Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Dango

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

9/10
postaci: 7/10 grafika: 7/10
fabuła: 8/10 muzyka: 9/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 7 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,43

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 233
Średnia: 8,06
σ=1,61

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Chudi X)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

JoJo no Kimyou na Bouken [2012]

zrzutka

Oceany wylanego patosu, zaskakujące rozwiązania, szalone pojedynki, niezwykle udana ścieżka dźwiękowa, a nawet jeszcze więcej w pierwszej telewizyjnej adaptacji przygód członków rodu Joestarów.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

W roku 1984 na łamach magazynu „Shuukan Shounen Jump” ukazał się pierwszy rozdział mangi Dragon Ball autorstwa Akiry Toriyamy. Przygody Son Goku szybko zyskały popularność, a sam komiks stał się klasykiem gatunku i źródłem inspiracji dla wielu współczesnych tytułów, takich jak One Piece, Naruto, Bleach czy Fairy Tail. Dwa lata później w tym samym czasopiśmie zadebiutowało JoJo no Kimyou na Bouken autorstwa Hirohiko Arakiego. Czy japoński rynek był przygotowany na przyjęcie kolejnego komiksu wpisującego się w nurt bitewnych shounenów? Biorąc pod uwagę, że w tym momencie manga liczy 107 tomów podzielonych na osiem części, a kolejne rozdziały wciąż są wydawane, odpowiedź wydaje się zbędna. Niestety, poprzednie ekranizacje przygód członków rodu Joestarów rozgniewały autora pierwowzoru na tyle, że film kinowy z 2007 roku nigdy nie trafił na DVD, a o następnych adaptacjach nie mogło być mowy. Najwyraźniej sama Opatrzność musiała maczać palce w tym, że Araki zmienił zdanie – i dobrze, bowiem w innym przypadku stracilibyśmy niezwykle szalone, wciągające i oryginalne anime. Serię telewizyjną JoJo no Kimyou na Bouken podzielono na dwie części. Pierwsza, zatytułowana Phantom Blood, obejmuje odcinki 1­‑9 (tomy 1­‑5 mangi) natomiast na drugą – Battle Tendency – składają się odcinki 10­‑26 (tomy 5­‑12).

Anglia, rok 1868. Dario Brando, złodziej i kompletna szumowina, planuje okraść zwłoki ludzi, którzy stracili życie w wypadku. Ku jego zaskoczeniu, nieszczęśliwe zdarzenie przeżyli George Joestar i jego syn Jonathan. George, uznając Dario za swojego wybawcę, obiecuje mu dozgonną wdzięczność. Mija dwanaście lat. Do posiadłości rodu Joestarów przybywa Dio – syn Dario, adoptowany przez Georga. Młody Brando, będący jeszcze większym draniem niż jego biologiczny ojciec, planuje pozbyć się przybranego brata – Jonathana zwanego JoJo – i przejąć rodzinny majątek. Kilka lat później Dio odkrywa, że kamienna maska znajdująca się w domu Joestarów pod wpływem kontaktu z krwią przemienia ludzi w wampiry, postanawia więc wykorzystać ją do własnych celów. Prowadzi to do kolejnych tragedii w życiu Jonathana, który, wspierany przez Williama Anthonio Zeppeliego, władającego mocą hamon, rozpoczyna krucjatę przeciwko nieumarłym.

Pierwszy odcinek służy przedstawieniu postaci JoJo i Dio oraz ukazaniu rywalizacji chłopców. Niestety, najzwyczajniej w świecie jest on nudny, później jednak akcja zaczyna nabierać tempa. Choć rozwój wydarzeń pozostaje bardzo przewidywalny, twórcy potrafią budować mroczny klimat grozy, który gęstnieje z odcinka na odcinek. Jest to pierwszy z elementów Phantom Blood, który sprawia, iż tę część JoJo no Kimyou na Bouken ogląda się bardzo przyjemnie. Ogromnym plusem są również szalone i niecodzienne rozwiązania, zawdzięczane autorowi pierwowzoru. Dlaczego główny zły miałby biegać za swoim przeciwnikiem, skoro może wbijać stopy w ścianę i wchodzić po niej ku górze, jednocześnie dyskutując z oponentem? Dlaczego odcięta głowa nie mogłaby rzucić różą naładowaną mocą hamon w przeciwnika i dlaczego wampiry nie miałyby strzelać laserami z oczu? Ponieważ mamy do czynienia z serią bitewną, należy napisać o samych walkach, które również są oryginalne. Energia hamon pozwala na leczenie, chodzenie po wodzie, ładowanie nią przedmiotów czy na natychmiastowe rozprawienie się z nieumarłymi i wampirami. Jednak ma ona słabą stronę – jeśli użytkownik hamon nie może oddychać, nie może też wytwarzać tej energii. Zapewne wielu dzielnych wojowników, którzy atakują ślepo i bezmyślnie, spotkałaby wtedy śmierć, jednak w Phantom Blood sprawy mają się nieco inaczej. Idea walk polega na wykazaniu się przez ich uczestników pomysłowością i inteligencją, co trzeba zaliczyć na plus. Oczywiście, w trakcie starć nie zabrakło długich przemówień, z których patos wylewa się hektolitrami. Jest to poziom znany choćby z kolejnych odsłon Rycerzy Zodiaku, dlatego osoby, które nie lubią takich rozwiązań, mogą być rozczarowane tą serią. Z drugiej strony, scena śmierci pewnego szlachetnego wojownika przywołanego z zaświatów przez Dio pozbawiona tego patosu straciłaby klimat.

Jonathan Joestar to typowy bohater pozytywny: szczery, szlachetny młodzieniec, który potrafi zapłakać nad śmiercią wroga, a nawet zatroszczyć się o obce mu osoby, gdy sam znajduje się w niekorzystnym położeniu. Dio Brando jest jego kompletnym przeciwieństwem, wyrachowanym draniem, który zrobi wszystko, aby zdobyć władzę. Niestety, akcja Phantom Blood skupia się głównie na JoJo, dlatego zabrakło miejsca na rozwój innych postaci. William Anthonio Zeppeli to ekscentryczny mentor głównego bohatera, mistrz sztuki hamon, który doświadczony tragicznymi wydarzeniami, poświęcił swe życie na krucjatę przeciwko osobom wykorzystującym kamienne maski. Niestety, w przeciwieństwie do Zeppeliego, Robert Edward O. Speedwagon wypada blado. Początkowo był jednym z bandytów z Ogre Street, jednak po konfrontacji z Jonathanem stał się oddanym przyjacielem rodu Joestarów. W tej części przedstawicielek płci pięknej pojawia się niewiele (raptem dwie) i nie odgrywają one znaczących ról. O Erinie Pendolton wypada wspomnieć tylko z jednego powodu – jest miłością Jonathana.

W roku 1938 ekspedycja archeologiczna prowadzona przez organizację Speedwagon (nazwana od nazwiska założyciela, który po wydarzeniach z Phantom Blood stał się potentatem naftowym) odkrywa ruiny azteckiej piramidy. W jej wnętrzu znajdują się kamienne maski oraz mężczyzna uwięziony w tajemniczej kolumnie. Tymczasem do Nowego Jorku przybywają Erina Joestar i jej wnuk Joseph. Nowy JoJo pod względem charakteru niemal zupełnie nie przypomina dziadka, lecz gdy dowiaduje się o nieprzyjemnym losie ekspedycji, postanawia wziąć sprawy w swoje ręce. Niestety, odnalezienie kolumny i uwięzionego w niej mężczyzny okazuje się jedynie preludium do przebudzenia się ostatnich członków starożytnej rasy odpowiadającej za stworzenie masek. Jakby tego było mało, całą sprawą zainteresowani są naziści, a jedna z nielicznych osób, która może stanowić realne wsparcie dla głównego bohatera – Caesar Anthonio Zeppeli – obwinia ród Joestarów za śmierć swojego dziadka.

Wraz z rozpoczęciem Battle Tendency w oczy rzuca się zmiana klimatu anime. Przygody JoJo z mrocznego dramatu stały się serią przygodową pełną szalonego humoru. Jako przykład mogę podać scenę spotkania Santany – przedstawiciela pradawnej rasy – i Josepha, który w obliczu niebezpiecznego wroga zachowuje się jak typowy polski gimbus. Świadczy to przede wszystkim o ogromnej oryginalności anime. Po co korzystać z schematów wypracowanych w poprzedniej części, skoro można je odrzucić i otrzymać świeży produkt? Na szczęście nie zabrakło też chwytów znanych z Phantom Blood. Tym razem widz musi być przygotowany na odcięte głowy strzelające z kuszy przy pomocy włosów, pojedynki rydwanów, do których zaprzężone zostały konie­‑wampiry, czy krwiożercze wiewiórki pożerające wnętrzności bojowników o sprawiedliwość. Niestety, w fabule nie zabrakło kilku naciąganych rozwiązań, psujących pozytywny odbiór anime, takich na przykład jak ponowne wkroczenie na scenę nazistowskiego żołnierza – Rudolfa von Stroheima. Walki, które jak zwykle mają na celu uratowanie świata przed zagładą, zaskakują kolejnymi niezwykłymi pomysłami. Moc hamon łączona jest z bańkami mydlanymi, lodowymi soplami, makaronem czy istotami żywymi (wspaniały pojedynek Josepha i Caesara przy fontannie). Antagoniści dysponują równie ciekawymi technikami, jak choćby dysze wyrastające z ich ciała wytwarzające powietrze chroniące przed śmiercionośnym słońcem, ostre jak diament ostrza ukryte w ramionach czy umiejętność walki własnymi żyłami. Zmieniła się również istota walk, ponieważ tym razem bohaterowie muszą przewidywać ruchy oponentów i starać się ich przechytrzyć.

Joseph Joestar jest gburem, który spokojnie mógłby skończyć w więzieniu lub stać się grubą rybą przestępczego półświatka. Chłopak ma jednak wielkie serce i potrafi stanąć w obronie słabszych oraz tych, których uważa za członków swojej rodziny. Cechuje się ciętym poczuciem humoru, honorem, przebiegłością i zdolnością szybkiego kojarzenia faktów. Niezwykle komicznie wypadają sceny, w których przewiduje dialogi swych rozmówców – kolejny z elementów niebanalnego humoru Battle Tendency. Niestety, ponownie skupiono się na głównym bohaterze, przez co pozostali protagoniści zostali przez niego przyćmieni. Wśród nich nieznacznie wyróżnia się Caesar Anthonio Zeppeli, czyli wnuk Williama. Jest kobieciarzem i uzdolnionym wojownikiem hamon, a chociaż początkowo nie przepada za Josephem, razem tworzą całkiem zgrany duet. Antagoniści nie są jednoznaczną zbieraniną łotrów, jak miało to miejsce w przypadku Dio i jego świty. Członkowie pradawnej rasy, choć na pierwszy rzut oka niebezpieczni i bezwzględni, powoli dążą do zrealizowania swoich celów bez zawracania sobie głowy eksterminacją ludzkości. Wśród nich znalazło się nawet miejsce dla niezwykle honorowego wojownika. Zresztą, nie tylko oni okazują się niejednoznaczni moralnie. Sprawy mają się podobnie w przypadku nazistów, spośród których znacząco wyróżnia się mężny Rudolf. W Battle Tendency większe role otrzymały przedstawicielki płci pięknej, co jest kolejnym plusem tej części.

Początkowo grafika pozostawia wiele do życzenia. Bohaterowie mają tendencje do stania w miejscu, a gdy się poruszają, robią to sztucznie i nienaturalnie. Walki pozbawione są dynamizmu, natomiast projekty postaci niejednokrotnie ulegają zbędnym uproszeniom. Na szczęście tła zawierają odpowiednią ilość detali i niewiele można im zarzucić. Animacja pierwszej czołówki, wykonana przy pomocy grafiki komputerowej, straszy sztucznością, przywodząc na myśl czasy, kiedy szczytem osiągnięć CGI były efekty znane z gier na GameCube czy Playstation 2. Sytuację ratują niecodzienne rozwiązania w stylu onomatopei pojawiających się na ekranie oraz kolorowania tła i sylwetek postaci w jaskrawych odcieniach różu, zieleni, błękitu czy fioletu. Dzięki takim zabiegom sceny akcji, jak choćby moment, w którym Joseph ostrzeliwuje wampira z pistoletu maszynowego, wynoszą seans na kolejne wyżyny szaleństwa. Animatorom nie można odmówić oryginalności w próbach oddania klimatu serii, jednak jedno jest pewne – ograniczony budżet poważnie daje o sobie znać. Wraz z napływem funduszy poprawiła się animacja serii. Niedoróbki, o których wspomniałem wcześniej, powoli zaczęły zanikać, więc warstwa graficzna Battle Tendency nie psuje przyjemności z seansu, jak miało to miejsce choćby w przypadku trzeciego odcinka. Pochwały należą się za animację drugiego openingu. Szalone jaskrawe kolory, poruszające się kontury postaci, wykorzystanie kilku stylów graficznych i mała ilość komputerowej animacji (która w stosunku do tej z pierwszej czołówki uległa poprawie) wspaniale współgrają z muzyką.

Ścieżka dźwiękowa recenzowanego anime wypada bardzo dobrze. Oprócz melodii charakterystycznych dla bitewnych anime shounen usłyszymy również kompozycje stylizowane na marsze wojskowe, utwory sakralne i operowe, muzykę klasyczną czy dźwięki rodem z filmów grozy lub koncertów rockowych. Wbrew pozorom, każdy z elementów tej wybuchowej mieszanki został stworzony z pasją i starannością, a co najważniejsze – idealnie oddaje i buduje klimat scen, w których został wykorzystany. Nie ma tu miejsca dla niedoróbek czy sztucznie brzmiących, irytujących melodyjek. Hayato Matsuo udowodnił, że zna się na swojej pracy i doskonale potrafi żonglować różnymi stylami muzycznymi. Pierwszy z openingów – JoJo ~Sono Chi no Sadame~ w wykonaniu Hiroakiego „TOMMY’ego” Tominagi, atakuje słuchaczy ostrym brzmieniem i sporą dawką patosu. Zawdzięczamy to silnemu i pełnemu pasji wokalowi i tematyce utworu, którą są wydarzenia z Phantom Blood. Jest to kolejny plus warstwy dźwiękowej – piosenki otwierające trzymają się tematyki i oddają klimat anime. Równie dobrze wypada drugi opening, śpiewany przez wokalistę o pseudonimie Coda. Bloody Stream, opowiadający o wydarzeniach z Battle Tendency, utrzymano w jazzowych klimatach. Sprawia to, że ta piosenka jest znacznie „lżejsza” w odbiorze niż jej poprzedniczka. Widać tu nawiązanie do stylu obu części JoJo no Kimyou na Bouken: mroczne Phantom Blood dostało ciężki opening, a Battle Tendency, zawierające o wiele więcej scen komediowych, może pochwalić się spokojniejszą, choć pełną emocji czołówką. Największe zaskoczenie stanowi jednak ending serialu. Japończycy postanowili sięgnąć po utwór Roundabout, wykonywany przez brytyjski zespół Yes. Mamy tu do czynienia z solidnym kawałkiem progresywnego rocka, który idealnie spełnia swoje zadanie i potrafi rozluźnić widza po zakończeniu emocjonujących odcinków.

Także seiyuu doskonale wykonali powierzone im zadanie. W postać Josepha wcielił się Tomokazu Sugita (m.in. Kyon z Melancholii Haruhi Suzumiyi, Gintoki z Gintamy czy Hideki Motosuwa z Chobits). Esidisi ma głos Keijiego Fujiwary (m.in. Maes Hughes z Fullmetal Alchemist, Tatsuya Kimura z Hajime no Ippo). Rolę Wamuu zagrał Akio Ootsuka (m.in. Batou z Ghost in the Shell i Rider z dwóch części Fate/Zero), Karsowi głosu użyczył Kazuhiko Inoue (m.in. Ninzaburo Shiratori z cyklu Meitantei Conan, Eiri Yuki z Gravitation czy Kakashi z Naruto), natomiast w Lisę Lisę wcieliła się Atsuko Tanaka (m.in. Motoko Kusanagi z Ghost in the Shell, Caster z Fate/stay night i Konan z Naruto).

Jeśli potraficie przymknąć oko na kilka naciągniętych wątków, przewidywalną fabułę Phantom Blood, zbytnie skoncentrowanie akcji na przedstawicielach rodu Joestarów oraz niski budżet pierwszych odcinków, to seans JoJo no Kimyou na Bouken nie będzie czasem straconym. Znajdziecie tu ogromną dawkę oryginalnych pomysłów oraz szalone i wciągające pojedynki, które w połączeniu z bardzo dobrą ścieżką dźwiękową sprawiają, iż kolejne odcinki pochłania się w zatrważającym tempie. Na plus recenzowanego anime przemawia fakt, iż jest ono serią zamkniętą. W czasach, gdy rynek japońskiej animacji zalewany jest kolejnymi mniej lub bardziej udanymi kopiami Dragon Balla, liczącymi niekiedy ponad dwieście odcinków, każda oryginalna i krótka produkcja podobna do tej odsłony JoJo no Kimyou na Bouken jest na wagę złota. Fani bitewnych anime shounen nie mogą przejść obojętnie obok tej serii. Pozostali mogą sięgnąć po recenzowane anime wedle uznania. Mam nadzieję, że adaptacja trzeciej części mangi – Stardust Crusaders, której zapowiedź pojawiła się w ostatnim odcinku serii, jak najszybciej ujrzy światło dzienne i utrzyma równie dobry poziom.

Chudi X, 8 czerwca 2013

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: David Production
Autor: Hirohiko Araki
Projekt: Shin'ichi Machida, Takako Shimizu
Reżyser: Ken'ichi Suzuki
Scenariusz: Yasuko Kobayashi
Muzyka: Hayato Matsuo