Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 6/10 grafika: 7/10
fabuła: 7/10 muzyka: 5/10

Ocena redakcji

7/10
Głosów: 8 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,25

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 42
Średnia: 6,88
σ=1,52

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Slova)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Shamanic Princess

Rodzaj produkcji: seria OAV (Japonia)
Rok wydania: 1996
Czas trwania: 6×30 min
Tytuły alternatywne:
  • シャーマニックプリンセス
Gatunki: Fantasy, Romans
Postaci: Magowie/czarownice; Miejsce: Świat alternatywny; Inne: Magia
zrzutka

Anime raczej niedoceniane, warte jednak choćby rzucenia okiem. Mimo że zaczyna się jak standardowa opowieść o magical girls, nie należy dać się temu zwieść…

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

W księżycową noc w pewnym miasteczku pojawia się dziewczyna o magicznych zdolnościach. Towarzyszy jej mówiące zwierzątko, tytułujące się dumnie jej „partnerem”. Dziewczyna ma na imię Tiara i została wysłana ze swojego świata aby odzyskać Tron Yord – potężne źródło mocy, skradzione przez niejakiego Kagetsu. Ku swemu zaskoczeniu, w szkole, do której się zapisała na czas misji, spotyka swoją odwieczną rywalkę Lenę… Jej również powierzono to samo zadanie, jednak zamiast pomagać Tiarze, konsekwentnie ją powstrzymuje. Co jej przyszło do głowy, by łamać zasady i wspierać złodzieja? Co mają oznaczać powtarzające się sny o Sarze, siostrze Kagetsu? Choć na początku wszystko wydawało się proste, Tiara będzie musiała uświadomić sobie kilka spraw i stanąć przed – jakże częstym w anime – wyborem między obowiązkiem, a…

Shamanic Princess to seria, której odbiór może być dość trudny, przynajmniej za pierwszym razem. Widz zostaje wrzucony w opowieść bez żadnego wprowadzenia – ktoś kogoś spotyka, by porozmawiać, a za moment toczą kolejny pojedynek… Jak gdyby wszystko było od razu oczywiste, choć tak naprawdę nie ma pewności, co jest prawdą, a co złudzeniem. Z racji tylko czterech (to nie pomyłka, ale o tym później) odcinków wydarzenia toczą się szybko, lecz jednocześnie w spokojnej atmosferze. Nie bez znaczenia jest tu fakt, że seria obfituje w dialogi i przemyślenia, ale też sceny walki nie trzymają w napięciu tak, jak powinny. Mogłaby temu zaradzić mniej oszczędna i bardziej dynamiczna muzyka, jednak takiej po prostu tu nie ma. Osobowościom postaci jakby czegoś zabrakło i nie wiem, czy to wina braku czasu, czy nie do końca się udały, czy może po prostu takie było zamierzenie twórców.

Nie brzmi to zbyt zachęcająco, prawda? Wbrew pozorom jednak jest w Shamanic Princess jakiś klimat, jakaś magia, która nie pozwala oderwać się od ekranu. Im bliżej do końca, tym bardziej tajemnica się gmatwa zamiast się wyjaśniać. Nic nie jest takie, jakie się na początku wydaje. Co do magii: bohaterowie używają jej w sposób ciekawy i pomysłowy. Zaklęcia przywołania, efektowne transformacje (nie takie jak w Sailor Moon, bez obaw!), wszechobecny motyw oka… Jest w tym wszystkim jakiś wdzięk i zwiewność. Znalazło się też miejsce na całkiem ciekawy wątek miłosny.

Zaś po wspomnianych czterech odcinkach przychodzi niemała niespodzianka w postaci zakończenia – może trochę zbyt prostego, ale nieodwołalnego. Co w takim razie z dwoma pozostałymi odcinkami? Bo nagły zwrot akcji byłby tu nie na miejscu… Wyjaśnienie jest proste – retrospekcje. Odcinki piąty i szósty ukazują wydarzenia sprzed kradzieży Tronu Yord. To dzięki nim dowiadujemy się, jak się zdobywa partnera, poznajemy świat Tiary i reszty, oraz ich dzieciństwo. Można się co prawda dopatrzeć paru drobnych nieścisłości, ale ogólnie ogląda się te odcinki łatwiej niż poprzednie (efekt zmiany reżysera?). Łatwiej też polubić bohaterów (a zwłaszcza jednego, który do tej pory nie występował). Taki brak chronologii jest całkiem niezłym pomysłem – wprawdzie denerwował mnie ów brak wprowadzenia, ale przeniesienie ostatnich odcinków na początek uczyniłoby dalsze wydarzenia zbyt oczywistymi.

Grafika jest przyjemna, a postacie urocze i wielkookie (choć pod względem słodyczy nic nie przebije openingu). Najbardziej urzekły mnie scenerie, a zwłaszcza miasteczko, w którym zamieszkuje Tiara. Także scenom, które miały być dynamiczne, przynajmniej pod względem wizualnym nic nie można zarzucić (ach, ten taniec podczas festiwalu…). Muzyka w pamięć nie zapada (choć sądząc po recenzjach w sieci jestem chyba jedyną osobą, która tak uważa), a piosenka z openingu zwyczajnie nie pasuje do klimatu serii, w przeciwieństwie do nastrojowego Kaze no Matsuri z ostatniego odcinka.

Komu właściwie polecić tę serię? Trudno stwierdzić, kogo szybko znudzi i zniechęci, a kto wczuje się w nią na tyle, by wytrwać do ostatnich odcinków, które są zazwyczaj najbardziej chwalone. Miłośnicy magii i tajemnic mogą spróbować.

Miya-chan, 14 września 2005

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Bandai Visual, MOVIC
Projekt: Atsuko Ishida
Reżyser: Hiroyuki Nishimura, Mitsuru Hongou
Scenariusz: Mami Watanabe
Muzyka: Yoshikazu Suo