Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 7/10 grafika: 6/10
fabuła: 3/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,67

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 354
Średnia: 6,93
σ=1,98

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Charlotte

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2015
Czas trwania: 13×25 min
Tytuły alternatywne:
  • シャーロット
Tytuły powiązane:
Gatunki: Dramat, Komedia
Postaci: Uczniowie/studenci; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Supermoce
zrzutka

Uwielbiacie Angel Beats? Wciąż nie dopuszczacie do siebie myśli, że było słabe, jak każde inne dzieło Maedy? No to macie tutaj Charlotte.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Wiele osób wspomina dzieła Juna Maedy (głównego scenarzysty gier studia Key) przez pryzmat ich adaptacji, nie znając pierwowzoru. Ten niekompletny obraz twórczości autora może dawać złudne wrażenie, że mamy do czynienia z wielkim mistrzem dramatu. Czar pryska, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że najsławniejsze jego dzieła, czyli Kanon i Clannad, zostały mocno podrasowane humorystycznie i stonowane pod względem dramaturgii, a przy tym pozbawione wielu niedociągnięć fabuły przez studio Kyoto Animation. Co się dzieje, gdy nikt nie panuje nad rozwlekłym stylem scenarzysty, pokazało Little Busters, adaptujące visual novel dość wiernie, a przez to czyniące serial niemalże niemożliwym do strawienia.

Czego złego by jednak o autorze nie pisać, to trzeba przyznać, że potrafi kreować ciekawych bohaterów, co w kontekście Charlotte znowu się sprawdza. Fajnymi kolesiami byli zarówno Tomoya w Clannad, jak i Yuuichi w Kanon, ale o Yuu Otosace, głównym bohaterze Charlotte nie sposób tego powiedzieć. Owszem, przystojniak z niego na równi z tamtymi dwoma, ale za to z charakteru jest zepsuty do cna. Gdy odkrywa w sobie dar pozwalający przejąć na krótką chwilę kontrolę nad innym człowiekiem, najpierw eksperymentuje, głównie na płci przeciwnej, bawiąc się przy tym przednio. Ale doczesne uciechy to marnotrawstwo możliwości, jakie taka moc daje. Ustanawia więc wyższy cel, jakim jest poprawa wyników w nauce, dająca awans do najlepszego liceum w mieście. Nie, nigdzie nie napisałem, że on ma zamiar wziąć się w garść i usiąść do książek. Chce poprawić wyniki w nauce, więc na egzaminach podkrada odpowiedzi co mądrzejszym kolegom, przejmując kontrolę nad ich ciałem. Takiego właśnie bohatera było nam potrzeba! Ale pierwsze miejsce na liście najlepszych uczniów to tylko cel pośredni, a gdy połączy je z nienaganną aparycją i lisią przebiegłością, żadna koleżanka mu się nie oprze. I on o tym wie i to wykorzysta.

Wtedy pojawia się wredna, zaborcza, niewychowana, wulgarna, brutalna i arogancka Nao Tomori, niweczy plany Otosaki i tłumaczy, że jego moc to tylko wybryk natury, że nie jest jedyny, że musi skończyć z obecnym życiem, bo w końcu dopadną go Źli NaukowcyTM i zatopią w formalinie i że ma zmienić szkołę na taką na drugim końcu miasta i nie może jej opuszczać, bo się wyda. Przedstawia to wszystko w taki sposób, że chłopak nie ma wyboru. W tym momencie kończy się dobra część Charlotte, a pozostało jeszcze dwanaście odcinków, podczas których widzowi dane będzie poznać kulisy fabuły, genezę paranormalnych mocy i inne średnio interesujące problemy rozchwianych emocjonalnie nastolatków. Po piorunującym początku następuje stagnacja, a serial przybiera epizodyczną formę: co odcinek bohaterowie znajdują kolejnego nastolatka obdarzonego supermocami i ze wszystkich sił starają się wybić mu z głowy ich używanie. Historia postępuje więc małymi kroczkami aż do odcinka szóstego, kiedy splot wydarzeń nieoczekiwanie niszczy sielankową atmosferę, ponownie podnosząc poziom serialu, niestety tylko na chwilę. Finał ewidentnie pokazuje, że niemrawy początek to zmarnowany czas, bowiem później scenariusz musiał szybko nadrobić zaległości. Okazało się, że Maeda znowu robi to, co zawsze, a jakiego gniota by nie wysmalił, to i tak wszyscy powiedzą, że arcydzieło. Przecież liczą się emocje, wyciskanie łez, ludzkie dramaty, a że to wszystko w ramach fabularnej niekompetencji, to tylko nieczuli na ludzkie krzywdy malkontenci mojego pokroju zauważą.

Ale coś tam Junowi Maedzie się jednak w Charlotte udało. Jak już wspomniałem, takim czymś okazał się Yuu, choć niestety tylko na początku. Szkoda, że z tak interesującej postaci, dla której aż chciało się ten serial oglądać, dla potrzeb prowadzenia fabuły zrobiono uległego, niestabilnego emocjonalnie sługusa Tomori. Szkoda, bowiem jego początkowy cynizm i wyrachowanie dodawały blasku serialowi. Z drugiej strony moment jego załamania psychicznego udał się Maedzie pierwszorzędnie i znowu, gdyby autor pociągnął ten wątek konsekwentnie do końca, nie czyniąc z niego jedynie fabularnego narzędzia i obowiązkowego punktu programu, godnego jedynie odhaczenia na liście użytych kliszy, anime byłoby z pewnością inne, jestem przekonany, że ciekawsze, a może i lepsze, o co w tym przypadku nietrudno. Niestety przy takiej narracji smutek i rozpacz to tylko stany przejściowe między chwilami szczęścia, potwierdzające, że jest się na drodze wiodącej ku dobremu zakończeniu. O ile Yuu stracił wiele ze swojego czaru już na starcie serii, tak Tomori wielokrotnie jawiła mi się jako jedyny powód, by przy serialu pozostać. Jej energiczny charakter i bezpardonowość pozwalały bardziej przychylnie spojrzeć na poczynania bohaterów, nadając im ciekawych barw. Ponadto wszystkie jej reakcje na otoczenie i jego zachowanie oraz doskonała rola Ayane Sakury były pierwszorzędne. Szkoda, że reszta bohaterów nie okazała się nawet w połowie tak wyrazista i tak samo Joujirou, jak i Yusa, uczestniczący w działaniach Tomori na rzecz ograniczenia liczby esperów, spełniali jedynie rolę humorystyczną z małymi wyjątkami, dobrze się przy tym uzupełniając, gdyż ten pierwszy to miłośnik idolek, a panienka to jego ulubiona gwiazda. Obydwoje jednak nie grzeszyli intelektem i niewiele wnosili do fabuły. W poczet głównych bohaterów ośmielę się zaliczyć jeszcze Misę, siostrę Yusy, buntowniczkę i łobuziarę, która dostała zdecydowanie zbyt mało czasu antenowego, a spokojnie mogła podkręcić niejeden wątek i wiele razy podgrzać atmosferę. W pamięć zapadł mi też doskonały fragment anime, w którym Yuu przeżywa załamanie psychiczne. I znowu – szkoda, że u Maedy jest miejsce tylko na szczęśliwe zakończenia, bowiem wątek ten okazał się najlepszym, co Charlotte miało do zaoferowania. Niemniej w relacjach między bohaterami zauważyłem dość wyraźną nutkę naturalności, czemu nie sposób się dziwić, skoro już podkreślałem, że autor scenariusza umie pisać bohaterów i dopóki nie wplątuje ich w melodramatyczne wydarzenia, dopóty jego dzieła są całkiem atrakcyjne. Zdecydowanie mógłby jednak popracować nad gagami, ograniczonymi w zasadzie do sytuacyjnego slapsticku czy przerysowanych reakcji bohaterów na poczynania kolegów.

Serial jest całkiem znośny, dopóki nie porusza głównego wątku fabularnego dotyczącego esperów, ich miejsca we współczesnym świecie, genezy mocy oraz niecnych działań Złych Naukowców™, które z jakiegoś dziwnego powodu w zupełności umykają opinii publicznej. Wtedy cała historia wykłada się plackiem i zostaje przy poziomie gruntu do samego końca. Nie, przepraszam! Na sam koniec zapada się pod ziemię, chyba ze wstydu, tym bardziej że jej finał nastąpił zdecydowanie za szybko. Być może miała sens ukazana w jego ramach przemiana głównego bohatera w wyzutego z uczuć i osobowości zbawiciela, cierpiącego dla dobra innych esperów, lecz widzowi nie dano czasu na zastanowienie się nad jego postępowaniem. Zabrakło subtelności, która zgubiła się w wyniku skokowego postępu fabuły pędzącej na łeb, na szyję. Może kilka odcinków więcej i ten obraz uległby zmianie, a może zwyczajnie sam Maeda chciał szybciej zakończyć tę farsę, czy też nie miał pomysłu na błyskotliwe rozwiązanie fabuły w taki sposób, by połączyć główny wątek i obligatoryjne „żyli długo i szczęśliwie”.

Kwestią sporną może być aparycja bohaterów, bowiem mokre rybie oczy, tak ostatnio typowe dla stylu P.A. Works, a będące dziełem Kanami Sekiguchi, nie każdemu przypadną do gustu. Tak czy owak wizualnie Charlotte prezentuje się lepiej niż przyzwoicie, operując może nie bogatą, ale z pewnością dobrze skomponowaną kolorystyką i niekiedy naprawdę imponującą animacją. Co ważne, poziom wykonania jest stabilny przez całą serię. Oprawa wizualna może być jednym z elementów, który umili seans, lecz nie jest już w stanie polepszyć spojrzenia na całokształt produkcji. Ot, taki kwiatek do kożucha.

Po drodze, w trakcie seansu, zgubiła się myśl przewodnia całego anime. Odniosłem wrażenie, że Maeda chciał nam coś przekazać, trafić do młodzieży, stanowiącej trzon odbiorców serii, jakoś ją poruszyć, nauczyć czegoś. Ale czego? Chyba się już nigdy nie dowiemy. Mimo wszystko po serialu stworzonym na piętnastolecie studia Key można było spodziewać się czegoś więcej.

Slova, 10 grudnia 2015

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: P.A. Works
Autor: Jun Maeda
Projekt: Kanami Sekiguchi, Na-Ga
Reżyser: Yoshiyuki Asai
Scenariusz: Jun Maeda
Muzyka: Anant-Garde Eyes, Jun Maeda

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Charlotte - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl