Komentarze
Uma Musume: Pretty Derby
- komentarz : vries : 24.08.2018 23:32:29
- komentarz : Koogie : 24.08.2018 22:26:50
- komentarz : vries : 24.08.2018 21:38:34
- komentarz : rorek : 24.08.2018 21:06:42
- komentarz : vries : 24.08.2018 20:20:55
- komentarz : rorek : 24.08.2018 18:00:34
- komentarz : Koogie : 24.08.2018 17:57:38
- komentarz : vries : 24.08.2018 17:39:11
- komentarz : Koogie : 24.08.2018 12:02:48
- komentarz : vries : 23.08.2018 23:26:24
Moe. Anime jest Moe i wpisuje się poniekąd w schemat SoL. Aczkolwiek moim zdaniem SoL jest dość słabym z powodu sportowego settingu. Z drugiej strony mamy aspekt sportowy, czyli gonitwy. Tu mamy pewien problem, bo o ile sportówki najczęściej lepiej lub gorzej przechodzą przez fazy treningu i zawodów, to tutaj jest to wszystko do picu. Zawody wygrywa się zgodnie z fabularnymi zachciankami twórców. Treningi nie wiele wnoszą. Dlaczego? Bo to koniodziołchy. Innymi słowy nie ma tu mowy o realistycznej technice biegowej.
Technicznie wygląda to nierówno, aczkolwiek nie można nic zarzucić dynamice gonitw. Moe też jest moe tam gdzie ma być.
Innymi słowy wychodzi, ze to taki sobie SoL (z jego wszystkimi ograniczeniami) i taka sobie sportówka. Wykonanie też takie sobie. 5/10 – nienajgorsze anime wymyślone tak, by się podobało fanom idolek, moe, furry i wyścigów konnych.
Dziwna ocena tytułu Uma Musume: Pretty Derby
???
Wyścigi są marne, do tego główna bohaterka to porażka.
SUZUKA CHAN SUZUKA CHAN ŁEEE ŁEEE PRZEGRAŁAM SUZUKA CHAN SUZUKA CHAN ŁEEE ŁEE PRZEGRAŁAM SUZUKA ŁEE SUZUKA ŁEEE SUZUKA ŁEEEE
No do głowy można dostać ;)
Wyścigi jeden a ten sam schemat.
Start, wolny bieg, ZRYW i koniec. Nic więcej.
Okruchy życia też lipne, bohaterki też nie do zapamiętania bo w sumie tylko są.
Anime sezonu? HAHA
Wotaku, Sword Art, FMP, Megalo Box czy Steins Gate to są bajki które mogą rywalizować o miano anime sezonu(chociaż Steins;Gate jak zwykle pozamiatało) a nie konio‑dziewczynki.
Słaba seria sportowa(jeden a ten sam schemat) słabe okruchy życia(nic nowego, jedzą i rozmawiają) słaba główna bohaterka(łee łee) fabuła phi. Ta z hiszpańskim imieniem w jednym odcinku jest, a zaraz biega na drugim końcu świata, a nawet nie pokazali jej wyjazdu czy coś mimo że była jedną z głównych bohaterek XDD ot tak poleciała i tylko wspomnieli że nie wygrała XDD
anime sezonu XDDDD
Aż mnie kusi by zagrać w tego stwora jakiego Cygames planuje wypuścić, na szczęście niechęć do mobage wciąż jest silniejsza.
Ode mnie 8. Było ekstra.
Jednak czegoś brakło
Seria mogłaby być lepsza, jednak jednocześnie i tak przerasta oczekiwania biorąc pod uwagę koncept.
Problemy są dwa. Po pierwsze scenariusz, który po prostu nie ma tego tempa by sensownie rozpocząć jakiś wątek, nabudować go i zakończyć. Wszystko wydaje się trochę porozrzucane. Na początku ciężko to było zobaczyć, jednak z odcinka na odcinek staje się to coraz bardziej wyraźne. I mimo że żaden odcinek nie był zły, tak jako całość nie czuje by dużo zostało osiągnięte.
Drugi problem to sprawa wizualna. Jak pierwsze odcinki próbowały ukrywać modele 3D i ogólnie całość była całkiem zgrabna, tak końcówka jest po prostu brzydka. Spodziewałem się więcej biorąc pod uwagę kiedy seria została zapowiedziana i bezdenne kieszenie Cygames. Ostatni odcinek w pewnym sensie się świetnym reprezentantem pewnej bezcelowości serii i brzydkiej grafiki.
Szkoda trochę, bo seria zrobiła wiele rzeczy dobrze. Skupiła się ona na sporcie i miejscami to naprawdę ekscytuje. Seria dobrze robiła fanserwis, bo skupiła się na faktach o wyścigach konnych zamiast na wdziękach bohaterek. W sumie seria nie ma ani krzty klasycznego fanserwisu, może poza jedną sceną która ma być żartem. Chwali się to dosyć mocno, biorąc pod uwagę ideę serii.
Tylko że jest tyle nawiązań, że serie trochę trzeba oglądać znając spoilery by naprawdę uzyskać zamierzone efekty. Trochę to ogranicza widownie.
Bohaterki są niezłe, zacząłem mieć z nimi problemy pod koniec dopiero gdyż meandry fabularne serii po prostu zaczęły mnie trochę irytować. Jednak główna bohaterka fajna, postaci z tła kolorowe i wesołe. Jest tu kogo lubić i na pewno zachęciło mnie to anime do zagrania w grę. Chciałbym mieć swój własny zespół składający się z King Halo, Seiun Sky, Teio, Grass Wonder etc. Jeszcze znając fakty o koniach to naprawdę łatwo się wkręcić w postaci tutaj.
Ostatecznie powiem, że seria przekroczyła wszelkie oczekiwania, lecz jednocześnie nie wykorzystała potencjału. Czegoś zabrakło by to wszystko odpowiednio kliknęło, a niestety problemy wizualne w drugiej połowie serii tylko uwydatniają to poczucie się czegoś brakuje. Ciekawe jak wyjdzie im z grą.
Warto obejrzeć, jako ciekawostkę przyrodniczą.
Odcinek 11
...Dlatego tak dzisiaj za nią trzymałam kciuki, że aż mnie palce teraz bolą. Brawo, Suzuka! :')
Gdyby ktoś mi kilka miesięcy temu powiedział, że będę z niecierpliwością czekać na kolejne odcinki anime o moe personifikacjach koni wyścigowych (a nawet płakać podczas seansu) to bym go chyba śmiechem zabiła.
Niech lepiej Special Week za tydzień pokaże klasę, jej pozycja w moim prywatnym rankingu jest zagrożona przez koleżankę w zielonych uszo‑czapeczkach ;)
Wszyscy się spodziewaliśmy moe panienek, które są koniolesbijkoidolkami i to tchnęło tak ostrym absurdem, że w założenia wielu przyjęło to anime jako kolejny wykwit japońskiego absurdu, który jednak nic konkretnie nie zaoferuje, poza może fazą. A tu niespodzianka, seria od samego początku jest w zasadzie pełnokrwistym anime sportowym, całkiem solidnie osadzonym w tych swoich „końskich” realiach i to bez ewidentnych przegięć (typu centaury w MonMusu czy Centaur no Nayami). Jak się przyjmie tę całą osobliwą konwencję to w zasadzie nie ma już dalej problemu, bo seria nie wyciąga z rękawa jakichś naprawdę ciężkich absurdów typu „Czy ta pani też ma takie narządy rodne jak ta chabeta tam?”.
Wiarygodnie wypadają postacie – znowu niespodzianka, bo mimo całej tej rywalizacji, różnic itd. najbardziej wrogo nastawieni do siebie są tu trenerzy, nie same zawodniczki, które walczą ze sobą głównie na stadionie, ale prywatnie potrafią się kumplować. A propos trenerów – rzecz robiona na bazie gry tego konkretnego typu mogłaby sugerować, że trener będzie męskim self insertem, na którego lecieć będą prawie wszystkie panienki (casus Kantai Collection). A tu proszę – jest faktycznie trenerem (który, co więcej, faktycznie się przydaje, a nie robi za mało istotne tło) i tylko trenerem.
Fanem sportówek nie jestem, bo zwykle mnie nudzą, więc i pewnie dlatego trudno mi to anime uczciwie oceniać. Ale trzeba przyznać, że podejście do tematu oraz wykonanie okazało się nadspodziewanie wręcz dobre. Cóż, może ten brak ciężkiej fazy ciut oraz wątków yuri mnie rozczarowały, ale ostatecznie dla większości będzie to raczej zmiana na plus.
kliknij: ukryte Widać też że anime obeszło się z sytuacją w naprawdę delikatny sposób. Silence Suzuka to jest uwielbiany koń w japonii, także sama kontuzja i cierpienie nie jest pokazane w sposób spektakularny. Nadmierna brutalność byłaby trochę okazaniem braku szacunku do sytuacji, która w prawdziwym świecie skończyła się śmiercią. Nie do końca się z tym zgadzam, ale rozumiem.
6 odcinek
Po pierwsze show nadal mnie zaskakuje swoją jakością. To naprawdę wyczyn dostać franczyzę której założenia są tak bardzo cyniczne i zrobić z tego autentycznie angażującą serie sportową.
Dużym elementem tego są nawiązania do prawdziwych wyścigów i koni. Jest tego po prostu masa i w tym odcinku chociażby taka mała rzecz jak konkurs kto zje pączki szybciej, okazuje się luźnym nawiązaniem do faktycznego wyścigu. Zwycięzca i drugie miejsce zgadzają się, zarówno jak dyskwalifikacja. Sam wyścig z szóstego odcinka jak się porówna do faktycznego wyścigu jest po prostu fascynujący. Mamy tutaj fanserwis najlepszego rodzaju, bez dwóch zdań.
W ogóle był to ciekawy odcinek bo mieliśmy trochę więcej czasu by spędzić z postaciami z tła jak i postaciami drugoplanowymi. Małe gagi w tle jak mała dziewczynka zafascynowana ogonem jednej z Koniodziewczyn, czy niezrównany apetyt innej, czy też użycie marchewek w najróżniejszych daniach. To wszystko daje wrażenie, że ten świat nie jest ograniczony tylko do głównej bohaterki. Po prostu fajnie się to ogląda.
I tutaj też mamy kolejny ciekawy element, mianowicie czuć że inne bohaterki także się rozwijają. Grass wonder powracająca na tor po kontuzji, El Condor Passa po raz pierwszy smakująca gorzkiej porażki, Seiun Sky która w wyniku zwycięstwa zaczęła się starać tylko by dostać nauczkę. Suzuka która spędziła cały odcinek zbierając death flagi. Fun stuff
Tymczasem w prawdziwym świecie umarł Special Week. Opening jak biegnie z Suzuką w chmurach staje się trochę bardziej prawdziwy.
Cygames dołączyło do płyt blueray kody do ich innej gry na komórkę. Rezultat? Taki skok pre‑orderów, że sukces już jest praktycznie zagwarantowany. I dobrze, bo PA works naprawdę odwala kawał dobrej roboty biorąc pod uwagę co dostali na warsztat.
Głównym elementem, który wydaje się zniechęcać ludzi jest poczucie oglądania cynicznego produktu przygotowanego przez korporację. Jakby nie patrzeć seria jest amalgamacją wszystkich popularnych obecnie motywów. Czemu klaczoidolki muszą być idolkami? Ponieważ eventy i sprzedaż płyt to tona kasy (witaj symphogear). Nie da się ukryć, że u podstawy narodzin franczyzy leży chłodna kalkulacja. Z marszu zachodni widz widzi tutaj „taki tam syf zrobiony pod otaku”. Śmieszne jest to, że krytycznym punktem u wielu były idolki, a nie idea dziewczyn reprezentujących poszczególne sławne konie wyścigowe. Kancolle, Girls und Panzer, Neptunia i inne serie wyraźnie wytarły na zachodzie ideę łączenie słodkich dziewczynek z X. Idolki to jednak nadal dno dla przeciętnego zachodniego widza (i w sumie się nie dziwię).
Jednak wydaje mi się, że ta otoczka zaburza percepcję ludzi na to co faktycznie P.A works udało się zrobić. Seria była bardzo długo w planowaniu i Cygames zwykle nie szczędzi pieniędzy na swoje franczyzy (witaj Bahamut). Seria wyraźnie jest tworzona przez fascynatów wyścigów konnych i poziom skrupulatności i dbałości o detale się przebija. Główną osią jest lekka seria sportowa, a bazując na tym co widzieliśmy i znając historię niektórych koni, można spodziewać się dramatu w przyszłości. Jakiś pazur tu będzie widoczny. Reżyseria też jest kompetentna i naprawdę niezależnie jak patrzeć na całość to jest dobra. Spokojnie mogę porównywać tą serie do girls und panzer jeżeli chodzi o jakość.
Po prostu trochę mnie boli jak tyle widocznej pracy która została włożona w tą serie jest ignorowana, bo „to że są idolkami jest głupie!”. Anime spędziło w przeciągu trzech odcinków może z 3 minuty faktycznie na ten aspekt i to że tak bardzo on jest prominentny w negatywnej dyskusji jest po prostu smutne.
Niezależnie od wszystkiego seria się broni sama, tylko trzeba kupić pomysł serii sportowej o koniach wyścigowych przedstawionych jako japońskie dziewczynki. I jak cyniczność przedsięwzięcia jest oczywista jeżeli chodzi o narodziny pomysłu, tak anime samo w sobie jest pokryte kompetencją i miłością do wyścigów. Całość po prostu działa i jest znacznie lepsza niż być powinna.
Pierwsze dwa odcinki
W każdym razie przed startem miałem ogromne obawy co do tej serii. Konie wyścigowe, słodkie dziewczynki i idolki jest to kombinacja raczej efekciarska. Żeby całość działała to twórcy musieli podejść do tematu z odpowiednią dozą szaleństwa i przymrurzenia oka. Po dwóch odcinkach śmiało mogę powiedzieć, że martwiłem się na zapas.
Główna bohaterka to kobyłka wychowana na wsi z dala od innych ludzi i klaczy. Jest niesamowicie roztrzepana, trochę niezdarna, lecz nadrabia to ogromną dozą energii. Miło mi powiedzieć, że ma ona jakiś charakter. Bywa smutna, zdezorientowana, przestraszona, wycofana, zmotywowana, radosna, zdeterminowana etc. etc. Jest to postać i miło się ją ogląda na ekranie.
Miłym zaskoczeniem jest też męska postać „trenera” który normalnie miałby pełnić rolę białej kartki dla widza by się w niego wcielić, lecz tutaj jest to też postać. Nie nauczył się co prawdą by nie podchodzić od konia od tyłu, lecz biorąc pod uwagę wszystko to chyba kopyto w twarz mu nie przeszkadza.
Reszta zbieraniny póki co nie reprezentuje sobą wiele, lecz w gruncie rzeczy nie musi. Są to raczej postaci tła by zebrać parę gagów czy wspierać główne klaczoidolki.
Jestem też zadowolony z reżyserii, wiele gagów po prostu działało dzięki dobremu kadrowaniu i timingu. Czy to jak główna bohaterka weszła do klasy czy końcówka odcinka z tym jak były eskalowane „ehhh?!”. Pełno jest też małych żartów, jak pewna klacz w tle pochłaniająca w sekundę ogrom jedzenia, czy chociażby klasyczny bieg do szkoły z marchewką. Koncert idolkowy też został pokazany dosyć… szalenie. I to naprawdę działa, jest tutaj sporo detali, miło się je wyłapuje a wszystko ma to wrażenie dobrej prostej zabawy.
Dużo obawiałem się, że dostaniemy serie o słodkich dziewczynkach robiących słodkie rzeczy czy po prostu idolki z uszami. Na szczęście pierwsze dwa odcinki i nakreślony zarys fabularny wskazywały raczej że główny gatunek serii to jest lekka seria sportowa.
Na ten moment mogę powiedzieć, że Uma Musume całkowicie spełniło moje oczekiwania. W tym szaleństwie jest metoda.