Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

5/10
postaci: 3/10 grafika: 8/10
fabuła: 5/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 6 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,83

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 237
Średnia: 6,48
σ=1,74

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (JJ)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

CANAAN

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2009
Czas trwania: 13×24 min
Tytuły alternatywne:
  • 428 the Animation
  • カナン
Tytuły powiązane:
Gatunki: Sensacja
Postaci: Przestępcy; Rating: Przemoc; Pierwowzór: Gra (inna); Miejsce: Azja; Czas: Współczesność; Inne: Supermoce
zrzutka

Seksowne panienki, ostra amunicja i, niestety, nic poza tym. Sens zaginiony w akcji.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Wszystko wskazuje na to, że dla Szanghaju nastały przysłowiowe ciekawe czasy. W biały dzień, na środku ulicy, tajemniczy mężczyzna umiera śmiercią nagłą i dość makabryczną po tym, jak ktoś przypadkiem ściąga mu z głowy zwierzęcą maskę – coś takiego raczej nie zdarza się codziennie. Nie codziennie w obcym kraju ląduje też taka para Japończyków, jak Minoru Minorikawa i Maria Ousawa: zwariowany, niegrzeszący przesadnym intelektem dziennikarz szukający sensacji, która stanie się dla niego drogą do sławy, i zdziecinniała dziewczyna po przejściach. Z pewnością zaś nie co dzień białowłosa nastolatka o nadludzkiej sprawności i niezwykłych umiejętnościach strzeleckich pojawia się na festynie i z niewyjaśnionych przyczyn zabija kilku jego uczestników. A wszystko to ma jakiś związek z tajemniczą Alphard, terrorystami, bronią biologiczną, przeszłością Marii i niedawnymi wydarzeniami w Tokio.

Zstąpiłem, aby go wyrwać z ręki Egiptu i wyprowadzić z tej ziemi do ziemi żyznej i przestronnej, do ziemi, która opływa w mleko i miód, na miejsce Kananejczyka, Chetyty, Amoryty, Peryzzyty, Chiwwity i Jebusyty. (Wj. 3,8)

Tytułowa bohaterka otrzymała od swojego mentora, Siama, biblijne imię. Kanaan – w Starym Testamencie symbol boskiej obietnicy, nadzieja, która pozwoliła Żydom przetrwać czterdzieści lat na pustyni. Z ironią losu mamy do czynienia wtedy, kiedy seria opatrzona takim tytułem okazuje się rozczarowaniem roku.

Oto ześlę wam chleb z nieba, na kształt deszczu. I będzie wychodził lud, i każdego dnia będzie zbierał według potrzeby dziennej. (Wj. 16,4)

Budżet CANAAN ma, bez wątpienia. Dobrze wróży materiał źródłowy: seria rozwija wątki gry 428: Fuusa Sareta Shibuya de, która w magazynie Famitsu otrzymała maksymalną notę 40/40, co przedtem udało się jedynie ośmiu tytułom. W projekt zamieszani są Takashi Takeuchi i Kinoko Nasu z Type­‑Moon, których twórczość może być wam znana z animowanych adaptacji: choćby Fate/Stay night, seria, która wybitna wprawdzie nie była, ale mimo wielu wad zyskała sporą popularność. Murowany hit? Z pewnością CANAAN miała potencjał, by nim być, prawie wszystkie (oprócz własnej inwencji i odrobiny talentu) potrzebne do tego elementy autorzy – którzy też nowicjuszami nie są – mieli już od początku, praktycznie podane na talerzu – prawdziwy dar niebios. Wracając jednak do kwestii budżetowo­‑technicznych: imponuje przede wszystkim animacja postaci, płynna i efektowna, zwłaszcza podczas walk, tła, choć nieco słabsze, też nie prezentują się źle. Najlepiej, co nie powinno dziwić, wypadają sceny akcji, do których animatorzy naprawdę się przyłożyli – to zdecydowanie największa zaleta CANAAN. Nastrój buduje umiejętnie wykorzystana muzyka Hikaru Nanase, którego utworów ostatnio mogliśmy posłuchać w świetnym pod tym względem Phantom ~Requiem for the Phantom~. W kwestii formy można tej serii zarzucić niewiele, co najwyżej brak odrobiny artyzmu, która z profesjonalnej, rzemieślniczej roboty zrobiłaby coś naprawdę pięknego. Irytują też drobne szczegóły, czasem rzucające się w oczy: tu nieruchoma postać na drugim planie, tam brzydsze tło (zdarza się najczęściej w scenerii miejskiej), ewentualnie słabo wyglądające eksplozje i płomienie.

I zdjął cały lud złote kolczyki, które miał w uszach, i zniósł je do Aarona. A wziąwszy je z ich rąk nakazał je przetopić i uczynić z tego posąg cielca ulany z metalu. (Wj. 32,3­‑4) A Mojżesz zbliżył się do obozu i ujrzał cielca i tańce. Rozpalił się wówczas gniew Mojżesza i rzucił z rąk swoich tablice i potłukł je u podnóża góry. A porwawszy cielca, którego uczynili, spalił go w ogniu, starł na proch, rozsypał w wodzie i kazał ją pić Izraelitom. (Wj. 32,19­‑20)

Cóż, czasem bywa tak, że mimo budżetu i świetnego wykonania od strony technicznej, produkt końcowy wzbudza raczej negatywne emocje. Jest kolorowo, efektownie i błyszcząco, szkoda tylko, że sens gdzieś się w tym wszystkim pogubił. Fabuła CANAAN nie należy do odkrywczych, będzie też z początku nieprzystępna dla nieznających gry 428: Fuusa Sareta Shibuya de, poza tym po prostu nudzi – ani polityczne intrygi, ani wydumane problemy bohaterów nie angażują widza i nie wzbudzają zainteresowania. Tajemnica goni tajemnicę, ale co z tego, skoro wszystkie te sekrety są albo przewidywalne, albo idiotycznie przekombinowane? O ból głowy potrafią przyprawić dialogi i wewnętrzne monologi – próby uczynienia ich głębszymi zaowocowały pseudopoetyckim, metaforycznym bełkotem, który zawstydziłby nawet nastoletniego grafomana. Grzechem śmiertelnym twórców okazuje się jednak nieumiejętność wyważenia akcji i intrygi: nieciekawy scenariusz pasowałby nawet do sensacyjnej serii pełnej bójek, strzelanin i pojedynków, ale zamiast nich często dostajemy przegadane, irytujące dłużyzny, co najgorsze, wcale nie rozwijające historii ani papierowych postaci. Te ostatnie są zresztą największą bolączką CANAAN.

I powstał grad i błyskawice z gradem na przemian tak ogromne, że nie było takich na całej ziemi egipskiej od czasu, gdy [Egipt] stał się narodem. I spadł grad na całą ziemię egipską, na wszystko, co było na polu. Grad zniszczył ludzi, zwierzęta i wszelką trawę polną oraz złamał każde drzewo na polu. (Wj. 9,24­‑25)

A propos gradu i meteorologii: wrzesień 2008 roku był chyba nieco cieplejszy od obecnego, prawda? Teoretycznie powinienem poświęcić ten akapit bohaterom, ale wolę zmienić temat, bo szczerze mówiąc, interesują mnie oni mniej więcej tyle, co zeszłoroczna pogoda. Istną plagą tej serii są nieciekawe, pozbawione charakteru postaci, których losami nie byłem w stanie się przejąć nawet przez chwilę – pod tym względem pewną konkurencją był równie plastikowo­‑telenowelowy, emitowany w tym samym okresie Phantom, o którym już wspominałem, ale ostatecznie w rywalizacji o tytuł spektakularnej porażki lata 2009 o włos wygrała CANAAN. Główna protagonistka to kolejna wojowniczka, która chce, ale nie może, samooskarżanie i dylematy z cyklu „nadaję się tylko do zabijania” jak zwykle w zestawie. Depresja, która często dopada postaci obdarzone niezwykłą mocą (bo „wielka moc to także wielka odpowiedzialność” itd.), zwykle stanowi tylko przejściowy etap ewolucji charakteru, ale w CANAAN jest dominującym, albo raczej jedynym elementem składającym się na osobowość heroiny o chłopięcej urodzie. Maria Ousawa otrzymała od scenarzysty zaszczytną rolę „damy w opałach”, jedyną zresztą, do której się nadaje, bo w końcu czego można oczekiwać po dziewczynie, której zasób słownictwa ogranicza się do „Sugoi!” i „Canaan…”. Ale jako słodka idiotka Maria wypada jeszcze znośnie, naprawdę denerwować zaczyna dopiero wtedy, gdy scenarzysta postanawia zaserwować jej Traumę. Trauma stanowi też, jak łatwo się domyślić, główną motywację Tej Złej, czyli Alphard, która z początku potrafi wprawdzie zainteresować, ale już po kilku odcinkach postanawia najwidoczniej z dobroci serca solidarnie zniżyć się do poziomu pozostałych, żeby lepiej pasować do klimatu (czy raczej jego braku). Jedyny względnie znośny bohater pierwszoplanowy to dziennikarz Mino, partner Marii, którego byłem w stanie zaakceptować, bo zawsze lubiłem postaci, które poczuciem humoru i luźniejszym zachowaniem kontrastują z tanim dramatyzmem serii, w jakich występują. Wyjątek potwierdza regułę – pozostali bohaterowie są albo denerwujący i antypatyczni, albo zwyczajnie nudni. Twórcy CANAAN mają jednak jeszcze kilka pomniejszych grzeszków na sumieniu.

Nie będziesz zabijał. (Wj. 20,13)

Zabijanie jest akurat ciekawe, ale dlaczego tak mało? Walki i strzelaniny, które z pozbawionego fabuły badziewia mogłyby zrobić przynajmniej efektowne pozbawione fabuły badziewie, trwają zwykle nie dłużej, niż parę sekund. Jeżeli kiedykolwiek narzekaliście na ciągnące się przez kilka odcinków w shounenach sceny bijatyk, ta seria pokaże wam drugą stronę medalu – fragmenty tego typu często kończą się, zanim zdążą się na dobre zacząć. Szkoda, bo z o wiele większym entuzjazmem przyjąłbym niezbyt ambitną serię akcji, CANAAN nie ma niestety wystarczająco dopracowanego scenariusza, żeby obronić się jako cokolwiek innego.

Nie będziesz cudzołożył. (Wj. 20,14)

Plaga fanserwisu, moé i lolitek na szczęście nie jest w CANAAN aż tak widoczna, jak w innych nowych seriach, ale w kwestii erotyki muszę odnotować dwa cokolwiek radosne pomysły twórców. Pierwszy to naprawdę irytująca parka lubująca się w zabawach sadomasochistycznych, zadawaniu i przyjmowaniu bólu: Liang Qi, nudna, nieoryginalna wariatka, i jej partner, niejaki Cummings. Ten ostatni bywa strasznie sztywny i jest zupełnie pusty w środku, więc nazwanie go „szmatą” nie byłoby do końca trafne, co nie zmienia faktu, że nadawałby się głównie do wycierania podłogi. W jednym z późniejszych odcinków twórcy serwują nam z kolei nekrofilię – żeby było zabawniej, nie w wydaniu mrocznym i perwersyjnym, ale… Romantycznym? Tak, jeżeli szczytem wzruszeń są dla was melancholijne macanki w kostnicy, przygotujcie sobie spore pudło chusteczek! Ta jakże poruszająca kulminacja emocji sprawi, że nawet największy twardziel uroni łezkę, a niejeden odporny zapewne popłacze się jak bóbr. Ze śmiechu. Oczywiście pod warunkiem, że wcześniej nie przewinie sceny zniesmaczony, lub po prostu zirytowany jej głupotą.

Nie będziesz kradł. (Wj. 20,15)

...pomysłów. Żyjemy w epoce postmodernizmu, wszystko już było, anime zawsze zawiera elementy nieoryginalne, etc. Ale mimo to trudno nie uznać za wadę wtórności CANAAN – ta seria pełna jest ogranych i nienowatorskich motywów. Pojedynek w pociągu? Jasne, ale o poziomie Baccano! możemy sobie pomarzyć. Bomba przywiązana do „damy w opałach” przez psychopatę? Oczywiście. Biedna wioska na pustkowiu, zniszczona w wyniku Tajnych Eksperymentów? Też się załapała. „Wszystko już było”, owszem, ale żonglowanie znanymi pomysłami wymaga odrobiny zręczności, a CANAAN robi to z gracją pijanego słonia. Niestety, oryginalnością ta seria nie grzeszy.

Nie będziesz mówił przeciw bliźniemu twemu kłamstwa jako świadek. (Wj. 20,16)

Pisałem o tym w recenzji Casshern Sins, tutaj powtórzę – naprawdę nie cierpię, kiedy anime oszukuje, udaje, że jest czymś, czym nie jest. CANAAN robi to bez przerwy. Obiecuje intrygę, obiecuje akcję, ale ostatecznie – nie daje ani jednej, ani drugiej. Końcówka nieco podwyższa poziom, ale…

Rzekł Pan do niego: «Oto kraj, który poprzysiągłem Abrahamowi, Izaakowi i Jakubowi tymi słowami: Dam go twemu potomstwu. Dałem ci go zobaczyć własnymi oczami, lecz tam nie wejdziesz». Tam, w krainie Moabu, według postanowienia Pana, umarł Mojżesz, sługa Pański. (Pwt. 34,4­‑5)

I ujrzałem, jak mogłaby wyglądać CANAAN: ostatnie odcinki, wypełnione akcją, są momentami naprawdę niezłe. Ale nie dane mi było wejść do krainy Sensem i Logiką płynącej – tych, niestety, nie ma w tej serii od początku do końca, a cała intryga ostatecznie okazuje się niewiele znaczącym pretekstem do pojedynku między parą seksownych zabójczyń. I choć trzynaście odcinków to nie czterdzieści lat, a oglądania CANAAN nie nazwę drogą przez mękę, stwierdzam, że była to wycieczka wyjątkowo niesatysfakcjonująca, monotonna, męcząca, miejscami zwyczajnie denerwująca i z pewnością niewarta zachodu. Anime nadaje się chyba tylko dla fanów wystrzałowych panienek spod znaku Noir i innych serii o dziewczynach z bronią, natomiast co do pozostałych widzów – jeżeli jeszcze nie zdążyłem was zniechęcić, oglądajcie i przekonajcie się na własne oczy, niedowiarki! Macie moje błogosławieństwo i niech Pan ma was w swej opiece, abyście z nudów nie pomarli. Amen.

JJ, 11 października 2009

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: P.A. Works
Autor: Chunsoft, Kinoko Nasu
Projekt: Kanami Sekiguchi, Takashi Takeuchi
Reżyser: Masahiro Andou
Scenariusz: Mari Okada
Muzyka: Hikaru Nanase

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Podyskutuj o CANAAN na forum Kotatsu Nieoficjalny pl