Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

9/10
postaci: 8/10 grafika: 10/10
fabuła: 8/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

9/10
Głosów: 7 Zobacz jak ocenili
Średnia: 8,71

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 181
Średnia: 8,39
σ=1,29

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Saraiya Goyou

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2010
Czas trwania: 12×23 min
Tytuły alternatywne:
  • House of Five Leaves
  • さらい屋五葉
Tytuły powiązane:
Postaci: Przestępcy, Samuraje/ninja; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Przeszłość; Inne: Realizm
zrzutka

Z Rzymu do Edo, czyli Natsume Ono w towarzystwie studia Manglobe zabiera nas na kolejny spacer, tym razem po feudalnej Japonii.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Enevi

Recenzja / Opis

Masanosuke Akitsu jest niezwykle utalentowanym samurajem. Co więc sprawiło, że zwolniono go po raz kolejny z funkcji ochroniarza, a nasz kierujący się honorem wojownika bohater nie przyjmie innej pracy? Na swoje (nie)szczęście zwraca uwagę pewnego mężczyzny, który przedstawia się jako Yaichi i po uratowaniu biednego samuraja od śmierci głodowej proponuje mu posadę. Ku zaskoczeniu Masanosuke tajemniczy pracodawca okazuje się być szefem grupy o nazwie Pięć Liści, która zarabia na porwaniach dla okupu. Z początku niechętnie nastawiony do nowych „znajomych” samuraj, chcąc nie chcąc, zaczyna zagłębiać się w ich niecodzienny świat.

Pamiętacie jeszcze Ristorante Paradiso, za którego ekranizację zabrało się debiutujące studio David Production? Tym razem po kolejną mangę Natsume Ono sięgnęło Manglobe (Ergo Proxy, Michiko to Hatchin). Mimo umiejscowienia akcji w feudalnej Japonii, oba tytuły mają ze sobą sporo wspólnego. Bowiem jeśli ktoś po Ristorante Paradiso spodziewał się ognistego romansu we włoskich dekoracjach, tak samo zawiedzie się na Saraiya Goyou, oczekując wypełnionej akcją opowieści o samurajach. Może się wydawać, że to seria przygodowa, ponieważ umiejscowienie w czasie (Edo) i tematyka (losy grupy przestępców) dają dobre podstawy, by tak sądzić. Tymczasem w centrum zainteresowań autorki nie znalazły się zbrodnicze poczynania bohaterów. Przedstawiono je jako kolejny element ich codziennego życia, bez zbędnego przedramatyzowania i zbędnych emocji. Jest to spokojna, choć niepozbawiona poważniejszych elementów historia, która skupia się relacjach międzyludzkich i jeśli przyjmiemy pewną umowność opowieści, wciągnie nas ona w niesamowicie subtelnie przedstawiony świat z okresu Edo. Odkryjemy jak ciekawe może być pozornie szare życie. Nie znajdziemy tu bowiem podniosłych scen czy epickich walk, a jedynie doskonale wyważony dramat codzienności. Scenariusz może nie należy do wybitnie skomplikowanych i serwowane co jakiś czas retrospekcje dużo wyjaśniają, choć nie wszystko – mozaika staje się kompletna dopiero w końcowych minutach ostatniego odcinka.

Od dłuższego czasu powszechną zmorą anime jest ekranizowanie wciąż wychodzących mang. W momencie zakończenia anime Saraiya Goyou nadal nie zostało ukończone, więc miałam pewne obawy w stosunku do zakończenia. I w tym miejscu twórcom należą się gromkie brawa, gdyż scenariusz spełnia wszystkie kryteria dobrego anime na podstawie jeszcze wydawanego pierwowzoru (przyznaję, iż nie miałam możliwości zapoznać się z całą mangą, jednak wydaje mi się, że nie udałoby się upchnąć ośmiu tomów w dwunastu odcinkach). Konsekwentnie skupiono się na wątku Yaichiego, towarzyszącym nam od początku do końca. Nie zapomniano jednak o innych bohaterach, których historie zręcznie wpleciono w scenariusz. Owszem, nie dowiadujemy się o nich bardzo dużo, jednak biorąc pod uwagę długość anime, wszystko zrealizowano naprawdę sprawnie. Zakończenie pozostaje w niewielkim stopniu otwarte, lecz powinno usatysfakcjonować nawet najbardziej wymagających widzów.

Jak zapewne się domyślacie, najwięcej czasu poświęcono Yaichiemu. Od początku ma on w sobie niesamowity magnetyzm i swoisty urok, których wraz z napływającymi informacjami na jego temat wcale nie ubywa. Mimo że pomaga innym, jest w jego enigmatycznym uśmiechu coś, co nie pozwala pozostałym bohaterom mu ufać i widzowie również zaczynają się zastanawiać, co też takiego Yaichi ukrywa. Zainteresowani osobą lidera grupy są wszyscy, jednak najwięcej zauważa Masa (nazywany tak pieszczotliwie przez nowych towarzyszy), którego raczej trudno o to podejrzewać, bo na pierwszy rzut oka jawi się jako łatwowierny, nieśmiały aż do przesady i nieco gapowaty samuraj. To głównie z jego perspektywy poznajemy pozostałych. Na szczęście jest to ten jeden z nielicznych przypadków, w których nagromadzenie zwykle irytujących cech nie przekształca bohatera w bezmózgą kluchę, a wręcz przeciwnie, potrafią one wzbudzić w widzu pozytywne odczucia. Nasza fajtłapa jest bowiem tak sympatyczna, iż trudno jej nie lubić. Nie są to jednak jedyne jego cechy, gdyż Masa okazuje się być bardzo dobrym obserwatorem, który zauważa to, co umyka innym postaciom. Resztę głównej obsady stanowią mrukliwy Umezou, jego córka Okinu, małomówny Matsukichi oraz przeurocza Otake. Pomijając Yaichiego, wszystkich (wliczając Masanosuke) poznajemy w większości przez pryzmat ich wzajemnych relacji – niewymuszonych i autentycznych, informacje na ich temat są zwykle ściśle powiązane z głównym wątkiem i mimo że jest ich niewiele, nie można powiedzieć o postaciach, że są jednowymiarowe. Jako grupa działają z czystej chęci zysku, nie z jakichś szlachetnych pobudek. Porwania to łatwy zarobek, a bohaterowie to fachowcy rzadko ulegający emocjom. W gruncie rzeczy to prości ludzie, którzy poruszają się na granicy świata przestępczego. Sami ludzie półświatka przedstawieni są równie wiarygodnie, bez zbędnych wynaturzeń w stylu „och jacy to my nie jesteśmy okrutni”. Podobnie jak sposób poprowadzenia fabuły, zachowanie bohaterów pozbawione jest przejaskrawień, a emocje pokazano bardzo subtelnie.

Tym, co bardzo często odrzuca od mang Natsume Ono, jest charakterystyczna i niedbała kreska. Styl autorki najbardziej widać w projektach postaci, które wiernie przeniesiono do anime. Sporo czasu zajęło mi przekonanie się do tej kreski, jednak teraz to dla mnie jedna z głównych zalet serii, stanowiąca świetną odtrutkę na chodzący lukier znany z wielu mang shoujo. Paradoksalnie można w tej całej niedbałości dostrzec realizm. Chudym bohaterom widać wszystkie kości – nie jak to zwykle bywa, gdy widzimy idealnie gładkie i wydłużone sylwetki. Jednakże nawet jeśli komuś nie spodobają się projekty postaci, raczej nie przejdzie on obojętnie obok przepięknych teł i wnętrz. Wykonano je naprawdę szczegółowo i praktycznie przez cały czas możemy cieszyć oczy bogatą kolorystyką i, zdawałoby się, zbędnymi szczegółami. Specjaliści z Manglobe postarali się również w kwestii animacji, która jest bardzo płynna. Zachwyciła mnie dbałość o realizm – pozornie nieistotny fakt, że w czasie burzy najpierw widać wyładowania elektryczne, a dopiero potem słychać grzmot – zwykle się o tym nie pamięta… Sprawiło to, że jestem gotowa wystawić oprawie technicznej najwyższe noty. Rozpoczynając seans, spodziewałam się usłyszeć już w czołówce jakieś tradycyjne melodie, a ku mojemu zaskoczeniu zarówno opening, jak i ending okazały się być przykładami czystego j­‑popu. Coś, co z początku zdawało się nie pasować do feudalnej Japonii, bardzo szybko i łatwo stało się częścią całości. Zarówno Sign of Love i „all I need is…” nie są szczególnie oryginalnymi kawałkami, ale słucha się ich niesamowicie przyjemnie. Podobnie jest z samą ścieżką dźwiękową, na którą składają się utwory instrumentalne, stylizowane na tradycyjne, jak i elektroniczne oraz klasyczne. Jest to mieszanka stanowiąca dobre tło dla wydarzeń, ale raczej trudno byłoby jej słuchać osobno. W anime usłyszymy mniej lub bardziej znanych seiyuu, z których bezapelacyjnie prym wiodą najbardziej rozpoznawalni Takahiro Sakurai (Yaichi) i Daisuke Namikawa (Masa), z których ten pierwszy w pełni pokazał swoje umiejętności.

Saraiya Goyou zapewne spodoba się wielbicielom nietypowych okruchów życia, zadowoleni powinni być w szczególności fani twórczości Natsume Ono. Potencjalnych widzów może zniechęcić brak wartkiej akcji i zbyt spokojne tempo wydarzeń. To czysta obyczajówka, która mnie zachwyciła nieco melancholijnym klimatem, stworzonym z niesamowitą łatwością, i sprawiła, że przez ostatnie miesiące raz w tygodniu przenosiłam się do Japonii z okresu Edo.

Enevi, 29 sierpnia 2010

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Manglobe
Autor: Natsume Ono (Basso)
Projekt: Kazuto Nakazawa
Reżyser: Tomomi Mochizuki
Scenariusz: Tomomi Mochizuki
Muzyka: Kayou Konishi, Yukio Kondou