Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 8/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

9/10
Głosów: 11 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,73

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 142
Średnia: 8,08
σ=1,62

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Azag)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Ima, Sokoni Iru Boku

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1999
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Now and Then, Here and There
  • 今、そこにいる僕
Postaci: Dzieci; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Supermoce
zrzutka

Pozornie banalna opowieść o chłopcu, który znalazł się w innym świecie pretekstem do pokazania tej części ludzkiej natury, o której wolimy nie pamiętać.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Shu jest zwyczajnym, żywiołowym chłopcem. Cechuje się naiwnością, zaraźliwym optymizmem, determinacją i odwagą momentami graniczącą z głupotą. Jednego z tych zwyczajnych dni, po kolejnym niezbyt udanym dla niego treningu kendo, na jednym z kominów starej, zamkniętej fabryki spostrzega dziewczynkę. Wydaje się ona całkowicie pochłonięta podziwianiem zachodu słońca. Zaintrygowany chłopiec wspina się na sąsiedni komin i próbuje nawiązać dialog. Wreszcie jego idiotyczne próby skutkują poznaniem imienia dziewczynki – przedstawia mu się jako Lala Ru. Wtedy czas jakby zamiera, wszystko staje w miejscu.

Pojawiają się trzy roboty, w tym mechaniczne wariacje na temat smoka. Piloci wraz z towarzyszącą im kobietą, jak się okazuje – dowódcą, chcą porwać dziewczynkę. Z ust dziewczynki padają dwa słowa – „pomóż mi”. Nie zastanawiając się długo, Shu, uzbrojony w swój shinai, rusza na ratunek. Oczywiście przegrywa nierówną walkę. Razem z nową znajomą, stalowymi potworami i tajemniczą żołnierką trafia do innego świata… Brzmi banalnie i niezbyt obiecująco? Owszem. Wydawać by się mogło, że mamy do czynienia z kolejną typową baśnią, z podziałem na dobro i zło i szczęśliwym zakończeniem. Nic bardziej mylnego. Może by tak było, gdyby forteca, w której znalazł się Shu, nie znajdowała się w zdewastowanym świece, ogarniętym bezsensowną i okrutną wojną.

Towarzyszymy chłopcu, kiedy próbuje przetrwać w nieprzyjaznym środowisku, odnaleźć tajemniczą nieznajomą, ale przede wszystkim zachować nadzieję i wiarę w drugiego człowieka. Ostatnie zadanie będzie najtrudniejsze. Świat, w którym się znalazł, rządzi się swoimi prawami, dla Shu do tej pory nieznanymi. Wykorzystywanie, przemoc i terror to w przedstawionej przez twórców rzeczywistości codzienność. Chłopcy i mężczyźni są pod przymusem wcielani do armii niezrównoważonego dyktatora. Ta karmi ich złudnymi banałami o próbie zaprowadzenia pokoju; walce o wyższą ideę. Toczeniu „świętej wojny”, po zakończeniu której będą mogli wrócić do odebranych im domów i rodzin. Dorastające dziewczynki i kobiety czeka jeszcze gorsze piekło…

Już od samego początku w oczy rzuca się nagromadzenie kontrastów i sprzeczności. Świat, w którym dzieje się akcja, jest trochę umowny, przedstawiony w sposób pełen niedomówień. Nie dowiadujemy się, co doprowadziło do tego, że woda jest rzadko spotykanym skarbem, o który zabijają się ludzie. Podobnie jest z sytuacją geopolityczną, o której w trakcie serii nie ma żadnych konkretnych informacji. Wątki mieszające ze sobą fantasy i science­‑fiction nie zostają w ogóle wyjaśnione. Wielu scenom brak realizmu. Bohaterowie wydają się stereotypowi i lekko przerysowani. Projekty postaci i tła przywodzą na myśl produkcje przeznaczone do młodszego grona odbiorców. Z drugiej zaś strony Ima, Sokoni Iru Boku zawiera w sobie potężny ładunek emocji. Porusza naprawdę trudną tematykę, a pokazane wydarzenia niosą uniwersalny przekaz; przestrogę przed tym, jak straszliwe piekło człowiek jest w stanie urządzić bliźniemu.

Pierwsze dwa odcinki tej serii nijak mają się do tego, co czeka widza później. Ciąg wydarzeń, rozpoczynający się już od trzeciego odcinka, dla tych, których zmylił początek, może okazać się szokujący. Ima, Sokoni Iru Boku dla wrażliwych odbiorców będzie ciężkim przeżyciem. Sytuacja, w jakiej znajdują się bohaterowie, jest naprawdę tragiczna; nie widać z niej wyjścia. Promyki światła przy obecnej tu trwodze są praktycznie niewidoczne. Spokojniejsze i bardziej optymistyczne chwile są tylko odpoczynkiem od kolejnych dramatycznych wydarzeń. Obecne w nich poczucie bezpieczeństwa i otuchy wydaje się fałszywe. Na horyzoncie widnieje jeszcze większa, nadciągająca tragedia. Opisywana przeze mnie produkcja nie należy jednak do ckliwych anime, które próbują wyciskać z widza łzy na siłę. Nie jest to też dramat, po którego obejrzeniu można od tak, jak gdyby nigdy nic, wrócić do innych zajęć. Można nawet stwierdzić, że bardziej niż do ronienia łez zmusza do refleksji. A jest nad czym się zastanawiać.

Prawa, którymi rządzi się świat przedstawiony w Now and Then, Here and There, pozostaną uniwersalne. Dla nas są czymś odległym; czymś, o czym czytamy w podręcznikach historii bądź dowiadujemy się z gazet, telewizji, radia. Wyeksponowana tutaj skłonność do bezsensownego zadawania bólu drugiemu człowiekowi najprawdopodobniej nigdy nie przestanie być częścią ludzkiej natury. W miejscu, do którego trafił Shu, zemsta rodzi kolejną zemstę. Przeświadczenie o słuszności własnych przekonań i czynów najczęściej jedynie wydłuża łańcuch cierpienia. Dla zamieszkujących go ludzi strata bliskich i okrucieństwo to codzienność. Główny bohater, próbując przetrwać, doświadcza rzeczy, jakich wcześniej nie znał. Nie do końca rozumie, co się wokół niego dzieje – i chyba tylko to ratuje go przed utratą jego podstawowych przymiotów – nadziei i wiary w lepszą przyszłość.

Bohaterowie Ima, Sokoni Iru Boku przyjmują różne postawy wobec sytuacji, w jakiej się znaleźli. Jedni pozostają konformistami; łudzą się, iż obiecany koniec ich dramatu faktycznie kiedyś nadejdzie. Dla tej bliżej nieokreślonej przyszłości bezwolnie stają się narzędziami nakręcającymi spiralę nienawiści. Zabijają w sobie uczucia. Odbierają życia innym, by przetrwać. Ale czy zdołają zachować w sobie chociaż resztki człowieczeństwa do upragnionego końca wojny? Inni próbują pozostawać wierni swoim ideałom. Próbują wierzyć w drugiego człowieka i mieć nadzieję. W tym aspekcie Ima, Sokoni Iru Boku nie pozostawia jednak złudzeń; nie ma dla nich happy endu. Anime nie jest jednak w stu procentach przygnębiające. Mimo iż losy większości bohaterów kończą się fatalnie, a ich próby stawienia oporu otaczającej ich rzeczywistości są bezlitośnie kończone tragicznym finałem (od początku sprawiają zresztą wrażenie prób niemających szans na powodzenie), da się w tym tytule wychwycić sentyment do wiary w lepszą przyszłość i podejmowania tych prób mimo wszystkich przeciwności losu.

Większą część obsady tego serialu stanowią rówieśnicy Shu, czyli dzieci. Zobaczymy zatem, jak brutalnie wykorzystywane są w trakcie wojny. Sam protagonista zresztą szybko na własnej skórze przekona się, jakimi zasadami rządzi się świat, w którym się znalazł. Młodzi chłopcy zostają zmuszani do mordowania. Wysyłani są na śmierć, nie dostając niczego w zamian prócz pustych i nieszczerych obietnic. „System” szybko odziera ich z resztek człowieczeństwa. Ci, którzy zachowują życie, zostają wrakami. Los czekający młode dziewczyny i kobiety jest tak przeraźliwie okrutny, że trudno mi o nim nawet pisać. Ujrzymy też i dorosłe postaci, jednakże są niemniej bezsilne i równie bezradne, jak dzieci. Dodam, że w tym anime trochę inaczej patrzymy na postaci budzące odrazę i obrzydzenie – obserwując losy młodszych bohaterów dobrze wiemy, skąd wzięły się te potwory. Seria pokazuje też, że dwie przeciwne postawy wcale nie muszą być mniej od siebie zasadne. Hasła nawołujące do zaprzestania zabijania, które głosi bohater, szybko gaszone są ujawnianiem dramatów kolejnych postaci.

Naiwny Shu według mnie idealnie pasuje do nastroju i ciężkiej wagi przedstawionej tu opowieści. Nie do końca rozumie brutalny świat, w którym przyszło mu się odnaleźć. Nie do końca rozumie rzeczy, które przyszło mu zobaczyć. I chyba tylko to ratuje go przed utratą nadziei. Ale czy zachowa ją do końca…? To anime ma w sobie coś, co trudno opisać słowami, ująć w jakieś ramy. Coś, co sprawia, że mimo obecnych tu kontrastów, licznych uproszczeń w fabule i świadomości, że seria mogła być o klasę lepsza, kolejne odcinki ogląda się z zapartym tchem. Wczuwając się przy tym w sytuację bohaterów jak w mało której serii. Autentycznie myśląc o tym, co się ogląda.

Scenariusz sam w sobie nie jest bowiem ani innowacyjny, ani też szczególnie wyszukany. Pobocznych wątków jest tu w sumie niewiele. W kilku momentach zauważyć można wiele uproszczeń czy nagięć realizmu, wyraźnie odbiegających od trudnej problematyki, jakiej podjęło się studio. Samo zakończenie serii, chociaż nie jest przesłodzonym happy endem, może niektórym wydawać się lekko kontrowersyjne i nie do końca satysfakcjonujące. Jeśli chodzi o kontrasty, które już wyżej szerzej opisałem, mogą one niektórym po prostu nie odpowiadać. Jestem też pewien, że para głównych bohaterów może budzić mieszane uczucia. Mądrość i główne zalety tego anime odnoszą się do drugiego dna, widocznego w toczących się wydarzeniach.

W tym miejscu chciałbym poświęcić chwilę oprawie audio­‑wizualnej. Chociaż kreska nie robi większego wrażenia i początkowo zdaje się nie pasować do klimatu całości, obecnie trudno mi sobie wyobrazić, by mogła wyglądać inaczej. Mam na myśli oczywiście projekty postaci, które przywodzą na myśl baśniowe filmy przeznaczone dla dzieci. Muzyka także nie rzuca na kolana. Ścieżka dźwiękowa co prawda jest nastrojowa, ale nie zapada na dłużej w pamięć. Inaczej jest natomiast z endingiem, który jest moim zdaniem absolutnie cudowny. Dawno nie słyszałem w anime tak wzruszającej piosenki. Jest spokojna, działa kojąco; pozwala się wyciszyć. Słowem – idealnie sprawdza się jako sekwencja zamykająca odcinki pełne dramatycznych wydarzeń. Przyznam, iż oglądając serię za każdym razem słuchałem go w całości. Pozwala po prostu złapać oddech po coraz cięższych kolejnych epizodach.

Anime z wielką chęcią poleciłbym każdemu fanowi japońskiej animacji. Jednak nie mogę tego zrobić. Ima, Sokoni Iru Boku jest produkcją przeznaczoną zdecydowanie dla dojrzalszego odbiorcy. Wątpię, by każdy docenił uczuciową sferę tego anime – jest to po prostu niemożliwe. A w tym przypadku to właśnie ona stanowi największą zaletę. Mało widziałem rzeczy, które zawierałyby w sobie taki ładunek emocji i nawiązywały tak mocną więź z widzem. W rezultacie opisywana przeze mnie pozycja z pewnością pozostanie jedną z ważniejszych, które widziałem. A czy wrócę do niej drugi raz? Nie jestem pewien. Zapisała się w mojej pamięci tak wyraźnie, że wątpię, by było to potrzebne. Chyba widać to po rozmiarze tego tekstu. A przecież dotyczy on serialu, który liczy jedynie trzynaście odcinków…

Niektórych zapewne zdziwi relatywnie niska ocena końcowa, patrząc na to, co do tej pory napisałem. Now and Then, Here and There jest, „obiektywnie” pisząc, anime jedynie bardzo dobrym. Gdyby kilka rzeczy rozwiązano inaczej, a liczba odcinków byłaby większa, najprawdopodobniej opisywałbym anime wybitne. Faktyczny stan rzeczy jest jednak inny i mamy serię jedynie godną uwagi, której największą zaletą jest „drugie dno”. A chyba nie muszę mówić, że do oceniania tegoż trudno się zabierać. Aczkolwiek gdybym miał się w ocenie liczbowej kierować właśnie nim, prawdopodobnie zastanawiałbym się nad dziesiątką.

Kolejne odcinki Ima, Sokoni Iru Boku są jak tykający zegar, który najprawdopodobniej przybliża nas do tragicznego finału. Czy widz mimo kolejnych ludzkich tragedii zachowa wiarę w szczęśliwe zakończenie? Czy taką wiarę zachowają sami bohaterowie? Myślę, że osoby poszukujące czegoś ambitnego i nietuzinkowego powinny być usatysfakcjonowane. Ale ostrzegam – nie jest to rzecz łatwa w odbiorze (głównie ze względu na kilkakrotnie wspominane kontrasty i naprawdę ciężki klimat), a sytuacja bohaterów jest naprawdę tragiczna. Anime to uważam za trochę niedocenione. Zrobiło na mnie duże wrażenie, ale napisanie, że dobrze się bawiłem byłoby zupełnie nie na miejscu. Sądzę jednak, że czasem warto pokusić się o obejrzenie tego typu produkcji. Dlaczego? Autor głównej recenzji świetnie to już zdążył ująć. W tym miejscu pozwolę sobie zakończyć i dodać jeszcze jedno stwierdzenie. Widok kominów na tle zachodzącego słońca, zapewne już na zawsze, będzie kojarzył mi się z poruszającą historią, zawartą w Now and Then, Here and There.

Ponieważ okres dziesięciu miliardów lat jest tak kruchy, tak ulotny…
wzbudza tak gorzko­‑słodkie, niemal rozdzierające serce uczucie.

gentle monster, 6 września 2009

Recenzje alternatywne

  • Azag - 22 marca 2006
    Ocena: 9/10

    Obcy ludzie w obcym świecie, który rządzi się odmiennymi prawami. Brutalna historia, poruszająca poważne problemy moralne. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: AIC (Anime International Company), Pioneer LDC, Studio A.P.P.P.
Autor: Akitarou Daichi
Projekt: Atsushi Ohizumi, Rie Nishino
Reżyser: Akitarou Daichi
Scenariusz: Hideyuki Kurata
Muzyka: Taku Iwasaki