Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 6/10 grafika: 5/10
fabuła: 6/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 7 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,57

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 490
Średnia: 7,97
σ=1,6

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (IKa)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Sekai-ichi Hatsukoi 2

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2011
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 世界一初恋2
Widownia: Josei; Postaci: Pracownicy biurowi; Rating: Seks; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Realizm, Shounen-ai/yaoi
zrzutka

Kontynuacja opowieści o skomplikowanym życiu uczuciowym wyjątkowo niezdecydowanego redaktora mang shoujo.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Otwarte zakończenie pierwszej serii Sekai­‑ichi Hatsukoi i niedokończona, nadal ukazująca się manga, dały nadzieję fanom twórczości Shungiku Nakamury na powstanie kontynuacji. Jak się okazało, nie czekali na próżno – kilka miesięcy po wyemitowaniu ostatniego odcinka pierwszej serii pojawiło się na małych ekranach Sekai­‑ichi Hatsukoi 2 (tak, tytuł tak samo odkrywczy jak zastosowany przy Junjou Romantica 2), a widzowie otrzymali wyczekiwany z napięciem ciąg dalszy miłosnych perypetii redaktorów mang shoujo pracujących w wydawnictwie Marukawa.

W zaprezentowanej nam kontynuacji nie zmienili się bohaterowie i konfiguracje uczuciowe, nie zmieniło się otoczenie, wyjaśniono za to w końcu kilka wątków zaczętych w pierwszej serii. W związku z epizodycznością odcinków nie zmienił się też sposób prowadzenia fabuły – każda para otrzymała kawałek czasu antenowego, jedni mniej, drudzy więcej. Jak już niektórzy zapewne zauważyli, w Sekai­‑ichi Hatsukoi, podobnie jak w innych mangach pani Nakamury, otrzymujemy od razu na wstępie ustalony zestaw bohaterów, który nie zmienia się do końca. Pokazane są blaski i cienie związków, dopasowywanie się bohaterów, nieporozumienia, wyjaśnianie różnych spraw – takie sobie prawie „okruchy życia”. Czasem może się pojawić „ten trzeci”, który próbuje rozbić związek, ale czytelnik/widz ma pewność, że mu się to nie uda i bohaterowie pod koniec podążą ku świetlanej przyszłości na wspólnej drodze życia. Problem się pojawia dopiero wtedy, gdy anime chce wiernie zekranizować mangę, w której gros miejsca zajmują monologi wewnętrzne bohaterów. W efekcie ekranizowany wątek jest bardzo rozciągnięty, ponieważ bohaterowie miotają się jak wściekli, spędzają godziny na roztrząsaniu w głowie każdej sprawy, nie mogą się zdecydować czy tak, czy nie, nie potrafią wyartykułować porządnie tego, co ich gnębi czy o co mają pretensję, lub po prostu zapytać „O co chodzi?!”. Akurat ten problem występował w mniejszym stopniu w pierwszej serii Sekai­‑ichi Hatsukoi, za to bardziej widoczny jest w drugiej. Bohater musi po raz tysięczny się zastanawiać, czy aby na pewno to ten jedyny, czy to aby na pewno miłość, a może nie miłość, a może tak naprawdę drugiej stronie nie zależy, albo zależy za słabo, albo będzie mu lepiej z „tym trzecim”, i on zdecydowanie, wcale a wcale, nie jest zakochany.

Tak jak w poprzedniej części, także tutaj mamy trzy przeplatające się wątki i przynajmniej dwa z nich wykazują objawy wspomniane wyżej. Dwuodcinkowy wątek Shouty Kisy i Kou Yukiny jest tego najlepszym przykładem. Rozumiem, że rozterki trzydziestoletniego redaktora mang, który nigdy nie był w stałym związku, powinny być urocze, budzić współczucie i chęć pogłaskania po główce. Ale to, co rozciągnięto na dwa odcinki, na głowę biło pierwszego z brzegu harlequina! Po kwadransie miałam chęć porządnie strzelić Kisę czymś w łeb, żeby się opamiętał. Na przykład kapciem. Na szczęście sytuację uratował Yukina, który był akurat w tym momencie uroczy, uparty, zdeterminowany i zdecydowany, żeby im wyszło. Dlatego w sumie nie dziwię się, że w końcu do zainteresowanego dotarło to, co powinno dotrzeć przynajmniej odcinek wcześniej.

Drugi wątek, niejako główny, i zajmujący lwią część czasu ekranowego, jest poświęcony rozterkom uczuciowym Ritsu Onodery, który uparcie (od początku pierwszej serii) „nie­‑jest­‑wcale­‑zakochany” w Masamune Takano. W sumie, nawet i dobrze, nadmierna fraternizacja pomiędzy osobnikami jednej płci w firmie nie jest dobrze widziana, zwłaszcza gdy jeden z nich jest podwładnym drugiego. Poza tym Ritsu piastuje teraz odpowiedzialne stanowisko – koordynuje proces wydawania mang z datą wydania magazynu, pertraktuje z drukarnią, uzgadnia szczegóły z autorami oraz próbuje wydobyć od swoich kolegów zredagowane manuskrypty mang i naprawdę nie ma czasu na zakochiwanie się w kimkolwiek. No i dobrze, rozwija się zawodowo i się pnie po szczeblach kariery, mimo że jest najmłodszy stażem w zespole (ale tę drobną niezręczność pomińmy milczeniem, w końcu Takano mógł każdego wybrać na to stanowisko, nie? Taak, tylko ten świstak, co siedzi w kącie, tak się patrzy znacząco w stronę sreberek…). I wszystko byłoby pięknie, gdyby… No właśnie, gdyby. Ritsu nie myślał, nie rozważał i się nie miotał tak strasznie przez wszystkie odcinki. A miota się bardziej niż w pierwszej serii, absolutnie nie chcąc się przyznać do swoich uczuć (chyba że w stanie wskazującym na spożycie nadmiernej ilości alkoholu), co w żaden sposób nie przeszkadza mu kilka razy wylądować z Takano w łóżku. Jasne, można to rozwiązać też w ten sposób. Ale po którymś razie widz się zaczyna zastanawiać, czy to czasem nie podpada już pod molestowanie, no bo ile można – ten nie i nie, a ten tak i tak, i się nawet dobiera skutecznie, mimo problemów z komunikacją werbalną.

Na szczęście trzeci wątek, którego bohaterami są Yoshiyuki Hatori i Chiaki Yoshino, oparł się klątwie „głębokich przemyśleń”, pozostawiając jedynie problem wybitnej ślepoty wybiórczej młodego mangaki, trudności z przyswajaniem podstawowych faktów przez Toriego, na którego z kolei spadła pomroczność jasna, oraz mały kłopot w postaci nieumiejętności zapytania się „O co ci chodzi?”. Co ciekawe, okazało się, że porządna kłótnia i wykrzyczenie w końcu swoich uczuć drugiej stronie w twarz zdecydowanie dobrze wpływa na stabilizację związku. I to we wszystkich trzech przypadkach.

Wcześniej wspominałam jeszcze o „tym trzecim”, który zawsze zostaje na lodzie, w związku z założeniami autorki i tak nie mając szans na przejęcie bohatera z całym dobrodziejstwem inwentarza. Nie inaczej jest tym razem. W ten czy inny sposób zarówno Yuu Yanase, jak i Takafumi Yokozawa, a także wprowadzona do fabuły chyba tylko w tym celu była narzeczona Onodery, An, próbują się wcisnąć pomiędzy bohaterów i dostają w konsekwencji dosyć boleśnie kosza. W końcu poznajemy powody, dla których kochają oni akurat tego osobnika i tu dużym plusem było pokazanie zarówno reakcji panów na wiadomość, że jednak definitywnie nie mają szans, jak i tego, w jaki sposób się potem zachowywali w stosunku do bohaterów. Pomimo tego, iż druga strona nie odwzajemnia ich uczuć, udaje się im wyjść z całej sytuacji z twarzą.

Dwanaście odcinków to zwykle niewiele, zwłaszcza gdy się próbuje upchnąć w tym jednocześnie cztery (tak, cztery!) wątki miłosne. Gdyby jeszcze każdemu z nich był dany podobny czas antenowy, fabuła mimo epizodyczności sprawiałaby bardziej spójne wrażenie. Nie wspomnę już o tym, że linia czasowa drugiej części Sekai­‑ichi Hatsukoi raczej słabo pokrywa się z pierwszą, co wzmaga lekkie uczucie chaosu. Manga jest nadal niedokończona, co zapewne było powodem rozciągania dostępnego materiału poprzez wszelkie dywagacje i monologi wewnętrzne, jakie prowadzili bohaterowie. Co więcej, w większości poświęcona jest parze Ritsu/Takano, co automatycznie wymusza częstsze ich pojawianie się na ekranie i wydłuża ich czas antenowy, co z kolei wymaga więcej monologowania. Po trzecie, co mnie akurat dziwi bardzo, twórcy anime zdecydowali się w środku serii, pomiędzy wątkami, upchnąć bonusowy odcinek będący ekranizacją oneshota zatytułowanego Junjou Mistake, który, jak sama nazwa wskazuje, powinien raczej przynależeć do serii Junjou Romantica i już całkowicie burzy spójność fabularną. Bohaterami są Ryuuichirou Isaka, syn prezesa wydawnictwa Marukawa, i Kaoru Asahina, jego osobisty kamerdyner, sekretarz i przyjaciel, a sam odcinek opowiada o tym, w jaki sposób doszło do tego, że panowie są razem. Przy czym uwagi do tej sympatycznej historii mam dwie – po pierwsze, dlaczego na litość boską, skoro już próbują wypełnić czas antenowy, nie została ona rozłożona na dwa odcinki, co pozwoliłoby na lepsze rozplanowanie punktów kulminacyjnych i wykorzystanie materiału? Po drugie i najważniejsze, dlaczego dziesięć lat młodszy Isaka wygląda jak typowe nieszczęśliwe i bardzo zbuntowane uke? Rozumiem, że przedstawiono tu go, gdy był piękny i młody, a tym samym może, a nawet powinien wyglądać mniej dojrzale, jednak pod tym względem twórcy się nie popisali i przykroili po prostu postać do schematu. Gdybym nie usłyszała imienia, nie miałabym pojęcia, kto to jest – z wyglądu Isace zostawiono niebieskie oczy – i wzięłabym tę historię za zupełnie niezwiązaną z serią, dotyczącą jakiegoś tam nieznanego redaktora z wydawnictwa.

Skoro już jesteśmy przy grafice, to mogę stwierdzić, że tak jak w poprzedniej części nie rzuca ona na kolana. Tła są nadal pastelowe, przestrzenne i prawie puste, nieliczne postaci przemykają w tle i czasem się odezwą (wyjątkiem jest bal noworoczny). Bohaterowie nadal są podobni do siebie, choć po obejrzeniu pierwszej serii nie powinni się tak bardzo mylić, a czasami nawet zaczynają posiadać cechy typowe dla bishounena (moknięcie w deszczu, błyszcząca poświata w niektórych momentach, różyczki i gwiazdki wirujące w tle). Rzadziej też pokazywani są w postaci super­‑deformed, bo i sytuacji komicznych jest mniej. Nie mogłam się jednak przyzwyczaić do wyjątkowo dużej różnicy wzrostu pomiędzy niektórymi panami (nawet w porównaniu do poprzedniej części) oraz do tego, że niektórzy zdecydowanie nie wyglądali na dorosłych i pracujących mężczyzn, tylko na podrośniętych uczniów liceum. Najbardziej rzucało się to w oczy przy Kisie i Yukinie – fakt, ten pierwszy nie miał wzrostu koszykarza, ale na litość, poprzednio zdecydowanie nie sięgał partnerowi tylko do ramienia!

Tak jak poprzednio, w Sekai­‑ichi Hatsukoi 2 nie zaobserwowałam podkładu muzycznego – najwidoczniej nadal był bardzo nierzucający się w ucho, za to tym razem dla odmiany spodobał mi się sympatyczny ending Aikotoba, wykonywany przez Sakura Merry­‑Men, natomiast energiczny, śpiewany przez Shuheia Kitę opening Sekai no Hate ni Kimi ga Itemo po prostu przewijałam – przyznaję, nie przypadł mi do gustu. Zespół seiyuu znany z pierwszej serii także nie uległ znaczącym zmianom: nadal w głównych rolach usłyszymy Katsuyukiego Konishiego (Masamune Takano), Takashiego Kondou (Ritsu Onodera) czy Hiroshiego Kamiyię (Yuu Hanase), za to tym razem Toshiyuki Morikawa (Ryuuichirou Isaka) z okazji dodatkowego wątku miał większą rolę do odegrania.

Mimo że sporo czasu antenowego poświęcono na prezentację rozważań niepewnych swoich uczuć bohaterów, Sekai­‑ichi Hatsukoi 2 na szczęście nadal pozostaje sympatyczną komedią obyczajową. Może tym razem bardziej grawitującą w stronę obyczajową i trochę poważniejszą, ponieważ podobnie jak w części pierwszej, pojawiające się elementy komediowe dotyczą głównie pracy w wydawnictwie i problemów, z jakimi muszą się borykać redaktorzy, a nie „wspólnego życia” – bo tego akurat nie ma. Bohaterowie nie mieszkają ze sobą, cały czas są na etapie wstępnego podejmowania decyzji, czy na pewno to ten właściwy (albo na zaprzeczaniu, że na pewno to nie jest ten jedyny). Przyznam, że po obejrzeniu kontynuacji z chęcią zobaczyłabym trzecią serią, by się przekonać, jak to wspólne życie by wyglądało – scenarzyści (w ślad za autorką) nie wyjaśnili, a czasem nawet nie ruszyli wszystkich rozpoczętych wątków. Z chęcią zobaczyłabym też jakąś „nagrodę pocieszenia” dla Yuu i Yokozawy, których mimo wszystko w końcu polubiłam, ani słowa nie było też o czwartym członku zespołu Emerald, Mino, pojawiającym się na ekranie ze trzy razy. Miejmy nadzieję, że ponieważ manga jest nieskończona, Shungiku Nakamura rozwinie i wyjaśni niektóre wątki (nie obraziłabym się o trochę więcej Isaki), a ktoś władny podejmować decyzje zatwierdzi trzecią serię.

IKa, 29 stycznia 2012

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio DEEN
Autor: Shungiku Nakamura
Projekt: Youko Kikuchi
Reżyser: Chiaki Kon
Scenariusz: Rika Nakase