Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

9/10
muzyka: 9/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,67

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 11
Średnia: 8,27
σ=0,96

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Avellana)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Uchuu Kaizoku Captain Harlock

zrzutka

Klasyczna opowieść o wiecznym buntowniku, kosmicznym piracie Harlocku. Seria może przestarzała, ale pod pewnymi względami nadal imponująca.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Dzięki pozaziemskim zasobom surowców ludzkość (a przynajmniej jej najbardziej rozwinięta cywilizacyjnie część) na zawsze uwolniła się od widma niedostatku. Jednak powszechny dobrobyt okazał się tak naprawdę destrukcyjny w skutkach: niemal wszyscy ludzie zatracili chęć poznania i potrzebę rozwoju, stając się żyjącymi wyłącznie chwilą obecną hedonistami. Ludzkość gnuśnieje, a wszelkie wybitne osiągnięcia należą do odległej przeszłości. Wydaje się jednak, że wszystko to zmieni się w jednej chwili, kiedy Ziemia stanie w obliczu największego kryzysu w swojej historii. Oto bowiem potężna rasa Mazone upatrzyła sobie naszą planetę jako swój nowy dom. Jej szpiedzy i oddziały rozpoznawcze działają już od dawna, a wraz ze zbliżaniem się potężnej flotylli statków, przewożących całą populację Mazone, w centrum stolicy Ziemi pojawia się olbrzymia kopuła z napisem głoszącym, że oto era ludzi się skończyła. Jednakże… Jednakże, jak się okazuje, nie ma takiej rzeczy, jakiej syci i zadowoleni z życia Ziemianie nie zdołaliby zignorować. Ostatecznie te wszystkie bajeczki o Obcych to mało prawdopodobnie brzmiące brednie, mające zapewne usprawiedliwić porażki armii w walce z napadającymi na statki towarowe piratami.

Są oczywiście nieliczne osoby świadome zagrożenia, takie jak profesor Daiba, słynny naukowiec. Jednak jego rewelacje są niebezpieczne nie tylko dla rządzących Ziemią oficjeli, ale także dla szpiegów rasy Mazone, szybko więc zostaje on po prostu zamordowany, podobnie jak inne zbyt dobrze poinformowane osoby. Jego syn, Tadashi, znajduje schronienie na pokładzie pirackiego okrętu „Arkadia”. Jego dowódca, kapitan Harlock, do tej pory zajmował się niszczeniem transportów surowców z kosmicznych kolonii, próbując zrobić coś, aby ludzie otrząsnęli się z wszechobecnej gnuśności. Teraz jednak „Arkadia” jest jedynym okrętem, który może stanąć na drodze olbrzymiej floty najeźdźców. Harlocka trudno uznać za idealistę i tak naprawdę los Ziemi niewiele by go obchodził… Gdyby nie obietnica, dana zmarłemu przyjacielowi, że jego mała córeczka, Mayu, właśnie na Ziemi będzie mogła się wychowywać. „Arkadia” jest najdoskonalszym okrętem, jaki zbudowali ludzie, jakie jednak ma szanse w starciu z tak potężnym przeciwnikiem? Rasa Mazone przypomina ludzi – a właściwie piękne kobiety („Mazone” pochodzi od „amazonek”) – jest jednak bliżej spokrewniona z roślinami i nie można liczyć na litość czy słabość jej przedstawicielek. Gigantyczna migracja ma ocalić Mazone przed zagładą, zatem aby osiągnąć cel, gotowe są ponieść dowolnie wielkie ofiary.

Debiutujące w roku 1978 serie Uchuu Kaizoku Captain Harlock i Ginga Tetsudo 999 były pierwszymi poważnymi projektami Leijiego Matsumoto (wcześniej pracował on przy Uchuu Senkan Yamato, jednak nie był autorem koncepcji tej serii). Trzeba uczciwie napisać, że z tych dwóch anime opowieść o kapitanie Harlocku zestarzała się znacznie bardziej. Brak tu wprawdzie częstych w późniejszej twórczości Matsumoto wątków metafizycznych (poza może „czterdziestym drugim członkiem załogi”), ale fabuła utrzymana jest w tonie śmiertelnie poważnym i pełnym patosu, a jednocześnie pełno w niej naiwności, nie tylko w warstwie „naukowej”. Trudno nie zauważyć, jak bardzo wyprane z ludzkich emocji są postaci, od karykaturalnych ziemskich przywódców poczynając, a na załodze „Arkadii” kończąc. Początkowo wydaje się, że jakiś ważniejszy wątek zostanie poświęcony „młodym” z załogi Harlocka, czyli Tadashiemu Daibie i jego rówieśniczce, Kei Yuki. Później jednak zostają oni sprowadzeni praktycznie do roli dekoracji, albo może raczej aktorów, którzy stoją nieruchomo z boku, wkraczają, aby wygłosić jakąś kwestię, a potem powracają na wyznaczone miejsce, nie martwiąc się ani o siebie, ani o otaczających ich ludzi. Także jako opowieść o wojnie seria wypada mało przekonująco – kiedy po jednej stronie mamy pojedynczy statek (niechby i wspaniały), a po drugiej – liczącą milion fanatycznych żołnierzy armię, trudno mówić o strategii i sensowności potyczek zbrojnych. Niezamierzenie komicznym efektem było to, że szczególnie w końcowych odcinkach rozmaici statyści z załogi Harlocka ginęli po kilka razy, by scenę lub dwie później pojawić się znowu na posterunku… Owszem, sporą zaletą jest to, że seria, w odróżnieniu od wielu jej współczesnych, nie ma ustalonego schematu odcinka, opowiadając epizodyczne, ale jednak niepowtarzalne historie i podążając konsekwentnie za głównym wątkiem. Jednakże nie będę ukrywać, że w tej chwili jej oglądanie jest po prostu skrajnie trudne: mimo całej mojej sympatii do Leijiego Matsumoto i jego prac nie byłam w stanie wytrzymać więcej niż jednego­‑dwóch odcinków na raz.

W tym miejscu jednak łamię ustaloną w naszym serwisie regułę dotyczącą nieprzyznawania ocen „za zasługi”. Captain Harlock to seria, której po prostu nie da się ocenić we współczesnej skali. Oceny niskiej dać nie mogę, nie mogę także nie wystawiać oceny – a zatem pozostanę przy wysokiej, ponieważ – jakkolwiek dzisiaj nie byłaby przebrzmiała – to seria, która w historii anime zajmuje szczególne miejsce. Anime (podobnie zresztą jak manga) z apetytem zjada własny ogon, a dobry pomysł umieszczony w popularnym serialu niemal nieodmiennie doczekuje się licznych naśladownictw. Ostatecznie jeśli dowiedzione zostało na przykład, że wśród fanów popularne są porozumiewające się ze światem monosylabami, kapiące od słodyczy robopanienki, co szkodzi wprowadzić taką do najnowszego przeboju naszego studia? Damy inny kolor włosów i fani będą płakać ze szczęścia. Tymczasem piszę o tym dlatego, że mimo ogromnej popularności dzieła Leijiego Matsumoto pozostają całkowicie oryginalne. Owszem, nawiązania pojawiają się regularnie w anime parodystycznych (acz zazwyczaj starszych, takich jak Excel Saga), rzadko trafiają się serie retro science­‑fiction, które być może inspirowały się tym wszechświatem, ale nikt absolutnie nie ośmielił się wprowadzić postaci takiej jak Harlock jako głównego protagonisty. Coś takiego bowiem udać się może tylko raz.

Captain Harlock nadal może wywierać silne wrażenie z dwóch powodów. Po pierwsze, ze względu na niezwykłą, anachroniczną i celowo łamiącą prawa fizyki konstrukcję świata, której symbolem może być sama „Arkadia”, z piracką banderą łopoczącą na rufie i drewnianym kołem sterowym na mostku. Ten świat zawsze wydawał mi się czymś wysnutym z dziecinnych zabaw, kiedy to po prostu miesza się wszystkie atrakcyjne pomysły i konwencje, a wyprawa statkiem pirackim w kosmos nie wydaje się niczym niemożliwym. Uzasadnienia tych czy innych rozwiązań nie są tu tak naprawdę potrzebne, liczy się tylko teatralność i malowniczość wizji – a to Leijiemu Matsumoto udało się osiągnąć bezbłędnie i tego właśnie praktycznie nikomu po nim nie udało się powtórzyć. Drugim powodem jest sam tytułowy bohater. Mimo upływu lat kapitan Harlock pozostaje postacią charyzmatyczną i niesamowicie magnetyczną, a jednocześnie bardzo nietypową. To przedstawiciel nieistniejącego obecnie gatunku „prawdziwych mężczyzn”, a przy tym bohater romantyczny, wieczny wygnaniec i wieczny buntownik, anarchista i do pewnego stopnia szaleniec. Mogę sobie tylko wyobrażać, jak bardzo dla nastawionych na konserwację i podtrzymywanie więzi społecznych Japończyków musiał być egzotycznym zjawiskiem. Indywidualista, całkowicie egoistyczny, podkreślający w wielu momentach, że wszystko, co się robi, powinno się robić tylko dla siebie i dla własnych przekonań, oczekujący tej samej postawy od innych, przede wszystkim od swojej załogi. Nie znaczy to, że jest człowiekiem całkowicie nieczułym – potrafi poddać się emocjom, chociaż w jego przypadku wyraża się to nie w ekspresji uczuć, a w działaniu. Jest nieskazitelnie honorowy – ale znowuż, nie dlatego, żeby dobrze wypaść w oczach innych, tylko dlatego, że takie akurat są jego przekonania. Pewne jego rysy dostrzegam od czasu do czasu w postaciach drugoplanowych w różnych seriach, nikt jednak nie odważył się skopiować niczego więcej – taka postać, odpowiednio skonstruowana, po prostu „rozsadziłaby” ramy dowolnego typowego scenariusza.

Rozmaici członkowie załogi „Arkadii” pojawiają się w różnych częściach cyklu. Obowiązkowo obecny jest Tadashi Daiba, jednak, jak wspominałam, zazwyczaj brakuje dla niego odpowiedniej roli. To typowy porywczy chłopak, w odróżnieniu od Harlocka reagujący bardzo emocjonalnie i często irracjonalnie – ten rodzaj, który w dowolnej innej serii byłby po prostu głównym bohaterem. Tutaj zostaje ostatecznie zepchnięty do roli statysty i jednego z pilotów, choć można zauważyć, że Harlock traktuje go trochę inaczej niż resztę załogi. Zapewne głównie ze względu na Tadashiego została wprowadzona Kei Yuki, pokazana jednak jako odpowiedzialna za wiele rzeczy na mostku pani oficer. Poza nimi załoga, z jednym wyjątkiem, składa się z „ludzi­‑kartofli”, jednak nie jest to do końca anonimowy tłum. Wyróżniają się z niego chociażby energiczna kucharka, główny mechanik, a także pierwszy oficer, maniakalny modelarz Yattaran oraz pokładowy lekarz (obowiązkowo nadużywający alkoholu) i jego kot, wzorowany na kocie samego autora serii. Wspomnianym wyjątkiem jest również pojawiająca się w całym cyklu Mime – tutaj ostatnia ocalała z obcej rasy, „kobieta, która poświęciła życie Harlockowi”. Nie pełni ona żadnej konkretnej funkcji na pokładzie – czasem widać ją pomagającą lekarzowi, czasem na mostku, najczęściej jednak zajmuje się po prostu grą na niewielkiej harfie. Jej relacja z Harlockiem jest niejasna i bardzo subtelnie zarysowana, w kilku momentach można jednak zauważyć, że bywa o niego zazdrosna.

Czas nie obszedł się łaskawie z grafiką, widać wyraźnie, że budżetu po prostu nie starczało na zaplanowany rozmach. Stąd wiele scen dzieje się w skrajnie ubogich tłach, na tle jednolitych, ciemnych powierzchni. Co gorsza, bardzo dużo jest widocznych błędów animacji, od prostego „prześwietlenia” lampą czyjejś głowy, aż po kuriozalne ujęcia, w których bohaterowie jednocześnie stoją obok statku i wjeżdżają po jego trapie. Projekty postaci są charakterystyczne dla Matsumoto i dzielą ludzi na „bohaterów” i „kartofle”. Ta pierwsza kategoria to właściwie pojedynczy schemat męski (Tadashi i Harlock w gruncie rzeczy niewiele się różnią) i pojedynczy schemat żeński – to wyjątkowo utrudniało rozpoznawanie powracających regularnie epizodycznych postaci dowódczyń rasy Mazone. Ta druga to bardzo mało charakterystyczne, karykaturalne kurduple, stanowiące między innymi niemal całą załogę „Arkadii”. W miarę normalnie wyglądają niektóre postaci epizodyczne, jednak tu także wykorzystywane są bardzo powtarzalne projekty. W przypadku bohaterów w oczy rzuca się ich nieprawdopodobna anorektyczność, dotycząca nie tylko kobiet, ale i mężczyzn (Harlock bez płaszcza wygląda niemal śmiesznie). Absolutnie najgorzej jednak wypadła nieszczęsna Mayu – wyglądająca, jakby ktoś głowę dorosłej kobiety wepchnął na ciało karlicy, odziane w przykrótką sukieneczkę. Jest to o tyle dziwne, że pojawiające się czasem inne dzieci prezentują się zdecydowanie lepiej. Obawiam się, że można postawić tezę, iż panu Matsumoto w ogóle był dość obcy koncept „słodkiej małej dziewczynki”, stąd taki a nie inny efekt. Muzyka jest niezwykle stosowna do serii tego rodzaju, podniosła i pełna patosu, a przy tym bogata i zróżnicowana. W tym samym stylu są piosenki w czołówce i przy napisach końcowych, polskim widzom mogące kojarzyć się z Generałem Daimosem.

Powtórzę jeszcze raz: Uchuu Kaizoku Captain Harlock to seria, której w zasadzie nie polecałabym znakomitej większości widzów. Przestarzała technicznie, naiwna fabularnie, większość współczesnych fanów anime może najwyżej rozbawić. Nawet jeśli ktoś byłby ciekaw przygód kosmicznego pirata, polecałabym rozpoczęcie od późniejszej Harlock Saga albo Endless Odyssey. Jeśli zainteresuje go pokazana tam wizja, może cofnąć się do tej klasyki i zobaczyć, od czego tak naprawdę zaczęła się legenda Harlocka.

Avellana, 1 lutego 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Toei Animation
Autor: Leiji Matsumoto
Projekt: Kazuo Komatsubara
Reżyser: Rintarou
Scenariusz: Haruya Yamazaki, Shouzou Uehara
Muzyka: Seiji Yokoyama