Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 6/10 grafika: 7/10
fabuła: 5/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,67

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 19
Średnia: 6,11
σ=1,68

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kumamiko: Girl Meets Bear

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2016
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • くまみこ Girl meets Bear
zrzutka

Determinizm społeczny – The Motion Picture.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Malownicze góry, nieprzebyte ciemne bory, szumiące wśród skalnych zboczy strumienie, a w środku tego kojącego serce krajobrazu dziewczyna. I miś. Taki duży miś i bynajmniej nie śpi głośno. O dziwo, nie ma też apetytu na ową niewiastę, która jest szamanką w lokalnej świątyni i w życiu nie wyściubiła nosa poza obręb swojej zapyziałej i powoli popadającej w zapomnienie wioski. Machi, bo tak ma dziewczę na imię, ma jednak wielkie aspiracje, by wyrwać się z prowincji i wyruszyć na naukę do wielkiego miasta. Z kolei Natsu, wspomniany już niedźwiedź, z którym dziewczyna mieszka, bowiem taka jest lokalna tradycja, odradza jej ten pomysł i stara się przekonać szamankę, że wielki świat to nie dla niej. Machi ma bowiem wiele wspólnego z Rin Toosaką z serii Fate – jakiekolwiek nowinki techniczne przyprawiają ją o palpitację serca, a ponadto uważa, że każdy w mieście ją wyśmieje, bo przecież widać, że jest z wioski. Ani tego nie czuć, ani słoma jej z butów nie wystaje, ale fobia to fobia, nic nie wskórasz. Niemniej, jak przystało na dobre, pozytywne, komediowe anime, wszyscy powinni bohaterkę w jej zamiarach wspierać, a ona ostatecznie powinna znaleźć się przynajmniej na dobrej drodze, by pokonać własne słabości. A guzik. Drugi brzeg metaforycznego Sankt Petersburga to nie dla pana, panie Raskolnikow. Autorowi scenariusza coś odbiło i pisząc oryginalne w stosunku do mangowego pierwowzoru zakończenie, stwierdził, że doskonałym wyjściem będzie podcięcie Machi skrzydeł w chwili, gdy biedaczka mogła właśnie wyrwać się z okowów własnych kompleksów. Mało jej było upokorzeń, mało stresów, mało łez, nie, trzeba jeszcze leżącego kopać, bo a nuż się podniesie i wtedy to trzeba by mu walnąć z piąchy, a to wymaga wysiłku. Bo, jak wiadomo, widzowie uwielbiają, gdy ich ulubionym bohaterkom przytrafiają się same przykrości. Tylko ktoś tu zapomniał, że to anime nie ma w tytule żadnej cykady.

Zasadniczo powiedziałem wszystko, co trzeba o tej serii wiedzieć, a nawet za dużo, ale trudno by mi było w inny sposób wytłumaczyć nie tyle zażenowanie, co niepocieszenie. Przecież ta seria miała być pocieszająca, tak? Chyba tak miało być, chyba miała pokazać, że każdy może zmienić się na lepsze, napompować widza optymizmem, dać sygnał, że z kompleksów da się wyleczyć, że nie ma rzeczy nie do osiągnięcia, że determinacja może zdziałać cuda? Nie? Nie to? To po jaką cholerę mamiono mnie słodką, bajkową wręcz atmosferą, pogodnym początkiem, gagami? Ostatnie trzy odcinki pochodzą z zupełnie innej bajki i ukazane w niej cierpienia Machi bardziej kojarzyły mi się z Watamote niż taką misiowatą, puchatą serią, którą Kumamiko było na początku. Fakt, że nie jestem odosobniony w tych poglądach, podpowiada mi, że coś jednak jest na rzeczy, że nie tego oczekiwali widzowie. Co prawda nie jestem zwolennikiem podlizywania się gustom widzów na siłę, ale zakończenie, które w zasadzie czyni wszystkie poprzedzające je wydarzenia bezsensownymi, jest godne potępienia. W jakim celu całe to poświęcenie Machi, jej trud i praca? Tylko po to, by w finale dostała w potylicę determinizmem społecznym? Tak to mają odebrać widzowie – jesteście nikim i nie macie szans, by przełamać ten impas? Nawet w literaturze ta teoria służyła tylko temu, by ostatecznie autor mógł dokonać jej zaprzeczenia. Tego w Kumamiko zabrakło. Nawet autor rysunków do pierwowzoru, chociaż teraz stonował swoje wypowiedzi, po zakończeniu emisji wyraził niezadowolenie z finału serii, a jeden ze scenarzystów, Pierre Sugiura, wszędzie, gdzie tylko się dało, usunął wzmianki o swoich związkach z Kumamiko.

Cały problem wynika z tego, że osią serii był stopniowy rozwój głównej bohaterki, która z trudem, ale jednak skutecznie, zmierzała w stronę obranego celu. Z jej zmagań z losem i własnymi słabościami wynikała większość, co tu dużo mówić, udanych gagów, bo przecież mamy do czynienia z serią komediową. Nie zabrakło w nich pikanterii, czasami były bardzo odważne, ale zawsze mniej lub bardziej śmieszne, gdyż widz podświadomie zdawał sobie sprawę, że to tylko wzmocni główną bohaterkę, że przez niepowodzenia nabierze wiary w siebie. A tu się okazuje, że nie, tu nie ma nic do śmiechu, tu płakać trza. I nikt dziewczynie nawet nie obetrze nosa, nie doda otuchy, nie będzie wspierał, o nie, bowiem Natsu ostatecznie okazuje się samolubnym dupkiem. Im większą sympatią obdarza się go za wsparcie, jakiego wcześniej udzielał Machi, za to, że był dla niej jak ojciec, w tym bardziej negatywnym świetle można odebrać jego finalną postawę. I to nic, że wielki miś aż promieniował z ekranu pozytywną energią, niejednokrotnie bawiąc widza do rozpuku. Dupek z niego i tyle.

Z powyższego można dowiedzieć się o Machi w zasadzie wszystkiego. Takie osoby szczególnie potrzebują pomocy i wsparcia psychicznego i wydawać by się mogło, że Natsu skutecznie się z tego zadania wywiązuje. Niestety jego postać ostatecznie staje się zupełnym zaprzeczeniem rezolutnego misia, którego dane nam było poznać na początku. Jego finalna postawa jest odrażająca. Nawet Yoshio, pracujący w lokalnym urzędzie kuzyn Machi, zapatrzony jedynie w wizję ratowania starzejącej się wioski, ostatecznie nie wypada aż tak źle, chociaż nietrudno o wniosek, że dziewczyna to dla niego genialny sposób na promocję miejscowości i jest gotów dążyć do tego celu jej kosztem. O ile na starcie z jego postawy wynikała masa gagów, tak z biegiem fabuły coraz mniej było mi do śmiechu, że dorosły facet nie jest w stanie uszanować uczuć (i prywatności) gimnazjalistki. Dobrze, że jego zapędy stopowała dobroduszna Hibiki, cechująca się aparycją i zachowaniem chuliganki. Oczywiście, jak nauczyły nas setki godzin spędzone przy chińskich bajkach, przejawy przemocy ze strony żeńskich postaci są jedynie kamuflażem dla głębokiego uczucia.

Należy przyznać, że w przypadku Kumamiko najbardziej zwodniczym elementem okazała się oprawa wizualna, która zupełnie nie zapowiadała, jaki obrót przybierze opowieść. Urocza kapłanka w ludowym stroju, puchaty misio, lasy, pola ryżu, góry – ślicznie. Projekty postaci mnie przekonały, zwłaszcza Machi okazała się bardzo urocza w swoim szamańskim uniformie. Nie zabrakło też rytuałów i obrzędów, a ja bardzo lubię elementy japońskiego folkloru w anime. Tutaj pasowały idealnie i podziwianie codziennych obowiązków głównej bohaterki okazało się interesujące. Nie zabrakło też bardzo dobrej animacji, pod tym względem Kumamiko spełniło oczekiwania.

Na osobną wzmiankę zasługuje opening, który wyjątkowo ma zgrabną linię melodyczną, a wokalistka go wykonująca rzeczywiście potrafi śpiewać, co w przypadku czołówek anime nie zawsze idzie w parze.

Zastanawiam się, dlaczego tak negatywnie piszę o anime, które bardzo polubiłem od pierwszego odcinka? Przecież już widząc pierwszą ilustrację promocyjną, wiedziałem, że właśnie to chcę obejrzeć. I przecież byłem usatysfakcjonowany, niestety do czasu. Mogę chyba stwierdzić, że tak właśnie kończą się nieprzemyślane eksperymenty, nie zmienia to jednak faktu, że Kumamiko dostarczyło mi solidnej porcji rozrywki. Na pozytywny odbiór serii z pewnością wpływ miała także para głównych seiyuu, czyli Natsumi Hioka i Hiroki Yasumoto. Ta pierwsza, pomimo skromnego doświadczenia w branży anime (to jej pierwsza wiodąca rola od czasów Witch Craft Works), doskonale wcieliła się w rolę zakompleksionej, ale jednak asertywnej gimnazjalistki. Dobrze zgrała się też z o wiele bardziej doświadczonym odtwórcą roli misia, który na ekranie debiutował już dwadzieścia lat temu. Taka rozbieżność nie tylko w stażu pracy, ale też w wieku doskonale uwypukliła relacje Machi z Natsu, którym bliżej do rodzicielskiej troski niż przyjaźni.

Wbrew moim powyższym żalom Kumamiko jest jak najbardziej warte uwagi, zwłaszcza jako komedia. Trzeba tylko pamiętać, by za bardzo nie przywiązywać się do głównej bohaterki i zbyt mocno jej nie kibicować, inaczej można osiągnąć podobny do mojego poziom zgorzknienia podczas finału.

Slova, 14 lipca 2016

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: EMT Squared, Kinema Citrus
Autor: Masume Yoshimoto
Projekt: Hiroyuki Saita
Reżyser: Kiyoshi Matsuda
Scenariusz: Pierre Sugiura
Muzyka: Akiyuki Tateyama

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Kumamiko: Girl Meets Bear - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl