Anime
Oceny
Ocena recenzenta
7/10postaci: 7/10 | grafika: 6/10 |
fabuła: 5/10 | muzyka: 6/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Kadry
Top 10
Yakitate!! Japan
- Baked Fresh!! Ja-Pan
- Fresh Made Japan
- 焼きたて!!ジャぱん
- Yakitate!! Japan (Komiks)
Barwne pojedynki… piekarzy? Dążenie do stworzenia doskonałego… wypieku? Wbrew pozorom całkiem udana seria „turniejowa”.
Recenzja / Opis
Wiele opowieści zaczyna się w dniu, w którym bohater wyrusza, by spełnić marzenie swojego życia… Ta nie jest wyjątkiem. Nastoletni Azuma Kazuma wyrusza z prowincjonalnego miasteczka do Tokio, by wziąć udział w egzaminach… Do piekarni. Właśnie tak – główna siedziba największej japońskiej sieci piekarni, Pantasii, ogłasza nabór nowych pracowników. Ale pracować w niej będą mieli zaszczyt tylko najlepsi z najlepszych. Czy tę szansę będzie miał Azuma, nieżyciowy dziwak, pragnący stworzyć prawdziwie japoński chleb?
Tych, którzy w tym momencie wzdrygnęli się nerwowo, chcę jednak zapewnić, że nie jest to kolejna „opowieść z życia wzięta”. To barwna i szalona „turniejówka”, w której bardzo nietypowe pojedynki na wypieki staczać będą jeszcze bardziej nietypowi piekarze. Całość okraszono dużą ilością zwariowanego humoru – już sam tytuł zawiera w sobie żart słowny – pan oznacza chleb, a zatem japan to wymarzony „japoński chleb” Azumy. Źródłem gagów są przede wszystkim „reakcje”, czyli rozmaite „odloty”, jakich doznają rozmaite osoby po skosztowaniu wyjątkowo pysznego wypieku. Muszę tu przyznać, że są one nie gorsze i nie mniej pomysłowe niż przeróżne „techniki walki” znane z innych serii o podobnej konstrukcji. Nie zabraknie też parodii i nawiązań do innych anime, a także co bardziej popularnych filmów i książek – od piętrowego żartu, który docenią tylko widzowie, znający z jednej strony Ginga Tetsudo 999 Leijiego Matsumoto, a z drugiej – Ginga Tetsudo no Yoru Kenjiego Miyazawy, aż po zrozumiałe dla wszystkich nawiązania do sagi Dragon Ball. Scenarzyści mają przy tym niezwykły dar budowania wielopoziomowych żartów poprzez powtarzanie podobnych motywów albo sytuacji – każdorazowo spotęgowanych albo nieoczekiwanie spuentowanych absurdalnym wyjaśnieniem. Przez większość serii pozwala to uniknąć nieuchronnych problemów z powtarzalnością niektórych zagrywek, obracając ją w kolejny atut.
Jak już napisałam wyżej, Yakitate!! Japan to seria, której fabuła obraca się wokół kolejnych turniejów. Obejrzymy ich w sumie cztery: króciutki (i będący właściwie tylko rozgrzewką) egzamin wstępny Pantasii, konkurs dla nowo zatrudnionych pracowników Pantasii, światowy turniej drużynowy w Monako i wreszcie rywalizację z konkurencyjną piekarnią w telewizyjnym show. Przez większość czasu śledzenie tych zmagań było dla mnie prawdziwą przyjemnością – wymagało jednak poddania się konwencji, a także przyjęcia do wiadomości, że jakkolwiek humorystyczne nie byłyby okoliczności, sam element rywalizacji i walki potraktowany jest zupełnie poważnie. W niektórych czytanych przeze mnie recenzjach podnoszone były domniemane elementy shonen‑ai. Chciałabym więc w tym miejscu uspokoić potencjalnych widzów – wszelkie tego typu sugestie to wyłącznie zasługa mocno parodystycznego fanserwisu, w którym tylko bardzo wygłodniała wyobraźnia fanek yaoi mogła dopatrzeć się jakichś rzeczywistych wątków.
Jednakże podstawowy problem fabuły Yakitate!! Japan stanowi główny bohater. Nieodparcie sympatyczny w swojej świętej naiwności Azuma w piekarskich fachu jest naturalnym geniuszem. Stawiane przed nim wyzwania stanowią problem o tyle, że musi zrozumieć, czego się właściwie od niego oczekuje. Gdy tylko do tego dojdzie, bez wahania przystępuje do pracy, by zadziwić świat kolejnym cudownym wypiekiem. Co więcej, wizja ewentualnej porażki go nie paraliżuje, a ewentualna przegrana nie stanowi dla niego końca świata… Niestety: wszystko to sprawia, że śledzenie jakichkolwiek rozgrywek z jego udziałem przypomina oglądanie wyścigu, w którym murowany faworyt prowadzi od startu do mety o dwie długości. Owszem, fajne, ale trudno o jakiekolwiek emocje towarzyszące kibicowaniu. Podbijanie stawki tylko pogarsza sytuację: gdy na szali waży się czyjś honor albo dorobek czyjegoś życia, jasne jest, że Azuma nie może skrewić i zawieść pokładanych w nim nadziei.
W konkursie dla nowych pracowników Pantasii poradzono sobie z tym na medal, cały wątek doskonalenia się, determinacji i walki przerzucając na przyjaciela Azumy, Kyousukego Kawachiego. Wyszczekany młodzian, mówiący w odróżnialnym nawet dla laika dialekcie Kansai, jest zdecydowanie jedną z bardziej udanych postaci tej serii, szczególnie w porównaniu z mało wyrazistym głównym bohaterem. Tym bardziej więc chwali się, że jego rola nie została ograniczona do wyrażania zachwytu nad kolejnymi osiągnięciami Azumy. Widać na przykład wyraźnie, o ile lepiej i szybciej ocenia on otaczających ich ludzi i nie daje się brać na lep słodkich słówek – tym samym stanowiąc potrzebny bardzo głos zdrowego rozsądku. Jeśli dodać do tego udany wybór oryginalnych i barwnych przeciwników (z których najistotniejszy jest ponury samuraj Kai Suwabara), a także pomysłowe tematy pojedynków i „reakcje”, otrzymamy bez wątpienia najbardziej udaną część tego anime.
Kłopoty zaczynają się dalej, w trakcie Pucharu Monako. Teoretycznie układ drużynowy powinien podnieść atrakcyjność rozgrywki – oto niedawni rywale z konkursu Pantasii łączą siły, by bronić honoru Japonii. Tu jednak w pełni objawia się „przekleństwo” geniuszu Azumy. Jak podsumowuje Suwabara, właściwie nie ma tam nic do roboty, pozostaje tylko czekać, aż Azuma wyskoczy ze swoim "japanem numer ileśtam” i wygra kolejne starcie. Świadomi tego scenarzyści próbują łatać dziury fantastycznymi lokacjami poszczególnych rund i skomplikowanymi zasadami, mogącymi stanowić wielce pożądany handicap, a także rozbudowaną historią sędziego tego turnieju, niejakiego Pierrota Bolneze. W efekcie otrzymujemy widowisko nieco już mniej świeże, ale jednak pełne energii i nadal wciągające.
Jednakże telewizyjny pojedynek pomiędzy piekarniami Pantasia i St. Pierre to już równia pochyła w dół. Wymęczone po raz któryś wątki podane w tym samym sosie są w porównaniu z żywiołowością pierwszych odcinków tym, czym zeszłotygodniowy zakalec w porównaniu ze świeżutką bagietką. Azuma rozgrywa swoje pojedynki, role postaci drugoplanowych zostały ograniczone do minimum, a nieszczęsnego Kawachiego zredukowano do elementu komediowego w stylu „wiejskiego głupka”, którego zarówno inteligencja, jak i choćby podstawowe umiejętności są przez cały czas kwestionowane. Zakończenie serii, wyraźnie zdjętej z anteny z powodu spadku oglądalności, gdzie w trzech ostatnich odcinkach pospiesznie upchano niezamknięte wątki, można już określić tylko jako „żałosne”.
Od strony technicznej jest to produkcja niezła, z udanymi projektami bohaterów i miłą dla ucha muzyką. Ścieżki dźwiękowej słucha się przyjemnie, a prześliczny opening Houkigumo naprawdę zapada w pamięć. Niestety tu także trzeba dodać, że kreska (szczególnie postaci drugoplanowych) zmienia się kilkakrotnie i na niekorzyść, a ogólna jakość raczej spada niż się podnosi. Co najgorsze, muszę także odmówić przyznania oryginalności, za którą to anime było tak bardzo chwalone. Wcześniej powstał bowiem Cooking Master Boy – tytuł generalnie słabszy, od którego jednak Yakitate!! Japan zapożyczył zarówno turniejową strukturę, kulinarny motyw przewodni, jak i wymyślne reakcje na spożywane smakołyki.
Czy zatem Yakitate!! Japan to seria, którą należy omijać szerokim łukiem? Wystawiona przeze mnie ocena końcowa podsumowuje ogólną przyjemność z oglądania. Jeśli ktoś poszukuje lekkiej i odprężającej rozrywki, jest to bez wątpienia tytuł wart zainteresowania. Wymienione przeze mnie wady, choć poważne, nie dyskwalifikują w przypadku pozycji z tego gatunku. Yakitate!! Japan nie zdołało niestety wzbić się ponad poziom niezłej „turniejówki”, utrzymuje się jednak w bardzo przyzwoitych stanach średnich.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Sunrise |
Autor: | Takashi Hashiguchi |
Projekt: | Atsuo Tobe, Hiromi Maezawa, Yoshihito Hishinuma |
Reżyser: | Yasunao Aoki |
Scenariusz: | Katsuyuki Sumisawa |
Muzyka: | Taku Iwasaki |