Anime
Oceny
Ocena recenzenta
7/10postaci: 7/10 | grafika: 8/10 |
fabuła: 6/10 | muzyka: 8/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Ore no Imouto ga Konna ni Kawaii Wake ga Nai
- My Little Sister Can't Be This Cute
- Oreimo
- 俺の妹がこんなに可愛いわけがない
Cierpliwy starszy brat i nieznośna młodsza siostra. Seria, która ugrzęzła w pół drogi między bardzo dobrą komedią obyczajową a bardzo przeciętną haremówką.
Recenzja / Opis
Powiedzieć, że głównym zmartwieniem życiowym nastoletniego Kyousukego Kousaki jest jego młodsza siostra Kirino, byłoby pewną przesadą. Jasne, gimnazjalna gwiazdeczka, przodująca w nauce, dorabiająca jako całkiem popularna modelka i nosząca najmodniejsze ciuchy potrafi być nieznośna… Ale w gruncie rzeczy rodzeństwo po prostu omija się szerokim łukiem, a Kyousuke na powarkiwania i rzucane mimochodem obelgi po prostu nie zwraca większej uwagi. Każde z nich ma swoje życie, swoje grono znajomych i tak powinno zostać. Ale, jak łatwo zgadnąć, nie zostaje. Pewnego dnia Kyousuke przypadkiem odkrywa zdumiewającą tajemnicę: jego uważana przez świat za wcielenie modnej nastolatki siostra jest nie tylko maniaczką anime, ale i kolekcjonerką gier eroge… Ze szczególnym uwzględnieniem takich, które koncentrują się na relacji między starszym bratem a młodszą siostrą. Ponieważ jednak te upodobania z pewnością nie przekładają się na zachowanie Kirino wobec faktycznego starszego brata, nie ma on większego powodu zaprzątać sobie głowy tą sprawą… A jednak, wiedziony jakimś impulsem, pomaga nieznośnej smarkuli w ukryciu jej sekretu przed rodzicami (sam przy tym podpadając). To zaś sprawia, że Kirino wprawdzie nie zmienia swojego stosunku do niego, ale zaczyna go traktować jako kogoś w rodzaju wspólnika zbrodni i powiernika… Przed naszym bohaterem otwiera się świat, o którego istnieniu niekoniecznie chciałby wiedzieć coś więcej.
Skrótowy opis fabuły: „bohater odkrywa, że jego młodsza siostra jest maniaczką gier z wątkami kazirodczymi” z pewnością mógł odstraszyć wielu widzów. Tego rodzaju wątki pojawiały się bowiem dość regularnie w rozmaitych anime ostatnich lat, a chociaż bez wątpienia miały swoich fanów, jednocześnie zrażały część odbiorców, niezainteresowanych akurat takimi „atrakcjami”. Miło mi zatem powiedzieć, że wbrew wszelkim pozorom i nasuwającym się skojarzeniom nie dostajemy tutaj kolejnej wariacji na temat Kiss X Sis – Ore no Imouto ga Konna ni Kawaii Wake ga Nai to po prostu lekka komedia obyczajowa, w dodatku całkiem niezła i do tego pozwalająca rzucić okiem na jakiś wycinek japońskiego fandomu M&A. Edukowanie Kyousukego w dziedzinie eroge, spotkania z poznanymi online fankami anime, wizyta na ogromnych targach Comiket, no i oczywiście konieczność stawienia przez Kirino czoła rzeczywistości połączona z odpowiedzią na pytanie, na ile zechce ona zrezygnować z dotychczasowej pozy – to wszystko dostarcza mnóstwa materiału na świetne sceny i zostaje w większości dobrze wykorzystane.
Udane – z wyjątkiem, o którym później – są postaci. Kyousuke sprawia dość typowe dla podobnych serii wrażenie – opanowany i wyhamowany chłopak, z odrobiną złośliwości komentujący sytuację, w której się znalazł (Yuuichi Nakamura, którego usłyszymy w tej roli, wcielił się wcześniej m.in. w Tomoyę z Clannad). Jednocześnie jednak pochwalić należy to, że jego spokój i dystans są nieźle umocowane w scenariuszu – jest starszy od Kirino i potrafi znacznie dojrzalej od niej reagować. W ogóle te właśnie różnice reakcji i zachowania są mocną stroną serii – do moich ulubionych scen należały rozmowy między bohaterem a jedną z nowych koleżanek Kirino, Saori. Po prostu widać było, że zupełnie inaczej patrzą na świat niż młodsza od nich o kilka lat Kirino. Z drugiej strony wyciągnięto cały komizm z różnic między samymi fankami animowanej i growej popkultury, zderzając uwielbiającą róż i słodkie młodsze siostrzyczki Kirino z „gotycką i mroczną” Kuroneko i wplątując je w niekończące się dyskusje na temat wyższości jednego nurtu nad drugim. Nieźle się broni także koleżanka Kyosukego, Manami – ich relacje są niezwykłe ciepłe, naturalne i pozbawione częstej w anime „sztucznej niewinności” (która zwykle objawia się tym, że bohaterowie zamiast rozmawiać, bełkoczą coś nieskładnie, zawstydzeni własną obecnością). Najsłabsza w obsadzie drugoplanowej wydała mi się chyba dawna (czyli znająca tylko wydanie „modna dziewczyna”) koleżanka Kirino, Ayase. Rozumiem, że chodziło o pokazanie braku akceptacji dla hobby bohaterki ze strony „normalnych ludzi”, ale niestety w tym przypadku wypadło to po prostu średnio naturalnie.
Jednakże podstawowym problem zarówno obsady, jak i całego anime jest niestety główna bohaterka. Proszę mnie dobrze zrozumieć: w punkcie wyjścia fabuły Kirino była doskonałą i konsekwentnie skonstruowaną postacią z ogromnym potencjałem. Jej zachowanie i relacje z bratem miały solidne uzasadnienie i wyglądały całkiem naturalnie (nawet jeśli trochę dysfunkcyjnie). Niestety ten potencjał w dużej mierze zmarnowała – przede wszystkim dlatego, że sami twórcy jakby zawahali się i nie odważyli zmienić jej początkowego „zaszeregowania” jako nieznośnej smarkuli obrażającej swojego brata na każdym kroku. Tymczasem przyniosło to opłakane skutki z dwóch powodów. Przez pierwszych kilka odcinków trudno to zauważyć, ale potem coraz wyraźniej widać, że Kirino… nie zmienia się i to w sytuacji, kiedy w zasadzie każdy logiczny scenariusz jakieś zmiany by zakładał. To może nie być takie oczywiste, ponieważ kolejne odcinki stawiają ją przed rozmaitymi wyzwaniami, ale widać to bardzo wyraźnie na przykładzie jej stosunku do brata. Nie mam tu na myśli taniego sentymentalizmu – ale Kirino na początku jest jasno pokazana jako osoba wyrachowana i doskonale radząca sobie w świecie. Dlaczego zatem nie potrafi traktować inaczej niezwykle cennego sprzymierzeńca, jakim staje się Kyousuke? Nie da się tego do końca wyjaśnić zadawnionymi urazami, szczególnie w sytuacjach, kiedy takie właśnie (powtarzające się) zachowanie po raz kolejny pakuje Kirino w kłopoty. Ludzie, jak mi się wydawało, obdarzeni są zdolnością uczenia się…
Drugi problem wiąże się po trochu, ale tylko po trochu z pierwszym. Otóż, co podkreślę raz jeszcze, Kirino nie jest przypadkową nieśmiałą gimnazjalistką. To przebojowa dziewczyna, która doskonale radzi sobie zarówno w szkolnym towarzystwie, jak i w świecie modelingu, innymi słowy, do pewnego stopnia „osoba publiczna”, która musi umieć doskonale kontrolować swój wizerunek i zachowanie. Mogę jeszcze zrozumieć, że postanawia w pewnym momencie ujawnić się ze swoim hobby przed przynajmniej wybranymi koleżankami i zacząć zachowywać bardziej w zgodzie z samą sobą. OK. Ale kompletnie nie da się wytłumaczyć jej „jazd” w rodzaju chamskiego zachowania względem Manami czy kompletnie pozbawionych autorefleksji prób narzucania czegoś producentom anime, przypominających raczej wyskoki nieliczącej się z rzeczywistością Haruhi Suzumiyi. Do Kirino takie zachowanie po prostu kompletnie nie pasuje – to nie odruchy serca powinny ją powstrzymać, ale czysty spryt, którego przecież do tej pory nie mogło jej brakować. Nie pomaga też wpychany tu i ówdzie „fanserwis” dotyczący jej kontaktów z Kyousuke – jakby nie wystarczyło zwykłe i naturalne pokazanie odradzającej się więzi między bratem a siostrą (do której, nawiasem mówiąc, idealnie pasuje na przykład zaborczość Kirino i jej zazdrość o uwagę Kyousukego). Na szczęście nie ma tego tyle, żeby poważnie zrazić, a ze względu na odpowiednie do sytuacji reakcje Kyousukego nie ma mowy o czymkolwiek niestosownym, ale w tej serii wypada po prostu nienaturalnie.
Problemy ma też niestety sama fabuła, w której epizody lepsze i świetne przeplatają się ze słabszymi, związanymi głównie z dość nieudolnymi próbami wykreowania wokół Kyousukego swoistego „haremu”. W serii z zacięciem obyczajowym z konieczności musi to prowadzić do wykorzystywania oklepanych chwytów i sztucznych zachowań postaci, kontrastujących z naturalnymi reakcjami w innych scenach. Zdecydowanie na minus oceniam także pojawiający się w pewnym momencie wątek „powieści” Kirino i kręconego na podstawie tegoż dzieła anime – kompletnie niepasujący do skali pozostałych wydarzeń i potraktowany niezwykle skrótowo, biorąc pod uwagę jakie naprawdę konsekwencje by to miało i jak ważnym punktem w życiu bohaterów być powinno (skoro już w ogóle być musiało). Słabsze jest także zakończenie, w którym użyto chwytu rodem z gier komputerowych. Otóż w wersji emitowanej w telewizji odcinek dwunasty zamyka (powiedzmy) wątki fabularne odcinkiem oznaczonym jako „Good End” (chociaż prawdę mówiąc nie wiem, co w nim dobrego). W wersji DVD do serii dodane zostały cztery kolejne odcinki, z których pierwszy jest inną wersją odcinka dwunastego („True Route”), a dalsze trzy kontynuują otwartą w ten sposób fabułę. Po co to? Nie wiem, pewnie są amatorzy tego rodzaju rozwiązań, ale przyznam, że ja jestem ich bardzo umiarkowaną fanką.
Mocną stroną serii jest za to oprawa graficzna. Atrakcyjne projekty postaci to nie wszystko – seria może się pochwalić niebrzydkimi tłami, w sporej części pokazującymi prawdziwe miejsca w Tokio. Na uwagę zasługuje także pietyzm, z jakim oddano obszerną kolekcję płyt, gier i figurek Kirino, a także odwzorowanie wnętrz księgarni i targów Comiket, wraz z wycyzelowanymi okładkami doujinshi. Jeśli doliczymy do tego przyjemną dla oka, płynną animację (fajerwerki nie były potrzebne, a poważniejszych błędów nie stwierdzono), otrzymujemy serię, którą naprawdę dobrze się ogląda. W roli głównej bohaterki usłyszymy Ayanę Taketatsu, która większości fanów kojarzy się zapewne głównie z Azusą z K‑ON!. Głos Kuroneko podkłada Kana Hanazawa (m.in. Anri z Durarara!!, Angelica z Gunslinger Girl, Nadeko z Bakemonogatari i tytułowa bohaterka Kobato), zaś rolę Saori zagrała Hitomi Nabatame (m.in. Yukiji Katsura z Hayate no Gotoku!, Arcueid z Shingetsutan Tsukihime i… Kouta z Elfen Lied) – przypuszczam, że sam zestaw seiyuu może wielu widzów zachęcić do seansu. Ścieżka muzyczna jest udana, z sympatyczną piosenką w czołówce, zatytułowaną Irony i śpiewaną przez ClariS, a także aż dwunastoma różnymi piosenkami przy napisach końcowych, wykonywanymi (w różnych kombinacjach) przez seiyuu ważniejszych bohaterek.
Gdyby ta seria skoncentrowała się na tym, co wychodziło jej najlepiej – poplątanej relacji brata i siostry oraz eksploracji żeńskiej części fandomu M&A w Japonii – mogłaby powstać perełka na miarę Genshikena. Niestety efekt zniweczyły w sporej części ograne chwyty haremowe i niezmienność Kirino, z której uparto się niepotrzebnie robić krzykliwą i w dodatku raczej głupią tsundere. Mimo wszystko nie skreślałabym tego anime: seans wspominam dobrze, to była miejscami naprawdę porządna komedia, częściej jednak żartująca sobie z „ryzykownej” tematyki kazirodczej niż ją wygrywająca – praktycznie każde ujęcie „fanserwisowe” dało się spokojnie interpretować bez żadnych podtekstów (chyba że komuś na tych podtekstach szczególnie by zależało). Żałuję po prostu zmarnowanego potencjału – ta seria mogła być znacznie, znacznie lepsza i niewiele jej do tego zabrakło.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | AIC (Anime International Company) |
Autor: | Tsukasa Fushimi |
Projekt: | Hiro Kanzaki, Hiroyuki Oda |
Reżyser: | Hiroyuki Kanbe |
Scenariusz: | Hideyuki Kurata |
Muzyka: | Satoru Kousaki |
Odnośniki
Tytuł strony | Rodzaj | Języki |
---|---|---|
Podyskutuj o OreImo na forum Kotatsu | Nieoficjalny | pl |