Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 8/10
fabuła: 6/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 11 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,27

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 454
Średnia: 6,21
σ=1,84

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Norbi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Chaos;HEAd

zrzutka

Jakbyście się czuli, gdybyście nie wiedzieli, co jest fikcją, a co prawdą, gdzie zaczyna się sen, a gdzie rzeczywistość? Poznajcie Takumiego Nishijou, którego życie tak właśnie wygląda. Udany thriller czy zmarnowany potencjał?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Trudna to będzie recenzja. Bo i trudno to anime mi ocenić. Mieliście kiedyś takie uczucie, że siadając do posiłku dostajecie na początek pyszne przystawki wraz ze znakomitą zupą i, rozkoszując się nimi, czekacie, co tu jeszcze wam pysznego podadzą? Następnie zaś dostajecie niezbyt smaczne główne danie, po którym obawiacie się, czy deser nie będzie jeszcze gorszy. Ale sam deser okazuje się przyzwoity, nawet dobry. Niestety podane na końcu owoce sprawiają, że wasze wargi wykrzywiają się w grymasie niesmaku. Po namyśle jednak uważacie, że uczta jako całość nie była zła, ale na pewno po początkowej potrawie spodziewaliście się czegoś znacznie lepszego. No cóż, nawet jeśli nie pamiętacie takiego posiłku, ja mniej więcej tak odebrałem to anime. No, ale nie o kulinariach mam rozprawiać, tylko recenzję napisać. Zaczynajmy więc.

Takumi Nishijou to zamknięty w sobie nastoletni otaku i hikikomori (osoba izolująca się od społeczeństwa). Całe dnie przesiaduje w swoim pokoju… a może inaczej – w swoim kontenerze na dachu budynku, grając w MMORPG i oglądając anime. Jedyną osobą, z którą rozmawia, jest wyimaginowana bohaterka jego ulubionego anime. Takumi rzadko kiedy bywa w szkole, oprócz chwil, kiedy musi spełnić „niezbędne minimum”, by przejść do następnej klasy. Nie rozmawia z innymi ludźmi, unika kontaktów i najchętniej nie ruszałby się ze swojej „bazy”, unikając świata zewnętrznego. W mieście dochodzi jednak do serii tajemniczych morderstw, zwanych New Generation, o których nasz bohater dowiaduje się przez Internet. Przypadek (lub nie) chciał, że Takumi staje się świadkiem jednego z morderstw, którego sprawcą okazuje się młoda i piękna dziewczyna, znająca imię naszego bohatera. Od tej chwili Takumi coraz bardziej pogrąża się w paranoi, tracąc kontakt z rzeczywistością (a może z fikcją). A sprawy, których najchętniej by uniknął, zaczynają go dotyczyć bardziej niż by chciał.

Nie wiem, jak wy, ale ja czytając opis tego anime pomyślałem „to może być dobre”. Zapowiadał się niezły, choć nie wyjątkowy, thriller psychologiczny i to jeszcze z romansem! Nie mogłem tego przegapić. Przygotowałem się na nocny seans i obejrzałem. Teraz pytanie: warto było czy się zawiodłem? Jedno i drugie, moi mili.

Na pewno nie mogę powiedzieć, że fabuła była w zamyśle autorów nieoryginalna. Wręcz przeciwnie, uważam, że koncept i pomysł były znakomite. Oto mamy chłopaka, który nie wie, co jest fikcją, a co prawdą. Stan ten pogłębiany jest przez jego nieufność do świata i izolację od niego. Wraz z bohaterem w miarę rozwoju fabuły coraz bardziej zagłębiamy się w tajemnice okrutnych morderstw, dziwnych zdarzeń, zagadkowych maili pojawiających się na komputerze, omamów i ludzi, którzy okazują się zawsze kimś innym, niż myśleliśmy. Tak jak bohater, nie mamy pojęcia, co jest fikcją, a co prawdą, gdzie zaczyna się sen, a gdzie rzeczywistość. Takumi popada w coraz głębszy obłęd i psychozę. Błądzi między omamami a rzeczywistością, spadając w spiralę podejrzliwości, nieufności i strachu przed światem zewnętrznym. W miarę rozwoju zdarzeń nasz protagonista staje na granicy załamania nerwowego, a my wraz z nim zadajemy sobie pytanie „co jest prawdą?” i „czy to się w ogóle dzieje naprawdę?”. Seria morderstw trwa. Takumi, chcąc nie chcąc, zaczyna się dowiadywać o tej sprawie więcej, niż chciałby się dowiedzieć, a jego osoba staje się coraz bardziej istotną figurą w tych mrocznych wydarzeniach. Poznaje także tajemnicze dziewczyny, mające więcej do ukrycia i do wyjaśnienia niż może się wydawać. Za ich sprawą okazuje się też, że to, co jest fikcją w MMORPG, może nie być wcale fikcją w naszym świecie.

Zdecydowanie spodobała mi się właśnie mieszanka gatunkowa. Mamy tu sprawę kryminalną, zdarzenia rodem z dobrego thrillera psychologicznego, elementy fantastyki, a wszystko zamknięte w paranoicznej atmosferze. Do tego dochodzi nieźle poprowadzony wątek romantyczny. Z odcinka na odcinek coraz więcej zostaje wyjaśnione, ale jednocześnie pojawiają się nowe pytania, tak że dalej nie potrafimy stwierdzić, co jest nierealne, a co pozostaje prawdziwe, i czy na pewno to, czego byliśmy świadkami, się wydarzyło. Dlatego też z niecierpliwością oczekujemy na kolejne odcinki. Muszę przyznać, że spodobały mi się oryginalne pomysły twórców anime, jak na przykład Di­‑swordy czy Gigalomaniacy. W pewnym momencie miałem wrażenie, że oglądam serię zbliżoną do cyklu Matrix. Za to należy się plus. Zaznaczyć też trzeba, że autorzy, wyjaśniając pewne występujące w opowieści zjawiska, posługiwali się terminami, które mogą odrzucić widza. Jeśli odbiorca nie ma pojęcia o fizyce, to zjawiska związane z chaosem, zmiany energii, formowanie obrazów w formie energii elektromagnetycznej czy wpływ fal elektromagnetycznych na ludzki mózg wydadzą mu się tylko beznadziejnym pomysłem autorów na wyjaśnienie określonych zjawisk. Ja doceniam, że autorzy sięgnęli po autentyczne (choć dziwne) teorie, starając się wykorzystać je w anime, zamiast tłumaczyć wszystko „tak jest, bo tak jest”. W Chaos;HEAd nie zabraknie również walk, efektów specjalnych i pięknych dziewczyn. Wprawdzie w niektórych miejscach można znaleźć informację, że to anime zawiera motywy haremowe, jednak pragnę to zdementować: oprócz jednej sceny (w dodatku nierzeczywistej) nie ma tu nic z typowego haremu. Ogólnie fabuła jest spójna i dobrze poprowadzona, zaś zakończenie jest wystarczająco konstruktywne i jednoznaczne. Wątki zostają zamknięte i raczej nie powinno się w waszych głowach pojawiać pytanie „o co chodzi?”.

Narobiłem wam smaku? Jeśli tak, to pora na odrobinę krytyki i negatywnego opisu. Otóż napisałem wyżej, że fabuła w zamyśle autorów była oryginalna. Bo to prawda, w zamyśle była. Ale niestety wszystko to zostało zaprzepaszczone. To, co wyżej napisałem, to szczera prawda, to moje odczucia podczas oglądania tej serii. Niestety, owe smaczki i zalety towarzyszą nam jedynie przez pierwsze sześć odcinków. No właśnie, pierwsze sześć odcinków ma znakomity klimat i oryginalną fabułę, a wszystko bez użycia jakichś nadmiernie brutalnych scen i elementów horroru. Autorzy postarali się, stworzyli niezłe zagadki i tajemnice, które oczekiwały na wyjaśnienie. Ale muszę powiedzieć, że za minus uznaję pewne powtarzające się zachowania i reakcje głównego bohatera, a także niepotrzebnie powielane motywy w kontekście pokazanych zdarzeń. Mimo to początkowo jest dobrze. I w tym momencie spotyka nas zawód. Rozwiązanie większej części głównej tajemnicy, zaserwowane nam w 7. i 8. odcinku, jest po prostu żałosne, beznadziejne, sztampowe i totalnie schematyczne, a przy tym oderwane od początkowego klimatu serii. Po doskonałym pierwszym wrażeniu w życiu nie spodziewałem się czegoś tak banalnego. Dość powiedzieć kilka słów: zła korporacja, zły czarny charakter, zagrożenie dla świata, górskie plecaki, szalona koparka (obejrzycie, zrozumiecie) i „Wybraniec”. Fabuła kompletnie traci psychologiczny wydźwięk, akcja zwalnia nieprawdopodobnie, zaś anime zmienia się z niezłego thrillera w serię z cyklu fantasy i magical girls. Odcinki 9. i 10. częściowo powracają do początkowego klimatu, ale szkody już zostały wyrządzone, zaś wątki kryminału i thrillera utracone. Wszystko staje się przewidywalne i oprócz kilku jeszcze dobrze wyjaśnionych wątków (np. kim naprawdę jest Takumi) reszta pozostaje totalną, nudną tandetą. Ostatnie dwa odcinki to już kompletnie inna seria, którą można by nazwać „marsz głównego bohatera przeciw złu tego świata”. Całe zakończenie daje się z góry przewidzieć i niczym nas nie zaskakuje. Finałowa walka to porażka, nie była może zła, ale nie miała w sobie nic z początkowego charakteru tego anime, prędzej przypominając Bleach. W połowie serii wszystko zmienia się o 180 stopni na gorsze (choć są tacy, którym się to podoba), a cały potencjał produkcji zostaje po prostu zgnieciony. Odniosłem wrażenie, że zabrakło po prostu pomysłów, a także jakiegoś konceptu, bo nawet jeśli wyjaśnienie pewnych wątków jest banalne, to można je dobrze przedstawić, a nie zrobić to byle jak. Wspomniałem też o walkach. No tak, walki są, ok, ale są krótkie i zwykle ograniczają się do doskoku, uderzenia, odskoku, uderzenia. I tak ze trzy razy. Niezwykłe umiejętności bohaterów troszkę ratują sytuację, ale mimo wszystko walki są nudne. Ich noty podnoszą chyba tylko Di­‑swordy. Wielka szkoda i naprawdę zawód, moi mili. Oj, zawiodłem się trochę, zawiodłem.

Nasi bohaterowie. Co z nimi? Powiem wam, że gdybym miał ich oceniać na podstawie pierwszych sześciu odcinków plus odcinki 9. i 10., to byłoby mocne 8. Nie można być do końca pewnym, kto jest kim, kto tak naprawdę kłamie, a kto mówi prawdę. Kto jest tym dobrym, kto jest wrogiem, a którzy z bohaterów nie są nawet tego świadomi. Niby do samego końca nie można mieć pewności, ale większości można się domyślić dzięki ostatnim odcinkom, a nutka tajemniczości zostaje u większości z nich starta. Bardzo polubiłem głównego bohatera, jego szalone spojrzenie, apatię i obłędny uśmieszek. Niestety jego przemiana, pokazana w ostatnich dwóch odcinkach, jest dla mnie nienaturalna, zbyt szybka i chaotyczna. To tak, jakby z bułki zrobić ciasto. I za to minus. Reszta postaci jest ogólnie dobrze przedstawiona, o ciekawych, chociaż schematycznych charakterach. Nie zrozumcie mnie źle, nie uważam, że postacie były beznadziejne. Były dobre i dało się je polubić, ale utraciły szansę na oryginalność, wyjątkowość i zagadkowość, jaką dostały na początku serii. Za samego głównego bohatera dałbym 8, a tak będzie 7. I znów zmarnowany potencjał. Wspomnę jeszcze, że seria ma fajne postacie drugoplanowe, których rola również została zbyt szybko ograniczona, a potencjał zmarnowany. Mimo to nieraz były lepsze od głównych bohaterów.

Grafika jest naprawdę bardzo ładna, a animacja płynna i staranna. W bardzo szczegółowej oprawie wizualnej wyróżniają się szczególnie projekty postaci, Di­‑swordy (naprawdę byłem pod wrażeniem) oraz efekty specjalne. Choć czasem wydawało mi się, że niektóre odcinki były nieco gorszej jakości, ale może tylko się czepiam. W każdym razie nie mam grafice wiele do zarzucenia.

Muzyka. O, i tutaj również było z początku znakomicie. Muzyka idealnie uzupełniała paranormalną atmosferę, potrafiła w odpowiednich momentach brzmieć głośniej, kiedy trzeba ciszej, a czasami zmieniać się w przeciągłe dźwięki podkreślające psychozę. Były ostre przygrywki rockowe, były spokojne nuty, ogólnie bardzo ładna oprawa dźwiękowa. Opening i ending są w porządku, a ending tak mi się spodobał, że gości już u mnie na komputerze. Ale niestety, cała oprawa miała swój urok w początkowych odcinkach. Później pozostawała dobrą ścieżką dźwiękową, ale utraciła klimat, bo i wydarzenia na ekranie straciły go bezpowrotnie. W ostatnich odcinkach zaś miałem nieodparte wrażenie, że muzyka niekiedy kompletnie nie pasuje do pokazywanych scen i stała się troszkę tandetna, a czasem cechował ją niepotrzebny patos. Mimo wszystko uważam, że ścieżka dźwiękowa była dobra jako całość i nie powinna nikogo odrzucić.

Chaos;HEAd to kolejny już w 2008 roku zmarnowany potencjał. Sądząc po początkowych odcinkach seria miała szansę być dobrym thrillerem psychologicznym z oryginalnymi pomysłami, uzupełnionym wstawkami fantastycznymi i wątkami naukowymi. Nie miała raczej zadatków na wyjątkowy, ciężki seans psychologiczny, który na długo zapadłby nam w pamięć i który pozostawiłby nas w stanie szoku emocjonalnego i psychicznego. Ale mogła być dobrym thrillerem, który przyciągnąłby widza i pozwolił oglądać odcinek za odcinkiem bez znużenia, a jednocześnie bez obawy, że seria okaże się za ciężka w odbiorze. Początkowo planowałem dać ocenę 8. Niestety, wszystko zostało zaprzepaszczone, a naprawdę ciekawe tajemnice rozwiązano w sposób nieprawdopodobnie głupi. Jakakolwiek oryginalność została przekreślona, zaś wątki okazały się banalne i nudne jak flaki z olejem. Zawiodłem się. Komu polecić to anime? Szczerze mówiąc, nie wiem, bo po obejrzeniu całej serii połowę tego, co jest napisane w „gatunkach”, bym wykreślił. Mogę polecić fanom opowieści z gatunku „zagadki i tajemnice”, którzy lubią lekkie thrillery z nutką tajemniczości, ale nie znoszą ciężkich klimatów, a także fanom wszelkich opowieści zawierających wątki fantastyczne. Jakoś nie mogę określić dokładnego odbiorcy. Jeśli oczekujecie thrillera, serii psychologicznej czy horroru to, tak jak ja, będziecie zawiedzeni. Jest to seria dobra, ale w niczym jako całość, nie jest wyjątkowa. Myślę, że jeśli akurat szukacie czegoś do obejrzenia na nudny wieczór, to spokojnie możecie po ten tytuł sięgnąć. Warto jest poświęcić na niego czas, jeśli nastawimy się na „przeciętne dobre anime”, nie spodziewając się niczego lepszego. Gdybym miał wystawiać ocenę tylko ze względu na fabułę, opowiedzianą historię i oryginalność, to za to, jak wszystko zostało pomieszane, zmarnowane i beznadziejnie wyjaśnione, dałbym Chaos;HEAd tylko 6. Ale jako recenzent muszę brać pod uwagę wszystkie składniki serii, więc za całość daję 7. Ogólnie do obejrzenia, ale nie ma się co spieszyć.

Mitsurugi, 27 marca 2009

Recenzje alternatywne

  • Norbi - 28 lutego 2009
    Ocena: 5/10

    Ciekawy wstęp, ale im dalej w las, tym gorzej. Wzorowy przykład zmarnowanego potencjału. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Madhouse Studios
Autor: 5pb., Nitroplus
Projekt: Hidekazu Shimamura, Mutsumi Sasaki
Reżyser: Takaaki Ishiyama
Scenariusz: Toshiki Inoue