Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

3/10
postaci: 2/10 grafika: 4/10
fabuła: 2/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 38
Średnia: 5,34
σ=2,11

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (KamilW)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Sin: Nanatsu no Taizai

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2017
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Seven Mortal Sins
  • sin 七つの大罪
Tytuły powiązane:
Gatunki: Przygodowe
Postaci: Anioły/demony; Rating: Nagość; Pierwowzór: Projekt multimedialny; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Ecchi, Magia
zrzutka

Japończycy biorą na warsztat historię Lucyfera i… robią z niej prawie-hentai.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Lucyfer – łac. niosący światło, imię doskonałego anioła, który z powodu swego piękna i ogromnej inteligencji cieszył się wśród aniołów wielkim szacunkiem. Lucyfer zajmował najwyższą pozycję w niebie, ustępując tylko Bogu. Z czasem przywiodło go to do próżności i zamiast kierować uwielbienie innych ku Stwórcy, zapragnął czci dla siebie. Popełniwszy grzech pychy, został strącony z Niebios i trafił do Piekła. Inna wersja tej historii mówi, że przyczyną wygnania Lucyfera była miłość do ziemskiej kobiety i raz na sto lat ma on prawo przyjść na Ziemię, by spotkać się z ukochaną, która jednak od dawna już nie żyje – taki przejaw nieco przewrotnej litości ze strony Stwórcy.

Tyle teorii zaczerpniętej z wierzeń chrześcijańskich, przejdźmy więc do praktyki, którą przygotowali dla nas Japończycy. Jak każdemu fanowi anime powszechnie wiadomo, mają oni dość swobodne podejście zarówno do faktów historycznych, jak i do elementów wierzeń i to nie tylko europejskich, ale także swoich własnych. W tej alternatywnej wersji historii Lucyfer przedstawiony jest jako hojnie wyposażona przez naturę blond piękność. Zrzucona z Nieba, trafia do Piekła, gdzie zamierza objąć władzę nad siedmioma grzechami głównymi w osobach siedmiu równie hojnie obdarzonych niewiast. Nie potrzeba wiele wyobraźni, by domyślić się, jaki przebieg będą miały kolejne odcinki tej serii, szczególnie że grafika promocyjna nie pozostawiała złudzeń, o co będzie tu chodzić. Wracając jednak na chwilę do „fabuły”: główna bohaterka w Piekle dostaje lanie i zostaje wypędzona na Ziemię. Tam spotyka czystą jak ta lilija uczennicę imieniem Maria, której w mało chirurgiczny sposób usuwa serce, czyniąc z niej swoją poddaną. Byłbym zapomniał, że jeszcze w Piekle przykleja się do Lucy przylepa imieniem Lewiatan – będąca personifikacją grzechu zazdrości. Od tej pory ta trójca będzie starała się przejąć władze nad otchłanią w sposób możliwie jak najbardziej ecchi i yuri. Oczywiście świat przedstawiony również nijak się ma do swojego biblijnego odpowiednika, bo nasze trio trafia na Ziemię w okolicach czasów obecnych.

Trochę się znęcam, ale w sumie takich produkcji nie traktuje się w stu procentach poważnie, więc nie mam wyrzutów sumienia. Jako że fabuła serii skonstruowana została w oparciu o zasadę potwora tygodnia (którym jest tu konkretny grzech), nie należy się spodziewać fajerwerków fabularnych, szczególnie że prawie wszystko, co dzieje się na ekranie, jest pretekstem do pokazania scen o charakterze mniej lub bardziej erotycznym. Tradycyjnie też w końcówce atmosfera się zagęszcza, ale nie powiem, żeby wyszło to serii jakoś szczególnie na plus, bo po pierwsze, widz jest już na tym etapie mocno wymęczony, o ile w ogóle dotrwał do tego momentu, a sama intryga również nie jest wysokich lotów.

Miło zaskakują jednak bohaterki, szczególnie główna para. Nie są to oczywiście jakieś przesadnie rozbudowane czy wielowarstwowe postacie, ale okazały się w miarę sympatyczne i to w sumie dzięki nim udało mi się dotrwać do końca seansu. Lucyfer jest niegłupia, ma swój plan i konsekwentnie go realizuje, nawet jeśli czasami wykorzystuje do tego Marię, to jednak cały czas ma na nią oko i pilnuje, żeby nie stała się jej krzywda. To fajny przykład postaci, której nie da się nie polubić mimo tego, że teoretycznie powinna być postacią negatywną. Partnerująca jej Maria to dziewczyna czysta jak woda w górskim strumieniu, a przy tym naiwna i prostolinijna, czyli idealnie pasująca do wrzucenia między demoniszcza, aby zmiękczać ich skamieniałe serca. Pewien niezwykły dar sprawia, że okazuje się ona dla Lucy bardzo użyteczna. Jest także cierniem w tyłku Lewiatan, która widzi w niej rywalkę w walce o względy „siostrzyczki”. Lewiatan z kolei robi za dyżurnego dostarczyciela fanserwisu oraz w większości nieśmiesznych (choć zdarzyło się parę wyjątków) żartów.

Resztę obsady stanowią pozostałe grzechy główne, równie biuściaste (większość) jak główna bohaterka, ale niestety co poniektóre bardzo niewydarzone. Każda z nich ma odmienne podejście do deprawacji ludzkości, co czasami było nawet zabawne, zaś moją ulubienicą i faworytką pozostanie rapująca idolka Astarot. Większość historii z udziałem grzechów była fabularnie raczej słaba, ale przecież nie o to chodzi. Chodzi o to, aby ilość fanserwisu się zgadzała i to się udało, choć on sam też raczej nie był najwyższych lotów.

Oprawa graficzna nie rzuca na kolana, mimo że w tego typu seriach powinna, bo jednak nagie kobiece ciała powinny prezentować jaką taką jakość. Tutaj wspomnę, że oglądanie serii w wersji ocenzurowanej nie ma większego sensu z wiadomych powszechnie względów. Niestety kreska jest dość prosta, nie mogę wprawdzie powiedzieć, aby postacie były brzydko narysowane, ale faktem jest, że widziałem ładniejsze. Ilość akcji nie poraża, a sceny tego typu są animowane co najwyżej średnio. Czyli jak zawsze, ale przecież jasne jest, że tego rodzaju serie zwykle nie olśniewają budżetem, a co za tym idzie także efektami wizualnymi jego wykorzystania. Z jednej strony było tu sporo naprawdę interesujących rzeczy do pokazania: Niebo, Piekło, Ziemia, potwory wszelkiej maści – jakie tu by było pole do popisu, gdyby tylko… szkoda gadać. Ścieżka audio równa szereg z całą resztą, czyli nie wybija się ponad średnią, ale przynajmniej głosy postaci były w porządku. Utwory rozpoczynające i kończące odcinki przeszły w moim przypadku bez echa. Fanserwisu jest dużo, wciskanego gdzie i jak się da, odhaczono przy okazji wszelkie możliwe podpunkty tego typu ekranizacji ale słaba jakość grafiki niweczy większość wysiłków twórców. Widzów szukających romansów w stylu yuri też rozczaruję, nie ma tu nic, co by zasługiwało w tej kwestii na szczególne zainteresowanie.

Więc po co to oglądać? Dobre pytanie, które zadaję sobie za każdym razem, gdy zasiadam do tego typu serii. W tym przypadku zainteresował mnie koncept, który miał jakie takie szanse okazać się czymś w miarę interesującym. Niestety potencjał całkowicie zaprzepaszczono, przykrywając go górą nie najwyższej jakości biustów, jakich powstydziłby się najgorszy hentai. Przy okazji mam też słabość do tego typu głównej bohaterki, co również było motywacją do sięgania po kolejny odcinek, choć w końcu i ona okazała się być mało interesująca. Szczerze mówiąc, naprawdę nie polecam serii bo nie reprezentuje ona sobą niczego. Swoją drogą, zawsze w takim momencie zadaję sobie pytanie, po co ktoś takie coś robi? Czy nie lepiej i prościej byłoby nie owijać w bawełnę i nie udawać, tylko stworzyć normalnego hentaia zamiast takiego fabularno­‑wizualnego koszmarka? Na nieszczęście w sezonie zimowym 2018 postanowiono poczęstować nas spin­‑offem tej historii, tym razem z siedmioma cnotami… Szału się nie spodziewam, ale jako że oglądanie takich miernych produkcji sprawia mi trudną do zinterpretowania radochę, to pewnie się skuszę.

KamilW, 6 stycznia 2018

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Artland, TNK
Autor: Hobby Japan
Projekt: Kio Edamatsu, Nishii, Sachiko Yasuda
Reżyser: Kinji Yoshimoto
Scenariusz: Masashi Suzuki
Muzyka: Hiroaki Tsutsumi, Masaru Yokoyama

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Sin: Nanatsu no Taizai - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl