Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 4/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,33

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 77
Średnia: 6,26
σ=1,44

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Kyokou Suiri

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2020
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 虚構推理
  • In/Spectre
Tytuły powiązane:
Postaci: Uczniowie/studenci, Youkai; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Magia
zrzutka

Urocza łączniczka między światem ludzi a demonów w pogoni za demoniczną idolką. A miało być tak pięknie…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Duchy i wszelkiej maści demony zazwyczaj pozostają niewidoczne dla większości ludzi, nie wpływają też na ich życie. Zdarza się jednak, że cienka granica oddzielająca nasz świat od nadnaturalnego zostaje naruszona i konieczna jest interwencja mediatora – Kotoko Iwanaga pełni taką właśnie funkcję. Gdy wymaga tego sytuacja, dziewczyna pomaga rozwiązywać konflikty lub zajmuje się krnąbrnymi youkai, które z jakiegoś powodu zagrażają ludziom. Ponieważ nie jest to łatwe zadanie, Iwanaga postanawia znaleźć odpowiedniego pomocnika, zaś jej wybór pada na kilka lat starszego od niej studenta, Kurou Sakuragawę. Kotoko nie ukrywa, że jest nim zainteresowana także romantycznie, a że niedawno zerwał z dziewczyną, wszystko wydaje się układać po jej myśli. Inna sprawa, że Kurou posiada zdolności, które czynią go idealnym partnerem dla Iwanagi i chociaż na początku nie wykazuje entuzjazmu, okoliczności sprawiają, że ostatecznie zaczyna pomagać uroczej mediatorce.

Nie ukrywam, że po pierwszym odcinku moje oczekiwania względem Kyokou Suiri były naprawdę wysokie – zachwyciła mnie żywiołowa, charakterna i inteligentna główna bohaterka. Bezpośredniość, z jaką zaproponowała Kurou bycie razem (w każdym znaczeniu tego słowa), naprawdę mnie urzekła, bo oto wreszcie protagonistka, która nie owija w bawełnę i walczy o swoje. Błyskotliwe dialogi tej dwójki sprawiły, że odcinek minął ekspresowo, a ja nie mogłam doczekać się następnego. Niestety, każde kolejne spotkanie z Iwanagą było coraz mniej ekscytujące i co tu dużo mówić, przegadane. Serio, dawno nie widziałam aż tyle zmarnowanego potencjału i jest mi po prostu żal, że dobrze zapowiadająca się seria ugrzęzła w mule i dopiero w ostatnim odcinku nieśmiało uniosła głowę, ponownie błyskając drobinami geniuszu.

Mam poważny problem, od czego powinnam zacząć narzekania – od chybionego pomysłu, by jedną sprawę, którą dałoby się rozwiązać w maksymalnie trzy odcinki, rozciągnąć na dziesięć? Może od uporu, z jakim twórcy próbują wszystko logicznie tłumaczyć, nie bacząc na to, że seria jest o bytach nadnaturalnych, a widzowie to nie banda idiotów? Czy też od zastraszającej liczby monologów i wykładów powtarzanych jak mantra przez każdego z bohaterów po kilka razy? Moja lista zastrzeżeń jest długa i co gorsza, większość wydaje się równie istotna z punktu widzenia końcowej katastrofy. Dobrze więc, niech będzie po kolei: po pierwsze, przez większość serii bohaterowie wraz z byłą dziewczyną Kurou, Saki, uganiają się za różową demoniczną idolką z wielkim cycem, która biega po mieście z olbrzymim dwuteownikiem (oczywiście różowym), terroryzując okolicę… Zagadkę jej pochodzenia Iwanaga rozwiązuje w ciągu jednego odcinka, równie szybko wpada na pomysł, jak pozbyć się demoniszcza, reszta to już przeciągnie historii na siłę i zbędne, marnej jakości ozdobniki. Na pewno mnóstwo czasu zmarnowano na wywody Kotoko, na temat tego, skąd wzięła się „Stalowa Dama Nanase” i co trzeba zrobić, by ją pokonać. Wierzcie mi, to naprawdę męczące, gdy protagoniści zamiast działać, muszą krok po kroku wyjaśnić, co właśnie zamierzają zrobić, w jaki sposób i w jakim celu – nie umknie im żaden detal, żadna pierdółka. Co gorsza, jedną i tę samą informację każdy musi przemielić przynajmniej dwukrotnie, po czym powtórzyć ją na głos lub w głowie… Przy czym kolejne przywołanie danego faktu nie rzuca nowego światła na sprawę ani w żaden sposób nie pogłębia wiedzy bohaterów, a co za tym idzie, widzów. Trochę jak w znanych z polskiej telewizji telenowelach paradokumentalnych, gdzie nie dość, że widzimy całe zajście, to jeszcze potem musimy wysłuchać sprawozdań poszczególnych uczestników, które oczywiście niczym się nie różnią.

Najlepsze w tym wszystkim jest to, że prawda ma tu bardzo drugorzędne znaczenie. Nadrzędnym celem Iwanagi jest usatysfakcjonowanie nadnaturalnego rozmówcy lub pozbycie się zagrożenia, a do tego zazwyczaj nie potrzebuje faktów czy właśnie prawdy o wydarzeniach. Jej główną bronią są pięknie uplecione kłamstwa, oparte na przypuszczeniach i doprawione słuszną porcją fantazji. Śledztwo jest jej potrzebne do zebrania podstawowych informacji, na których buduje własną, niekoniecznie realistyczną historię – ważne, by była wiarygodna. Tym bardziej dziwi czas poświęcony różowej idolce.

Tak naprawdę anime ratuje wątek pseudoromantyczny, czyli niepotwierdzony związek Iwanagi z Kurou. Że są dla siebie stworzeni, wiemy od pierwszego odcinka, tylko że potem następuje przeskok czasowy i chociaż Kotoko twierdzi, że są już z Kurou od dłuższego czasu, niewiele na to wskazuje. Niestety, przez większość czasu Sakuragawa pełni rolę worka treningowego dla „Stalowej Damy Nanase” lub wykonuje polecenia Iwanagi. Co prawda widać, że troszczy się o główną bohaterkę, ale nie czuć tej chemii widocznej na początku. Dopiero ostatnie dwa odcinki pokazują, jak blisko są Iwanaga i Kurou. Dosłownie kilka dialogów, dla odmiany niepoświęconych demonom pokazuje, jak cudowną relację ma ta dwójka, a widz zaczyna żałować, że twórcy nie dorzucili jeszcze paru scen obyczajowych, zamiast trwonić czas na rozwleczone monologi.

Mimo wielu wad i niedociągnięć dotrwałam do ostatniego odcinka, co należy zawdzięczać przede wszystkim protagonistce. Jak już wspomniałam, Iwanaga jest charakterna i bardzo inteligentna, na co zapewne miały wpływ wydarzenia z dzieciństwa. Otóż za rolę pośredniczki między światem ludzi a światem youkai Kotoko musiała zapłacić wysoką cenę – straciła oko i nogę, ale kalectwo tylko dodało jej siły. Dziewczyna nie użala się nad sobą, wręcz przeciwnie, uważa, że nowe umiejętności są warte utraty kilku części ciała. Swoją drogą, zachwycił mnie fakt, że Kurou zupełnie nie przeszkadza kalectwo dziewczyny – widok Kotoko bez oka i protezy jest dla niego naturalny, acz ma on świadomość, że w towarzystwie osób trzecich (na przykład Saki) niekoniecznie będzie się czuła komfortowo. Wracając do głównej bohaterki, podoba mi się jej cięty język i niewybredne poczucie humoru, które kontrastują z jej dziecinnym i niewinnym wyglądem. W ogóle, jak na panienkę z dobrego domu, Kotoko jest zaskakująco temperamentna i niezależna, a przy okazji nieprawdopodobnie rozpieszczona, co oczywiście tylko dodaje jej uroku.

Jeżeli chodzi o Kuro, moje uczucia są mieszane – w parze z Iwanagi wypada bardzo sympatycznie, ale nie miał zbyt wielu okazji, by zabłysnąć. Inna sprawa, że jego wycofanie i stoicki spokój mają solidne uzasadnienie. Nie ukrywam, że byłam zaszokowana jego przeszłością, ale wyjaśniła ona bardzo wiele i rzuciła zupełnie nowe światło na jego osobowość. Z drugiej strony stanowi ładną przeciwwagę dla energicznej i nieustraszonej Kotoko. To typowy głos rozsądku, pilnujący, by nadnaturalne eskapady jego partnerki nie skończyły się tragicznie. Równie sympatycznie wypada jego była dziewczyna, Saki. Pracuje ona jako policjantka i chociaż przez Kurou panicznie boi się duchów i youkai, postanawia pomóc bohaterom. To bardzo sumienna osoba, która jednak nie trzyma się kurczowo regulaminów. Saki ma świadomość, że „Stalowa Dama Nanase” stanowi śmiertelne zagrożenie dla mieszkańców miasta, a policja nigdy nie potraktuje poważnie sugestii, że faktycznie ma do czynienia z istotą nadnaturalną. Dlatego mimo strachu, robi wszystko, by pomóc Iwanadze.

W przypadku Kyokou Suiri trudno mówić o czarnym charakterze. Demoniczna idolka to pozbawiona osobowości kukiełka, stworzona i poruszana przez kogoś innego. Osoba odpowiedzialna za pojawienie się „Stalowej Damy Nanase” pozostaje zaś zagadką – co prawda poznajemy jej tożsamość, ale poza tym dowiadujemy się o niej tylko tyle, ile są nam w stanie powiedzieć Kurou i Kotoko. Owszem, jej twór jest potworny i okrutny, ale ona sama nie wzbudza w widzu jakichś szczególnie negatywnych uczuć. Jest po prostu zbyt odległa.

Oprócz bohaterów jedną z niewielu zalet serii jest oprawa wizualna. Projekty postaci są bardzo ładne i dopracowane, a przy tym różnorodne, co widać zwłaszcza po paniach. Rysownicy przyłożyli się nawet do postaci, które pojawiają się sporadycznie i pełnią rolę statystów. Bardzo przypadły mi do gustu także tła, a właściwie oświetlenie zależne od pory dnia oraz zmiany pogody (szalenie efektowny deszcz). Natomiast zawiodłam się na projektach demonów i wcale nie mam na myśli morderczej idolki. W sensie, jest tandetna i przerysowana, ale z drugiej strony jej wizerunek doskonale współgra z konceptem, jaki przyświecał jej powstaniu. Kicz to jeden z podstawowych składników idolkowego przemysłu, do tego dochodzi internetowe pochodzenie Nanase i nagle okazuje się, że taki wygląd ma znacznie więcej sensu niż tradycyjne podejście. Ale pozostała demoniczna menażeria za bardzo przypomina słodkie maskotki, zamiast czerpać z japońskiego folkloru. Oczywiście, zdarzają się wyjątki, jak na przykład kappa, ale mimo wszystko twórcy mogli postarać się bardziej.

Muzycznie anime wypada dobrze. Na pewno warto wspomnieć wyjątkowo udaną piosenkę towarzyszącą napisom końcowym, czyli Last Dance w wykonaniu Mamoru Miyano, który użyczył głosu Kurou. Podoba mi się jazzowe brzmienie i bardzo nastrojowy teledysk, prezentujący głównych bohaterów w pełnym uczucia tańcu. Czołówka jest niezła, ale nie zapada w pamięć tak jak wspomniany ending. Ścieżka dźwiękowa nie wybija się ponad przeciętność, chociaż bywają momenty, podkreślane wibrującymi, niepokojącymi kompozycjami, które przebijają się do świadomości widza. Naturalnie duże brawa dla wspomnianego już Mamoru Miyano i Akari Kitou, grających protagonistów. Słuchanie ich przekomarzania się lub Iwanagi irytującej Saki było czystą przyjemnością.

Cóż, wielka szkoda, że Kyokou Suiri nie stanęło na wysokości zadania. Seria ma absolutnie wszystko, co powinien posiadać potencjalny hit – rewelacyjną główną bohaterkę i jej przystojnego rycerza w lśniącej zbroi, między którymi iskrzy, aż miło, stado youkai i kilka zagadek do rozwiązania, i nie wykorzystuje w pełni żadnej z tych rzeczy! Mam wrażenie, że ktoś zapomniał o tym, że ekranizacja rządzi się swoimi prawami i ściany tekstu (tym razem mówionego) niekoniecznie działają na jej korzyść. Naprawdę chwilami wydawało mi się, że czytam książkę lub słucham audiobooka, na dodatek ze średniej półki. Zamiast omawiać pewne rzeczy na wszystkie strony, wystarczyło je pokazać, dać bohaterom możliwość działania. Produkcja miała przebłyski geniuszu, ale nie udało się w pełni wykorzystać drzemiącego w niej potencjału. Zawiodła kompozycja i zbyt przekombinowany scenariusz – walenie widza po głowie oczywistościami i traktowanie go jak małego dziecka to poważny błąd, bo nikt nie lubi być brany za idiotę. Nie ukrywam, że jestem zirytowana i zawiedziona, bo to mój typ anime i mam świadomość, jak niewiele zabrakło do sukcesu. Pozostaje mieć nadzieję, że jeżeli powstanie kontynuacja, twórcy doprawią ją słuszną porcją akcji, wszelkie monologi będą ciąć bez litości i wykażą się minimalną wiarą w ludzki intelekt.

moshi_moshi, 19 maja 2020

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Brain's Base
Autor: Kyou Shirodaira
Projekt: Takatoshi Honda, Yasuhiro Kajino
Reżyser: Keiji Gotou
Scenariusz: Noboru Takagi
Muzyka: Akihiro Manabe