Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 6/10 grafika: 5/10
fabuła: 7/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 9
Średnia: 7,11
σ=1,97

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Azag)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Princess Nine

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1998
Czas trwania: 26×25 min
Tytuły alternatywne:
  • Princess Nine: Kisaragi Girls' High School Baseball Team
  • Princess Nine Kisaragi Joshi Kou Yakyuu-Bu
  • プリンセスナイン, プリンセスナイン如月女子高野球部
Widownia: Shoujo; Postaci: Uczniowie/studenci; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Trójkąt romantyczny
zrzutka

Dziewczęca drużyna baseballowa rywalizująca z męskimi rówieśnikami. Brzmi niewiarygodnie – tutaj równie niewiarygodnie zaprezentowane. Ciepła i sympatyczna seria sportowa, ukierunkowana raczej na młodsze dziewczęta.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Zmarły ojciec Ryou Hayakawy był znakomitym graczem ligi baseballowej. Również ona sama posiada spory talent w tej dziedzinie. Swoją grą zaciekawia Keiko Himuro, dyrektorkę żeńskiego liceum Kisaragi. Keiko marzy o tym, by stworzyć drużynę basaballową, zdolną na równych prawach rywalizować z chłopakami w międzyszkolnych rozgrywkach. W tym celu oferuje największym żeńskim talentom z Japonii stypendium, a jedną z wybranych przez nią dziewcząt jest też Ryou Hayakawa, która w zamyśle Keiko ma być asem przyszłego zespołu.

Droga do rozgrywek nie będzie łatwa, a bohaterkom przyjdzie zmierzyć się z wieloma problemami: brakami kadrowymi, opozycją wewnątrz szkoły oraz zarządem międzyszkolnego turnieju, opinią publiczną i prasą, a przede wszystkim zwyczajną codziennością, ludzkimi problemami i własnymi słabościami. Księżniczki stają więc na drodze do osiągnięcia wspólnego marzenia.

Czy w sporcie – tu baseballu – dziewczęta mogą stanowić realną konkurencję dla chłopaków? Oczywiście, że tak – bo czemuż by nie – tym bardziej, jeśli zbierze się niepospolite talenty. Zaprezentowanie samego procesu tworzenia drużyny nie wydało mi się szczególnie nowatorskie. Drużynie brakuje kilku zawodników, wobec czego bohaterki i trener muszą przekonać kilka dziewczyn, że bardzo chcą grać w baseball lub/i zwyczajnie rozwiązać za nie ich problemy o tle społecznym, które to grę uniemożliwiają. Pojawia się więc na początku nudny, bo oklepany, motyw „jeden odcinek – jedna zawodniczka”, ale na szczęście do gry w baseball potrzeba tylko dziewięciu osób.

Nie jestem wielkim znawcą gatunku, ale nawet ja byłem w stanie wyłapać mniej lub bardziej typowe dla shoujo elementy. Seria często funduje widzowi ciepły, melancholijny klimat – czasami wręcz ciapowaty lub kluchowaty. Uświadczymy tu więc wzruszeń i wzdychań, czy jeśli ktoś woli inną nazwę: achów i echów. Fabuła często koncentruje się na dialogach i przeżyciach wewnętrznych, a nie mogło zabraknąć również elementów romansu. Już na samym początku pojawia się pytanie: kogo wybierze główna bohaterka? Nowo poznanego sportowca – Hirokiego Takasugiego? Czy może przyjaciela z piaskownicy wybijającego się na tle edukacyjnym – Seishiro Natsume? Będę blisko prawdy jeśli powiem, że seria prezentuje trójkąt lub nawet czworokąt miłosny. Na niekorzyść fabuły w tym zakresie działa fakt, że pojawienie się niektórych postaci w niektórych miejscach w tym samym czasie jest dosyć naciągane i niewiarygodne – tak jakby w telenoweli. Pojawiają się również (och, jak ja ich nie znoszę) filiżanki o wysublimowanych kształtach.

Dramatyzm w tej serii jest albo zbytnio złagodzony sielankową atmosferą, albo dla odmiany przesadzony, bo autorzy, mówiąc przysłowiowo, często robią z igły widły i to widły wielgachne. Dochodzi do tego wyolbrzymiony patos, który czasami krzyczy: popłaczmy ze szczęścia! Czasami zastanawiałem się, czy seria nie jest przeznaczona wyłącznie dla grzecznych, niewinnych dziewczynek. Z wielu takich scen wynikały zabawne sytuacje (choć wydaje mi się, że nie o taki efekt autorom chodziło).

Wątki sportowe, choć naturalnie obecne i ważne, pod względem dominacji wydają się ustępować poczynaniom i rozterkom bohaterek. Drużyna dziewcząt jest co prawda dosyć niecodzienna i można by mieć zastrzeżenia do umiejętności co poniektórych zawodniczek, a w szczególności do tempa zdobywania tych umiejętności. Mimo wszystko część sportowa prezentuje się nieźle i w ogólnym rozrachunku wypada całkiem dobrze, szczególnie, że momentami można było tu odczuć sportowe emocje. Niezaprzeczalnie wyjątkowy był motyw wykorzystywania przez dziewczyny seksapilu w celu, że tak powiem, zdekoncentrowania przeciwnika – doprawdy wyborny humor! Trzeba jednak pamiętać, iż ów wątek sportowy zawiera w sobie tyle fantastyki, że nie przypisałem tu wyróżnika „Realizm”. Wymienię między innymi: rozwalający się w drobne kawałki kij, ekwilibrystyczne skoki, odrzucenie w tył po złapaniu piłki, czy piłkę, która niby przypadkowo trafia centralnie w oczko siatki (ogrodzenia) oraz „Piorunującą Piłkę” – pseudoelektryczną specjalność głównej bohaterki.

Princess Nine nie wyróżnia się szczególnie pod względem postaci. Typowość, normalność – to najlepsze słowa, które określają zaprezentowane charaktery. Nie znaczy to, że kreacje bohaterów odbieram negatywnie – po prostu jest to zbiór standardowych, ale i naturalnych ludzkich charakterów i zachowań. Być może czasami wykazują zbyt mało lub nawet całkowity brak złego pierwiastka – takie wyidealizowane kreacje pasują do klimatu serii, ale nie zawsze wyglądają wiarygodnie. Główna bohaterka nieco wybija się spośród innych – ot, takie słodkie, choć ambitne, wzbudzające sympatię, dziewczątko. Słabo natomiast prezentują się postaci dalszego planu. Często zwyczajnie stoją i „się gapią” – niby są, a tak naprawdę ich nie ma.

Szata graficzna nie wygląda zbyt zachęcająco, bez względu na wiek serii. Zastosowana kreska przypominała mi tę z pierwszej części Jubei­‑chan – była niezbyt skomplikowana, żeby nie powiedzieć – prosta (ludzie, a w szczególności twarze). Natomiast jeśli chodzi o dobór kolorystki, czasami narzucało mi się porównanie do To Heart – może takie skojarzenia wywoływał podobny klimat obu serii. Słabo wypadają w Princess Nine tak jakby pozbawione żywego ducha większe przestrzenie oraz budynki, a gmach szkoły jest po prostu stworzonym na chybcika przykładem beznadziei. Wspomnę też o ubiorach, a w zasadzie o braku ich zróżnicowania – jeśli się nie mylę, główna bohaterka „przebrała się” tylko raz, w środku serii – jeśli wiecie co mam na myśli. W kwestii wizualnej nie mogło zabraknąć i bishounenowych elementów shoujo, bo tylko dwóch głównych nastoletnich bohaterów graficy obdarzyli wysokim wzrostem i rozbudowanymi barami. W zestawieniu z nimi pozostali chłopcy wyglądają jak zwyczajne ciapciuchy, no może poza jedną drużyną, w której wszyscy, łącznie z trenerem, wyglądali jak zgraja bezwłosych goryli, co niby miało podkreślać ich brutalność.

Początkowo muzyka, mówiąc wprost, zwyczajnie mnie denerwowała. Była podniosła, tak jakby nuty nadęły się od sytuacyjnego patosu. Stosowane kawałki operowe czy dźwięki fletów momentami wytrącały mnie z równowagi. Na szczęście wraz z kolejnymi odcinkami ścieżka dźwiękowa się urozmaiciła i przede wszystkim stała się bardziej „normalna”, co znacznie poprawiło jej odbiór. Ciekawy jest wyróżniający się utwór z czołówki, o takim samym jak seria tytule – był jakby bojowy, jeden z tych, jakiego czasami się nie przewijało.

Wielu widzom seria może wydać się nieco naiwna, bo taka właśnie jest ta historyjka o grupie dziewczyn – bardziej wyssana z palca niż mogąca zaistnieć w rzeczywistym świecie. Czytelnika zastanowi też pewnie wysoka, jak na noty cząstkowe, ocena całości. Być może po kolejnych seriach o mechach i wojnie taka odmienność bardzo przypadła mi do gustu. Princess Nine niezaprzeczalnie mi się podobało, obejrzałem ją z przyjemnością i zaciekawieniem. Bardzo lubię połączenie gatunku sportowego z wątkami obyczajowymi i romantycznymi, choć Princess Nine to nie Suzuka. Serię mogę polecić osobom lubiącym spokojny klimat, ale poszukującym również pewnej dawki emocji. Z ochotą obejrzałbym kontynuację przygód Księżniczek, ale zapewne nie ma na co w tej sprawie liczyć.

Azag, 11 marca 2008

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Phoenix Animation
Autor: Kensei Date
Projekt: Akihiko Yamashita, Yoshimi Hashimoto
Reżyser: Tomomi Mochizuki
Scenariusz: Hiro Maruyama
Muzyka: Masamichi Amano