Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 6/10 grafika: 8/10
fabuła: 5/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 8 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 173
Średnia: 6,89
σ=1,68

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Robotics;Notes

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2012
Czas trwania: 22×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ロボティクス・ノーツ
Tytuły powiązane:
Widownia: Seinen; Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Gra (inna); Miejsce: Japonia; Czas: Przyszłość
zrzutka

Lekcja poglądowa na temat tego, dlaczego nie łączy się dwóch różnych pomysłów w jednym serialu.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Gdyby nie podobieństwo tytułów, nigdy by mi nawet do głowy nie przyszło, żeby sprawdzić, czy Steins;Gate i Chaos;Head mają ze sobą coś wspólnego. A jednak – za scenariuszami visual novel, na których oparte są obie serie, stoi ta sama osoba – Naotaka Hayashi ze studia 5pb. Nawet po dwóch latach od dokonania tego makabrycznego odkrycia nie przestało mnie to zadziwiać, przez co ostentacyjnie ignorowałem Robotics;Notes aż do teraz, gdy postanowiłem zmierzyć się z trzecią i, miejmy nadzieję, ostatnią częścią tej pseudoserii.

Anime zaczyna się kilkoma powolnymi odcinkami, które wprowadzają nas w historię. Oto klub robotyki, w składzie Kaito Yashio i Akiho Senomiya, podjął się zadania ukończenia wielkiego mecha budowanego przez ich poprzedników w lotniczym hangarze. Na drodze stają im różnorakie trudności, od problemów finansowych przez prawa fizyki, po groźbę rozwiązania klubu, jednak bohaterowie wraz z dokooptowanymi po drodze nowymi członkami próbują je przezwyciężyć. Równolegle do ich przygód rozwija się wątek znajdowanych przez Kaito „Raportów Kimijimy”, mówiących o tajemniczym spisku zagrażającym całej ludzkości. Choć takie połączenie jest raczej niekonwencjonalne, scenariusz miał potencjał, przy czym jego wykorzystanie wymagałoby głębokiego przemyślenia i nieprzeciętnej finezji. Niestety – zabrakło obu tych rzeczy. Wątki, choć osobno niezłe, nie łączą się niemal do samego końca. Z istnienia mroczniejszej części historii sprawę zdaje sobie tylko dwójka z pięciorga głównych bohaterów i nie są oni skorzy do dzielenia się tą wiedzą. W efekcie pomieszane części obu wątków psuły sobie nawzajem klimat, przez co do osiemnastego odcinka – czyli de facto finału – miałem wrażenie, że oglądam dwa odrębne seriale, niezręcznie sklejone w jeden. Do tego dochodzą niedopowiedzenia, które są tak głupie, że sprawiają wrażenie, jakby scenariusz nie został nigdy przeczytany od początku do końca. Zaliczają się do nich na przykład spadające z nieba monopole magnetyczne, motyw będący kompletną bzdurą i wymagający przynajmniej równie bzdurnego uzasadnienia, którego nie otrzymuje. A to konkretne przemilczenie jest najmniej istotnym z punktu widzenia widza.

Choć teoretycznie można by nadrobić niedociągnięcia w fabule dobrymi postaciami, te jak na złość skonstruowane zostały z analogicznymi błędami, co historia. Kaito i Akiho to dwójka postaci, które przeskakują pomiędzy dwoma wzorcami zachowań w zależności od potrzeb chwili. Chłopak to patentowany leń, który szukając „Raportów” zamienia się w nieznającego strachu, bezmyślnie pakującego się w niebezpieczne sytuacje awanturnika, a dziewczyna z kolei prezentuje emocjonalną sinusoidę, na przemian będąc udręczoną duszą i wulkanem energii, w zależności od tego, jaki nastrój ma mieć scena, w której uczestniczy. W obu tych przypadkach nie są to koncepcje z góry skazane na porażkę, jednak w tych przejściach brakuje konsekwencji, która uczyniłaby postacie wiarygodnymi w oczach widza. Do tego dochodzą Junna i Subaru, bohaterowie, którzy zostali do historii dopisani na siłę, szczególnie w przypadku dziewczyny, której rola sprowadzała się do jednego pobocznego wątku i roli wiecznie zakłopotanego dodatku do innych bohaterów. Jedyna postać, która ratuje honor serii, to Kona Furugoori – na pół hikikomori, na pół szalona programistka wychowana na symulatorach randkowych i internecie. Stanowi ona siłę napędową komediowego aspektu serii, ale jej przeszłość i charakter wydawały mi się bardzo interesujące. Dzieliła ona również ciekawą chemię z Kaito, jednak nie zostało to w żaden sposób wykorzystane przez twórców.

Jedynym polem, na którym Robotics;Notes nie zawodzi, jest strona techniczna, za którą odpowiedzialne było studio Production I.G, dzięki czemu animacja stoi na naprawdę wysokim poziomie. Bardzo przypadła mi do gustu realistyczna kolorystyka i operowanie światłem, którym twórcy lubili się bawić, co szczególnie widać w ciemniejszych scenach. Postacie, choć ich projekty nie były szczególnie interesujące, animowano płynnie i dość szczegółowo, a na plus należy również zaliczyć ich zmieniające się ubrania. Ścieżka dźwiękowa nie wyróżniała się niczym, ale wraz z więcej niż przyzwoitymi openingami i endingami dopełniała całość. Nie zawiódł również japoński dubbing, przy czym trzeba tu wspomnieć o Kaori Nazuce, seiyuu grającej Konę, która zrobiła kawał dobrej roboty z jej radosnym, zboczonym szczebiotaniem.

Robotics;Notes można podsumować krótko – to produkcja po prostu nieszczególnie udana. Trudno mi stwierdzić, ile w tym winy oryginalnych twórców, a ile ludzi przekładających grę na anime. Nie popełnia ono jakichś poważnych błędów i w żadnym punkcie serii nie przeszło mi przez myśl, by przerwać oglądanie, jednak ilość niedociągnięć w scenariuszu sprawiła, że nie udało mu się utrzymać mojego zainteresowania. Oprócz fanów oryginału raczej mało kto będzie się dobrze bawić, oglądając ten serial, jednak zasługuje on na szansę, jeśli ktoś dysponuje zbyt dużą ilością wolnego czasu. Ogólna ocena to 6/10 – anime, które nie pozostawia po sobie ani nic szczególnie dobrego, ani nic szczególnie złego i po prostu za parę miesięcy zniknie w odmętach pamięci.

Ao desu, 23 stycznia 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Production I.G.
Autor: Mages.
Projekt: Chikashi Kubota, Takuma Ebisu
Reżyser: Kazuya Nomura
Scenariusz: Jukki Hanada
Muzyka: Takeshi Abo, Yuuki Hayashi