Anime
Oceny
Ocena recenzenta
6/10postaci: 6/10 | grafika: 8/10 |
fabuła: 6/10 | muzyka: 6/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Kamonohashi Ron no Kindan Suiri
- Ron Kamonohashi's Forbidden Deductions
- 鴨乃橋ロンの禁断推理
Nieco przekombinowana opowieść o genialnym detektywie amatorze i prostodusznym policjancie. Miejscami mocno pozbawiona sensu i logiki, sympatyczna detektywistyczna jazda bez trzymanki.
Recenzja / Opis
Totomaru Isshiki to niedoświadczony, nieco naiwny i prostoduszny detektyw, z którym nikt nie wiąże wielkich nadziei. Przełożona traktuje go jak pomoc biurową i broń Boże nie powierza mu spraw bardziej skomplikowanych niż kradzież drobnych z domowej skarbonki. Cóż, Isshiki może i ma dużo dobrych chęci, ale dedukcja nie jest jego mocną stroną. Po prawdzie bohater jest o krok od zakończenia kariery w policji (nie z własnej woli oczywiście). Sytuację pogarsza fakt, że w okolicy grasuje seryjny morderca, który skutecznie umyka organom ścigania. Młodemu detektywowi niespodziewanie przychodzi z pomocą starszy kolega – wręcza mu adres detektywa‑geniusza, potrafiącego rozwiązać każdą zagadkę! Problem polega na tym, że Ron Kamonohashi nie ma najmniejszej ochoty na współpracę. Zamknięty w czterech ścianach opustoszałego apartamentu, unika jakiegokolwiek kontaktu ze światem zewnętrznym – nie korzysta z telewizora, komórki, ani nie czyta gazet. Kiedy jednak dociera do niego informacja o szóstej już ofierze mordercy, Ron zmienia się nie do poznania i prawie że siłą zaciąga Isshikiego na miejsce zbrodni. Co więcej, po krótkiej „rozmowie” z ciałem oznajmia, że właśnie rozwiązał sprawę. Pozostaje tylko schwytać przestępcę…
Już pierwszy odcinek pokazuje, z jakim typem serii będziemy mieli do czynienia. Jeżeli ktoś oczekuje pełnej akcji i strzelanin sensacyjnej opowieści o trudnej policyjnej pracy, niech poszuka innego anime. Cały koncept opiera się na geniuszu i nadzwyczajnych umiejętnościach dedukcyjnych Rona, który z pewnych przyczyn nie może oficjalnie działać jako detektyw, dlatego wykorzystuje pozycję Isshikiego. Można powiedzieć, że rozwiązuje za niego sprawy, ale o wszelkich ustaleniach i wynikach śledztwa informuje sam Totomaru. To również on wskazuje i aresztuje winnych. Na pierwszy rzut oka taki układ wydaje się bardzo dziwny, ale jest on Ronowi wyjątkowo na rękę, a i nasz ciapowaty detektyw sporo na nim zyskuje. Wspomniany podział ról jest obecny w serii od początku do końca i wiąże się z nim jeden z zarzutów, jakie mam wobec niej. A mianowicie brak jakiegokolwiek rozwoju bohaterów.
Wydawałoby się, że obcowanie z tak inteligentnym człowiekiem, jak Kamonohashi, pomoże Isshikiemu rozwinąć skrzydła, że aspirujący detektyw nauczy się czegoś nowego. Tymczasem mężczyzna ciągle popełnia te same błędy i ma problemy z podstawowymi policyjnymi obowiązkami. Naprawdę, byłoby miło, gdyby po kolejnej rozwiązanej sprawie Totomaru po prostu zaczął zwracać większą uwagę na detale, bo to właśnie dzięki nim Ron jest w stanie wskazać sprawcę. Tymczasem Isshiki jest prędzej gotów uwierzyć w magię i pradawne klątwy, niż w to, że ktoś po prostu użył sprytnej sztuczki, żeby zatrzeć ślady.
Tu należą się widzom wyjaśnienia – generalnie wszystkie prowadzone przez bohaterów śledztwa wiążą się z morderstwami, które są przekombinowane do granic możliwości. W sensie, psychopaci istnieją, ale naprawdę niewiele osób zdecydowałoby się na tak teatralne i pracochłonne zbrodnie. Zresztą sposób ich wyjaśnienia również ma więcej wspólnego z przedstawieniem niż realnym życiem – większość morderców przyznaje się po długim wywodzie Totomaru i Rona, mimo braku twardych dowodów. W Kamonohashi Ron no Kindan Suiri poszlaki i siła dedukcji są ważniejsze niż prawdziwe dowody. Dlatego też odciski palców, raport koronera czy badania balistyczne są traktowane bardzo po macoszemu i co najwyżej wspomina się o nich przy okazji. Seria bardzo wyraźnie czerpie z powieści detektywistycznej, a Ron to kolejna wariacja na temat Sherlocka Holmesa, Herculesa Poirot itp. Zresztą twórcy w pewnym momencie dosłownie odwołują się do powieści Arthura Conan Doyle’a i stworzonych przez niego postaci.
Cóż, albo kupuje się tę naciąganą koncepcję albo nie. Siła anime nie tkwi w fabule, ale w postaciach – sympatycznych i charyzmatycznych. Dużo pisałam o naiwności czy bezużyteczności Isshikiego, ale taki obraz młodego detektywa jest nie do końca sprawiedliwy. Cały dynamizm serii opiera się na relacji Totomaru i Rona – jeden posiada nieprawdopodobne zdolności detektywistyczne, ale jest kompletnie oderwany od rzeczywistości, drugi nie radzi sobie w pracy, ale brak kompetencji nadrabia nieskończonymi pokładami empatii i refleksem. Panowie uzupełniają się idealnie i chociaż twórcy niezbyt umiejętnie ukazali rodzącą się między bohaterami więź, wyraźnie widać, że to dobre połączenie. Po obejrzeniu pierwszego odcinka byłam przekonana, że wszystko będzie się kręcić wokół Kamonohashiego, a Totomaru będzie pełnił rolę podnóżka dla genialnego detektywa. Na szczęście myliłam się – panowie tworzą zaskakująco dobrany tandem, któremu daleko do ideału, ale dzięki temu wzbudza jeszcze większą sympatię widza.
Oprócz nich w trzynastu odcinkach zdecydowano się upchnąć jeszcze kilka istotnych postaci: genialną neurochirurg, ambitną dziennikarkę, przełożoną Isshikiego, błyskotliwego detektywa z innego wydziału, wykładowcę (a nawet trzech) ze szkoły, do której uczęszczał Ron i pod koniec kilku arcyłotrów tworzących mroczną organizację odpowiedzialną za najgorsze zbrodnie na świecie. Do tego dochodzą mordercy i cały drugi plan… Trochę dużo jak na króciutką serię, w której ledwie zarysowany główny wątek oplatają poboczne, nierzadko też rozbudowane. Efekt jest taki, że nikt nie otrzymał tyle czasu antenowego, na ile zasłużył, a widz ma poczucie, że mnóstwo tematów zostało zaledwie zasygnalizowanych. Niedosyt jest duży i chwilowo nawet zapowiedziana kontynuacja jest marnym pocieszeniem. W sensie, serię oglądało się dobrze, ale chwilami miałam poczucie pośpiechu, chaosu i zmarnowanego potencjału. Może warto było pominąć pewne wątki, a skupić się na innych? Może należało poświęcić więcej czasu przeszłości Rona, zamiast wrzucać pojedyncze elementy układanki, gdzie popadnie? Poziom poszczególnych epizodów jest nierówny – pierwsze dwie sprawy są takie sobie, ale już dwuodcinkowe historie o wycieczkach do gorących źródeł i do obserwatorium naprawdę wciągające. Generalnie widać, że te sprawy, którym poświęcono nieco więcej miejsca lub zawierające pierwiastek nadnaturalny wypadły znacznie ciekawiej niż klasyczne morderstwa. Twórcy dostali sporo fajnego, pomysłowego materiału, ale wydaje mi się, że trochę się pogubili, próbując go upchnąć w te trzynaście odcinków.
Natomiast niewątpliwą zaletą Kamonohashi Ron no Kindan Suiri jest oprawa wizualna. Projekty są dopracowane i różnorodne – nawet jeśli mamy do czynienia z postacią trzecioplanową, twórcy zadbali, żeby prezentowała się jak należy. Do tego dochodzą efektowne tła – pełne szczegółów, piękne kolorystycznie i dopieszczone. Jeżeli chodzi o animację, nie mamy do czynienia z serią szczególnie dynamiczną, ale trudno jej coś poważnego zarzucić. Jest płynna, warto też zwrócić uwagę na pracę kamery i sporo ciekawych ujęć.
Nieco słabiej wypada ścieżka dźwiękowa. Co prawda, czołówka wpada w ucho – jest melodyjna, energiczna i dobrze zaśpiewana, a towarzyszy jej udana animacja (obiecująca nieco więcej, niż ostatecznie dostarcza anime), ale reszta nie robi już takiego wrażenia. Bywały momenty, że moją uwagę przyciągała jakaś solówka na saksofonie, ale większość kompozycji umyka gdzieś w tle.
Kamonohashi Ron no Kindan Suiri to seria z potencjałem, którego w pełni nie wykorzystano. Nie ma jakichś poważnych wad, które kładą się cieniem na całokształt – finalna ocena wynika raczej z nagromadzenia irytujących drobiazgów, niepsujących zabawy, a jedynie gdzieś tam uwierających. To produkcja przeznaczona dla osób lubiących szalone, pozornie niedobrane duety i serie detektywistyczne z przymrużeniem oka, acz nie dam sobie głowy uciąć, czy kontynuacja nie uderzy w poważniejsze tony. Ponieważ gdyby dokładniej przyjrzeć się rozwiązywanym przez bohaterów sprawom, okaże się, że większość morderstw była popełniana z naprawdę niskich pobudek. A i pojawiająca się pod koniec zła organizacja sprawia wrażenie wyjątkowo profesjonalnej i pozbawionej jakichkolwiek hamulców. Niezależnie od fabuły i planów twórców, mam jednak nadzieję, że Ron i Totomaru nie zostaną pozbawieni swojego entuzjazmu i energii. Na razie dostaliśmy nieco chaotyczne, ale sympatyczne preludium do bardziej skomplikowanej historii, które mimo pewnych niedociągnięć polecam.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Diomedea |
Autor: | Akira Amano |
Projekt: | Masakazu Ishikawa |
Reżyser: | Shouta Ibata |
Scenariusz: | Wataru Watari |
Muzyka: | You Tsuji |