Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 8/10 grafika: 8/10
fabuła: 5/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,20

Ocena czytelników

9/10
Głosów: 438
Średnia: 8,63
σ=1,54

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Hunter X Hunter [2011]

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2011
Czas trwania: 148×24 min
Tytuły alternatywne:
  • ハンターxハンター [2011]
Widownia: Shounen; Postaci: Łowcy nagród, Przestępcy, Samuraje/ninja; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Supermoce
zrzutka

Opowieść o przyjaźni, poświęceniu i obietnica wspaniałej przygody. Niestety, Hunter X Hunter poprzestaje na samej obietnicy.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Seria Hunter X Hunter, której emisja rozpoczęła się w 2011 roku, jest już drugą ekranizacją mangi Yoshihira Togashiego. Największą przewagą nowszej wersji nad tą z 1999 roku jest jej długość – w kilkudziesięciu dodatkowych odcinkach, bazujących na nowszych tomach mangi, zostały opowiedziane dalsze losy głównych bohaterów. Dość wierne trzymanie się komiksowego oryginału sprawia, że osoby, które obejrzały serię z 1999 roku, mogą, jeżeli nie chcą jeszcze raz przechodzić przez te same historie, całkiem bezboleśnie „dokończyć” seans z anime z roku 2011.

Innymi atutami – przynajmniej dla mnie, bo wśród fanów trwają zażarte dyskusje – są lepsze aktorstwo i poziom graficzny. Niektórzy twierdzą, że starsza kreska i nieco mroczniejszy klimat lepiej pasowały do opowiadanej historii, czego nie uważam za twierdzenie bezpodstawne, mnie jednak zdecydowanie bardziej przypadły do gustu płynniejsza animacja i staranniejsza kreska nowszej wersji. Cokolwiek byśmy nie powiedzieli o zaletach i wadach jednej czy drugiej oprawy graficznej, faktem pozostaje, że po Hunter X Hunter z 1999 roku widać już jego wiek.

Wszystko to jednak są sprawy, przynajmniej w przypadku tej serii, drugorzędne względem fabuły i postaci. Historia opowiada o losach chłopca imieniem Gon, który pragnie zostać elitarnym łowcą, bo wierzy, że dzięki temu będzie mógł lepiej zrozumieć i odnaleźć swojego ojca, który opuścił rodzinę kilkanaście lat wcześniej. Licencja łowcy, poza potwierdzeniem umiejętności (głównie bojowych) posiadacza, daje niemały zestaw przywilejów, od darmowego korzystania z środków transportu, po zwolnienie z odpowiedzialności prawnej za zabójstwo. Z tego powodu kandydatów do tytułu nie brakuje, mimo że szanse zdania egzaminu są minimalne, a oblanie go może skutkować nawet śmiercią. Obserwujemy więc, jak bohater przechodzi przez serię prób, a gdy jego egzamin już się skończy… No właśnie, wtedy zaczynają się problemy, bo mimo bogatej palety ciekawych postaci i lepszych momentów fabularnych, całość okazuje się płytka i banalna.

Jak na klasycznego shounena przystało, fabuła jest w zasadzie tylko pretekstem do pokazywania kolejnych widowiskowych walk i wystawiania bohaterów na coraz bardziej wymagające próby. Jednak tym, co przykuwa do ekranu od pierwszych odcinków – poza postaciami, o czym piszę w dalszej części recenzji – jest obietnica zapoznania widza z bogatym, fantastycznym światem. Tym, co najbardziej odróżnia świat przedstawiony od naszej współczesności, jest Nen – technika, pozwalająca bohaterom na manipulację ich wewnętrzną energią, stanowiąca w zasadzie jedyny odpowiednik klasycznie rozumianej magii. Choć całość utrzymana jest w konwencji fantasy, niektóre regiony geograficzne są zainspirowane znanymi nam z rzeczywistości, jak na przykład Republika Wschodniego Gorteau, ze stolicą w mieście Peijin (w oczywisty sposób nawiązującym do Pekinu).

Anime dzieli się na siedem części (od pięciu do sześćdziesięciu jeden odcinków), z których każda opowiada o innej przygodzie bohaterów. Część pierwsza, przedstawiająca egzamin na łowców, jest w zasadzie wstępem do całej historii – poznajemy w niej nie tylko samego Gona, ale także jego nowych przyjaciół, również aspirujących do zdobycia licencji. Wszystkie postacie mają starannie nakreślone osobowości i, choć każdy z głównych bohaterów reprezentuje odmienną postawę wobec świata, nietrudno jest się z nimi utożsamiać lub przynajmniej zrozumieć motywacje. Jeżeli w którymś momencie zaczyna nam się wydawać, że jakaś postać zachowuje się w sposób niepasujący do jej charakteru, dość szybko sytuacja się wyjaśnia i okazuje się, że miało to swoje uzasadnienie.

Właśnie starannie nakreślone postacie stanowią największą zaletę serii. Czasem poznajemy bohaterów bardziej oryginalnych, czasem wydaje nam się, że „gdzieś już to widzieliśmy”, ale ani razu podczas seansu nie miałem poczucia, że ktoś jest w tej barwnej palecie charakterów nie na miejscu. Zwraca uwagę staranność, z jaką zaplanowano postacie drugoplanowe i bohaterów negatywnych, którzy zamiast stanowić tylko interesujące tło lub robić za bezosobowe worki do obicia, kradną nieraz sporą część odcinka i potrafią sprawić, że widz – choćby na chwilę – sympatyzuje z nimi bardziej niż z postaciami pierwszoplanowymi. Tyczy się to zarówno głównych antagonistów, jak choćby poznanego już w trzecim odcinku Hisoki, jak i nawet postaci pojawiających się na ekranie dosłownie przez kilka minut.

Seria jest całkiem różnorodna, w każdym „rozdziale” poznajemy przynajmniej kilka dodatkowych, interesujących postaci, a bohaterowie stawiają czoła nowym przeciwnościom. Niestety ta różnorodność ma swoje minusy. Tak samo jak od razu zauważymy, kiedy kończy się jedna historia, a zaczyna kolejna, chyba wszystkim rzuci się w oczy, że jedne z nich mają poziom wyższy, a inne są w zasadzie zupełnie zbędne. Z jednej strony możemy pochwalić serię za brak dodatkowych wstawek względem mangowego pierwowzoru, z drugiej zdarzało mi się oglądać anime, które miały bardziej wciągające „zapychacze” niż niektóre zgodne z pierwowzorem odcinki w Hunter X Hunter.

Poszczególne części bywają tak odmienne od pozostałych, że trudno będzie znaleźć osobę, której bez zastrzeżeń przypadnie do gustu cała seria. Szczególnie kontrowersyjna jest jak dla mnie najdłuższa część, Chimera Ant, w której nie tylko brakuje połowy starej obsady, ale też nowa niezupełnie wpisała się w moje oczekiwania, wyrobione na podstawie poprzednich odcinków. W momencie, gdy zacząłem się zastanawiać, co ja właściwie oglądam, a na ekranie odbywał się pojedynek uzbrojonej w karabin snajperski ośmiornicy z humanoidalnym rakiem strzelającym seriami z broni ukrytej w szczypcach, zrozumiałem, że w połowie serii stało się z nią coś bardzo dziwnego. Choć fabuła Chimera Ant (które stanowi przecież ponad 2/5 całości!) ma całkiem niezły poziom i pokazuje być może najambitniejszą historię ze wszystkich przedstawionych, uwagę rozpraszają przeciągnięte pojedynki i tragiczna decyzja o wprowadzaniu narratora, opowiadającego o tym, co i tak widać na ekranie. Narracja dubluje przedstawienie albo mówi widzowi rzeczy, które i tak są oczywiste, przez co oglądający ma wrażenie, że nagle zaczęto go traktować niepoważnie, a odcinki w dwudziestu minutach zawierają fabułę, która zmieściłaby się w dwóch.

Pojedynki, stanowiące przecież jeden z najważniejszych elementów Hunter X Hunter, stopniowo coraz mniej bazują na sprycie i błyskotliwości bohaterów, a bardziej na tym, kto ma większą „moc” i będzie ją potrafił szybciej wykorzystać. Z czasem coraz więcej czasu zajmują kilkuodcinkowe, sztucznie przedłużane starcia, polegające na wyciąganiu kolejnych „niesamowitych” asów z rękawa, a nie na umiejętnym wykorzystywaniu znanych już widzowi technik. Od błyskawicznych i pod każdym względem atrakcyjnych pojedynków z pierwszych odcinków seria przechodzi do walk przegadanych, rozciągniętych i nadmiernie statycznych pod względem animacji. Trudno nie odnieść wrażenia, że poziom gwałtownie spada, zawodząc najbardziej tych, którzy zakochali się w Hunter X Hunter w trakcie pierwszych kilkudziesięciu odcinków.

Jak już pisałem, grafika na pewno jest bardzo ładna, kreska wyraźna i estetyczna, a animacja płynna. Projekty i wykonanie postaci są dopracowane i – w moim odczuciu – wyglądają lepiej zarówno od mangowego oryginału, jak i od wersji z 1999 roku. Niestety, zwłaszcza w późniejszych odcinkach daje się zauważyć pewien mankament techniczny. Rzuca się w oczy, że sceny walk to często statyczne ujęcia, w trakcie których jedynym ruchomym elementem są ubogo animowane ręce bohaterów. Równie często pojedynki są przedstawione za pomocą narracji z offu, kilkunastu błysków i częstego powtarzania tej samej animacji ruchu postaci. Nie każdemu będzie to przeszkadzać, ale pod względem animowania walk seria stoi bardzo daleko od czołówki, reprezentowanej chociażby przez Samurai Champloo czy Fullmetal Alchemist. Pod względem dźwiękowym jest poprawnie, choć openingi i endingi osobiście uważam za, delikatnie mówiąc, nijakie i nieciekawe, Hunter X Hunter nadrabia znakomicie dobranymi aktorami i charakterystycznymi motywami przypisanymi do konkretnych postaci. Mnie szczególnie przypadł do gustu inspirowany flamenco Kijutsushi no Baire, który słyszymy, gdy tylko show kradnie wspomniany już Hisoka.

Największym problemem jest to, że Hunter X Hunter nie dotrzymuje składanych początkowo obietnic. Pierwsza część (21 odcinków) mówi nam, że przeżyjemy wraz z bohaterami wspaniałą przygodę w ciekawym i różnorodnym świecie, w częściach następnych – choć świat przedstawiony ani na chwilę nie przestaje być interesujący – seria traci swoją magię, dołączając do szeregu sztampowych shounenów. Główne wątki fabularne zostają czasem zarzucone nawet na kilkadziesiąt odcinków, a powtarzanie bliźniaczo podobnych motywów (zwłaszcza dotyczących ulepszania mocy głównego bohatera) na dłuższą metę staje się nużące.

Gdyby seria miała niecałe sześćdziesiąt odcinków, uznałbym ją za naprawdę bardzo udaną, ale niestety druga połowa wyraźnie zawodzi. Jak dla mnie Hunter X Hunter przechodzi bolesną drogę od solidnej ósemki do czwórki. Problematyczne jest więc polecenie tej serii komukolwiek poza miłośnikami kilkusetodcinkowych shounenów, najlepszym rozwiązaniem jest chyba powiedzenie, że zdecydowanie warto po Hunter X Hunter sięgnąć, ale jednocześnie, jeżeli ktoś w połowie serii nagle zacznie odczuwać znużenie, powinien bez skrupułów przerwać oglądanie. O ile początkowe odcinki, czy rozdział opowiadający o przygodzie w mieście Yorknew, powinny przypaść do gustu każdemu fanowi akcji, o tyle przez późniejsze Greed Island (od 59 odcinka) i przede wszystkim Chimera Ant (od 76) przebiją się już tylko najbardziej zdeterminowani.

Lynx lynx, 13 sierpnia 2015

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Madhouse Studios
Autor: Yoshihiro Togashi
Projekt: Takahiro Yoshimatsu
Reżyser: Chie Yamashiro, Hiroshi Koujina, Naomi Nakayama
Scenariusz: Atsushi Maekawa, Tsutomu Kamishiro
Muzyka: Yoshihisa Hirano