Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 5/10 grafika: 7/10
fabuła: 3/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

3/10
Głosów: 6 Zobacz jak ocenili
Średnia: 3,33

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 448
Średnia: 5,89
σ=2,19

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Altramertes)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Black★Rock Shooter

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2012
Czas trwania: 8×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ブラック★ロックシューター
Gatunki: Dramat, Przygodowe
zrzutka

Przyjaźń, samotność i mordobicie, czyli co może powstać na bazie jednej piosenki.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Życie uczennicy gimnazjum do najłatwiejszych nie należy, o czym doskonale wie Mato Kuroi, próbująca znaleźć przyjaciółkę pośród swoich rówieśniczek. Jej uwagę zwraca nieśmiała czarnowłosa dziewczyna, Yomi Takanashi, a wszystko przez książkę z obrazkami, która połączy ich los i już na zawsze odmieni życie obu dziewczyn. Sanity not included.

Jeżeli po powyższym opisie, Drogi Czytelniku, spodziewasz się kolejnej serii z gatunku okruchy życia bądź komedia szkolna, to spudłowałeś, i to mocno. Black Rock Shooter nie ma typowej fabuły, która stawiałaby przed bohaterami jasno określony cel. Intryga (choć to mocno przesadzone określenie) odkrywana jest powoli, a postaci do końca nie mają pewności, o co, u diabła, w tym wszystkim chodzi. Widz też nie. Scenariusz próbuje wmówić nam, że po pierwsze, nagromadzenie tylu emocjonalnie niestabilnych postaci w jednym miejscu jest jak najbardziej cacy, a po drugie, że lanie się po mordach rozwiąże wszelkie problemy. Żeby było śmieszniej, sama Mato przyznaje, że konflikty powinno się łagodzić poprzez rozmowę, próbę zrozumienia się nawzajem. Niby to oklepany tekst, ale tu nabiera zupełnie innego znaczenia – mianowicie, twórcy kpią sobie z widza w żywe oczy, podsuwając mu jak najbardziej logiczne rozwiązanie tylko po to, żeby w następnej chwili zakrzyknąć: Do diabła z tym! Niech się tłuką! Bardzo to boli, tym bardziej że wyraźnie widoczny jest brak komunikacji między bohaterkami. Wystarczyłaby jedna długa, poważna rozmowa, aby wyjaśnić wszystkie problemy. Niestety, mało nam ogólnych nieporozumień, no to dodamy jeszcze złego knuja w postaci szkolnej psycholog, która miast pomagać małolatom, wpędza je w myśli samobójcze. Coby jednak za prosto nie było, fabuła ukrywa jeszcze kilka „asów” w rękawie, którymi stara się nas zaskoczyć w trakcie oglądania. Nie robi tego jednak wyjątkowo skutecznie, bo wszystko sprowadza się i tak do oczekiwania na sceny walki, mające miejsce w każdym odcinku i stanowiące de facto gwóźdź programu. OAV była pod tym względem znacznie lepsza – przede wszystkim zwięzła i pozbawiona zbędnych udziwnień, jak choćby wytłumaczenie związku pomiędzy oboma światami, które tu przybiera postać absolutnego kuriozum. Sam finał historii jest zaś… tęczowy i pozostawia furtkę dla ewentualnych kontynuacji. Wbrew temu, jak to brzmi, jest całkiem przyjemny i mimo kiczowatości, jednak trochę serce grzeje.

W całym tym fabularnym bagnie po pas brodzą postaci, które możemy zasadniczo podzielić na te zdrowe i te w ciężkiej depresji, ewentualnie mające inne problemy psychiczne. Do pierwszej kategorii zalicza się jedynie Mato Kuroi, która jest pozytywnie nastawioną do życia, nieco naiwną dziewczyną. Stara się powiększyć grono swoich przyjaciół, a także pomóc tym, z którymi jest już związana. Jej pierwszą „ofiarą” staje się Yomi Takanashi, niewolniczo oddana swojej przyjaciółce ze względu na jej wypadek w dzieciństwie. Yomi to cicha, zamknięta w sobie dziewczyna, która jednak pragnie nawiązać kontakt z innymi ludźmi, a przede wszystkim zerwać toksyczną więź z przyjaciółką. Co ciekawe, gdy już wydaje się nam, że jej problem został rozwiązany, tak naprawdę wtedy zaczynają się prawdziwe kłopoty. Jest to rozbrajające, ale zważywszy na wcześniejsze doświadczenia dziewczyny, w pewnym stopniu zrozumiałe. Kagari, rzeczona przyjaciółka z dzieciństwa Yomi, jest typowym przykładem pasożyta, który nie dość, że żeruje na bliskiej osobie, to jeszcze nie pozwala Yomi zadawać się z nikim innym. Obsesja maniakalno­‑depresyjna? Nie wiem, nie jestem specjalistą, ale dodajmy do tego jeszcze strach przed światem zewnętrznym i otrzymujemy osobę kompletnie niestabilną, która powinna znajdować się pod stałą opieką psychologa. Skoro już o tej profesji mowa, należy wspomnieć o szkolnej psycholog (czy, jak kto woli, specjalistce od indoktrynacji), Sayi Irino. Z początku sprawia wrażenie osoby idealnej na to stanowisko. Widzimy ją, jak rozmawia z uczennicami o ich problemach, doradza im, stara się podpowiedzieć możliwe rozwiązanie, ale nie poprowadzić za rączkę. Byłem bardzo zdziwiony obecnością tak sensownej postaci nie tylko w tej serii, ale w anime ogólnie. Jest to bowiem potencjalny sposób na rozwiązanie 99% problemów trapiących „typowych japońskich nastolatków” (na pozostały 1% wystarczyłoby porządne lanie…). Jednak nie dane było mi nacieszyć się jej obecnością, jako że bardzo szybko, bez jakiegokolwiek ostrzeżenia i logicznej przyczyny, zamienia się ona w absolutną wiedźmę. Szczuje na siebie dzieciaki, zaniża ich poczucie własnej wartości i próbuje je zabić (serio!). Był to dla mnie ogromny cios, którego nie zamierzam tej serii zapomnieć, tym bardziej że nie było absolutnie żadnych przesłanek, które mogłyby zapowiadać taką przemianę. Z obawy przed zepsuciem zabawy osobom planującym obejrzenie tego anime nie mogę wspomnieć o niektórych późniejszych wydarzeniach, rzucających nieco światła na działania głównego knuja i wprowadzających tylko jeszcze więcej chaosu do fabuły. Ostatnią z istotnych postaci jest Yu, jasnowłosa przyjaciółka Mato ze szkoły. Nie można powiedzieć o niej nic ponad to, że jest osobą raczej cichą i nierzucającą się w oczy. Wszelkie dodatkowe informacje zdradzałyby część dalszego przebiegu fabuły, powiem więc tylko, że Yu odgrywa w niej bardzo istotną rolę. Reszta postaci pełni wyłącznie rolę tła i nie ma większego wpływu na wydarzenia na ekranie.

Ktoś mógłby pomyśleć, że skoro reszta nie jest zbyt dobra, to chociaż w aspekt techniczny produkcji włożono trochę pracy. No, trochę włożono… Nie zrozumcie mnie źle, tam, gdzie trzeba, Black Rock Shooter pokazuje pazur, tyle tylko, że na pół gwizdka. Projekty postaci w świecie rzeczywistym poddano delikatnemu przemodelowaniu facjat, co moim zdaniem źle się na nich odbiło, choć to zapewne kwestia gustu. Nie zmienia to jednak faktu, że przyjemniej oglądało się pod tym względem serię OAV. Muszę jednak oddać sprawiedliwość rysownikom: wszelkie grymasy, przerażenie i inne skrajne emocje zostały oddane wprost idealnie i ani przez chwilę nie miałem wątpliwości, że oglądam ludzi cierpiących na ciężką depresję lub załamanie nerwowe. Także fragmenty w alternatywnej rzeczywistości trzymają poziom – i dobrze, bo gdyby było inaczej, to kompletnie zmarnowałbym czas. Walki są doskonale zanimowane, pełne dynamizmu i niepozbawione nutki szaleństwa – niech scena „nalotu dywanowego” cukierkami świeci tu przykładem. Alter­‑ego bohaterek zachowały oryginalny skąpo ubrany wygląd i są wystarczająco mocno zróżnicowane, aby nie było problemu z ich rozpoznaniem. Bardzo przyjemnym motywem jest również zmiana środowiska podczas walk, zależnie od tego, w czyjej „domenie” toczy się bitwa, co skutecznie eliminuje wtórność w kwestii tła (widoki są naprawdę świetne, jak choćby cyrkowo­‑lalkowy świat Kagari). Jedynym mankamentem, do którego jestem w stanie się przyczepić, jest komputerowa animacja postaci w alternatywnym wymiarze, która po prostu nie stoi na odpowiednio wysokim poziomie, najprawdopodobniej wykonana metodą cell­‑shadingu, używaną chociażby w grach takich jak Tales of Vesperia. Dość koślawo to wygląda, ale ogląda się nie najgorzej.

Z udźwiękowieniem sprawa ma się lepiej. Black Rock Shooter, czyli utwór przy napisach początkowych, jest przyjemną dla ucha, pełną życia piosenką. Nie mogę powiedzieć, by był to mój ulubiony utwór w wykonaniu Miku, osobiście wolę raczej spokojniejsze tony w rodzaju Last night, good night, w które idealnie wpisuje się towarzyszący napisom końcowym Bokura no Ashiato, autorstwa supercell. Doskonale nadaje się na podsumowanie odcinka i uspokojenie nerwów po emocjonalnej karuzeli, jaką funduje nam każdy epizod. W ramach zupełnej ciekawostki napiszę, że lekko „skrzypiący” głos piosenkarki brzmi absolutnie fenomenalnie i porusza serce, nawet mocno otępiałe przez to, co widać na ekranie. W trakcie odcinków przygrywają nam głównie dość smętne utwory na instrumenty smyczkowe, od czasu do czasu przerywane żwawszymi kawałkami, towarzyszącymi scenom walk. Jeśli chodzi o aktorów podkładających głosy postaci, mamy te same nazwiska co w OAV. Głos Mato podkłada Kana Hanazawa (Nessa z Fractale, Kuroneko z Ore no Imouto ga Konna ni Kawaii Wake ga Nai), Yomi to Miyuki Sawashiro (Shinku z Rozen Maiden, Maria z Arakawa Under the Bridge), Yu to Kana Asumi (Miya z Amagami, Nakuru z Mayo Chiki!), Kagari to Eri Kitamura (Saya z High School of the Dead, Yui z Angel Beats!), a Saya to Mamiko Noto (Kotomi z Clannad, Tiffa z Zero no Tsukaima).

Podsumowując, jest to anime bardzo nierówne, z bardzo porządnie wykonaną grafiką, wpadającą w ucho muzyką i mocno pokręconymi postaciami. Trudno mi określić jego grupę docelową, jako że fani mordobić odbiją się zapewne od mocno koślawego dramatyzmu, a fanom okruchów życia może nie przypaść do gustu obecność walk oraz chwiejny stan psychiczny postaci. Komu więc wypadałoby to polecić? Ludziom odpornym na głupotę scenariusza i pastwienie się nad bohaterami, oraz entuzjastom walk panienek w przykusych strojach. Reszta lepiej niech tego nie dotyka dla własnego dobra.

Altramertes, 26 marca 2012

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Ordet, Sanzigen
Projekt: Huke, Yuusuke Yoshigaki
Reżyser: Shinobu Yoshioka
Scenariusz: Mari Okada
Muzyka: Hideharu Mori