Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 7/10 grafika: 8/10
fabuła: 8/10 muzyka: 9/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 307
Średnia: 6,89
σ=2,04

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Diablo)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Corpse Party: Tortured Souls -Bougyaku Sareta Tamashii no Jukyou-

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 2013
Czas trwania: 4×28 min
Tytuły alternatywne:
  • コープスパーティー Tortured Souls -暴虐された魂の呪叫-
Widownia: Seinen; Postaci: Duchy, Uczniowie/studenci; Rating: +18, Przemoc; Pierwowzór: Gra (inna); Miejsce: Japonia, Świat alternatywny; Czas: Współczesność; Inne: Ecchi, Magia
zrzutka

Bestialskie zabójstwa, całe wanny krwi i wnętrzności, kupa przemocy i tortur, zarówno psychicznych, jak i fizycznych, a w tym wszystkim grupka licealistów. Podsumowanie roku szkolnego czas zacząć!

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Fushimi

Recenzja / Opis

Horror niejedno ma imię. Dla jednych horrorem może być wspólne wyjście na zakupy z ukochaną drugą połową, dla drugich pogłaskanie psa, a jeszcze dla innych perspektywa odcięcia od prądu/internetu. A jak wygląda kwestia horroru jako gatunku filmowego? Cóż, można podzielić ten gatunek, z grubsza oczywiście, na dwie kategorie. Po pierwsze horrory, które mają straszyć fabułą oraz klimatem, a po drugie horrory, w których niejako głównym „straszakiem” i elementem budującym nastrój powinny być hektolitry krwi i przemoc. Te ostatnie elementy zwykło się określać zbiorczo jako gore. A teraz, moi drodzy, spójrzcie na kadry towarzyszące tej recenzji i postarajcie się zgadnąć, do której kategorii przypisać by można niniejszą OAV…

Skoro więc kwalifikacja gatunkowa jest już szczęśliwie za nami, czas napisać słów kilka na temat tego, jakaż to historia towarzyszy niniejszej japońskiej rzezi. Historia, jak na horror przystało, jest mocno pretekstowa i mniej więcej równie wydumana, jak w japońskim filmie erotycznym. A jak wiadomo, fabuły hentajów potrafią być naprawdę wydumane… Ale do rzeczy. Historia zaczyna się… historią. A konkretniej, opowiadaniem o duchach, którym raczy się grupka uczniów, marnująca czas zamiast sprzątać po szkolnym festynie. Straszna opowieść mówi o duchu tragicznie zmarłej nauczycielki, która to ponoć nadal nawiedza wspomnianą szkołę. Historia się rozkręca, ale w pewnym momencie zostaje przerwana, a uczniowie przed rozejściem się planują odprawić wspólnie pewien okultystyczny rytuał, który ma im zapewnić przyjaźń po wsze czasy. Decydują się na ten krok nie bez powodu, gdyż jedna z dziewcząt z ich grona ma w niedługim czasie wyjechać. Rytuał, nazywany rytuałem Sachiko, zostaje odprawiony, ale zaraz po nim szkołą wstrząsa nieoczekiwane trzęsienie ziemi. Uczestnicy okultystycznych praktyk wpadają w nagle otwartą dziurę w podłodze, by następnie paść ofiarami szaleństwa, nekrofilów, sadystów, siebie samych oraz złośliwości rzeczy martwych. Niepotrzebne skreślić.

Oczywiście zdaję sobie sprawę z faktu, że mówię o powyższych bohaterach cokolwiek bezosobowo, ale drodzy czytelnicy, wybaczcie mi to, proszę. Recenzowana tu OAV ma raptem cztery półgodzinne odcinki, a postaci w niej występujących jest całkiem sporo, przy czym w trakcie kolejnych odcinków padają one radośnie niczym muchy. W dodatku żadna z tych postaci nie zostaje w gruncie rzeczy dokładniej opisana czy też przedstawiona – twórcy, zamiast pokazać widzowi ich metaforyczne wnętrze, woleli się raczej skupić na pokazywaniu wnętrza bardziej dosłownego. Pokrótce jednak pozwolę sobie wspomnieć o kilku postaciach. Mamy tu więc miłośniczkę okultyzmu i strasznych historii, od której w gruncie rzeczy zaczyna się cała ta przygoda, mamy ducha blogerki­‑specjalistki od zjawisk paranormalnych, nekrofila z dotychczas nieuświadomionymi skłonnościami, nauczycielkę wspomnianych uczniów i głównego bohatera męskiego oraz jego małoletnią siostrzyczkę. Pomijając biegających tudzież wesoło fruwających morderców całej tej ferajny, są to z grubsza wszyscy bardziej istotni bohaterowie serii, mający jakiś wpływ na wydarzenia. Reszta to w gruncie rzeczy statyści, którzy jeśli jeszcze nie zostali rozsmarowani na jakiejś ścianie, to pewnie niedługo zostaną.

Czas więc najwyższy na meritum tej recenzji, a więc moje wrażenia. A te są, cóż… Całkiem mocne. Co prawda, siadając do seansu, nie miałem wcześniej do czynienia z growym pierwowzorem Corpse Party, ale za to zapoznałem się z emitowaną jakiś czas temu krótką reklamówką, przedstawiającą brutalne morderstwo czterech małoletnich, toteż miałem niejakie pojęcie, czego powinienem się spodziewać. Rzeczywistość jednak przerosła moje oczekiwania. Tak wypełnionej krwią, przemocą, wnętrznościami i miejscami skrajną głupotą działań produkcji dawno już nie widziałem. W zasadzie pod względem większości ze wspomnianych „aspektów”, Corpse Party może spokojnie stawać w szranki z takim chociażby Hellsing Ultimate. A śmiem nawet twierdzić, że pod względem krwawych szczegółów, Sachiko i spółka biją ekscesy Alucarda na głowę. Moi mili, czego tu nie ma! Mamy ducha dziewczynki biegającego z zaledwie połową głowy, mamy fruwające radośnie jelita, mózgi tudzież inne narządy wewnętrzne, mamy zabójstwa dzieci, mamy mordercze deski, mamy… A zresztą, co ja tu będę wszystkie atrakcje wymieniał. Powiem tylko, że pod względem brutalnych wrażeń, produkcja ta będzie świętym Graalem animowych miłośników gore. Polecam seans w trakcie jakiegoś sutego posiłku. Nowe doznania smakowe gwarantowane!

Czy jest tutaj jeszcze cokolwiek wartego uwagi poza ekstremalną przemocą? Cóż… Są pewne naleciałości fanserwisowe, objawiające się czy to błyśnięciem majtkami, czy też złapaniem jednej z bohaterek za piersi i podobnymi atrakcjami, ale na szczęście takie wstawki trafiają się rzadko i nie wybijają z krwawego rytmu. Myślę, że za zaletę Corpse Party należy także uznać fabułę. Spotkałem się co prawda z opiniami, że fabuła tej OAV jest zbyt zakręcona, chaotyczna i niezrozumiała, ale osobiście nie miałem problemów z nadążaniem za przedstawioną tu historią. Wszystko jest tu na swój chory sposób logiczne, a główny wątek został jak dla mnie satysfakcjonująco zamknięty. Zadbano też o odpowiednio „szczęśliwe” zakończenie, w moim mniemaniu świetnie wpisujące się w klimat całości.

Podsumowując więc, muszę przyznać, że Corpse Party mnie nie zawiodło. Dostałem w ramach tej OAV dwie godziny mocnej, mięsistej i intrygującej historii, odpowiednio przedstawionej, doprawionej i zamkniętej. Jasne, nietrudno zauważyć wady tej produkcji, takie jak w gruncie rzeczy pretekstowa fabuła, nieszczególnie tu potrzebny fanserwis, czy często radośnie bezsensowne tudzież zwyczajnie głupie działania niektórych bohaterów, na tle których wybitnie wyróżnia się próba ratowania pewnej samobójczyni. Z drugiej jednak strony te wady wpisują się niejako w schemat wszystkich klasycznych horrorów z gatunku gore slasher, do którego w moim mniemaniu klasyfikuje się Corpse Party. Bądźmy szczerzy: kto, u licha, sięgając po horror, spodziewa się naprawdę głębokiej fabuły, rozsądnych i pozbieranych bohaterów, a przy tym wszystkim realizmu? No właśnie… A przymykając oko na te wspomniane „ułomności”, dostajemy naprawdę mocną historię okraszoną odpowiednio mroczną i szczegółową grafiką, przepiękną muzyką (opening!) oraz końską dawką juchy. Wrażliwcy niech trzymają się od tego tytułu z daleka, a miłośników czegoś mocniejszego zapraszam na seans!

Diablo, 22 czerwca 2014

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: asread
Autor: Team GrisGris
Projekt: Masateru Tanaka
Reżyser: Akira Iwanaga
Scenariusz: Shouichi Satou