Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 7/10 grafika: 6/10
fabuła: 7/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 6 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,50

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 103
Średnia: 5,83
σ=2,06

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Easnadh)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Dance with Devils

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2015
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły powiązane:
Gatunki: Dramat, Romans
zrzutka

Cztery diablęta i pies. Recenzja z założenia alternatywna, czyli rzut oka przez szkiełko fazy.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Z czym Ci się, czytelniku drogi, kojarzy hasło „Studio Rejet”? Z pewnością większość zapytanych odpowie, że to tam wykluła się idea wiekopomnego dzieła pt. Diabolik Lovers, które podbiło serca tysięcy fanek na całym świecie i sprawiło, że wielu ludzi na samą myśl o nim dostaje migreny. To jednak nie koniec. Rejet to poważny gracz na rynku visual novel i słuchowisk spod znaku otome. Mnie samej w pierwszej kolejności kojarzy się właśnie z taką formą rozrywki, a w myślach rozwiązuje się cały worek tytułów. Ken ga Kimi, alice=alice, Oz to Himitsu no Ai czy trzy serie Shinsengumi Wasurenagusa to tylko niektóre z nich. Nierzadko są to urocze i ogrzewające serduszko opowiastki, częściej jednak mamy do czynienia z historiami co najmniej niepokojącymi, pełnymi mniejszych lub większych perwersji, przemocy i śmierci. Wieloletnie doświadczenie nauczyło mnie spodziewać się po tym studiu najgorszego, paradoksalnie jednak jest ono moim ulubionym i, mimo kilkukrotnego sparzenia się, nie potrafię zmienić zdania. Nie mogłam też przejść obojętnie obok Dance with Devils, w powstaniu którego Rejet brało udział.

Już pierwszy rzut oka na materiały promocyjne pozwala zorientować się w sytuacji. Widzimy oto potencjalnie bezbronną pannę w otoczeniu grona młodzieńców o nieokreślonych zamiarach. Kogo ja oszukuję, zamiary z pewnością są niecne, w końcu nie stanowi tajemnicy, że panowie są z piekła rodem, zupełnie dosłownie. Poczuj dreszczyk napięcia i ekscytacji, drogi widzu. O tak, wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały na to, że będziemy mieć powtórkę z Diabolik Lovers, w odrobinę innych dekoracjach, a ja szykuję sobie poważny ból głowy. Ku mojemu wielkiemu zaskoczeniu ból głowy zupełnie mnie nie dotknął. Zamiast tego cierpiałam na ciągły ból brzucha. Ze śmiechu.

Ritsuka Tachibana jest zwyczajnym dziewczęciem wiodącym zwyczajne życie licealistki. Wiedzie je, uczęszczając do superelitarnej szkoły, ale poza tym zupełnie nie różni się od swoich rówieśnic. Jej spokój nie trwa jednak długo i zostaje przerwany w bardzo brutalny sposób. Oto pewnego pięknego dnia dom bohaterki zostaje splądrowany, matka uprowadzona, a ona sama okazuje się kluczem do odnalezienia zakazanej księgi czarów, na który ostrzą sobie zęby wszystkie demoniczne byty w okolicy. Na celownik bierze ją szkolny samorząd, złożony w całości z wysłanników piekieł. Jednak, zgodnie z odwiecznymi prawami rządzącymi historiami otome, trudno orzec, czy bardziej zależy im na odnalezieniu księgi, czy uwiedzeniu niewinnego dziewczątka. Jakby tego było mało, do zabawy dołączają wampiry, wyjątkowo niewykazujące erotycznego zainteresowania naszą heroiną, i piekielny pies. Los Ritsuki byłby z pewnością opłakany, gdyby nie miała po swej stronie brata egzorcysty. Czy słyszę pełne uciechy klaskanie? Och, zaraz, to tylko ja…

Fabuła z pewnością miała ambicje być poważna, ale przeładowanie pseudokultystycznym bełkotem, parachrześcijańskimi rytuałami, elementami mitologii greckiej, magicznymi artefaktami, zakonem egzorcystów (których poczynania wyglądają raczej jak magia onmyoudou) i wodą z Fatimy stanowiło dla mnie powód do nieustannego rechotu. Twórcza fantazja scenarzystów Rejetu znowu mnie nie zawiodła. Z pewnym podziwem muszę przyznać, że tym razem ktoś naprawdę odrobił pracę domową i wysmażono coś, co dla przeciętnej japońskiej nastolatki może wydać się całkiem intrygujące, egzotyczne i akceptowalnie sensowne. Ja sama, chociaż przez pierwsze cztery odcinki nie nadążałam ocierać z oczu łez uciechy, z pewną konsternacją stwierdzam, że naprawdę dałam się tej historii wciągnąć. Ritsuka bardzo szybko trafia w sam środek wojny między demonami a wampirami. Dodatkowo egzorcyści nie mają zamiaru stać obojętnie z boku i robi się bardzo nieprzyjemnie. Fabuła utkana z tak wielu pozornie niepasujących do siebie elementów okazała się w efekcie całkiem zgrabna i w sam raz nadaje się na tło romansu z nadprzyrodzoną nutą.

Właśnie, romans. Przecież tak naprawdę o to właśnie chodzi. Nikogo nie zaskoczy fakt, że każdy z demonicznych panów ostrzy sobie ząbki na główną bohaterkę. Takie są prawa tego typu opowieści i, jak wiadomo nie od dziś, sprawdza się to jako scenariusz gry otome, ale w serii anime nie wypada zazwyczaj najlepiej. W tym kontekście jednak znowu nie stwierdzam katastrofy, wręcz przeciwnie. Przede wszystkim widz nie jest trzymany w niepewności i Ritsuka całkiem szybko zostaje „sparowana” z jednym z kawalerów. Wielbicielki łamiących serduszko romansów powinny być usatysfakcjonowane. Jednocześnie twórcy dali możliwość posmakowania innych możliwych ścieżek fabularnych i zachęcili do zapoznania się z grą, która ujrzy światło w marcu 2016 roku. Zwiększeniu sprzedaży gry miało pewnie służyć kilka wątków aż proszących się o rozwinięcie, a także bezczelnie otwarte zakończenie. Tak więc proszę, Rejet, weź moje pieniądze.

Ritsuka jako główna bohaterka zrobiła na mnie bardzo dobre wrażenie. Owszem, przytrafiają jej się chwile ogłupienia, nigdy jednak nie trwają bardzo długo. Dziewczyna nie ma problemu z reakcją na sytuacje, które jej nie odpowiadają i ma więcej charakteru, niż można by się spodziewać. Nie przeprasza, że żyje, da w twarz natrętowi i potrafi mieć własne zdanie. Poza tym, zupełnie na marginesie, wie, co smaczne. Spośród diabelskiego towarzystwa na pierwszy plan wysuwa się małomówny Rem. Niedostępny książę, który pod pozornym chłodem skrywa wrażliwe serce i odpowiedni bagaż złych doświadczeń. To jemu najczęściej w udziale przypada ratowanie naszej heroiny z najrozmaitszych opresji i ku niemu zaczyna szybciej bić jej serce, zaś on, zupełnie wbrew sobie, zaczyna odpowiadać podobnym uczuciem. Czy mają jakąkolwiek szansę na własne „długo i szczęśliwie”? Miłość miłością, ale obowiązki względem rodziny i bardzo ludzkie niedogadanie spraw mogą zepsuć o wiele bardziej zwyczajne relacje. Aktywnym przeszkadzaczem jest również wspomniany wyżej brat Ritsuki, Lindo. On również skrywa kilka mrocznych sekretów, lecz w ogólnym rozrachunku można powiedzieć, że definiuje go miłość do siostry. Kiedy ona się cieszy, on jest zadowolony, kiedy jej coś grozi, on wpada w bitewny szał. Zgodnie z prawami gatunku jego uczucia do siostry nie są tak całkiem braterskie, a nadopiekuńczość przybiera momentami ekstremalne formy. Komuś się to spodoba, komuś nie, ale chłopak potrafi zająć się domem i wygląda uroczo w falbaniastym fartuszku.

Pozostała trójka członków diabelskiego samorządu przez większość czasu pozostaje na drugim planie, chociaż każdy z nich z właściwym sobie urokiem próbuje zdobyć Ritsukę. W tym celu posługują się oszustwem, uprowadzeniem, hipnozą lub jawną groźbą oraz, nieodmiennie, niewyczerpanym zapasem bardzo kwaśnych tekstów. Bohaterkę wprawiało to w osłupienie i złość, a mnie w pełne rozbawienia zażenowanie. Żadnego z tej trójki nie mogłam traktować poważnie i pewnie dlatego wszyscy sprawiali wrażenie niesamowicie wręcz uroczych. Przyznam, że każdy z nich wydał mi się o wiele bardziej interesujący niż kreowany na domyślnego amanta Rem. Niestety, poza jednym obowiązkowym odcinkiem, gdzie zajmują się uwodzeniem bohaterki, spędzają czas na werbalnych przepychankach i służą za element komediowy. Na tę trójkę składają się arogancki Mage, czyli typ tsundere-macho, Urie – playboy z nieodłączną różą oraz sadomasochistyczny Shiki, mój prywatny faworyt. Skradł mi serce w momencie, w którym się odezwał. Daisuke Hirakawa w rolach złych chłopców to mój mały wielki fetysz. Nie miałam najmniejszych szans.

Jest jeszcze Roen, pomeranian z piekła rodem, w którego osobie teoria na temat demonicznego pochodzenia tej rasy znajduje kolejne potwierdzenie. Oczka jak paciorki, drepczące niczym nakręcone łapki i zabawkowa aparycja! Już na pierwszy rzut oka widać, że siedzi w nim zło. Roen ma również ludzką, błękitnowłosą postać, wredny charakter i, niezależnie od postaci, bardzo wyszczekaną buzię. On również z miejsca znalazł ciepłą miejscówkę w moim sercu. Dodatkowym atutem wszystkich panów jest fakt, że każdy z nich przejawia skłonności do zostania yandere, a jednocześnie żaden nie przekracza granicy mojego dobrego samopoczucia. Chęć zmonopolizowania bohaterki nie równa się tu poniżaniu jej i, bądźmy szczerzy, lepiej być nazywaną motylkiem niż suką. Tak, jako reklama gry Dance with Devils sprawdza się, w moim odczuciu, znakomicie. Jeszcze raz, gdzie mogę zapłacić?

Wizualnie seria przedstawia się ładnie, przynajmniej przez większość czasu. Projekty postaci cieszą oko, a bohaterom zdarza się nawet kilka razy zmieniać ubranie. Niestety z oddali rysy twarzy się rozłażą, czasem czyjaś ręka lub noga nieproporcjonalnie się wydłuża, a chwilami zdecydowanie nadużywano efektów komputerowych, ale w ogólnym rozrachunku oglądało się to całkiem przyjemnie. Przyjemność powiększał widok licznych smakowicie wyglądających potraw, ślicznych teł oraz chłopców. A może zwłaszcza chłopców, w końcu oni są tu najważniejsi.

Od strony muzycznej jest, bez owijania w bawełnę, świetnie. Utwory w tle naprawdę mnie oczarowały. Zafundowano nam szereg różnorodnych, w większości klasycznych w brzmieniu melodii, ładnie ilustrujących wydarzenia na ekranie i budujących nastrój. Ktoś tu naprawdę się przyłożył, zważywszy, że mamy do czynienia ze zwykłą haremówką otome. Autentycznie nie jestem w stanie dość się ich nachwalić. Muszę również pochwalić stronę musicalową, zwłaszcza w porównaniu z innym „musicalem”, który gościł w ramówce anime jesiennego sezonu 2015. Piosenki nie są wciśnięte na siłę w przypadkowych miejscach, ale stanowią realną część fabuły. Z ich jakością bywa natomiast rozmaicie. Nie są to popisy na miarę Broadwayu, ale przyznaję, że większość mi się podobała, w szczególności porywające solo Roena z psychodelicznym chórem szpiców, chyba najlepiej zaśpiewany kawałek w całym anime. Poza tym słodki jak lukrecja duet Ritsuki i Rema, solo głównej bohaterki i podszyta perwersją piosenka Shikiego. Trafiły się jednak również takie, które postanowiłam jak najszybciej wyrzucić z pamięci. Na samym szczycie tej czarnej listy znajduje się piosenka z odcinka jedenastego, w którym wszyscy potencjalni adoratorzy wyznają Ritsuce wielką miłość. Całą winę zrzucam jednak na samą piosenkę, bo panowie o wiele lepiej spisali się w endingu. Opening, śpiewany przez Wataru Hatano, seiyuu Lindo, robi dobre pierwsze wrażenie, ale w gruncie rzeczy jest nieco płaski. Ogólnie jednak było naprawdę nieźle, bez trudu mogę sobie wyobrazić tę historię w aranżacji scenicznej i, prawdę mówiąc, bardzo chciałabym, aby powstała. Może wtedy również pewien antagonista dostałby swoje pięć minut? Wampiryczny chór rozbrzmiewający na początku pierwszego odcinka to trochę za mało.

Kwestie mówione wypadają już bez wyjątku bardzo dobrze. Trudno się temu dziwić, obsada to w większości doświadczeni weterani. Przyznam bez bicia, że pracę większości z nich oceniam przez pryzmat osobistych sympatii i fetyszy. Odstawiając je jednak na bok, muszę pochwalić Himikę Akaneyę, udzielającą głosu Ritsuce. Aktorka nie piszczy i nie skrzeczy, a jednocześnie brzmi bardzo dziewczęco. Mam nadzieję usłyszeć ją w produkcjach, które pozwolą jej bardziej się wykazać.

Podsumowując: polecam. Spodziewałam się kolejnej katastrofy, a otrzymałam coś szalenie fazowego i zaskakująco dobrego, jak na otome rzecz jasna. A ponieważ bawiłam się tak wspaniale, ocena musi być odpowiednio wysoka.

tamakara, 27 lutego 2016

Recenzje alternatywne

  • Easnadh - 9 lutego 2016
    Ocena: 7/10

    Tytuł kłamie – te diabły wcale nie tańczą, tylko śpiewają! A poza tym anime jest niezwykle udane i ma sensowną główną bohaterkę. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Brain's Base
Autor: Daisuke Iwasaki
Projekt: Hirotaka Maeda, Yuka Takashina
Reżyser: Ai Yoshimura
Scenariusz: Tomoko Konparu
Muzyka: Elements Garden

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Dance with Devils - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl