Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 5/10
fabuła: 6/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 4 Zobacz jak ocenili
Średnia: 3,75

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 199
Średnia: 5,96
σ=2,49

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Shinmai Maou no Testament

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2015
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Testament of Sister New Devil
  • 新妹魔王の契約者[テスタメント]
Tytuły powiązane:
Postaci: Anioły/demony, Uczniowie/studenci; Rating: Nagość; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Ecchi, Harem, Magia
zrzutka

Koszmar cenzora, czyli jeszcze ecchi czy już soft hentai?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Pocieszony wpisem w „poradniku”, że „recenzja wielkim dziełem literackim być nie musi” i z poczucia wewnętrznego smutku, który gdzieś tam się tlił po przeczytaniu recenzji Shinmai Maou no Testament, postanowiłem zasiąść do komputera i przekazać Wam moje wrażenia po zakończeniu oglądania tej serii. Na wstępie od razu zaznaczę, że serii nie obejrzałem z przymusu, podczas oglądania mózg nie wylewał mi się uszami, za to bawiłem się nie najgorzej. Powiem nawet więcej, na potrzeby tej recenzji obejrzałem serię po raz drugi i też oglądało mi się dobrze, więc albo mam spaczony gust, albo to anime jest po prostu niezłe. Kończąc ten przydługi wstęp, dopiszę jeszcze, że seria jest zlepkiem różnych pomysłów podebranych innym anime, choć akurat w tym przypadku plagiatowanie wyszło autorom w moim mniemaniu całkiem dobrze, ale o tym później.

Oszczędzę Wam streszczenia pierwszego odcinka, bo szczególnie odkrywczy nie był, chociaż potrafił zaskoczyć. Protagonistę poznajemy, gdy zaraz na początku odcinka pierwszego ojciec oznajmia mu, że spełni się jego marzenie z dzieciństwa o posiadaniu siostrzyczki. Tak oto Basara dostaje pod opiekę Mio – przyszłą królową demonów, i Marię – sukkuba, będącego jej przyjaciółką i strażą przyboczną. Oczywiście na początku Basara nie ma pojęcia, kim są jego przyrodnie siostry, ale nawet dowiedziawszy się prawdy o nich, podejmuje męską decyzję, że będzie ich bronił, w czym spory udział ma jego ojciec, który pod koniec pierwszego odcinka tłumaczy mu (i nam) co, z kim i dlaczego.

Basara wpisuje się w nową modę powoli obejmującą protagonistów w haremach ecchi – nie jest totalnym nieudacznikiem. Oczywiście czerwieni się jak pomidor w pełnym słońcu w wiadomych sytuacjach, ale jak trzeba, to potrafi stanąć na wysokości zadania i wsunąć rękę tu i ówdzie. Tu pojawia się pewna znana z recenzji głównej kwestia. Basara i Mio zostają przez Marię połączeni „kontraktem”, czyli przekładając z polskiego na nasze, wchodzą w układ „pan i sługa”. W założeniu to Basara miał być sługą Mio (ciekawe, czemu High School DxD mi się przypomniało), ale w wyniku działań Marii kontrakt zostaje odwrócony i to Mio staje się sługą Basary. Oczywiście cała rzecz zrobiona została w „zbożnym” celu, aby chłopak mógł w razie kłopotów zlokalizować naszą demonicę, ale chyba nikogo nie zaskoczę, jeśli napiszę, że całość ma na celu pokazanie naszej dwójki w całej masie scen fanserwisowych. Każdy sprzeciw wobec rozkazów, każdy objaw zazdrości wywołuje u Mio aktywację „klątwy” i atak podniecenia, który przerwać może tylko Basara – zresztą po obejrzeniu drugiego odcinka wszystko stanie się dla Was jasne. Oczywiście bohater musi mieć tragiczną przeszłość, na szczęście da się ją jakoś przeżyć (mowa tu o oglądających), a także jest obdarzony tajemną mocą. Okazuje się (a jakże by inaczej), że Basara nie jest zwykłym japońskim nastolatkiem (tam w ogóle są jacyś zwykli nastolatkowie???) i należy, a w zasadzie należał, do walczącego z demonami klanu bohaterów, zaś jego ojciec uchodzi wśród nich za legendę. Obaj w wyniku splotu tragicznych wydarzeń zostali z klanu wykluczeni i żyją w świecie ludzi.

Mio – nasze główne piersi… wróć, nasza główna bohaterka. Przyszła królowa demonów. Córka niedawno zmarłego Władcy Demonów Wilberta, który zasłynął tym, że, będąc dobrotliwym władcą, powstrzymał demony przed walką z bohaterami (po raz kolejny mamy w anime sytuację kiedy to demony są tymi dobrymi, a bohaterowie tymi złymi). Teraz, po jego śmierci, reszta demonów urządza na Mio polowanie, aby zdobyć drzemiącą w niej moc odziedziczoną po ojcu. Znowu można by powiedzieć, że to już gdzieś było, bo po pierwszym spojrzeniu na Mio przyszła mi od razu na myśl Rias Gremory. Ale uczciwie trzeba dodać, że Mio nie dorasta jej do pięt. Po obejrzeniu anime wydaje mi się, że twórca nie miał na naszą Królową Demonów pomysłu. Niby miała być to tsundere, ale nie do końca nią jest. Ma może lekkie ku temu zapędy, ale do najlepszych tsundere w historii sporo jej brakuje. W dodatku wspomniany kontrakt nie ułatwia jej zadania. W moim mniemaniu nietrzymanie się utartego schematu wyszło Mio na dobre, ale i tak jest postacią najbardziej bezpłciową, można to było zrobić o wiele lepiej. Oczywiście Mio też musi mieć tragiczną przeszłość.

Maria to chyba najlepsza postać w całym anime i główny motor napędowy wątku komediowego. Ponieważ jest sukkubem jej chuć bywa niepohamowana, a przez większość czasu roznosi ją energia. Jako żywo w niektórych sytuacjach przypominała mi Nyaruko z Haiyore! Nyaruko­‑san. Bardzo się obawiałem, że zrobią z niej kuudere, ale na szczęście tak się nie stało i pozostała lolitką z przerostem libido. Ją po prostu trzeba zobaczyć, tak że nie będę jej więcej opisywał. Warto jeszcze wspomnieć o Yuki – czyli przyjaciółce z dzieciństwa Basary. To właśnie ona została przeznaczona do roli kuudere i w sumie też na dobre jej to wyszło. Jest to główna rywalka Mio do serca, a w zasadzie do gaci Basary i nie cofnie się przed niczym, aby pokonać Mio w tej rywalizacji. Yuki należy, podobnie jak Basara, do klanu bohaterów, i potrafi powywijać szabelką, gdy zajdzie potrzeba. Gdzieś w tle przewija się jeszcze kilka postaci, ogólnie postacie drugoplanowe są nie najgorsze i dość wiarygodne. Każda ma swoje pięć minut i nieźle je wykorzystuje.

Fabuła jest i za to już należą się brawa, w dodatku nie wydaje się napisana na kolanie. Głównym wątkiem jest oczywiście kwestia mocy Mio, którą chce przejąć główny „szwarccharakter” serii oraz inne demony. Dostajemy także kilka pobocznych historii, uzupełniających obraz i na koniec łączących się w nawet zgrabną całość. Choć, nie ukrywajmy, fabuła jest prosta jak budowa cepa i dość przewidywalna, czasami potrafi lekko zaskoczyć.

Walki – i tu pojawia się mały zgrzyt. Po pierwsze, urzekły mnie obcasy w zbrojach kobiecych – w myśl zasady „to nic, że się zabiję, ale przynajmniej umrę w pięknych butach”. Ale to taki smaczek. Główny problem walk polega na tym, że jest to w zasadzie mniejszy lub większy pokaz slajdów. Widziałem lepsze walki w niektórych anime, ale widziałem też o wiele gorsze. To dolne rejony stanów średnich, jeśli chodzi o realizację. Kolejny zgrzyt to główny bohater – ja rozumiem, że można być potężnym, „przepakowanym” i takie tam, ale jak cię ktoś przebije na wylot mieczem, jeszcze takim w stylu gier RPG, czyli większym od postaci, to wypadałoby, jeśli nie umierasz w mękach, to przynajmniej jechać na OIOM i poleżeć z miesiąc lub dwa w szpitalu, a nie wstać i podsumować to hasłem, że cios „ominął ważne organy”… Następna sprawa to moc postaci. Tu zatrzymam się nieco dłużej. Basara jest „przepakowany”, ma swój unikalny atak, któremu nie oprze się nikt i nic, a tu niespodzianka, bo jednak im dalej w las, tym więcej przeciwników opiera się temu atakowi. Teoretycznie Mio dysponuje mocą o wiele większą niż moc głównego bohatera (chociażby z racji założenia fabularnego – gdyż to o jej moc, odziedziczoną po ojcu, toczy się walka). Bez mrugnięcia okiem pokonuje przeciwnika, z którym Basara przegrywa z kretesem, ale za to Basara bez problemu radzi sobie z mocą Mio. Za to zły, który dostał lanie od Mio w finałowej walce, najbardziej boi się Marii, ponieważ stwierdza, że tylko ona jest w stanie go pokonać. Trochę mnie raził brak sensu i logiki w tym układzie mocy. Inna sprawa, że lubię oglądać takich bohaterów, o których wiem, że nic ich nie ruszy. Trochę tutaj mi się jako żywo Hagure Yuusha no Estetica przypominało.

Może te kilka serii, które w życiu oglądnąłem, zryło mi mózg, ale ecchi jest tutaj naprawdę dobre. Chyba dlatego, że unika utartych schematów, czyli nie kończy się na pokazywaniu majtek, przypadkowym wpadaniu na bohaterki i innych podobnych. Tutaj mamy w niektórych momentach prawdziwy soft hentai. Scenarzystom udało się nie przekroczyć granicy dobrego smaku i wątek ecchi pozostał strawny, aczkolwiek jest odważny i osoby uczulone na ecchi odrzuci od produkcji na tyle, że będzie je trzeba skrobać żyletką ze ściany. Na pewno wersja Blu­‑ray bez cenzury będzie warta obejrzenia właśnie ze względu na co poniektóre sceny. Trochę na minus muszę zaliczyć, że twórca chciał dogodzić zbyt dużej grupie docelowej i stosował upychanie wątków: pan­‑sługa, harem, brat­‑siostra, trójkąt i parę innych, co wyszło miejscami bardzo sztucznie. Uprasza się także, aby do seansu nie zasiadały feministki lub osoby sympatyzujące z tym nurtem, bowiem rola kobiety w tym anime na pewno nie przypadnie im do gustu.

Pod względem animacji to średniak, jakich wiele teraz. Postacie z bliska wyglądają ładnie, boli tylko rysunek oczu, które są mocno uproszczone, ale to wina pierwowzoru, który miał podobną kreskę. Na animację piersi nie zwróciłem uwagi, ogólnie duże biusty mnie nie kręcą, ale widziałem gorzej narysowane piersi, więc tu nie było tak źle. Ogólnie projekty postaci są ładne, chociaż sporo tracą przy oddaleniu. Tła są poprawne, choć proste, wodotrysków nie należy się spodziewać. Cenzura w postaci oparów i błysków mnie wkurzała, ale już postacie w wersjach chibi były całkiem sympatyczne i jakoś redukowały ilość mojej złości na to, że momentami na ekranie nie było nic poza cenzurą… Muzyka – Mozart to to nie jest, ale muzyka była, dobrze komponowała się z tym, co działo się na ekranie, i nawet momentami wpadała w ucho. Opening i ending były ładne, dobrze dobrane ale śnić mi się po nocach nie będą, do playlisty też ich nie dodałem.

Anime na pewno spodoba się wielbicielom odmóżdżaczy, przy których można się całkiem nieźle bawić. Fani ecchi mogą być zawiedzeni wersją telewizyjną, bo cenzura niestety jest tutaj bardzo aktywna. Im pozostaje czekać na wydanie Blu­‑ray. Jak już pisałem, nie polecam seansu feministkom oraz osobom przesadnie wyczulonym na punkcie animacji oraz scen akcji. Jeśli komuś podobały się High School DxD oraz Hagure Yuusha no Estetica, to to anime również powinno przypaść mu do gustu, choć od razu da się zauważyć, że jest to kalka lepszych lub gorszych pomysłów zaczerpniętych z tych dwóch (i innych) tytułów.

Jako ciekawostkę napiszę, że na jesień 2015 producent zapowiada drugi sezon anime pod odkrywczym tytułem Shinmai Maou no Testament BURST. Ja będę czekał z niecierpliwością, by zobaczyć Zest w wersji meido.

KamilW, 28 kwietnia 2015

Recenzje alternatywne

  • Tablis - 9 kwietnia 2015
    Ocena: 1/10

    Uniwersalna i poruszająca opowieść o tym, jak beznadziejne mogą być anime. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Production IMS
Autor: Tetsuo Uesu
Projekt: Masami Imai, Mina Ootaka, Nekosuke Ookuma, Shinpei Kobayashi, Yoshihiro Ishimoto, Yoshihiro Watanabe
Reżyser: Hisashi Saitou
Scenariusz: Takao Yoshioka
Muzyka: Yasuharu Takanashi

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Shinmai Maou no Testament - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl