Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 6/10 grafika: 6/10
fabuła: 6/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,50

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 42
Średnia: 5,5
σ=2,23

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (fm)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Tantei Opera Milky Holmes

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2010
Czas trwania: 12×25 min
Tytuły alternatywne:
  • Detective Opera Milky Holmes
  • 探偵オペラ ミルキィホームズ
zrzutka

Świat, w którym zarówno złodzieje, jak i policja używają nadludzkich umiejętności. Co ma jednak zrobić grupa młodych dziewczynek­‑detektywów, która zostaje pozbawiona supermocy?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Gregory111

Recenzja / Opis

Czym powinien się cechować prawdziwy detektyw? Umiejętnością kojarzenia faktów i dedukcją? Znajomością ludzkich charakterów i umiejętnością manipulowania podejrzanymi, by winny sam się zdradził? Otóż nie. W opisywanym świecie takie zdolności mają drugorzędne znaczenie. Jako że zuchwali złodzieje sami ogłaszają miejsca następnych kradzieży, podstawą jest odpowiedni dobór supermocy (zwanych tutaj Toys). Z tego względu grupa Milky Holmes ma na swoim koncie wiele sukcesów w powstrzymywaniu przestępców. Jedna z dziewczynek dysponuje nadludzką siłą, inna telekinezą, kolejna… Tak naprawdę to szkoda miejsca, by wymieniać po kolei zdolności, bo już na samym początku bohaterki zostają ich pozbawione. Bez swych Toys dziewczynki są zupełnie bezwartościowe, więc z faworyzowanych uczennic szkoły detektywów zmieniają się w zakały zagrożone wydaleniem. Czy uda im się powrócić do dawnej chwały? W związku z krańcową nieudolnością bohaterek to pytanie nie jest wcale takie retoryczne.

Z każdym kolejnym sezonem mam w zwyczaju rzucać okiem (zazwyczaj korzystając z szybkiego podglądu) na różne pozycje wśród nowych serii, nawet jeśli nie należą do moich ulubionych gatunków. Pierwszy odcinek Tantei Opera Milky Holmes nie zrobił na mnie najlepszego wrażenia. Ot, zawiązanie akcji pasujące do serii dla małych dziewczynek w połączeniu z estetyką moé. Przy kolejnym kontakcie mogłem się jednak przekonać o mylności mojej oceny, ponieważ anime stanowi bezpardonową parodię tego typu gatunków.

Teoretycznie bohaterki starają się odzyskać swoje moce i zapobiec w ten sposób wydaleniu ze szkoły, jednak w praktyce ta sprawa często schodzi na dalszy plan. Jak to mówią – „Byt określa świadomość”. Nie dość, że warunki mieszkaniowe im się znacząco pogorszyły (z przestronnych pokoi zostały przeniesione do jednego przeciekającego pomieszczenia na poddaszu), to stołówka też przestała rozpieszczać protagonistki – wcześniejsze pieczone prosięta zostały zastąpione odpadkami. W związku z tym napełnienie własnego żołądka znalazło się najwyżej na liście priorytetów (nawet jeśli akurat przydałoby się pouczyć albo udzielić pomocy przyjaciółce w opałach). Czasem starają się stawiać czoło wyzwaniom typowych dla dawnych Milky Holmes, lecz tylko wchodzą w drogę bardziej kompetentnym osobom (czyt. posiadającym jakiekolwiek moce albo chociaż inteligentniejszym od przeciętnego warzywa).

Bohaterki są potomkiniami słynnych (i w naszym świecie fikcyjnych) detektywów – z tym że odziedziczyły po nich nie nazwiska a imiona (trudno stwierdzić, czy w tym szaleństwie jest metoda, czy też japońscy twórcy nie odrobili zadania domowego). Żadna z nich nie posiada szczególnie skomplikowanej osobowości. Właściwie gdyby wziąć najbardziej typową grupę wojowniczek o miłość i sprawiedliwość, ich dwuwymiarowość na wszelki wypadek jeszcze poprawić, przejeżdżając walcem i wyolbrzymić pewne cechy, otrzymalibyśmy coś w rodzaju Milky Holmes. Cordelia Glauca (potomkini Cordelii Gray) to typ blondwłosej panienki z dobrego domu. Ma skłonność do pogrążania się w świecie fantazji, które zresztą często stara się zobrazować swoimi rysunkami (pomimo kompletnego braku talentu plastycznego). Hercule „Elly” Barton (od Herkulesa Poirot) jest nieśmiałą, małomówną konformistką. O ile czasem wykazuje objawy zdrowego rozsądku, to i tak nigdy nie potrafi wyrazić swego zdania i podąża za resztą grupy. Nero Yuzurisaki (od Nero Wolfe) to chłopczyca o niewyparzonym języku, która interesuje się głównie jedzeniem (nie to, żeby wybijała się bardzo z tym na tle reszty). No i wreszcie Sherlock „Sheryl” Shellingford (tutaj z genezą nie muszę chyba naprowadzać czytelników na właściwy trop) – nieformalna przywódczyni Milky Holmes, co automatycznie oznacza, że znajduje się najniżej na drabinie rozwoju intelektualnego (jej głupota staje się nawet w pewnym momencie znakiem rozpoznawczym) i jest jeszcze na dodatek wyjątkowo niezdarna. Uważa ona, że wszystkie przeszkody można pokonać dzięki grupowemu wysiłkowi i wierze w przyjaźń, tylko jej działania przynoszą skutki odwrotne od oczekiwanych. O ile w normalnych warunkach to, że bohaterki nie wzbudzają szczególnej sympatii, mogłoby być poczytywane za istotną wadę, tak w tym przypadku pozwala bez skrępowania szczerzyć się, obserwując ich gehennę.

Istnieje dużo większa szansa, że widzowie będą kibicować antagonistom. Rat to pyskaty nastolatek, którego moc manipulowania płomieniami dobrze pasuje do wybuchowego temperamentu. Stone River jako małomówny mistrz miecza (wzorowany trochę na Goemonie Ishikawie XIII z Lupina III) dużo lepiej trzyma swoje nerwy na wodzy. O ile ta dwójka nie okazuje się nadmiernie interesująca, kolejne osoby potrafią skupić na sobie uwagę widza. Twenty wznosi narcyzm na nowe wyżyny, dodatkowo łącząc go z naturą ekshibicjonisty (na szczęście poprzestaje na odsłanianiu górnych części ciała). Po prostu nie potrafi zrozumieć, że ktoś nie chciałby podziwiać jego pięknego ciała. Wreszcie docieramy do dowodzącej grupką złodziei Arsène, która okazuje się najciekawszą postacią z całej obsady i świetnie sprawdzałaby się i w bardziej konwencjonalnie podchodzącej do tematu serii. Wyznając zasadę, że przyjaciół trzeba trzymać blisko, a wrogów jeszcze bliżej, jako przewodnicząca komitetu szkolnego, Henrietta, pilnie przygląda się poczynaniom Milky Holmes (nawet jeśli wywołują w niej wyjątkową frustrację) i rzuca im kolejne kłody pod nogi. Czy rzeczywiście chce zniszczyć swoje rywalki, czy też stara się im pomóc i zmobilizować do większego wysiłku? A może jedno i drugie naraz? Odpowiedzi na te pytania udzielają dopiero końcowe odcinki. Z pozostałych postaci warto wymienić jeszcze grupę dziewczynek­‑detektywów G4 (G jak Genius ze względu na również nieszczególnie rozgarniętą przywódczynię, Kokoro Akechi, która twierdzi, że ma IQ rzędu 10000). Kiedyś były one w cieniu Milky Holmes, lecz korzystając z ich upadku, dostały wreszcie swoje pięć minut sławy.

Niemiecka psychologia rozpowszechniła termin schadenfreude – radość odczuwaną z cudzego nieszczęścia. Spora część gagów opiera się właśnie na wywoływaniu tego uczucia. Obserwujemy gehennę niezbyt rozgarniętych bohaterek, które same sprowadzają na siebie kłopoty. W normalnych okolicznościach głupota uchodziłaby im na sucho, natomiast tu wreszcie dostają za swoje. Sporo tu slapstickowych gagów (choćby to, jak Kokoro „wynagradza” Sherlock za każdym razem, gdy ta zwróci się do niej per Kokoro­‑chan), a poza tym zdarzają się czasem nawiązania do innych animacji (choćby piosenka z anime Nausicaä z Doliny Wiatru), lecz na szczęście nie ma ich tyle, by dezorientować mniej obeznanego widza. O ile fanserwisu poza jednym odcinkiem (w stosunku do którego twórcy lojalnie uprzedzają – „Odcinek plażowy. Będzie fanserwis.”) tu niedużo (rozbierającego się Twenty’ego odbieram raczej jako antyfanserwis), to zdarzają się sceny z podtekstem zrozumiałym dla odrobinę starszych widzów. Ostateczną ocenę zaniża trochę to, że w części odcinków żarty są mocno wymuszone i nie zawsze trzymają poziom (choćby kolejne przykłady elastyczności biustu Henrietty). Miałem pewne obawy w stosunku do samego zakończenia, lecz na szczęście twórcy nie postawili na konwencjonalne rozwiązanie, w którym dobro i sprawiedliwość ostatecznie zwycięża. Pod pewnymi względami zastosowano typowy zabieg otwierający furtkę do ewentualnej kontynuacji, lecz przyznam, że parę zwrotów akcji mnie odrobinę zaskoczyło.

Oprawę – zarówno graficzną, jak i muzyczną – da się podsumować jednym słowem – typowa. W projektach postaci dostajemy standardowe oczy na pół owalnej twarzy i fryzury w całej gamie kolorów. Tła są niezbyt szczegółowe i statyczne. Nawet jeśli mamy do czynienia z miejską scenerią, to przechodnie oraz samochody i tak pozostają nieruchome. Tym niemniej grafika, choć nie zachwyca, to również nie odrzuca. W warstwie muzycznej dominują proste utwory grane na pianinie (czasem przy akompaniamencie innych instrumentów). Opening ma jako podkład jedną z tych wpadających jednym uchem, a wypadających drugim j­‑popowych piosenek, za to ending bardziej zwraca uwagę. Obserwujemy w nim Arsène w prowokujących pozach, a sam utwór w tle, Honnou no DOUBT, wykazuje się większą drapieżnością.

Tantei Opera Milky Holmes polecam cynicznym osobom o czarnych, kamiennych sercach, które kolejne niedole bohaterek będą kwitować wybuchami szyderczego śmiechu. Anime to nadaje się też jako odtrutka po podlejszej serii typu mahou shoujo. Niekoniecznie należy oglądać całą serię (chyba że na widza zadziała urok Arsène), lecz kilka odcinków ma sporą szansę wprowadzić w dobry humor. Jeśli ktoś natomiast oczekuje ciągłej fabuły i bohaterek, z którymi można się utożsamiać, powinien wybrać do oglądania coś innego.

fm, 15 stycznia 2011

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: J.C.STAFF
Autor: Bushiroad
Projekt: Natsuki Tanihara, Seiya Numata, Yumi Usahara
Reżyser: Makoto Moriwaki
Scenariusz: Kazuyuki Fudeyasu
Muzyka: Satoru Kousaki