Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Forum Kotatsu

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 4/10
fabuła: 7/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 5,00

Ocena czytelników

5/10
Głosów: 72
Średnia: 5,22
σ=2,42

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (lyynka)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Higurashi no Naku Koro ni [2008]

zrzutka

Klątwa Hinamizawy opowiedziana na nowo, tym razem w wersji live action. Czy twórcom udało się udźwignąć ciężar pierwowzoru?

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Shenai

Recenzja / Opis

Jest rok 1983. Do malowniczej Hinamizawy przeprowadza się z Tokio rodzina Maebara wraz z synem Keiichim. Chłopak, mimo wcześniejszych oporów, wkrótce aklimatyzuje się w nowej miejscowości i powoli przyzwyczaja się do wiejskiego życia, tak odmiennego od zabieganego rytmu Tokio. W szkole (ze względu na małą populację Hinamizawy wszystkie dzieci uczą się w tej samej klasie) udaje mu się nawet zaprzyjaźnić z grupką dziewczyn, dzięki którym poznaje lokalne tradycje i zwyczaje. Dowiaduje się między innymi o lokalnym bóstwie Oyashiro, ochraniającym wioskę przed złymi demonami i odbywającym się co roku na jego cześć wielkim święcie – Watanagashi.

Sielanka? Opowieść o trudach i urokach życia codziennego z dala od miasta? Haremówka na tle malowniczych pól i lasów? Szybko okazuje się, że pierwsze wrażenie jest jak najbardziej mylne. Zagadkowy wypadek przy budowie tamy, o którym nikt nic nie wie. Tajemnicza komnata w lokalnej świątyni, do której wejście jest bezwzględnie zakazanie pod groźbą klątwy Oyashiro. Nawet groteskowe dziecięce obrazki w szkole, przedstawiające niepokojące sceny, przeczą pierwszemu wrażeniu „sielankowości” Hinamizawy. Również mieszkańcy zdają się ukrywać przed światem jakąś mroczną tajemnicę, a pod maską życzliwości czai się coś niepokojącego.

Znamy to? Znamy. Tym razem mroczną historię małego, oddalonego od świata miasteczka przyjdzie nam poznać w wersji live action. Fabuła filmu obejmuje pierwszą „zagadkę” czyli epizod zatytułowany Onikakushi­‑hen. Po miesiącu życia w Hinamizawie Keiichi zaczyna dostrzegać pewne nieprawidłowości w zachowaniu koleżanek, które jak ognia unikają tematów związanych z morderstwem na budowie tamy czy zawartością tajemniczej komnaty w świątyni. Atmosfera zaczyna gęstnieć, gdy chłopak dowiaduje się o innych zgonach, które miały miejsce zawsze w noc święta Watanagashi… Brzmi klimatycznie, prawda? Niestety, twórcom nie do końca udało się oddać magię animowanej Hinamizawy.

W aktorskiej wersji ucierpieli zwłaszcza bohaterowie. Przeciętnemu europejskiemu widzowi początkowo trudno jest odróżnić poszczególne postaci, zwłaszcza że wszystkie koleżanki Keiichiego ubrane są bardzo podobnie. Nie twierdzę, że aktorki powinny przefarbować włosy lub (o zgrozo) nosić różnokolorowe peruki, jednak myślę, że nie powinno być problemu z wierniejszym odwzorowaniem strojów, jakie nosiły dziewczyny w anime. Również charakter postaci znacząco stracił na wyrazistości, co jest pośrednio winą trochę drewnianej gry aktorów. Satoko i Rika całkowicie straciły osobowość, a ich role zostały zdegradowane do postaci drugo-, a nawet trzecioplanowych. O Keiichim niewiele można powiedzieć, mimo iż jest główną postacią w filmie, co świadczy o tym, jak bardzo nijacy są bohaterowie na tle anime i gry. Mion zgubiła „charakterność”, brak jej tej stanowczości chłopczycy, którą cechowała się w anime. Najlepiej oddana została infantylność Reny, jednak na tym się niestety kończy. Reszta jej osobowości, jak również ta mroczniejsza, szalona część zostały ukazane bez polotu, co doskonale oddaje scena słynnego krzyku „USODA!” – absolutnie nieklimatyczna, ograniczona do powiedzenia tego lekko podniesionym głosem i szybkim pokręceniu głową. Ogólnie aktorom z trudem przychodzi ukazywanie szaleństwa targającego bohaterami – w takich scenach najbardziej widać typową „drewnianą” japońską grę aktorską. W moim osobistym rankingu na największe drewno zwyciężył Goki Maeda, odtwórca głównej roli, za „najlepszy” uśmiech.

Tym, co również bardzo ucierpiało na „urealnieniu” Higurashi no Naku Koro ni, jest klimat. W pierwowzorze bardzo sugestywna, gęsta atmosfera wylewała się z ekranu mimo kolorowego tła, wielkookich postaci czy tęczowych włosów. W filmie natomiast klimat gubi się, potyka o drewnianą grę aktorów i tonie w morzu sztucznej mgły. Twórcy doszli chyba do wniosku, że nic lepiej nie zagęszcza nastroju jak dym wpuszczany na plan w ilościach hurtowych. Istnym kuriozum jest scena, w której Keiichi jest sam w domu i odsłuchuje wiadomości na automatycznej sekretarce – wtedy ludzie od efektów specjalnych poszli na całość i pomieszczenie aż pływa w białym dymie. Jednak to nie koniec „genialnych” sposobów na budowanie klimatu. Gdzie dym nie może, tam światełka pośle! Migotanie wszelkich lamp, jarzeniówek miało zapewne wzbudzać niepokój widza, niestety ja widziałam oczami wyobraźni tylko ekipę oświetleniową stojącą za kamerą i bujającą wielkim reflektorem na lewo i prawo. Nie mogę jednak powiedzieć, że w filmie zupełnie brakuje scen bardziej klimatycznych. Przykładowo rozmowa Keiichiego, Takano i Tomitake w noc Watanagashi czy przepiękny rytuał w wykonaniu Riki przy akompaniamencie tradycyjnej muzyki japońskiej. Niestety, to wciąż za mało, by udźwignąć legendę Higurashi no Naku Koro ni.

Klimat ratuje z odmętów dymu i jarzeniówek muzyka. Mimo iż nie jest wybitna, to doskonale uzupełnia to, co się dzieje na ekranie. Podczas sielskich scen jest odpowiednio wesoła i pogodna. Kiedy natomiast sceneria zmienia się na bardziej mroczną i tajemniczą, doskonale pogłębia ten efekt niepokojąca i sugestywna muzyka. Najbardziej w ucho wpada piosenka początkowa Wheel of Fortune w wykonaniu Eiko Shimamiyi, która jest pewnie niektórym znana jako autorka openingów serii telewizyjnych.

Jednak pomimo tych wszystkich powyższych zarzutów film w ogólnym rozrachunku nie jest zły. Może klimat kuleje, a gra aktorska pozostawia wiele do życzenia, jednak skłamałabym, gdybym napisała, że wcale mi się nie podobał. Fabuła jest spójna i ciekawa, nie zauważyłam dziur w historii, a fakt, iż nie zostały rozwiązane wszystkie tajemnice, wiąże się z tym, że na ekran została przeniesiona tylko „zagadka”. Jeśli podejdzie się do niego bez nabożnego, bezkrytycznego uwielbienia dla pierwowzoru i przełknie specyfikę japońskiej szkoły aktorskiej, to wtedy film może się naprawdę podobać. Na pewno nie jest to ideał azjatyckiej kinematografii, ale jako propozycja na jeden raz sprawdza się całkiem dobrze. Polecam go fanom pierwowzoru jako ciekawostkę, do której jednak trzeba podejść z pewnym dystansem względem oryginału, zwłaszcza że to dzieło jest o niebo lepsze od najnowszych serii Rei i Kira razem wziętych. Film można oglądać bez znajomości anime lub gry, ale fani horrorów raczej nie mają tu czego szukać, ponieważ wątpię, by kogokolwiek przeraził taki obraz Hinamizawy. Również osoby bardziej wrażliwe powinny odpuścić sobie seans ze względu na (nieliczne, ale wciąż obecne) krwawe sceny.

lyynka, 2 grudnia 2012

Twórcy

RodzajNazwiska
Autor: 07th Expansion, Ryuukishi07
Reżyser: Ataru Oikawa
Scenariusz: Ataru Oikawa
Muzyka: Kenji Kawai