Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 8/10 grafika: 5/10
fabuła: 6/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 184
Średnia: 6,37
σ=1,82

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Szaman Fetyszy)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

30-Sai no Hoken Taiiku

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2011
Czas trwania: 12×15 min
Tytuły alternatywne:
  • 30歳の保健体育
  • Thirty-Year Old's Health and Physical Education
Tytuły powiązane:
Gatunki: Komedia, Romans
Widownia: Seinen; Postaci: Bóstwa, Pracownicy biurowi; Rating: Nagość; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność; Inne: Ecchi
zrzutka

Ty, który przekroczysz trzydziestkę, żegnaj się z nadzieją. W tym wieku i Święty Boże nie pomoże w znalezieniu kobiety. A może jednak? Udana mieszanka romantycznej komedii ecchi i poradnika dla singli z konieczności.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Hayao Imagawa jest zwyczajnym japońskim pracownikiem biurowym ze zwyczajnymi problemami. Jeden go dręczy niezwykle – wciąż jest prawiczkiem i nie znalazł miłości swojego życia. A czas najwyższy ten stan rzeczy odmienić, ponieważ przekroczył już wiek apokaliptyczny, straszliwą, opisywaną z drżeniem pióra… trzydziestkę. Ta parszywa liczba wiosen w powszechnym mniemaniu oznacza tylko jedno – wszystko stracone i nie ma sensu walczyć dalej, tylko zaszyć się ze spuszczoną głową w pokoju i spędzać czas w towarzystwie komputera, paczki chusteczek i gumowej lali o wdzięcznym imieniu Momoko. Hayao oczywiście wszystkie te warunki spełnia i nie wykazuje inicjatywy, by ten stan rzeczy odmienić, zatem pomóc mu może jedynie boska interwencja. Niebiosa zdają sobie z tego najwyraźniej sprawę, ponieważ na pomoc nieborakowi zsyłają boga – i to nie byle jakiego. Daigorou – bo tak niebiańskiej istocie na imię, jest bogiem seksu, który wie o kobietach oraz sztuce uwodzenia niemal wszystko. Zaskoczony Hayao, któremu bożek wprowadził się do mieszkania na tzw. krzywy ryj, początkowo dzikiego współlokatora wyrzuca, jednak po kilku kolejnych wizytach daje sobie spokój i prosi go o pomoc w znalezieniu żony. Jednak nawet z boską pomocą to nie będzie łatwe.

Animowane poradniki ecchi dla osób z problemami natury seksualnej to stosunkowo rzadkie produkcje. Ostatni głośny tytuł tego typu, Futari Ecchi, notabene znany w naszym kraju w mangowej wersji o wdzięcznym tytule Miłość krok po kroku, ujrzał światło dzienne niemal 10 lat temu. 30­‑Sai no Hoken Taiiku celuje w podobne tematy, a wręcz posuwa się jeszcze dalej w tej tematyce. O ile Futari Ecchi opowiadało o problemach łóżkowych niedoświadczonych 25­‑latków, tak recenzowane przeze mnie anime bierze na ruszt przypadek dużo bardziej kliniczny – samotnego faceta po trzydziestce, który z kobietami miał do czynienia jedynie w formacie .jpg, .avi i .gml i gumowolalczanym. Zaraz pewnie pojawią się głosy protestu, że to jeszcze wczesna młodość, że życie zaczyna się po trzydziestce, a na Zachodzie to co drugi w tym wieku nie jest w stałym związku. Nie ma co jednak ukrywać, że jest to w społecznym mniemaniu (zwłaszcza w Polsce) pewna granica psychologiczna, po przekroczeniu której wybucha wojna nuklearna, nastają mroczne lata i dystopia, a ciotki i wujkowie do końca życia narzekają, że mają w rodzinie starego kawalera, którego nikt nie weźmie choćby za dopłatą. Na ile polska sytuacja jest podobna do japońskiej, uczciwie się przyznam, że nie mam pojęcia. Musi to być jednak liczący się odsetek, skoro postanowiono nakręcić anime o tej tematyce, nawet jeśli potraktowanej z przymrużeniem oka (ktoś musi żarty osadzone w tych klimatach rozumieć). No, ale przejdźmy do rzeczy, w końcu to recenzja, a nie felieton socjologiczny. 30­‑Sai no Hoken Taiiku można podzielić na dwa główne elementy: poradnikowy i fabularny. Obydwa mają zarówno swoje plusy, jak i minusy. Do elementu poradnikowego podchodziłem z dużą rezerwą, bo po pierwsze teoria teorią, a praktyka swoją drogą, a po drugie – rzeczywistość jest na tyle skomplikowana i zaskakująca, że bez opasłego tomiska (albo animowanego tasiemca) ani rusz. Twórcy poszli w tej kwestii na kompromis i zrobili poradnik „z jajem”; krótki, zawierający podstawy podstaw sztuki randkowania. Rzecz wygląda tak, że bóstwo w wersji chibi wyczarowuje szkolną tablicę i wyjaśnia np. jak całować się po francusku, albo na przykładzie żywych egzemplarzy, jak powinna wyglądać randka podręcznikowa. Przydatność rzeczywista takiego poradnika jest jednak mocno dyskusyjna. O ile mogę sobie wyobrazić zarówno w polskich, jak i japońskich warunkach trzydziestoletniego prawiczka, który nigdy nie miał dziewczyny (przykładowa „ścieżka kariery”: nieśmiały, niepozorny nastolatek -> siedzący w książkach biedny student­‑humanista -> borykający się z problemami finansowymi i mieszkaniowymi dorosły w wersji polskiej i pochłonięty pracą od świtu do nocy dorosły w wersji japońskiej), tak nawet średnio rozgarnięty przedstawiciel tej grupy, jeśli będzie chciał zmienić swój uczuciowy stan rzeczy, to skorzysta z rad dobrych kumpli (o ile ich ma), forów internetowych albo randkowych portali. Poza tym kwestia znalezienia sobie kobiety, zwłaszcza po trzydziestce, to sprawa na tyle pogmatwana z milionem miejsc, gdzie może coś pójść nie tak, że lepiej uczyć się na własnych (a jak się da, to cudzych) błędach i liczyć na łut szczęścia.

Skoro rozprawiliśmy się już z częścią poradnikową, której jedynym – za to znaczącym – plusem jest duża doza humoru, czas na fabułę. Tutaj muszę przyznać, że twórcy mnie bardzo pozytywnie zaskoczyli. Postawiono na klasyczną komedię romantyczną doprawioną pieprzem. Przez dwanaście odcinków obserwujemy, jak nasz dzielny, niekoniecznie piękny trzydziestoletni stara się zdobyć serce Tej Jedynej. Tak, nie ma nawet trójkąta, że już o haremie nie wspomnę, co jest pewnym powiewem świeżości w ostatnich latach. Co więcej, fabuła jest na tyle pozytywna (wręcz w amerykańskim stylu), że pokazuje facetom w wieku „postapokaliptycznym” jedno – jeśli chce się coś zmienić, to nie należy siedzieć na czterech literach, tylko działać, nawet jeśli z pozoru wszystko stracone. Muszę również nadmienić jedną ciekawą rzecz – otóż 30­‑Sai no Hoken Taiiku ma zakończenie zamknięte, co w dobie urwanych gdzieś w środku licznych adaptacji mang jest warte odnotowania. W kwestii gagów mamy do czynienia z dużą ilością humoru – zgadnijcie – sprośnego. Żarty w swojej kategorii trzymają całkiem niezły poziom, w dużej mierze oparte są na humorze sytuacyjnym oraz skojarzeniach, że wspomnę pięciu dzielnych żołnierzy polerujących wysłużoną armatę. Niestety, sporą część żartów wycięła bezlitosna cenzura, zwłaszcza dowcipy na temat chędożenia oraz co bardziej pikantne boskie porady. Cóż, pozostaje czekać na wersję DVD/Blu­‑ray. Na pocieszenie powiem, że im dalej w las, tym odcinki są mniej ocenzurowane i bardziej można się domyślić, co boskim pomagierom po ich zboczonych głowach chodzi. Mamy też trochę fanserwisu shotaconowego i cross dressingu w postaci młodszego braciszka Daigorou – Macarona, ale ukazany jest on jako temat do żartów (w końcu młody bóg seksu jakoś doświadczenie zdobywać musi), a dzięki temu całkiem strawny.

Duży plus dla twórców należy się za postacie, zarówno te ludzkie, jak i boskie. O Hayao Imagawie wspominałem już wcześniej. Jeśli ktoś się zastanawiał, jak kończą niemoty z haremówek po przekroczeniu trzydziestki, to ma w tym momencie odpowiedź – i to w wersji optymistycznej. Czemu optymistycznej? Otóż fakt, że ma pracę, wolny czas i mieszka sam, jest wart odnotowania i pochwały. Za to jego zdolności interpersonalne? Cóż, wiek nie zwalnia od niedoświadczenia, zatem wciąż jest nieśmiały i ma problemy nawet z poproszeniem o numer telefonu. Widać też po nim rezygnację (w końcu wiek „postapokaliptyczny”) i głęboko posunięty eskapizm w świat erotyki, chusteczek i gumowej lali. Z kolei Daigorou, jak na boga seksu przystało, jest całkowitym przeciwieństwem Imagawy. To przystojny, białowłosy bishounen, który o rozpalaniu kobiet do białości wie (niemal) wszystko. Za cel honoru stawia sobie dokonanie niemożliwego – żeby Hayao nie tylko stracił dziewictwo, ale też stracił je w dobrym stylu (czyt. z Tą Jedyną). Bywa nieco porywczy i niecierpliwy, zatem niejednokrotnie usłyszymy w jego wykonaniu apele w stylu „Imagawa, przestań się brać do niej jak pies do jeża i wychędoż ją”. Macaron, młodszy braciszek Daigorou (i też bóg seksu) pełni natomiast funkcję komediową, pomagając onii­‑sanowi w jego trudnej misji i często notabene biorąc z niego przykład. No ale na facetach świat się nie kończy, bo byłoby to anime o gejach. Po drugiej stronie barykady mamy Wielką Miłość – też trzydziestoletnią i też dziewicę Natsu Andou. Jako że jest kobietą, odpada jej problem podrywu. Nie oznacza to jednak, że ma łatwiej. Otóż każdego adoratora, mówiąc delikatnie, spuszcza boleśnie ze schodów za pomocą dziewiczego pola siłowego, a przekładając pomysły Japończyków na nasze – boi się związków. Całe szczęście niebiosa i jej zesłały pomoc – dwie różowowłose boginki­‑gotyckie lolitki: energiczną Pi­‑chan i autystyczną Kuu­‑chan. Jak się można domyślić, pełnią podobną rolę, co ich koledzy po fachu u Hayao – i również mają pełne ręce roboty. Epizodycznie pojawiają się: ciut zboczony kolega z pracy Ginga Hoshi, wyglądająca niczym bibliotekarka z filmów dla dorosłych (i o podobnym apetycie na seks eksperymentalny) Wada oraz tajemniczy staruszek.

Kreska i animacja są dość oszczędne, ale w przypadku 30­‑Sai no Hoken Taiiku nie jest to zbytni mankament. Jak już wspomniałem, często występują sceny z chibi wersjami bogów. Projekty postaci są przyzwoite – nasz protagonista wygląda jak przeciętny pracownik z problemami natury matrymonialnej, zaś jego miłość wygląda jak podręcznikowa żelazna cnotka. Bogowie również wypadają, jak należy. Uwagę może przykuć ending, w którym co odcinek widzimy bohaterów w kolejnych stadiach rozwoju – od słodkich bobasków po 30­‑latków. Warto dodać, że Hayao Imagawie podłożył głos seiyuu, który podobnie jak protagonista przekroczył tę magiczną barierę wiekową. Mowa o Hiro Shimono, którego notabene usłyszymy w sezonie letnim 2011 w roli Akihisy Yoshiiego z Baka to Test no Shokanju Ni.

Muszę przyznać, że 30­‑Sai no Hoken Taiiku obroniło się całkiem dobrze. Nie sili się na bycie panaceum na wszystkie problemy. Postawienie na pieprzną komedię romantyczną z ciut starszymi bohaterami niż zwykle i domieszanie podstawowych porad dla chorobliwie nieśmiałych okazało się dobrym posunięciem. Co więcej, zawiera w sobie kilka ziaren prawdy na temat problemów matrymonialnych obecnych 30­‑latków nie tylko w Japonii (bez problemu wymieniłbym kilka przypadków z polskiego podwórka). Poza tym seria jest o tyle pozytywna, że stara się pokazać jedno: ta straszna trzydziestka nie musi być siódmą trąbą anielską i wyrokiem ostatecznym. Odradziłbym natomiast ten tytuł miłośnikom fanserwisu w wykonaniu młodszych bohaterek oraz co bardziej perwersyjnych fetyszy i dewiacji – nie znajdą tu nic dla siebie. Podobnie osobom, które mogą w oczy zakłuć sceny bliskie ich rzeczywistości – chyba że mają w sobie dużą dozę samokrytyki.

Szaman Fetyszy, 15 lipca 2011

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Gathering
Autor: Ichijinsha
Projekt: Sao Tamado
Reżyser: Mankyuu
Scenariusz: Ryou Akiyama