Komentarze
Donten ni Warau
- Tak dobrze żarło... : Celestyna : 11.11.2021 03:29:50
- komentarz : Celestyna : 25.07.2021 21:58:01
- komentarz : akira93 : 17.10.2020 21:39:17
- Uwaga! Dobre anime. Oglądać. : Zdziwiona : 3.04.2016 14:09:58
- Re: Czy to jest reverse harem? : Alart : 8.12.2015 14:12:18
- Re: Czy to jest reverse harem? : chi4ko : 10.11.2015 22:16:50
- Re: Czy to jest reverse harem? : Enevi : 10.11.2015 20:34:43
- Re: Czy to jest reverse harem? : Alart : 10.11.2015 19:57:49
- Re: Czy to jest reverse harem? : Enevi : 10.11.2015 14:09:26
- Czy to jest reverse harem? : Alart : 10.11.2015 13:34:54
Tak dobrze żarło...
Przez ostatnie trzy odcinki Donten ni Warau zaliczyło upadek na główkę nie gorszy, niż kliknij: ukryte Shirasu vel Koutarou w ostatnim. Nie no, jak tak teraz to sobie od początku analizuję to bez kitu mam wrażenie, że pałeczkę przejął jakiś słabszy brat oryginalnego autora kliknij: ukryte może trzej bracia Kumo są aluzją do tego? XD.
kliknij: ukryte Wątek złego klanu Fuma to dla mnie kompletny niewypał. Wiecie, zapomniany, zniszczony, potężny niegdyś ród, który lata swej świetności ma już ponoć dawno za sobą, wyłania się nagle znikąd i zaczyna robić jubel… odkrywcze, doprawdy nigdzie wcześniej czegoś takiego nie widziałam. Ale to już nawet nie o to chodzi, bo nawet z wyświechtanych motywów da się nieraz wykrzesać coś interesującego – nie tutaj, tutaj rodzinka białowłosych była zła, bo tak, bez żadnych głębszych motywacji poza tą, że klan tak chce, to tak trzeba. Ale przecież to oni sami ten klan tworzyli, do tego byli naprawdę liczni – nie wierzę, że nikomu poza jedną jedyną Nishiki (i w pewnym stopniu też Shirasu), czarnobiałą owcą w rodzinie, nie przyszło do głowy samodzielnie tego wszystkiego przemyśleć, dojść do wniosku, że niszczycielski, wężowy demon może jednak nie powinien się odrodzić i obrócić w perzynę wszystkiego, co potem spotka na swej drodze. Ninja mieli mieć z jego reinkarnacji znaczne profity i ok, to już jest jakieś tam uzasadnienie ich działań, ale znowu – nie wierzę, żeby na taką ilość narodu wszyscy jak jeden mąż myśleli tylko o własnej korzyści, nie bacząc na niewinnych ludzi, którzy stracą w jej imię życie. Szkoda, że nie pokazano jakichś naturalnych w takiej sytuacji rozłamów pomiędzy nimi, no ale w sumie i tak nie byłoby tego gdzie upchnąć. No właśnie! Bo to anime jest zdecydowanie za krótkie jak na ,,wielkość” fabuły, którą chciano w nim zawrzeć. Nie jestem filmowcem, ale jak na mój gust dwanaście odcinków to za mało na zapowiedź odrodzenia się przedwiecznego demona, odrodzenie się przedwiecznego demona, i zgładzenie tego przedwiecznego demona tak, żeby to wszystko było proporcjonalne, poprowadzone dobrze, po prostu żeby miało ręce i nogi. Zwłaszcza, jak jeszcze chcesz wpleść w to tyle istotnych dla fabuły postaci, ile w Donten ni Warau występuje. Wiele ciekawych wątków, jak zapętlony od setek lat romans Hirariego i Botan, zostało ledwie zarysowanych, wiele potencjalnych ciekawych wątków – jak wspomniane już rozłamy w rodzinie Fuma na przykład – nie zostało nawet wprowadzonych, mimo delikatnych sugestii, że coś takiego mogło mieć miejsce. Z budowania napięcia szumnie zapowiadanym i nieuchronnie zbliżającym się nadejściem Orochiego (trzy czwarte serii!) anime wywiązało się bez zarzutu, to trzeba przyznać. Ale potem wszystko wydarzyło się po prostu za szybko. Tyle było o to gadania, a potem rachu, ciachu i po strachu, był wąż, nie ma węża. I to ba, został pokonany na zawsze, a nie, jak w ubiegłych stuleciach, zapieczętowany! Cała walka trwać mogła z godzinę, dwie może, specjalnie spektakularna też nie była – niestety jedyne, czym zapadła mi w pamięć, to pięknym zmaterializowaniem się w niej ogromnego patosu, którego dotąd w tej serii nie było, a który odpłacił z nawiązką za wszystkie pozbawione tanich chwytów poprzednie odcinki. Ile tu padło wielkich, przesadzonych słów, ile przemów, o których sadzeniu na pewno myślałby każdy, mogący w każdej chwili zginąć młody człowiek, a już zwłaszcza pierwszy raz widząc jakąś piekielną pokrakę wijącą się pod czarnym niemal niebem… niesamowite. Dodatkowo żadna z istotnych postaci nie zginęła, co było okropnie nierealistyczne w obliczu takiego zagrożenia – padali tylko źli, oczywiście. Tenka, który miał podobno zostać powieszony w szóstym odcinku (co było jednym z najciekawszych motywów w całym anime; główna, bardzo fajna, wyrazista postać, i ginie), to niestety typowy przykład ,,zabili go i uciekł”, w ,,odpowiednim” momencie wrócił cały na biało, rzucił parę ckliwych słówek, a widzowie mieli być z tego tytułu zadowoleni. No nie, jak widać nie są.
Finalną scenę przyjęcia oglądało mi się dość przyjemnie, ale to może dlatego, że ja ogólnie lubię i mam sentyment do motywu świętowania zwycięskiej walki (wiecie, LOTR, te sprawy; nie porównuję tu nie daj Boże DnW do LOTRa), ale samo starcie, jak już pisałam, woła o pomstę do nieba.
Jedyną stałą dobrą cechą poza ładną kreską jest zdecydowanie realistyczność postaci i ich psychologia, relacje z innymi bohaterami. Drugoplanowe to tam drugoplanowe, ale do żadnej z pierwszoplanowych naprawdę nie ma się o co przyczepić. Na szczególną uwagę zasłużyli Tenka i, zwłaszcza, Shirasu. kliknij: ukryte Kurczę, tu bym skłamała, gdybym napisała, że nie zrobił na mnie wrażenia wątek konfliktu wewnętrznego tego bohatera wraz z jego tragicznym końcem. Świetna postać.
Ode mnie 7/10 za bohaterów, relacje między nimi, kreskę i ogólnie pierwsze dziewięć odcinków. Może po przeczytaniu moich narzekań wygląda to na zawyżoną ocenę, ale startowałam aż z dziewiątki. Niestety nie udało się, ale nie uważam, bym zmarnowała czas, oglądając Donten ni Warau do końca. Jeśli od początku jest się nastawionym na tendencję spadkową w jakości, to myślę, że zdecydowanie można po to sięgnąć, bo zalet znajdzie się na tyle, by seans był przyjemny. Jeśli nie, to się widz po prostu rozczaruje jak ja.
Uwaga! Dobre anime. Oglądać.
Anime jest na dobrym poziome. Kreska potwora trochę razi w oczy, ale da się przeboleć, gdyż postacie są naprawdę ciekawe. Każdej można poświecić kilka minut i każdą praktycznie można polubić. Już po pięciu odcinkach mocno zżyłam się z Tenką. Można zrobić takiego bohatera? Można. Moja ulubiona postać z tej serii. W zasadzie polubiłam wszystkie postaci i nie zgodzę się z recenzentką, że wyszły koślawo. Oj chwila… W sumie to w niczym się nie zgodzę z recenzentką, więc ma co robić jakichkolwiek odwołań. Nie czytałam mangi, jestem praktycznie świeżo po anime i uważam, że zasługuje na ocenę 8/10. Kreacja postaci boska. Oczywiście od początku można było się domyśleć, że kliknij: ukryte coś jest nie tak z Tenką i Soramaru. Od początku można było się domyślić, że to średni braciszek jest naczyniem i choć beczałam na śmierci Tenki i coś mi nie grało. Wspominał, że naczynie trzeba ochronić, a walczyć z samym potworem. Już w tedy wiedziałam, że któryś z braciszków ma potworka w sobie. Nie wiedziałam jak jednak wytłumaczyć przemianę Tenki. Mimo to oglądałam z wielkim napięciem i czekałam co będzie dalej. Anime dobre, wywołuje emocje i przyjemnie się ogląda. Uwielbiam też głos Tenki. Jeden z moich ulubionych i występuje w wielu anime. Zresztą cała trójka braci ma sławnych podkładaczy i robią to naprawdę dobrze.
Najgorszą wagą jaka mnie drażniła w całym anime jest… Opening. Och mój Boże. Co widzimy, gdy się zaczyna? Piękna, stara kreska, imitacja przynajmniej, zwój, ogólnie stara Japonia i… Bam! Gitara elektryczna. Nosz… xDD Nie mam tendencji do zwracania uwagi na muzykę, ale tu po prostu jak to usłyszałam to leżałam na podłodze i turlałam się ze śmiechu.
No, to tyle chciałam powiedzieć. Anieme dobre, fajne, warto obejrzeć ;)
Czy to jest reverse harem?
Donten ni Warau
kliknij: ukryte Pierwsza kwestia – skąd Shirasu miał na sobie rany, kiedy znalazł go Tenka?
Druga, ważniejsza – czy Tenka wiedział, że Shirasu zabił jego rodziców? Kiedy Soromaru ogłosił, że odnalazł zabójcę rodziców w Gokumonjo, okazało się, że Ten już od dawna o tym wiedział. Czyli tak naprawdę posądzał o to brata bliźniaka z rodziny Fuuma, a nie faktycznego zabójcę, Shirasu? I czy jeżeli nie wiedział, sądzicie, że się później zorientował? Bo Soromaru przecież go o tym nie poinformował (a on z kolei wiedział od brata bliźniaka).
A tak w ogóle to anime bardzo przyjemnie mi się oglądało. Moi faworyci – Shirasu, Tenka, Sousei.
Szkoda tylko, że spaprali zakończenie, upychając je w jednym odcinku. Już nie mówię o wszystkich pominiętych rzeczach, ale mogli zrobić chociaż te 13 epizodów i rozwinęliby samo zakończenie, a nie, że walka kliknij: ukryte trwała krótką chwilę, w ogóle nie była wyeksponowana i Orochi wydawał się silniejszy jeszcze będąc w naczyniu, niż po przebudzeniu. Przecież na raz Soromaru‑Orochi załatwił gościa z Yamainu tamtej nocy, a potem raz go ciachnęli i już po wielkim potworze?
Generalnie 7/10 (byłoby spokojnie 8/10, gdyby nie zakończenie). I jedna rada – nie porównujcie tego anime z mangą. Po prostu nie warto, bo zepsujecie sobie seans. O wiele łatwiej i przyjemniej się ogląda, kiedy nie zastanawiasz się nad różnicami pomiędzy nimi. Widzę je, chociaż przeczytałam tylko trochę mangi. Ale ta produkcja nie jest zła – ba, wybija się spośród coraz to przeciętniejszych anime, jakie nam dostarczają – więc po prostu enjoy, koniec i kropka.
A tak dobrze się zaczynało...
Co do postaci to niby coś tam ciekawego w nich jest. Tenka tworzy typ sympatycznego i odbiegającego od stereotypów starszego brata. Drugi brat mnie denerwował. Tworzył postać nijaką. Trzeci… praktycznie w ogóle go nie było w serii. Zaliczył tylko jeden mały wątek i ot wszystko.
Anime mnie wciągnęło… do 7 odcinka. Później było coraz gorzej, aż w ostatnim odcinku nie wiedziałam, czy mam się śmiać czy płakać. kliknij: ukryte Ożywienie Tenki, smoczek w nijakim bracie, młodszy dociera do serca bezdusznego mordercy, wszyscy z wielkiego szopa robią sobie środek lokomocji, jakiś niby tam wątek romansu w tle, chowańca i typa bez ręki, do tego bezsensowne samobójstwo fajnego brata bliźniaka, i drugie bezsensowne samobójstwo bliźniaka, ba przywódcy rodu! Co dalej? A tak… W ostatnim odcinku, powiedzcie mi na miłość Boga, mamy armię ninja, wspieraną armią zbiegłych więźniów w skład których wchodzą mordercy…. oby tylko! No i nie mogą sobie poradzić z armią… chłopów?… którzy mają motyki?….A na końcu wszyscy happy. I mamy grupowy piknik! Zło ukarane! Dobro górą! Zasadniczo nikt nie wie o co chodzi, człowiek się w pewnym momencie gubi. No nie wiem jak inni, ale bezsensowność wielu działań bohaterów, w połączeniu z pseudomądrymi tekstami tworzy mieszankę niszczącą szare komórki! Poważnie! A przecież tyle motywów zaczęli… można by je było nawet ciekawie poprowadzić!
Na anime się zawiodłam. Posiadające potencjał i coś, co mogłoby z tej pozycji zrobić coś godnego uwagi – stało się komedią na kółkach. Dlatego anime należy oglądać do 6/7 odcinka, potem można sobie darować bo jest kicz.
Do nagłówka
Gdybym miał zasugerować poprawkę, to zmieniłbym na ogólniejszy komentarz o patroszeniu.
(Tak, wiem, to dużo narzekania, jak na jedno zdanie.)
Anime zjeżdża po równi pochyłej, kiedy kliknij: ukryte zdrada Shirasu wychodzi na jaw. Zaczyna się nawalanka, płomienne przemowy i kliknij: ukryte 'Tylko Wybraniec Może Zgładzić Smoka'. Biją się dużo, często i bezsensownie. kliknij: ukryte Do akcji wkraczają latające tanuki, na jaw wychodzą jakieś reinkarnacje, Yamainu tłuką Bogu ducha winnych Fuma. Żal patrzeć jak relacje między postaciami są spychane na dalszy plan, a historia zaczyna kierować się czarno‑białą moralnością. Poczułam się oszukana kliknij: ukryte 'cudownym' ocaleniem Tenki. Pointą śmierci Tenki było to, że Chuutaro i Soramaru nie mogą wiecznie żyć w cieniu brata, muszą dorosnąć, zacząć liczyć na siebie i nauczyć się podejmować samodzielne decyzje. A tu nagle szast‑prast! i 'nic się nie stało, bracia Kumou nic się nie staaałooooo'. Więc cały ten wątek o dorastaniu do odpowiedzialności i pogodzeniu się ze stratą bliskiej osoby był na nic?
Tenka rezygnujący z funkcji dowódcy Yamainu w celu zajęcia się braćmi, motyw zemsty na mordercy rodziców, rytuał stania się pełnoprawnym członkiem rodu Fuma, istota bycia ninja: to wszystko świetny materiał, który jednak pozostał niewykorzystany. I na koniec: najważniejsza kwestia nie została wyjaśniona, a mianowicie kliknij: ukryte po co klanowi Fuma wskrzeszenie Orochiego? Przynajmniej Shirasu umarł z godnością.
Ciężko jest polubić któregokolwiek z bohaterów. Mi udało się to jedynie z najstarszym bratem, najmłodszy jest w miarę znośny jak na dzieciaka. Środkowy brat od początku działał mi na nerwy, tym bardziej ciężko było mi go zdzierżyć praktycznie cały czas na pierwszym planie. Braterskie relacje są jednak ukazane nieźle i polubiłam tą trójkę jako rodzeństwo. Pozostali bohaterowie są nudni niestety i w ogóle nie satysfakcjonuje mnie ich konstrukcja. Nie podobał mi się też wątek romantyczny, był nijaki.
Dobrze chociaż, że twórcy pokusili się o wyjaśnienie większości wątków. Jestem pewna, że to nie jest złe anime, zwłaszcza jeśli ktoś lubi takie historie, ale mi się zwyczajnie nie podobało.
ekhm, ekhm.
na Donten ni WaraU!”
(mocny akcent na ostatnie „U”)
Anime, które pod względem fabuły było całkiem dobre, straciło strasznie dużo ze względu na ewidentnie mały budżet – co widać szczególnie na koniec.
Zabrakło pieniądza, żeby dobrze pokazać walki i nadać starciom trochę emocji (zamiast pokazywać nieruchome postaci, albo pomijać je w ogóle).
Zabrakło pieniądza na… tak jeszcze z 12 odcinków, podczas których moglibyśmy się zżyć z bohaterami, poznać ich historie dokładniej, niż w dwóch zdaniach, oraz nie oglądać takiego pospiesznie sklejanego końca, w którym autorzy zrobili listę „wątki, które należy zamknąć”, po czym lecieli po kolei z góry na dól.
TL;DR:
Anime ponadprzeciętne, ale bieda nie pozwoliła mu być wybitnym 6/10.
Z postaci jako tako polubiłam tylko grupę Yamainu oraz średniego braciszka. Reszta była mi obojętna (np. Botan – choć jej kliknij: ukryte wątek romantyczny mógłby być fajny, gdyby stanowił główną oś fabularną a nie tylko dodatek), albo wręcz drażniła (najstarszy brat i białowłosy sługa to w szczególności). Może sięgnę po mangę kiedyś tam kiedyś, jak będę miała więcej czasu, ale ogólnie nie wciągnęło mnie to jakoś specjalnie.
Muszę powiedzieć, że Donten… zasługuje na więcej uwagi niż dostaje. Przyznaję, że z serii o której myślałem, że dropnę po pierwszym odcinku zrobiło się coś co mnie zainteresowało. Design głównych bohaterów przywodzi na myśl taki chłam jak DRAMAtical Murder, ale nie dajcie się zwieść. Daleki jestem od zachwytów, ale anime ma w sobie coś, klimat, który pomimo tego płaczliwego średniego brata i irytującego małego brata pozwala mi przy nim trwać. Braterska miłość, nomen omen główny temat tego anime, to coś co twórcy nawet fajnie ukazali. Serii nie ujmuje również całkiem spora dawka elementów fanatasy.
Raz jeszcze podkreślam, nic wybitnego ani tym bardziej oryginalnego, ale warto rzucić okiem…
Bracia