusoidy wychyleń zwieńczone są scenami uderzającymi w duszę jak młot.

Szerokie widmo emocjonalne to szczególne wyzwanie dla seiyuu, dlatego też postawiono w większości na ludzi doświadczonych. W przewidywalny dla tego filmu sposób skończyło się to spektakularnym sukcesem – różne postacie są grane zupełnie inaczej, a oglądanie ich interakcji, wzmocnionych ekspresyjnie przedstawioną mimiką, to czysta przyjemność. Znalazło się przy tym i miejsce na kilka popisowych monologów, zagranych taktownie, ale zdecydowanie. Od seiyuu zależało tu wiele, jako że to przede wszystkim empatyczny film o ludziach, a nie wydarzeniach czy konceptach.

Jak się może wydawać przed obejrzeniem zakończenia.

W sprzeczności z empatyczną warstwą tego filmu stoi jego perfekcyjna struktura logiczna, nakierowana na wzbudzenie oczekiwanej reakcji widza. Bohaterowie są emocjonalni i przedstawieni emocjonalnymi środkami wyrazu, za nimi podąża odbiorca, ale sama narracja i reżyseria tego filmu są racjonalne, obiektywne i ustawione ponad postaciami. Narracja zresztą w sensie najzupełniej dosłownym, narrator pojawia się od czasu do czasu, dostarczając suchych i beznamiętnych informacji o akcji. Błędność działań postaci oraz ograniczoność ich światopoglądu są od początku doskonale widoczne, co wydaje się absurdem, biorąc pod uwagę, że to ekranizacja baśni. Wszystkie modyfikacje i uzupełnienia oryginalnej opowieści tu obecne sprowadzają się w zasadzie do jednego – obiektywizacji, narzucenia racjonalnych reguł logiki na postacie wzięte z bajkowej rzeczywistości. Namiętności targające bohaterami nie mają żadnego niemal wpływu na dalszy rozwój akcji, są w dużej mierze beznadziejne w zderzeniu z twardą rzeczywistością. Spełnienie marzeń i wyzwolenie jest w tym filmie iluzją. Iluzją, w którą w swojej perwersji Takahata najpierw pozwala widzom uwierzyć razem z bohaterami, po czym ją rozbija.

Manipulowanie emocjami widza jest tutaj elementem zarządzania fabułą – kiedy emocje naturalne dla danej sytuacji są dla struktury filmu problemem, Takahata po prostu je blokuje. Pięknym przykładem jest jedyna obecna tu scena śmierci, która w konwencji baśni powinna być niezwykle smutnym wydarzeniem, a jednak przedstawiona zostaje w sposób komediowy i to tak skutecznie, że do świadomości widza praktycznie nie dociera, iż właśnie zobaczył śmierć człowieka. Po co? Aby zsynchronizować uczucia widza z Kaguyą, która dowiaduje się o tym dopiero chwilę później. Scena ta i tak jest drobnostką w porównaniu do oszałamiającego zakończenia tego filmu. Dysonans między emocjami, jakie chcemy w nim odczuwać, a jakie wymusza muzyka i grafika, jest rozdzierający, wręcz psychicznie bolesny, niemal zupełnie paraliżując widza. Z pietyzmem splatana przez cały seans wiązka emocji została rozdarta, pozostawiając mnie w stanie schizofrenii. Czy opisuję ten film osobiście i emocjonalnie, czy jest to bardziej neutralna i wycofana krytyka filmowa? W zasadzie nie wiem, gwałtowny i brutalny skok w stronę obiektywizmu w finale pozbawił mnie punktów zaczepienia.

Tak jak Kaguya została pozbawiona punktów zaczepienia, rozdarta między własnymi pragnieniami i emocjami a swoją obiektywną naturą niebiańskiej księżniczki.

Centralny konflikt tego filmu znajduje bezpośrednie odbicie w jego skonfliktowanej strukturze. Kaguya­‑hime no Monogatari jest filmem dziwnym, złudnie skutecznym w byciu wzruszającą baśnią o życiu księżniczki Kagui. Pod tą warstwą ukrywa jednak głębsze ambicje, starając się najpierw odbić stan psychiki bohaterów u widza, a następnie skonfrontować go ze wzbudzonymi w ten sposób emocjami. Notabene, jedynym innym filmem penetrującym podobne zagadnienia, jaki sobie przypominam, jest Grobowiec świetlików, badający rozdźwięk między dziecięcą i naiwną postawą głównych bohaterów a brutalną darwinowską rzeczywistością Japonii podczas II wojny światowej. Isao Takahata powrócił więc do swoich starych tematów, prezentując jednak film dalece bardziej wysublimowany, z taktem wykraczający poza naiwną rzeczywistość baśni, na której jest oparty.

Tablis, 22 marca 2015

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Ghibli
Projekt: Ken'ichi Konishi
Reżyser: Isao Takahata
Scenariusz: Isao Takahata, Riko Sakaguchi
Muzyka: Joe Hisaishi

Wydane w Polsce

Nr Tytuł Wydawca Rok
1 Księżniczka Kaguya Monolith Video 2015