x
Tanuki.pl korzysta z plików cookie w celach prowadzenia
reklamy, statystyk i dla dostosowania wortalu do
indywidualnych potrzeb użytkowników, mogą też z nich korzystać współpracujący z nami reklamodawcy.
Korzystając ze strony wyrażasz zgodę na używanie cookie zgodnie z aktualnymi ustawieniami przeglądarki.
Szczegóły dotyczące stosowania przez wortal Tanuki.pl
plików cookie znajdziesz w
polityce prywatności.
Re: Meh... Ok
„Hej bro mam dla ciebie konkurencję! Jak wygrasz, zabiję cię przez strzał w głowę, a jak przegrasz, zrobię to samo, ale z karabinu snajperskiego! Zaczynajmy!”
Meh... Ok
Motyw osądzania dusz już na wstępie wydawał mi się… Wyjałowiony… Dlaczego? Mamy tutaj rywalizację dwóch osób, która rzekomo ma decydować o ich życiu, choć jak się dowiadujemy kliknij: ukryte wynik pojedynku nie ma żadnego znaczenia, gdyż arbiter pod uwagę bierze „mrok w duszy” zawodników, a nie ich faktyczne rezultaty w konkurencji. Czy mnie to zraziło? Nie. Powiedziałbym nawet, że byłbym zły, gdyby było inaczej. Problem w tym, że ludzie, którzy przybywają do Quindecim, już są martwi (myślę, że nie jest to spoiler, gdyż dowiadujemy się o tym już w pierwszym odcinku). Walczą oni o to, czy ich dusza ulegnie reinkarnacji czy też zostanie umieszczona w pustce. I tu jest problem, bo cały ten efekt napięcia, gdy mamy martwić się o to, co stanie się z postaciami… Nie działa! Dlaczego? Bo te postacie już nie żyją, a alternatywy, które dostają, w żaden sposób się nie różnią. Ba! Powiedziałbym nawet, że „pustka” czyli piekło, jest znacznie lepsza niż reinkarnacja – w kliknij: ukryte pustce zachowujesz swoją świadomość, zaś w momencie reinkarnacji tracisz wszystkie wspomnienia. Nawet sami autorzy wydają się potwierdzać ten fakt, gdy kliknij: ukryte dwójka bohaterów (imion nie pamiętam), a mianowicie idol oraz jego fanka, zostają wysłani przez jednego z arbitrów do pustki, gdzie ich dusze symbolicznie łączą się, co ma sugerować, że od teraz będą już na zawsze razem.
I przykro mi to stwierdzić, ale przez ten brak celu w całej tej walce o to, gdzie trafi dusza bohatera, motyw ten jest popsuty w samym swoim założeniu. Skoro bohaterowie nie mogą zachować swojej pamięci po reinkarnacji, to nie ma sensu o ową reinkarnacje w ogóle walczyć – przecież to żadna nagroda za kliknij: ukryte bycie dobrą osobą.
Zaś pustka wcale nie wydaje się być tak straszną karą, gdyż jak wytłumaczone zostaje w anime, jest to po prostu kliknij: ukryte miejsce, gdzie nie ma niczego, ale wciąż zachowujesz swoją świadomość. Wszyscy bohaterowie są martwi od samego startu, a więc… Cóż… No średnio mnie obchodziło co się z nimi dalej stanie. Inaczej byłoby, gdyby jeden z pary uczestników miałby szansę wrócić na ziemię, a drugi musiałby umrzeć – wtedy dałoby mi to możliwość faktycznego martwienia się o losy postaci i kibicowania im, a całe to poczucie niesprawiedliwości połączone z niekoniecznie dobrymi osądami Decima, z pewnością wywołałoby we mnie więcej emocji.
Anime w całym swoim założeniu nie miało najmniejszego sensu, ale jednak oszukany pozytywnymi recenzjami oraz komentarzami na temat serii oglądałem dalej. Nawet w tej recenzji doczytałem się, że nie każdy odcinek jest schematyczny i z czasem fabuła obiera inny tor. A więc z uporem maniaka oglądałem kolejne epizody oczekując jakiegoś gigantycznego plot twistu, po którym szczena opadałby mi do podłogi… No nie. Cały plot twist opiera się na tym, że… dum dum dum duuuuuum… kliknij: ukryte tajemnicza protagonistka‑asystentka jest człowiekiem i czeka ją taki sam osąd jak resztę. Kurczaki, no co za niespodzianka! (sarkazm alert)
Wszyscy zachwalają ten brudny klimat barów, w których rozgrywa się akcja. Fakt! Był to świetny motyw i trzeba przyznać, że atmosfera panująca w Quindecim, była niesamowita. I tylko tam.
Gdy twórcy pokazują nam inne lokacje, cały ten specyficzny klimat przemija bezpowrotne. Ta cała otoczka mistycyzmu i tajemniczości znika.
Jeszcze gorzej się dzieje, gdy twórcy próbują nam pokazać jak działa świat arbitrów. Tłumaczą nam zasady panujące w tej dziwnej firmie, pokazują kliknij: ukryte proces kompilowania wspomnień oraz jakąś dziwną kliknij: ukryte elektronikę. Niestety zabija to całe pozytywne wrażenie, które animacja robi w pierwszych kilku epizodach.
I wiem, że niektórzy powiedzą: „ale ty gupi jesteś, nie zrozumiałeś sensu tego arcydzieła, tu właśnie chodziło o to, że to wszystkie jest takie zmechanizowane, że nie ma tam sprawiedliwości, profanacja sacrum, przedstawianie życia po życiu w brutalny i przyziemny sposób itd”. Sama nasza recenzentka napisała „to podziemne „centrum rozrywkowe” jest zaskakująco dalekie od ideału i bardziej przypomina bezduszną korporację z milionem działów i przedstawicielstw niż miejsce stworzone przez bogów na potrzeby ludzkich dusz”.
Wszyscy sugerują, że jest to specyficzne oraz genialne w swojej nietuzinkowości. Że twórcy stworzyli coś oryginalnego i za to należy im się szacunek.
Problem w tym, że… Nie :D
Nie jest to ani oryginalne, ani dobre w moim mniemaniu.
Motyw profanacji sacrum nie jest niczym nowatorskim.
Nawet jeden z największych tasiemców wszech czasów, a mianowicie Bleach, przedstawia shinigami, czyli bogów śmierci, jako jakąś wielką organizacje militarną, gdzie bogowie są podzieleni na poruczników, oficerów i kapitanów. Więc niestety, ale Death Parade nie był według mnie oryginalny.
Dobre to też nie było, co wyjaśniłem już wcześniej. Cały ten zabieg, zabija urok produkcji z pierwszych kilku odcinków i strasznie mnie to boli, bo według mnie, twórcy zmarnowali potencjał Death Parade.
Z mniejszych rzeczy… Cóż… Głos Decima jest miejscami beznadziejny. Seiyuu użyczający mu mowy brzmiał jak jakiś totalny amator. Nie znam jego nazwiska, ale wyszło to strasznie. Z tego właśnie też powodu, moment, gdy to Decim kliknij: ukryte zaczyna odkrywać w sobie ludzkie emocje, wypadł strasznie awkward i cringy. Poza tym, cała ta przemiana zaszła tak szybko, że sami bohaterowi musieli non‑stop powtarzać mi, że Decim jest inny, że kliknij: ukryte jest jedynym arbitrem z wszczepionymi uczuciami itd. Postać Noli także okazała się być całkowicie zbędna i useless dla fabuły. W połowie serii dowiadujemy się, że ta coś kombinuje. Lata tu i tam. Knuje jakąś intrygę. Załatwia coś na boku… I co? I nic. Cała jej rola opiera się na fakcie, iż kliknij: ukryte była pomysłodawczynią zaszczepienia Decimowi emocji oraz dania mu pod skrzydła ludzkiej asystentki. Działania Noli do niczego nie prowadzą. Jest po prostu bezsensowną postacią. A takich jest tu w sumie kilka. Zniesmaczyła mnie też postać nadpobudliwego arbitra w czerwonych włosach, którego imienia także nie pamiętam. Nie dość, że całkowicie psuje moją wizję arbitrów, jako spokojnych, tajemniczych, mrocznych typów, którzy nigdy nie okazują emocji, tak jak Decim, to dodatkowo wydaje się czerpać dziwną radość ze znęcania się na osądzanymi duszami, co raczej nie zgadza się z zasadą „arbiter nie może wykazywać emocji”.
Jak widać… Bardzo dużo wad ;C
Czy czyni to jednak ową serię beznadziejną w moich oczach?
Myślę, że… Nie. Mimo wszystko, seria w bardzo prosty i w sumie prymitywny sposób potrafiła mną miejscami wzruszyć. Momenty poświęcone protagonistce chwytały nawet za serce. Klimat baru Quindecim był nie do przebicia. Postać Decima była dosyć sympatyczna, mimo swojego beznadziejnego głosu. Ponadto opening podbił moje serce. Ta groteskowość oraz ironiczne wykorzystanie wesołej piosenki, jako openingu dla anime o osądzaniu ludzi po śmierci, całkowicie mnie kupiła.
Jako widz, który największą uwagę zwraca na emocje towarzyszące podczas seansu, śmiało mogę dać tu 7/10 i to tylko za opening, Quindecim oraz historię protagonistki. Gdyby jednak miał to oceniać z większą starannością oraz recenzenckim okiem, skończyłoby się znacznie niżej.
Re: Anime dla hipsterów
„Są anime tworzone dla sztuki”
A sztuka jest tworzona dla pieniędzy. Nie bardzo wiem nawet jaki argument tutaj wtrącić… Być może jestem zbyt nieufny, być może mój tok myślenia jest spaczony, ale nie jestem w stanie uwierzyć w japońskich animatorów tworzących dla sztuki, z pasji i pragnących nas czegoś nauczyć, coś nam pokazać, stworzyć coś nowego. Anime jako sztuka jest tworem wysoce czasochłonnym i kosztownym w produkcji. Ktoś kto tworzy anime tylko dla sztuki i nie mając zupełnie na celu dobre sprzedanie swojego produktu jest… Cóż… Bardzo nierozsądnym człowiekiem i przyszłym bankrutem, posługując się możliwie najdelikatniejszymi eufemizmami.
„Szczególnie jeśli z góry wiemy, który typ jest popularniejszy i lepiej się sprzedaje”
O ile dobrze pamiętam, to przed powstaniem SAO nie wiele było anime o VR. Ponadto gatunki takie jak gore/dark fantasy nigdy nie były zbyt popularne przed tytanami (owszem było sporo popularnych tytułów, ale raczej żaden nie osiągnął takiego hype'u jak SnK).
Czyżby byłby to produkcje „stworzone dla sztuki”, którym po prostu udało się przebić?
No ale to taka bardzo luźna dygresja.
I kolejna dygresja, która naszła mnie pod koniec pisania i którą zatruję Ci resztę dnia zmuszając Cię do rozmyślania nad tym tematem.
„Godzilla” była filmem, którego przesłanie było niezwykle proste do zrozumienia „bomby atomowe są złe, nie zrzucajcie ich na Japonię pls”. Można więc chyba zrozumieć, że Japończycy przerażeni potęgą broni jądrowej, byli niezwykle zachwyceni
filmem, który popierał ich rozumowanie – mówił to o czym w jakiś tam sposób myśleli mieszkańcy Japonii. Film miał przesłanie, ale jednocześnie strasznie dobrze się sprzedawał. Przypadek? Nie, albowiem to właśnie owo przesłanie w dużej mierze rozpoczęło popularyzację tego filmu (owszem były też inne czynniki).
Anime tworzone dla „sztuki” to bardzo często produkcje pokroju „Akiry” (1988 rok – trwa zimna wojna). Zawierające w sobie podprogowe informacje działające na naszą świadomość i podświadomość. Reprezentują pewne stanowisko, z którym się zgadzamy i które popieramy. Adam Mickiewicz niezaprzeczalnie był wielkim artystą… O czym pisał?
O walecznych Polakach i o tym jaki jego naród jest wspaniały.
Tak bardzo kochał ojczyznę? Może. A może Polacy będący w dużej mierze jego odbiorcami, po prostu pragnęli twórczości Mickiewicza? Nie mówię, że „poezja romantyczna gud biznys”, ale z całą pewnością nie można zaprzeczyć, że przyniosło mu to ogromną popularność w kraju. Dzisiejsza młodzież nie kocha Mickiewicza. Nie walczymy o niepodległość, nie jesteśmy romantykami, nie bijemy się z „ruskami” – przesłania zawarte w utworach Mickiewicza do nas nie trafiają. Są przestarzałe. Podobnie też jak z biegiem czasu do Japończyków przestały trafiać przesłania o wojnie, bombach atomowych itp. Dzisiejsi Japończycy mają inne problemy… Np.: jak wyznać miłość swojemu/swojej senpai!!1!111 (żart żartem, ale w sumie tyle można wywnioskować z dzisiejszej twórczości – kolejny interesujący temat do rozmyślania).
Co ty o tym sądzisz? Czy anime tworzone dla sztuki, to ambitne serie tworzone z myślą o edukowaniu, czy tylko relikt przeszłych czasów w których Japończycy przejawiali inny tok myślenia oraz mieli inne potrzeby?
I uprzedzając odpowiedź: tak, wiem, że pewnie gdzieś tam wciąż powstają serie ambitne.
Re: Anime dla hipsterów
Re: Anime dla hipsterów
Cóż… Muszę dokładniej czytać moje wypociny przed ich publikacją.
Re: Anime dla hipsterów
Nie będę się odnosił do poszczególnych osób i postów, ponieważ za dużo tego tu jest. Zamiast tego, odniosę się do kwestii, które mnie najbardziej interesują.
Po pierwsze – ludzie nie wykorzystują pełnej skali ocen z bardzo prozaicznego powodu, a mianowicie, większość z nas nie ma skłonności masochistycznych i nie robi czegoś, czego nie lubi robić. Więc skoro jakieś anime nam się nie podoba, to porzucamy je. Utarło się jednak (według mnie całkiem słusznie), że by ocenić jakiś twór, wypada znać go w całości (ocenianie całej produkcji jedynie na podstawie jej części jest bezsensowne i głupie). Z tego powodu, znaczna część ocen to oceny powyżej siódemki – czyli anime, które jesteśmy w stanie bezboleśnie obejrzeć do końca i które dają nam chociaż trochę funu.
„Streszczając – to jest świetne anime, lecz nie podpadło pod Twój gust.” Idąc tym tokiem myślenia, możemy dojść do wniosku, że wszystko anime są świetne. Że co, że nie spodobało się miliardowi osób? Po prostu nie przypadło im do gustu, ale anime jest świetne. No bo jak miarodajnie ocenić jakąś „sztukę”? (czy to album muzyczny, film, anime, komiks, obraz, książka, wiersz lub jeszcze inna kategoria)
„Czy popularność SAO czy Attack on Titan to niezaprzeczalny dowód na to, że są po prostu dobre? [...] "
Tak. Oczywistym jest, że popularność nie jest dobrym wyznacznikiem tego czy anime jest dobre – takiego wyznacznika zwyczajnie nie ma! Nie istnieje! Nie jest to opinia recenzenta, nie jest to opinia Wojtka, Pawła, Piotrka, Anety czy też Sławomira i nie jest to też średnia ocen widzów. Jednakowoż to właśnie wspólna opinia dużej grupy widzów jest najbardziej miarodajna ze wszystkich – pójdźmy prostym tokiem myślenia: w życiu realnym jedynym wyznacznikiem tego, czy coś jest głupie(słabe) bądź mądre(dobre) jest to w jakim stopniu to coś spełnia swój cel. Jaki cel ma anime? Różny. Komedia ma rozbawić widza, romans wzruszyć, horror przestraszyć itd. Niestety ponownie pojawia się tutaj truizm „ej, ale przecież każdy ma własny gust i np.: mnie ta komedia nie bawi”... Jaki jest więc czynnik, który pomógłby możliwie najbardziej miarodajnie ocenić, czy owa produkcja jest dobra? Odpowiedź jest prosta: money! No może nie do końca… Ale powiedzmy, że oglądalność już tak. Bo jeżeli produkt A przypadł do gustu milionowi osób, a produkt B przypadł do gustu dziesięciu osobom, to czyją decyzją się pokierujesz przy wyborze (przypuszczając, że obydwa są tak samo znane)? Celem tworzenia sztuki (przyjmijmy na chwilę, że anime jakąś tam niszową sztuką jest) jest także zarabianie pieniędzy i jest to niezwykle prosty w ocenie czynnik – im więcej dany twór zarobił pieniędzy, tym jest lepszy.
I podkreślam „możliwie najbardziej miarodajnie” „oczywistym jest, że popularność nie jest dobrym wyznacznikiem”. Dopóki wszyscy ludzie na ziemi nie będą mieli tej samej opinii i takiego samego gustu i w ogóle dopóki wszyscy nie będziemy klonami, nie będziemy w stanie sensownie oceniać żadnych utworów.
>no a czo z ssało i atakiem tytanów? też są dobre bo popularne?
Widocznie tak. Przypadły do gustu większości – nie tylko są popularne, ale zbierają też wysokie noty od przeciętnego kowalskiego. Przypominam, że celem twórców, nie jest zadowolenie wysoce wykwintnego gustu pana konesera japońskiej animacji. Ich celem jest zdobycie jak największej popularności, wśród jak największej ilości widzów. Jeżeli im się to udaje, to ich anime można uznać za dobre (spisało się, jeżeli można tak powiedzieć), jeżeli nie, cóż… Ich twór zawiódł, nie spełnił oczekiwań, a w łopatologicznym rozumowaniu – był słaby.
Gusta i guściki są różne, ale pieniądze zawsze liczy się tak samo :D
„Nie przytoczyłeś sensownych argumentów, powiedziałeś tylko, że popularność = jakość. Zobacz najlepiej zarabiające filmy z danego roku i porównaj z nominacjami do oskara. Nie pokrywa się co?”
A co jeżeli stwierdzę, że te popularne filmy są genialne, a ludzie od oskarów to bezguścia? Nie ma osoby, która byłaby w stanie wydać święty osąd w sprawie jakiejś produkcji. Nosz kurczaki nie ma!
>bo on ma dużo doświadczenie i obejrzał dużo filmów i zna się na tym…
I co z tego? To w dalszym ciągu opinia jury, które decyduje oskarach – zwykła opinia, która od mojej czy twojej, różni się tylko tym, że jej autor, uznawany jest za znawce, co, uważaj (XD), też jest tylko czyjąś opinią XDXDXDXD
TL;DR:
-Nie ma czegoś takiego jak „dobre anime” lub „słabe anime”, wszystko to tylko nasze osobiste odczucia.
-Nie ma znaczenia kim jesteś, twoja opinia nie jest ważniejsza niż kogokolwiek innego.
-Liczba sprzedaży i popularność > czyjakolwiek opinia
No ale cóż… TO TYLKO MOJA OPINIA XDXDXD
Anime dla hipsterów
Nie jest więc chyba dziwnym, iż miałem wysokie wymagania co do tego anime?
Co mogę powiedzieć… Dla mnie nie był to nawet przeciętniak.
Było kilka fajnych postaci i… i… i w sumie tyle.
Na ogół nie wymagam fabuły od shounenów, bowiem doskonale zdaję sobie sprawę, że nie jest to najważniejszy element tego gatunku – shouneny mają zachwycać dynamicznymi walkami, nagłymi zwrotami akcji, sympatycznymi postaciami, ścieżką dźwiękową, animacją oraz fanserwisem. Jak wypada to w wypadku Nnt?
Pseudo znawcy od anime wysoko oceniali elementy walki w tej serii. Za wysoki plus uznawali fakt, iż postacie od samego początku seansu są nieludzko silne i brak tutaj „zbędnych” power‑up'ów w stylu tasiemców takich jak Naruto, Bleach czy Fairy Tail'a do którego to anime często jest porównywane.
Co ja o tym sądze? Cóż… Prowadzi to do tego, że każda walka wygląda praktycznie tak samo. Naprawdę. Było to pierwsze anime, w którym walki, chociaż na ogół bardzo krótkie, zwyczajnie przewijałem. Żeby nie być jednostronnym, było kilka fajnych momentów, ale jednak ostateczne wrażenie wypadło negatywnie.
Szczerze powiedziawszy to już stary i poczciwy Dragon Ball Z oferował znacznie lepsze pojedynki. Ponadto brak postępów w umiejętnościach bohaterów sprawiał, że punkt ten wypadł niezwykle monotonnie. Jednak shounen bez power‑up'ów to nie shounen.
Postacie na ogół były sympatyczne i ciekawe. Praktycznie każdy z „grzechów”, poza Meliodasem, wzbudzał moją sympatię. Polubiłem zarówno Diane, Bana, Kinga, a nawet Gowthera. Są oni ciekawi i oryginalni (no może poza Banem, ale postaci o tym archetypie, nie można nie lubić). Kreacje są bardzo w moim guście.
Dosyć ciekawym motywem było obsadzenie gigantki jako bohaterki pierwszoplanowej – jest to raczej rzadko spotykane.
Myślę, że jest to główna, choć chyba też jedyna zaleta tej produkcji.
Fabularnie? Jak mówiłem – fajerwerków nie ma, ale z drugiej strony nie oczekiwałem tutaj nie wiadomo czego. Zwykła historia o tych „złych”, którzy brani są za dobrych oraz o tych prawdziwych „dobrych”, którzy uznawani są za złych, przez manipulacje tych prawdziwych złych. Prosty i mający w sobie dużo potencjału schemat, który jednak według mnie, był znacznie lepiej ukazany w chociażby takim One Piece. Ciężko się tu też doszukiwać jakichś dziur fabularnych, bo historia jest tak prosta i prymitywna, że potrzebny byłby prawdziwy (anty)talent, by coś takiego zepsuć.
Jedyne moje „ale” to: kliknij: ukryte Skoro Gil przez cały ten czas był dobry, to po jakiego grzyba zapieczętował wodę w wiosce? W jakim celu to zrobił? Nie wiem jaką logiką posługiwali się twórcy, ale Hendrixen chyba nie domyśliłby się, że Gilthunder jest zdrajcą, gdyby po prostu powiedział „dobra wóda, nieźle mnie sponiewierało” i sobie z tej wiochy poszedł. Po co ta cała maniana z pieczętowaniem wody?
Poza tym, gdy kliknij: ukryte okazało się, że Hawk oraz „siostra księżniczki” dalej żyją poczułem się, jakby napluto mi w twarz. Już Dragon Ball lepiej wyjaśniał kwestie wskrzeszania postaci.
Ścieżka dźwiękowa także była często porównywana do soundtracku z Fairy Tail, w moich kręgach. Trudno powiedzieć o tym coś więcej, gdyż… cóż… no niestety, ale ludzie, na złość recenzentom, mają różne gusta :O
Osobiście stwierdzam jednak, że w FT muzyka wypadała lepiej.
Bardziej dynamiczna, bogatsza dźwiękowo oraz lepiej dopasowana.
Ta z NnT wydawała mi się strasznie jałowa. Nie mógłbym raczej wrzucić jakiegokolwiek utworu z tego anime na moją playlistę.
Wszyscy też chwalą fanserwis… Że niby nie przeszkadza w fabule, że dobrze wpasowany, że nie irytuje… Bla bla blah…
Jestem może dziwny, ale paradoksalnie mnie jednak miejscami irytował, a dodam, że nie jestem z tych, którzy mają awersje do golizny.
Częściowo miała to też być komedia (a przynajmniej takie wrażenie sprawia to anime). Mnie osobiście nie rozśmieszyła, jednakowoż jak długo oglądam anime, tak jeszcze przy żadnym się nie uśmiechnąłem, więc być może aspekt humorystyczny nie jest wcale zły, ale ja zwyczajnie nie nadążam za japońskim poczuciem humoru.
Posługując się internetowym slangiem, rzuciłbym „2/10”.
Jeżeli jednak miałbym postawić tej produkcji jakąś rozsądną notę, to mógłbym dać 6/10 – jest to ocena, którą na ogół przydzielam tworom „nieszkodliwym”. Inaczej mówiąc, produkcjom, które można obejrzeć jeżeli mamy bardzo dużo wolnego czasu i żadnych lepszych tytułów do sprawdzenia.
Streszczając – to nie jest wybitne anime.
Neo-romantyzm
Re: "Nie takie złe, jaki niektórzy malują."
Wut?
Gdy wbił Black Star, brakowało mi tylko w jego ustach kwestii: „Jestem pieprzony Black Star i przybyłem uratować to anime”.
Kreska jest okropna.
Gdzie jest ta cała groteska? Ten cały „Halloweenowy” klimat?
Cały mrok i szaleństwo którym wcześniej epatował Soul Eater?
Główne postacie na tle pozostałych wyglądają na niedorozwinięte.
Nawet Black Star wydaje się być bardziej do polubienia niż te 3 główne bohaterki, których imion i tak nie zapamiętam.
Maka wygląda okropnie przy tej kresce, a Soul w pierwszym odcinku wygląda jakby się po prostu naćpał.
Opening jest straszny, oddajcie mi „Resonance” albo chociaż „Black Paper Moon”.
Kaiko...kaiki... ten pan w śmiesznej fryzurze...
Po gorszym Nise, MS:SS wydawał mi się nieziemski.
Podobało mi się pomieszanie chronologii, bo zmuszało do zastanawiania się jaki wpływ mają wydarzenia z przeszłości na wydarzenia w przyszłości.
Niektóre odcinki nakładały się na siebie chronologicznie, co też mi się podobało kliknij: ukryte np. gdy w którymś z późniejszych odcinków Araragi wysyła SMS'a, którego Hitagi odbiera w jednym z pierwszych odcinków. Naprawdę fajny „motyw”.
Postać Kaikiego urosła w moich oczach.
Cała ta „saga” podobała mi się najbardziej, a moment kliknij: ukryte gdy ten przychodzi w hawajskiej koszuli był po prostu bezcenny i zareagowałem prawie tak samo jak Hitagi.
Reszta to tak samo jak z Bakemonogatari.
Fajnie, że kliknij: ukryte jakąś tam rolę odegrał Oshino… co prawda za pomocą listu i tylko w alternatywnym wymiarze, ale zawsze coś.
Jak mówiłem, ostatnia część opowiadania była chyba najlepsza i troszkę kliknij: ukryte szkoda mi Kaikiego, ale widać tak miało być i mam nadzieje, że będzie to prowadziło do jakiejś większej intrygi.
Jeżeli chodzi o kliknij: ukryte śmierć ślimaka, to akuratnie jakoś nie przepadałem za tą postacią i mimo wszystko, według mnie, w miarę fajnie to rozwiązali, chociaż motyw z kliknij: ukryte podróżą w czasie był strasznie głupi.
Shinobu zmalała za to w moich oczach.
Wciąż jest świetną postacią, ale jakoś się zrobiła taka… bardziej ludzka… za bardzo…
I najlepsza moim zdaniem scena (a przynajmniej dialog) to ta przypadająca na ostatni odcinek.
Nie wiem dlaczego ale sprawił (ten dialog), że Kaiki wydał mi się postacią pozytywną, a nasz Araragi, czyli protagonista, sprawił wrażenie pozera, który twierdzi, że chce wszystkim pomóc, ale tak naprawdę nic nie może zrobić.
Zastanawiające jest jednak to iż Kaiki na samym wstępie mówi o tym, iż kliknij: ukryte historia o której opowiada może być fałszywa, a jemu samemu nie warto wierzyć w na słowo. Jest to dziwne, gdyż podczas serii kilkukrotnie twierdzi, że kliknij: ukryte nigdy nie kłamie.
Fabularnie, cały wątek z Nadeko rozpoczął się jeszcze przed pojawieniem się kliknij: ukryte Kaikiego jako narratora, więc sądzę iż wydarzenia o których mówił naprawdę miały miejsce.
Co więc ma na myśli Kaiki? A może Kaiki łamie czwarty mur i oszukuje nie tylko innych, ale także i widzów?
Czekam na jakąś kontynuacje o ile dalsza fabuła w pierwowzorze istnieje. (Jeżeli tak, to byłbym wdzięczny za jakieś info, gdyż seria i świat przedstawiony dosyć mnie wciągnął)
PS:Pytanie do fanów pierwowzoru… Czy Araragi w powieści, też jest takim pedofilem? (najbardziej mnie to drażniło podczas oglądania anime)
Nuda
Ogółem pomysł na serie nie wydawałby się taki zły gdyby…do czegoś on dążył.
Główna bohatera nie przełamuje się, nie nawiązuje żadnych nowych kontaktów, nie udaje jej się z nikim zaprzyjaźnić i w ogóle nic jej się przez cały ten czas nie udaje.
Żarty są nie śmieszne, a niekiedy jak wspominałem „niezręczne” i oglądając serie ma się uczucie w stylu: „Zabijcie ją, bo tak będzie lepiej dla nas i dla niej”.
Fabuła stoi w miejscu przez całe 12 odcinków i jest to kolejne anime z serii „obejrzyj pierwszy i ostatni odcinek, a nic nie stracisz”.
Polecam nikomu i nikomu.
Gdzie to się domknie?
mimo iż manga wciąż mocno wyprzedza wydarzenia z anime.
kliknij: ukryte Eren zostanie uratowany przez Mikasę i Leviego w epickiej walce,a następnie przewieziony do miasta,co myślę,że zostanie przedstawione jako cały następny,22 odcinek,a reszta zostanie wypełniona na siłę dialogami postaci i lamentem na temat tego ile ludzi musiało zginąć przez tą akcje.
Co za tym idzie,zostaje 3 odcinki.
Co się w nich znajdzie?Myślę,że jest już za późno na zwrot fabuły i zmianę zakończenia,więc pewnie zostaną przedstawione wydarzenia,dokładnie takie jakie są w mandze.
Więc w kolejnym odcinku wepchnie się pewnie jakieś rozmowy na temat Annie,pokażą przez chwilę jak pracuje żandarmeria,próba zrobienia zasadzki na kobietę‑tytana(tu pewnie skończy się epizod 23),później walka Erena z Annie,oczywiście poprzedzone retrospekcjami z poprzedniej walki z kobietą tytanem,rozwalenie fragmentu muru z tytanem w środku i oczywiście schwytanie śpiącej królewny.
W dalszym ciągu ujrzymy tłumaczenia Irvina i…i co dalej?Wydarzenia te można rozciągnąć mniej‑więcej na trzy epizody,ale zakończenie może nie usatysfakcjonować fanów…pytanie zostaje w takim razie jedno…czy będzie kontynuacja?
kliknij: ukryte W mandze wciąż mamy nowe i ciekawe wydarzenia(moim zdaniem wciąż ciekawe,wbrew temu co próbują tu wmówić niektórzy,którzy najchętniej by chcieli ujrzeć śmierć Erena już w pierwszym epizodzie).
Problem w tym,że wątek ten jest wciąż jeszcze nie skończony i pewnie nawet sam twórca mangi jeszcze nie wie,jak go pociągnąć,a gdy wezmą to na anime,może się to skończyć zmienionym zakończeniem.
This is great
Serie oglądałem przez trzy dni.
Pierwszego dnia oglądnąłem pierwszy odcinek,drugiego dnia drugi,a trzeciego wszystkie pozostałe.
I powiem,że ostatecznie nie jestem do końca pewien,co ja właściwie oglądnąłem.
Wpakowano tu dosłownie wszystko: mechy,cycki Yoko(omg,tak musiałem to napisać),ciekawe i przerysowane postacie,postapokalipse(przynajmniej ja ją tutaj wyczułem),walki na pustyni, kliknij: ukryte walki w kosmosie,walki w alternatywnym wymiarze,zawiłą i strasznie skomplikowaną fabułę w której ciężko się odnaleźć,sporo akcji,nieco dramatu…ciężko wymieniać.
Ma też przede wszystkim postacie które można polubić.
Najlepszymi byli chyba:
-Simon:Widzimy jego rozwój od zera do legendy.
Jego charakter zmienia się stopniowo przez całą serie,a on sam przechodzi naprawdę wiele.
-Kamina:Tego nie trzeba tłumaczyć,bowiem Kamina jest chyba najbardziej rozpoznawalną postacią z serii zaraz obok Yoko.
-Yoko:Dla mnie charakter Yoko nie pasuje do jej ogólnego stylu.Gdy pierwszy raz widzi się Yoko,wygląda ona jak kompletna wariatka…ale pozytywna wariatka.
Okazuje się ona jednak zupełnie inna i nie zmienia to faktu,że charakterem także może ona zaskarbić sobie sympatie widza(choć ma ona u mnie małego minusa,za zachowanie kliknij: ukryte po śmierci Kaminy,względem Simona).
-Viral:Tak,tak…wiem…Viral to kolejna i typowa schematyczna postać „tego złego, kliknij: ukryte który się nawraca i staje się dobry",ale on także potrafi wzbudzić sympatie w niektórych momentach.
-Kittan:Ten osobnik należy raczej do paczki „męskiej gromadki z guren‑brygady,która niczym się nie wyróżnia na tle innych typowych faciów”.Jak się jednak okazuje,Kittan nieco się wyróżnia…zarówno wyglądem mecha,jego roli w fabule(o dziwo odgrywa nieco większą role niż się początkowo przypuszcza) no i wydaje się z tej całej męskiej paczki,jakoś „fabularnie faworyzowany”.
Ale najbardziej spodobało mi się w postaciach to,że się zmieniają…dorastają,zmieniają przekonania…
Całą serie można podzielić na trzy części(mniej‑więcej każdy kto oglądnął anime,wie o jakie momenty mi chodzi).
Klimat i serii zmienia się niejednokrotnie,a czasami ma się wrażenie,jakby ktoś wymyślił zupełnie różne od siebie początek i zakończenie,a następnie próbowano je jakoś z sobą połączyć(ba,nawet początek pierwszego odcinka sprawia takie wrażenie,choć w dalszym ciągu nie jestem pewien,co ma znaczyć całe to intro)...i wiecie co?Jeżeli tak było,to mu się udało.
Fabuła jest na prawdę pokręcona,ma tyle niesamowitych zwrotów akcji i tyle dziwnych pomysłów,że głowa mała.
kliknij: ukryte Jak już mówiłem,klimat serii zmienia się niejednokrotnie,szczególnie gdy widzimy Simona który jest już dorosły,wybudował Kamina City i zostaje zdradzony przez Roshiu…nagle wszyscy dowiadują się,że ich były wróg „król spiral” był tym dobrym który starał się chronić ludzkość,a z innego wymiaru nadciągają wrogowie,którzy chcą naprawdę zniszczyć ziemie.
Świetna ścieżka dźwiękowa…TTGL to chyba jedna z niewielu serii w której spodobał mi się ending.
Finałowa walka,to totalny mind‑blow…Uważasz że finałowa walka kliknij: ukryte Ichigo z Aizenem była „epicka”?Uważasz,że walka z Naruto vs. Orochimaru była „epicka”?
Czy Naruto i Ichigo potrafią rzucać całymi zmoderowano galaktykami???????????!!!!!11111(autor komentarza dostał padaczki)
Anime jest po prostu świetne,mimo iż do końca nie wiadomo co się dzieje właśnie na ekranie…
Wady?
Owszem…nie podobało mi się zupełnie zakończenie.
Wygląda na takie zakończenie,które próbuje dać jakieś przesłanie,ale nie potrafię go zrozumieć(jeżeli próbujesz mi przekazać jakieś wartości po tym,jak pokazałeś mi kliknij: ukryte walkę dwóch mechów rzucających galaktykami,to nie myśl,że z tego całego ogromu akcji zdołam coś zrozumieć).
Nie podobają mi się też dalsze losy bohaterów…
kliknij: ukryte Yoko która została na stare lata samotną nauczycielką?Simon który stał się podróżującym mędrcem?Dlaczego?Ja rozumiem,że ludzie mogli go nienawidzić po tym jak zniszczył im parę domów,ale na litość boską…on uratował cały cholerny wszechświat!Muszą mu wybaczyć!A Yoko?Być może stwierdziła,że każdego faceta którego pocałuje spotyka zły los(hehehe…) i dlatego nie chce się z nikim wiązać…
Śmierć Nii,była mi obojętna,ale także strasznie naciągana…i mój boże…cała ta scena z ślubem!
Osobiście nie miałbym nic przeciwko gdyby dali nam na koniec paring Simona z Yoko.
Co mogę jeszcze powiedzieć?
Po prostu polecam obejrzeć to(te?) anime.
Lepsze od Shippuudena
Dlaczego?
Po pierwsze…świat naruto od zawsze był wzorowany na okrutny i niesprawiedliwy,choć trzeba przyznać,że mimo wszystko w pierwszej serii klimat był bardzo lekki i ciepły!
Owszem,pokazywano nam że świat jest zły,beeee i w ogóle jeżeli jesteś słaby to zabij się już teraz…
Tą(tę?) okrutność dozowano nam jednak bardzo powoli,lecz dosadnie!
Ludzie nie ginęli co chwile,ale jeżeli ktoś zginął kliknij: ukryte np.Zabuza,Haku,Genini z Chunin exam,Kimmimaro(no ten kościany gostek),ninja z wioski dźwięku,Sarutobi Hiruzen(trzeci hokage),Hayate(który swoją drogą został zabity przez Bakiego,dziwne że tak łatwo zapomnieli mu,że zabił ninja z wioski liścia,choć z drugiej strony obydwie strony mogły chcieć to zatuszować by nie drążyć konfliktu) to ten ktoś po prostu ginął i nie widzieliśmy go więcej(nie biorąc pod uwagę shippuudena) co sprawiało,że mimo iż postacie żyją w fantastycznym świecie,to ma on swoje limity i nie zobaczymy tu czegoś w stylu Dragon Balla,że kliknij: ukryte po każdej krwawej walce użyjemy smoczych kul i wszystkich wskrzesimy.
Sprawiało to,że bohaterowie musieli ponosić konsekwencje swoich wyborów,a każda walka często polegała na obmyślaniu planów,analizowaniu stylu walki przeciwnika,zaskoczeniu i strategii kliknij: ukryte (co świetnie prezentuje nawet prześmiewcza sytuacja gdy naruto przybywa na pomoc sasuke w walce z Haku),dlatego gdy coś nie wyszło,to straty były ograniczone do minimum.
W shippuudenie krew leje się gęściej niż w pierwszej serii,co spowodowane jest prawdopodobnie tym,że twórca mangi chciał sprawić by świat ninja wyglądał na jeszcze bardziej okrutny.
Niestety,ale wtedy autor zaczyna czuć fabularny brak lub jakiś inny powód kliknij: ukryte (przykład:Gaara) i nie ponosi konsekwencji toku fabuły jaki rozpoczął.
kliknij: ukryte Ponadto funduje nam takiego Dragon Balla jakiego nam by nie zafundował nawet sam Akira Toriyama,zarówno jeżeli chodzi o gwałtowną zmianę jeżeli chodzi o styl przeprowadzanych walk,jak i wielkie „rezurekszyn” w trakcie wielkiej wojny shinobi
Wiem,że to może trochę chaotyczne,ale ciężko mi to wyjaśnić…po prostu lepiej dozować nam akcje po trochę ale ciągle,zamiast zafundować nam wszystko na szybko,a później ciągnąć fabułę na siłę.
Po drugie…postacie!
Czy tylko mi się wydaje,że postacie które pojawiają się w shippuudenie,są intelektualnie po prostu płaskie?
Każda z postaci w pierwszej serii naruto czymś się wyróżniała.
Nosiciel demona,ostatni potomek klanu uchiha,koleś z zapałem leniwca i umysłem geniusza,hodowca robaków w własnym ciele,marionetkarz,koleś władający piaskiem,facet co wygląda jak kobieta…czytając to prawdopodobnie domyśliłeś się o jakie postacie chodzi,podczas gdy postaci z shippuudena(poza kilkoma wyjątkami)prawdopodobnie nie wymieniłbyś z imion nawet gdybym Ci pokazał zdjęcia.
Większość postaci z shippuudena jest strasznie płaskia,schematyczna i nudna podczas gdy postacie z pierwszej serii są ciekawe,intrygujące i przyciągające uwage,a ponadto każda z nich jest charakterystyczna i różni się od innych,zarówno poglądami,zachowaniem i wyglądem.
Po trzecie…Animacja.
Animacja z pierwszej serii do dzisiaj robi na mnie wrażenie,tym jak bardzo wyróżnia się na tle innych anime.
Kreska z shippuudena jest zwyczajnie okropna i wygląda jak jakaś ch…bardzo słaba próba przeniesienia 2D w 3D,
co niszczy klimat serii.
Dobra,musicie mi wybaczyć chaotyczność mojego komentarza,jego długość oraz być może zbyt dużą ilość odniesień do shippudena,ale chyba tak najlepiej mogłem opisać to co najlepsze w naruto.
Ogółem naruto to świetna seria,która jest zwyczajnie lepsza od swojego następcy pod każdym względem.
Dziękuję,przepraszam,do widzenia…
Limit odcinków
Tempo fabuły jest w miarę wolne,ale mimo to jest dużo szybsze niż w mandze i jak zwykle twórcy mają dwie możliwości:
1.Podzielić fabułę na więcej niż jeden sezon.
2.Wymyślić własne zakończenie.
I niestety ta druga opcja jest bardziej prawdopodobna,gdyż gdyby nawet próbować podzielić anime na dwie części to nie bardzo kliknij: ukryte istnieje dogodny moment w fabule gdyż po obronie Trostu,akcja jest bardzo napięta i praktycznie nie ma chwili wytchnienia w której można by było zakończyć pierwszy sezon.
Czy to jest rewelacyjne?
Po obejrzeniu całej serii,jedyne co mogłem powiedzieć to „takie sobie…”.
Serio,anime nie było jakieś złe,ale czy aż tak bardzo się wyróżnia na tle innych serii ecchi?
Widać że autorzy nie silili się na jakąś wybujałą fabuła,choć i ona,mimo że prosta,to była „ok”.
Twórcy podkreślają że to anime nie ma mieć dobrej fabuły,a jest raczej tworem dla osób chcących pooglądać trochę cycków,widać to już w openingu pokazującym wszystkie ważniejsze bohaterki nago,a przez całe anime nie ujrzałem ani trochę cenzury.
Swoją drogą,cycki pojawiają się praktycznie wszędzie,ale nie w taki perwersyjny sposób jak np w.:SnQ,zazwyczaj pojawiają się gdy głównym bohaterkom niszczy się ubranie itd.
Humor jakoś mnie nie bawił,przez całe anime uśmiechnąłem się tylko raz i o ile dobrze mi się wydaje było to spowodowane tylko i wyłącznie bezsensownym postępowaniem bohaterów,a nie zawartymi gagami.
Nie polubiłem głównego bohatera,nie dlatego że jest zboczonym idiotą,ale głównie dlatego że jest z jakiegoś powodu traktowany wyjątkowo.
Dostał jakieś super moce,co można potraktować jako przypadkowy dar od boga…no dobra niech będzie,ale
wyjątkowe traktowanie go przez Rias,sceny w stylu „Czy chcesz dotknąć moich cyckuf??” lub „Jak chcesz to możesz pooglądać mnie nago”...W pewnym momencie zacząłem myśleć że Rias rzeczywiście traktuje go jak psychicznie opóźnione w rozwoju dziecko lub zwyczajnie z niego kpi.
Później mamy jakieś wprowadzenie fabuły, kliknij: ukryte pojawia się gościu co chce poślubić Rias,ale ona go nie chce.
Mamy trening i całkowicie normalne okazuje się,że w dziesięć dni można zyskać formę atlety,no ale uznajmy że powodem jest to iż główny bohater jest demonem(to chyba nie spoiler).
Soundtrack był nawet spoko,co prawda jeszcze żaden opening i ending nie przypadł mi do gustu,ale sam soundtrack w anime był nawet dobry.
Mimo wszystko uważam to za jako tako „fajną” serię,którą można obejrzeć z braku lepszego zajęciu lub jeżeli jesteśmy fanami kobiecych piersi(pff…kto nie jest?).
PS.Małe pytanie kliknij: ukryte ,w jakim sensie główny bohater poświęcił rękę?Dalej widzimy go z obydwoma kończynami więc rozumiem,że podarował ją temu smoku w innym sensie…w jakim sensie?
Problem
Anime miało wiele wad i „dziwactw” w sobie,ale broniło się ciekawymi pomysłami i potencjałem.
Z jednej strony mi się podobało,ale gdy przyjrzymy się niektórym wadom to okazuje się,że anime już nie jest takie fajne jak wcześniej.
Ciężko tu wystawić jakąś ogólną ocenę,ale jeżeli miałbym cokolwiek powiedzieć na koniec,to powiem że „czekam na kontynuacje”.
Re: Rozczarowanie
Z perspektywy czasu,mój pogląd na to anime trochę się zmienił.
Przede wszystkim,nie zmieniam zdania na temat głównego bohatera,dalej uważam że jest on poszkodowany umysłowo i jest zwykłym fajtłapą.
Muzykę w anime mógłbym ocenić z perspektywy czasu nawet niżej,z wyjątkiem openingu który nawet mi się podoba.
Reszta postaci w sumie nie jest taka zła,nawet siostra Ryusuke już nie jest według mnie taka denerwująca.
Perspektywa kulisów,czyli rzeczy dziejący się za sceną, jest taka dziwna i przedstawiona w taki nie realny sposób,że tego nie pojmuje.
Wielu z was narzeka na rozczarowujące zakończenie i trzeba przyznać rację,było ono strasznie przyśpieszone i przedstawione za szybko,ale właśnie dopiero w tych ostatnich sekundach anime,zauważyłem elementy rock&roll'owe jak np.:jazda całą grupą,malutkim samochodem,po stanach zjednoczonych…(tak,wiem,jestem dziwny)
Niektóre wątki są zbyt naciągane np.:moment zwerbowania nowego perkusisty gdy kliknij: ukryte Saku(strzelam z imieniem)przychodzi do domu Ryusuke i w momencie gdy ten oznajmia,że zespół nie ma perkusisty,on wyciąga magazyn o grze na perkusji i zaczyna go czytać.
Wątek romansu,choć też według mnie jest straszliwie naciągany,to nie boli już tak bardzo jak wcześniej.
Serio,opening jeszcze bardziej mnie zachwyca niż wcześniej…szczerze,to był on chyba głównym wabikiem na to bym oglądnął to anime.
Nie uważam,że kompletnie zmieniłem zdanie o tym anime,ale ma ono jednak w sobie coś co sprawia,że sam wyciągam swoją gitarę.
Podwyższam ocenę z 3/10 do 6/10.
Potencjał
Być może to dlatego,że nie oglądałem Spice and wolf?(pytanie do was,oglądnąć Spice and wolf jeżeli w miarę dobrze oglądało mi się MMY?)
Szczerze to po pierwszym odcinku wydawało mi się,że to będzie słaba seria,ale zmotywowałem się do oglądnięcia następnych i mi się spodobało.
Tak swoją drogą,ostrzegam że „piersi” w późniejszym czasie schodzą na ostatni plan,ale trzeba przyznać,że mimo wszystko są one świetną pułapką na widza(no przynajmniej w moim wypadku…niestety…)
Na lekko
Seria jest mimo wszystko bardzo lekka(jak na moje standardy),a jakiś tam niby dramat i romans to nic innego jak jakaś prosta linia fabularna…Co wy chcieliście tu ujrzeć?
Że niby postacie są bez charakteru?
Może i są kalką wielu podobnych postaci z wielu innych anime,ale czego się spodziewaliście?Tu i tak wypada to jeszcze jakoś przyzwoicie.
Mnie zastanawia tylko jedna rzecz…ile w tym anime trwa doba?Bo biorąc pod uwagę kliknij: ukryte że bohaterowie:
1.Mają swoją pasję(tworzenie gier,rysowanie mangi,tworzenie anime)
2.Muszą zajmować się upośledzoną umysłowo laską
3.Muszą się uczyć
4.Inne zajęcia jak praca,zajmowanie się kotami lub przygotowywanie prac grupowych (Nyaboron czy jakoś tak)
5.Zajmowanie się Sakurasou czyli sprzątanie,mycie naczyń,przygotowywanie jedzenia itp.
6.Do tego mają jeszcze czas wolny na spotkania i randki
Może przesadzam,ale czy oni są jakimi super‑hero,że mają w ogóle czas i siłę tak ciężko pracować?
Co z tą formą?
Jak można tak spaprać jedno z najlepiej sprzedających się anime?
Animacja w najnowszych odcinkach jest kila razy gorsza niż animacja z pierwszego naruciaka co udowadnia,że twórcy już naprawdę się nie starają!
Fillery w naruto zawsze były nudne więc ich nie będę nawet oceniać bo większość z nich zwyczajnie pominąłem.
kliknij: ukryte Ninja Network News co to jest?
To nie jest żadne pieprzone reality show!
Openingami przejadłem się już na początku shippudena…no ile można oglądać yaoi‑show Naruto i Sasuke?
Wszystkie walki są nudne bo zwyczajnie większość postaci pokazała już wszystko co potrafi,a nowe postacie są zupełnie nie ciekawe…
Jedyne na co jeszcze czekam to kliknij: ukryte walka Naruto vs. Sasuke do czego w dodatku kliknij: ukryte może nie dojść obserwując ostatnie wydarzenia z mangi.
Twórcy na siłę chcą jeszcze pociągnąć zyski z anime co widać po ostatniej częstotliwości Fillerów,co na dodatek psuje jeden z najważniejszych wątków w anime!
Reszty wątków fabularnych tutaj się nie przyczepie,gdyż to już jest w dużej mierze wina mangi.
I jeszcze ten doprowadzający już do padaczki pseudo‑humor w którym to kliknij: ukryte Sakura w nerwach przywala Naruciakowi lub niszczy okoliczny stolik.Takie Ctrl+C i Ctrl+V.
Na koniec przypomnę spieprzoną przez animatorów,najbardziej epicką walkę z całej mangi naruto kliknij: ukryte czyli Naruto vs. Pain.
Liczę na to że komentarz ten nie jest zbyt chaotyczny.
Re: Jeszcze jeden
Jeszcze inną możliwością tego że Asuna żyje(dziwne jest to,że mimo iż dokładnie widać jak Akihiko nakłada na nią nieśmiertelność to widzimy scenę jej śmierci) jest to że ostatecznie należała do tych 300 graczy którzy z niewiadomych przyczyn nie zostali wylogowani i może dlatego jej NerveGear jej nie uśmiercił(przyczyną mogło być majstrowanie [imię antagonisty] przy grze).
Sorry za zaśmiecanie komentarzy swoimi głupimi domysłami.
Re: Jeszcze jeden
kliknij: ukryte Asuna nie mogła umrzeć w walce z Akihiko bo Akihiko na prośbę Kirito zamienił ją w nieśmiertelny obiekt,zaś samego Kirito zawsze mógł przywołać do życia Klein który mógł mieć przy sobie artefakt od Kirito mogący wskrzesić kogoś w ciągu 10 sekund przed śmiercią ostateczną (Kirito podarował go mu by ten uratował kogoś,ale nie jest wspomniane czy Klein go wykorzystał)chociaż w anime w sumie twórcy nie przywiązali zbytniej uwagi do tego wątku.
I wiem że na pierwszy rzut oka to dziwnie wygląda gdy Kirito wraca do życia na zaledwie kilka sekund,jednak gdy przyjrzymy się dokładnie to była tylko wizja śmierci Kirito który widział ją w swoim umyśle,a tak naprawde przeżywał coś w stylu ostatnich kilku sekund(tak samo jak w wypadku Asuny) i gdy się opamiętał zaczynał już powoli zanikać,a widać to gdy upada i nagle znowu stoi nadziany na miecz.(ciężko to wytłumaczyć,najlepiej samemu oglądnąć ten fragment)
Jeżeli chodzi o ostatnią walkę to Kirito zwyczajnie dostał od Akihiko prawa admina,jednocześnie odbierając je [tu wstaw imię antagonisty którego nie pamiętam],dlatego mógł przezwyciężyć zasady panujące w ALO.
Znając życie pewnie i tak wszyscy to zauważyli,ale jakoś nie mogłem się powstrzymać by podzielić się swoimi spostrzeżeniami(swoją drogą,jeżeli gdzieś mój tok myślenia jest błędny to proszę wskazać)
Nie rozumiem tej nagłej zmiany wyglądu…
Może zmieniono scenarzystów do ostatniego odcinka,a Ci nie wiedzieli że kliknij: ukryte Asuna ma już swojego Avatara w ALO…
W każdym bądź razie mało ważny szczegół.