Anime
Oceny
Ocena recenzenta
4/10postaci: 6/10 | grafika: 5/10 |
fabuła: 3/10 | muzyka: 5/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Musekinin Kanchou Tylor OVA
- Irresponsible Captain Tylor OVA
- 無責任艦長タイラー
Kolejna odsłona przygód nieodpowiedzialnego kapitana podzielona jest na kilka niezależnych części. Motywem łączącym je jest całkowite zamordowanie ducha oryginału.
Recenzja / Opis
Pierwsza część składa się z dwóch 48‑minutowych odcinków, wydanych początkowo jako oddzielna seria OAV, a później włączonych do całej kolekcji. Nosi tytuł Hitoribotchi no Sensou (w USA wydane jako Tylor's War) i jest zdecydowanie najsłabsza z całego cyklu. Akcja rozpoczyna się niedługo po zakończeniu serii telewizyjnej. Raalgon testuje właśnie nową, niezwykle groźną broń. Natomiast kapitan Tylor otrzymuje od samego admirała Mifune trudną misję… Czy będzie potrafił jej sprostać, skoro wraz z całym „Soyokaze” staje się więźniem Raalgonu, a jego pobyt na „Melvie” zapowiada się znacznie mniej przyjemnie niż poprzednio?
Jeśli miałabym wskazać jakieś mocne strony tej produkcji, byłaby to towarzysząca czołówce romantyczna piosenka w stylu retro. Jest to pierwszy i jedyny „kawałek” z tego anime, którego miałabym ochotę posłuchać jeszcze raz. Gorzej, że na tym w zasadzie plusy się kończą, a zaczyna horror.
Po pierwsze, jest bardziej dramatycznie niż śmiesznie. To jeszcze nie zbrodnia, niestety, dramatyzm ten polega na wygłaszaniu przez różne osoby drętwych mów o sensie wojny. Sprawiły one, że zaczął mi się odbijać Gundam Wing, o którym wolałabym zapomnieć. Poziom romantyczności, dramatyczności i patosu zdecydowanie powyżej stanów znośnych. Po drugie i niewybaczalne, całkowicie zmieniono charaktery większości ważniejszych postaci. Tylor robi za jedynego odpowiedzialnego człowieka i wyraźnie ma swój plan, którym z niejasnych przyczyn nie zamierza dzielić się z załogą. Nieliczne jego „wyskoki” w dawnym stylu są po prostu okropnie nie na miejscu, zupełnie jakby od czasu do czasu przypominał sobie, że powinien być kimś innym. Azalyn jest romantycznym dziewczęciem, zatroskanym głęboko o dobro swego narodu i praktycznie ubezwłasnowolnionym przez doradców, którzy robią, co chcą. Yamamoto pełni funkcję postaci komicznej i staje się kompletnym pajacem (nie, Yamamoto w serii telewizyjnej naprawdę taki nie był!). Admirał Mifune zmienia się w dobrotliwego starszego pana, który po ojcowsku traktuje Tylora i w ogóle nieba by mu przychylił. Wszystko to jednak nic w porównaniu z krzywdą, jaką zrobiono dwóm innym osobom. Energiczna i charakterna Yuriko jest tu słodką idiotką, bezustannie obawiającą się nawet nie o bezpieczeństwo Tylora, a o to, że nie odwzajemnia on jej uczuć. Natomiast opanowany, inteligentny, nieskazitelnie uprzejmy raalgoński dowódca Dom został tu obsadzony jako szwarccharakter i jest nieprzyjemnym sadystą, drącym mordę przy każdej okazji (i bez niej).
Następne części to sześć niepowiązanych ze sobą 30‑minutowych odcinków (The Sidestory Collection), poświęconych postaciom mniej lub bardziej drugoplanowym. Są lepsze od Tylor's War, wciąż jednak za poważne, a co gorsza, niemal całkowicie pozbawione obecności Tylora jako takiego. Wojna trwa, ale załoga „Soyokaze” została tymczasowo oddelegowana do pełnienia służby na powierzchni jednej z planet.
The Rule of Being 16 opowiada o Azalyn, postanawiającej nagle odwiedzić planetę, na której jako dziecko spędzała wakacje. Nostalgiczna podróż do czasów, gdy nie ciążyła na niej odpowiedzialność za Raalgon, przypomina jej o przyjacielu z dzieciństwa… Odcinek utrzymany jest w nastroju poważno‑romantycznym, z kilkoma przemowami dotyczącymi wojny i odpowiedzialności. Azalyn nie jest beztroska i trzpiotowata, jak w serii telewizyjnej, i zajmuje się głównie martwieniem, z którym jej nie do twarzy. Dom zachowuje się nieco lepiej, nadal jednak jest czymś w rodzaju sztywnego strażnika, któremu trzeba się wymykać, a nie zaufanym powiernikiem, jakim był wcześniej. Widać też, że twórcy musieli rozwiązać problem władzy Azalyn – w serii jej słowo było prawem, dowolnie absurdalne życzenie cesarzowej Raalgonu było święte. Tutaj musi ona niemal siłą zmuszać otoczenie do spełniania rozkazów, które nie są nawet w części tak kontrowersyjne, jak zatrzymywanie Paco‑Paco w roli ulubionego zwierzątka. Może jest to bardziej realistyczne, za to bardziej męczące („Do licha, po grzyba ona jest cesarzową, skoro nikt się jej nie słucha?!” myślałam).
Samurai's Narrow Escape poświęcona jest młodemu pilotowi Kojiro. Przybywa on do bazy lotniczej, by wraz z tamtejszym pilotem oblatywaczem wziąć udział w testach nowego myśliwca. Miejscowy pilot nie jest zachwycony przybyszem, konflikt narasta, a lot próbny oczywiście nie przebiega tak gładko, jak powinien… Dramaturgicznie odcinek jest dobry, wypełniony szybką akcją (gorzej, że jednak jasne jest, że nasz dzielny pilot ujdzie z życiem). Niestety Kojiro, pozbawiony partnerujących mu zwykle Emi i Yumi, okazuje się nadętym i nieciekawym sztywniakiem.
High Tech Opposition opowiada o perypetiach marines, którym niezwykle zależy na przetestowaniu najnowszego „kombinezonu bojowego”. Niestety, nic nie wskazuje na to, by ktokolwiek miał zamiar im to umożliwić. Czy jednak nie okaże się szybko, że chłopcy z „Soyokaze” bywają niezastąpieni? Tutaj na pierwszy plan wysuwa się Andersen, a odcinek jest zdecydowanie najbardziej humorystyczny – choć i tu nie brak kilku „drętwych” gadek.
White Christmas to odcinek „gwiazdkowy”. Sam w sobie byłby nawet niezły – jest tu kapitan Tylor i nawet zachowuje się prawie jak na Tylora przystało. Wrażenie psuje słodka i kobieca Yuriko, wykazująca łagodność i cierpliwość typowej ślicznotki z anime, oczekującej pokornie na swego mężczyznę.
Następne dwa odcinki, If Only the Skies Would Clear, stanowią wstęp do finału. Pracująca w dziale analiz Yuriko dostaje zadanie zbadania danych z katastrofy jednego ze statków transportowych. Wydaje się to być zwykłym wypadkiem, spowodowanym kolizją z rojem meteorów. Czy jednak tak jest na pewno? Yamamoto po raz pierwszy dostaje pod dowództwo statek, mający chronić następny konwój. Jednakże nie ma okazji popisać się swoimi zdolnościami dowódcy… Tu wreszcie coś się dzieje, jest jakaś tajemnica, kryjąca się za znikającymi meteorami, dziwnym dźwiękiem i czerwonym światłem. Trzeba tylko przyzwyczaić się do śmiertelnie poważnego (na odmianę) Yamamoto i równie poważnej Yuriko. Humor niemal nie istnieje, a nieliczne jego wstawki są wyrwane z kontekstu.
Finał, składający się z dwóch 45‑minutowych odcinków From Here to Eternity, jest zdecydowanie najlepszy. Narasta napięcie między Raalgonem a siłami Zjednoczonych Planet. Tajemnicze ataki na konwoje powtarzają się i dowództwo uznaje, że musi podjąć zasadnicze kroki. Doradcy przekonują Azalyn, że miażdżące uderzenie na siły wroga jest jedynym słusznym rozwiązaniem. A „Soyokaze” ma w końcu zostać zezłomowany. Czy jednak Tylor i jego załoga będą przyglądać się wszystkiemu z założonymi rękami?
Postaci wypadają tu trochę lepiej – Yuriko nadal jest za poważna, podobnie jak Yamamoto, za to Dom niemal wraca do dawnej formy. Tylor odzyskuje część oryginalnej beztroski, jednak nadal jego luzactwo wydaje się raczej wymuszoną i sztuczną pozą. Akcja jest ciekawa i żywa, wreszcie zaczyna się dziać coś nieprzewidzianego. Niestety, urywa się nawet nie na zakończeniu otwartym, a po prostu w środku fabuły, nie doprowadzając do żadnej konkluzji.
Seria OAV jasno udowadnia, co zostanie, jeśli z Irresponsible Captain Tylor zabierzemy niepowtarzalny humor i klimat. Otóż zostanie bardzo przeciętne science‑fiction, o którym po roku od wydania nikt nie pamięta. Pozycja tylko dla fanów oryginalnej serii – jako lektura uzupełniająca, którą zresztą bym odradzała. Absolutnie nie należy zaczynać od niej znajomości z Tylorem.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Big West |
Autor: | Hitoshi Yoshioka |
Reżyser: | Kouichi Mashimo |
Muzyka: | Kenji Kawai |