Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 4/10 grafika: 5/10
fabuła: 4/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

4/10
Głosów: 12 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,17

Ocena czytelników

7/10
Głosów: 122
Średnia: 6,72
σ=1,75

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Gamer2002)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Mobile Suit Gundam Wing

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1995
Czas trwania: 49×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Shin Kidou Senki Gundam Wing
  • 新機動戦記ガンダムW[ウイング]
Widownia: Shounen; Miejsce: Japonia, Statki/Stacje kosmiczne; Czas: Przyszłość; Inne: Mechy
zrzutka

Pierwszy Gundam wydany w Polsce. Niestety.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

195 rok kalendarza After Colony, czyli po założeniu kosmicznych kolonii. Te właśnie kolonie, uciskane przez Ziemski Sojusz, rozpoczynają operację Meteor, mającą być odwetem za zamordowanie ich pacyfistycznego przywódcy. Na Ziemię zostaje wysłanych pięć gundamów z misją zniszczenia stojącej za Sojuszem organizacji OZ. Relena Darlian, córka dyplomaty­‑idealisty, spotyka jednego z pilotów gundamów, piętnastoletniego chłopaka o kryptonimie Heero Yui. Ponieważ Relena poznaje jego tożsamość, agent rebelii kolonistów grozi dziewczynie, że ją zabije. I robi to jeszcze parę razy.

New Mobile Report Gundam Wing jest pierwszym anime z cyklu Gundam nadawanym w Polsce i pierwszym, które odniosło sukces na Zachodzie. Jest to też drugie, po Mobile Fighting Legend G Gundam, tak zwane alternatywne uniwersum, czyli osobny świat, niemający związku z pierwotnym Universal Century. Dzięki swemu sukcesowi Gundam Wing przez lata był uznawany na Zachodzie za koronny przykład tego, czym jest Gundam. Pomimo tego, że bliżej mu do abominacji.

W bardzo ogólnym i pozbawionym szczegółów zarysie fabuła Gundam Wing jest dobrym materiałem na historię wojenną. Rebelianci zostają wysłani na teren wroga, ale z powodu rozgrywek politycznych kończą jako pionki, co wpływa na ich stosunki z własną ojczyzną. W wyniku dalszych wydarzeń powstają nowe odłamy znanych nam organizacji, a ci, którzy byli na szczytach, upadają. W środku tego całego zamieszania znajduje się nasz dzielny oddział rebeliantów, którego członkowie już sami nie wiedzą, z kim walczyć. Z takiej perspektywy linia fabularna wydaje się naprawdę obiecująca. Tylko że za całość odpowiadają ludzie, którzy zazwyczaj robili kino akcji klasy B i nie mają pojęcia, jak w ogóle opowiedzieć taką historię. Fabuła jest nieposkładana, istotne wydarzenia następują w początkowej fazie serii, zaś w środku większość odcinków to zapychacze oparte na coraz bardziej przekombinowanym uniemożliwianiu działania gundamom. Wiele wydarzeń zostaje szybko odwróconych lub zapomnianych, drażni zwłaszcza bezcelowość wątku współpracy jednego z pilotów z Lady Une, która początkowo była jedną z głównych antagonistów serii.

Postacie pilotów to kolejna pomyłka. Owszem, Gundamy to serie młodzieżowe, więc bohaterami są tu, jak prawie zawsze, nastolatki. Tylko że zawsze istniał jakiś powód, dla którego to właśnie nastolatek znalazł się za sterami gundama, choćby i był to zbieg okoliczności. Tutaj pięć kolonii posłało osobno pięć gundamów, za sterami każdego z nich posadziło piętnastolatka, a seria każe nam to traktować jak oczywistą oczywistość. A to dopiero wierzchołek góry lodowej. Nasi dzielni bohaterowie to mroczny i tajemniczy Heero, smutny i małomówny Trowa, miły i wrażliwy Quatre oraz zabawny i normalny Duo. Jest jeszcze Wu Fei, typowy arogancki Azjata z filmów kung fu – podejrzewam, że wywalili go z pociągu dla obsady G Gundam. Nie wiem, jak w Japonii, ale na Zachodzie Wing trafił w panujący ówcześnie w komiksach i filmach akcji trend, który zakładał, że poznawanie bohatera od strony prywatnej jest w gruncie rzeczy niepotrzebne. I tak, w przeciwieństwie do tego, co było zawsze w Gundamie, kwestie pochodzenia i osobistych motywów kompletnie nie istnieją: ten boysband walczy dla Kolonii i Pokoju, bo walczy dla Kolonii i Pokoju. Wyjątek stanowi Quatre, który w środku serii otrzymuje jeden odcinek przybliżający jego postać, ale służy to tylko temu, by pospiesznie załatwić mu traumę (podobną do tej, jaką inna postać dostała wcześniej, lepiej przemyślaną). Reszta? Po prostu zmaterializowali się w gundamach minutę przed rozpoczęciem pierwszego odcinka. Wiem oczywiście o mangowym prologu, zatytułowanym Gundam Wing: Episode Zero – to dzieło powstało po emisji serii telewizyjnej, a pokazane tam wydarzenia powinny być jej częścią, a nie dopowiedzeniem.

Najgorszym z bohaterów pod względem rozwoju postaci jest Wu Fei. W jednym z wczesnych odcinków rozpoczęto związany z nim wątek, który miał wpłynąć na jego zachowanie w finale. Dalej wprowadzono jeszcze jeden (przyznam, że całkiem niezły), ale później twórcy nie mieli już na niego żadnego pomysłu, więc aż do finału jego rola praktycznie ograniczała się do pojawiania się w środku przypadkowych bitew. Heero, główny bohater serii, nie jest wiele lepszy. Twórcy chcieli zrobić z niego zdeterminowanego żołnierza i zabójcę, który skrywa przed samym sobą złote serce i jest niesamowicie (ha) głęboki. Proces uczłowieczania go jest marnie przedstawiony, nie tylko dlatego, że trudno wyłapać powody jego przemiany – trudno nawet określić, co się w nim zmieniło. Heero mógłby być od początku niemalże taki sam, jaki jest na końcu – tak mało o nim wiadomo, tak trudno z nim się utożsamiać i tak trudno wyłapać jego rozwój. Nigdy nie zostaje wyjaśnione, jak stał się (określono go tak raz czy dwa) superczłowiekiem, nie poznajemy też jego osobistego motywu czy nawet prawdziwego imienia. Ot, boleśnie standardowy tajemniczy chłopaczek. Trowa to drugi Heero, tylko że teoretycznie bardziej wrażliwy – w praktyce ma jeszcze mniej osobowości. Duo jest sympatyczny, ale tylko tyle można o nim powiedzieć i też o nim nic nie wiadomo. Paradoksalnie, to dla mnie nienormalne, że ktoś tak normalny został wysłany na tę szaleńczą operację. O Quatre warto jeszcze wspomnieć, że to z jego ust padają najgłupsze pseudofilozoficzne frazesy w całej serii, zaś twórcy przez jakiś czas zamierzali chyba zrobić z niego psychopatę.

W efekcie jedyną ważniejszą postacią, z którą można się utożsamiać, jest Relena. Nawet jeżeli jej głupi romans z Heero prawdopodobnie zainspirował Stephanie Meyer, przynajmniej wiemy, kim ona jest: znudzoną córką bogatego polityka, zainteresowaną niebezpiecznym chłopakiem, a w wyniku dalszych wydarzeń buntującą się przeciw światu i popierającą gundamy. Do czasu, aż nie zniknie w połowie serii, by ponownie pojawić się w roli głosicielki Totalnego Pacyfizmu, bez wyraźnego przejścia pomiędzy starą a nową rolą. Tyle dobrego, że przynajmniej przestaje głupio biegać za Heero. Pozostałe postaci kobiece są bardziej sympatyczne, ale też daleko im do doskonałości. Lady Une była szaloną ale twardą antagonistką, tylko że nagle (to niewielki spoiler, a poza tym brednia dopadająca widza znienacka) twórcy skazali ją na rozdwojenie jaźni, by uczynić z niej sympatyczniejszą postać. Porucznik OZ, Lucrezia Noin, major Sojuszu, Sally Po, oraz Hilde, dziewczyna Duo, nie są złymi postaciami, ale służą jedynie do wspierania głównych bohaterów. Później pojawia się jeszcze córka złego bogacza, Dorothy, która zaczyna jako fajna manipulatorka i przeciwieństwo Releny, ale pod koniec okazuje się kolejnym nieporozumieniem.

Dwóch głównych antagonistów, czyli jedyni ludzie potrafiący dorównać pilotom gundamów, to przywódca OZ Treize Khushrenada i jego prawa ręka, zamaskowany Zechs Merquise. Zechs to kopia Chara Aznable z Mobile Suit Gundam, z tym że scenarzyści postanowili zmieścić 14 lat jego kariery w jednym roku. Ponadto jest strasznie przeidealizowany, zawsze ma pod ręką jakiś filozoficzny frazes (jak większość postaci w serii) i cechuje go nieskazitelna (przynajmniej według zamiarów twórców) moralność. Można go polubić i sam w sobie jest nawet nieźle umotywowaną postacią (nie licząc jego decyzji w finale), ale jak się wie, na kim był bazowany, staje się pozbawiony polotu. Treize to jedna z najlepszych postaci w Wingu, choć też nie jest bez wad. Na początku to fajny antagonista, manipuluje każdym, jak chce, i snuje swe plany w operze, podczas kąpieli w pianie czy ucząc małe dzieci chodzić. Jest nawet w stanie, dzięki znajomości eleganckiej sztuki szermierczej, zmierzyć się z wojownikiem ninja z kosmicznego Szaolinu. W połowie serii twórcy zdali sobie jednak sprawę z tego, że nic nie stoi mu na przeszkodzie, by zapanować nad światem, więc pod byle pretekstem odsunęli go w cień. Na koniec zaś zrobiono z niego idealistę, honorowego romantyka, zapominając o jego początkowych zdradach i manipulacjach. Mimo wszystko jednak obserwowanie jego kunsztownych intryg zawsze dostarcza frajdy.

Ale nie można powiedzieć tego o reszcie serii. Jedyna porządna rozrywka, jaką zapewnia Gundam Wing, to wyłapywanie ciągłych potknięć twórców. A gdy mówię „potknięć”, mam na myśli na przykład, że trzy gundamy atakują wojskową bazę, by zdobyć kosmiczne wahadłowce, a dwóch pilotów wchodzi do środka. Choć na zewnątrz jest pełno wrogich mechów, w budynku akurat nie ma żadnego personelu. Do tego „szczęśliwie” niedaleko bazy stoi przygotowany wahadłowiec, by trzeci pilot mógł sobie do niego spokojnie podbiec i odlecieć. W Wingu takie rzeczy dzieją się na okrągło.

Akcja zazwyczaj jest prowadzona marnie. Standardowa bitwa polega na wzajemnym ostrzale z udziałem gundamów niszczących wszystko. Ten opis pasuje do większości starć i niczego nie pomija, wyróżniające się czymś walki stanową wyjątek. Seria nadużywa tego, co fani na Zachodzie nazywają trafnie „plot armor”, czyli zabiegów scenariuszowych mających na celu ochronę postaci. Idealny przykład: standardowe mechy Leo w pierwszych odcinkach eksplodują od jednego trafienia czymkolwiek, ale kiedy Treize siada za sterami jednego z nich, okazuje się, że maszyna przetrzyma wszystko. Wielka siódemka (piątka pilotów gundamów oraz Zechs i Treize) jest absurdalnie skuteczna, nawet zakładając, że Gundam ma być wpierw przygodową serią akcji, a dopiero po tym serią wojenną. To wyraźna przesada, jeżeli nawet nie mija połowa serii, a piątka pilotów gundamów jest bardziej poważana i cieszy się większą sławą niż Amuro Ray, pierwszy bohater Gundama, po całej swej 14­‑letniej karierze. Seria czyni ich zbyt „przepakowanymi”; pod koniec jeden sprawny Gundam, jeden nieprzystosowany do walki w kosmosie oraz dwie szeregowe jednostki wygrywają z dziesiątkami szeregowych jednostek bez jakichkolwiek strat własnych. Nawet jeśli zostaje wymyślona technologia zdolna przeciwstawić się gundamom, to szybko przestaje ona być groźna. Pojedynki też są takie sobie, naprawdę dobre są tylko pierwszy i ostatni pomiędzy Zechsem i Heero oraz może jeszcze jakiś jeden czy dwa inne.

Nie pomaga fakt, że jest mało znanych z imienia postaci, mogących zapewnić emocjonalne starcia. Poza walkami z Treize i Zechsem liczą się tylko zdarzające się waśnie pomiędzy pilotami gundamów. Wymienione powyżej bohaterki są lepsze od mięsa armatniego (potrafią przeżyć), ale nie mają znaczenia bojowego, jedynie Une w pierwszej części sprawdza się jako strateg. Cała reszta drugoplanowych pilotów eksploduje, gdy tylko gundamy przedrą się do nich przez masy przeciwników i już w następnym odcinku zostaje zapomniana. Krótko mówiąc, walki przeważnie nudzą. Napięcie wprowadza tylko pojawienie się Systemu Zero, który wpływa na umysł pilota i jest dla niego niebezpieczny. Nie wykorzystano jednak w pełni tego konceptu, a pod koniec System Zero staje się panaceum na wszelkie wątpliwości. Zresztą idea groźnego dla pilota wspomagania umysłu to nic nowego w cyklu Gundam.

Podobała mi się natomiast masa trzecioplanowych postaci będących członkami różnych frakcji (nie licząc tej będącej ostatecznym przeciwnikiem). Odgrywają niewielkie rolę, ale przynajmniej dzięki temu poznajemy z różnych stron odmienne ugrupowania i dostają one po części ludzką twarz. Widać jednak, że gdy dana grupa jest u władzy, to składa się głównie z arogantów i głupców, a jeżeli znajdzie się niżej w hierarchii, to ma głównie szlachetnych członków. Jest to dość tendencyjne, rewolucjoniści walczący przeciwko silniejszym ciemięzcom są tu wyraźnie idealizowani, a na koncepcie szlachetnego rebelianta opiera się spora część „filozoficznych” gadek.

Graficznie seria niezbyt zachwyca, ale trzyma dość stabilny poziom, jeżeli chodzi o animacje postaci. Podczas walk można od czasu do czasu wyłapać pojedynczą dobrą sekwencję, ale zazwyczaj mamy powtarzane specjalne ataki gundamów, momentalnie wywołujące eksplozje. Podobnie dzieje się zresztą podczas mniej specjalnych ataków, takich jak przelot z wyciągniętą bronią nad wrogimi jednostkami… Seria powstała niedługo po G Gundam i projekty gundamów są obciążone pomysłami poprzedniczki, głównie w postaci narzucenia motywów narodowych, co widać zwłaszcza w maszynach Wu Feia (mającej podobną specjalną cechę, jak Dragon Gundam z poprzedniej serii) i Quatre’a. W G Gundam taka stylizacja była na miejscu z powodu odmiennego typu serii, ale tutaj? Maszyny terrorystów o wyglądzie rodem z folkloru różnych krajów nie mają zbytnio sensu, tak samo jak bronie w rodzaju energetycznej kosy czy włóczni. Podobał mi się jedynie gundam Trowy, który wyróżniał przyczepiony do ramienia karabin maszynowy. Bardziej jednak przypadły mi do gustu projekty maszyn niebędących gundamami. O ile Leo zamiast głowy mają telewizyjne pudło, o tyle zastępujące je później Taurusy i Virgo prezentują się znacznie lepiej. W sumie Leo też takie złe nie są, maszyna Zechsa prezentuje się nieźle, a tak naprawdę to przecież Leo z maską na pudle.

Muzycznie seria jest niezła. Ścieżka dźwiękowa nie stoi na poziomie Turn A Gundam czy Gundam Unicorn, ale ma swój styl i zawiera utwory rockowe, a także wykonywane przez orkiestrę. Skutecznie podkreśla wrażenie wartkiej akcji lub klimat wielkich historycznych wydarzeń. Openingi to j­‑pop, który na dobre lub złe wpada w ucho, ale ending jest zdecydowanie nudniejszy. Głos Heero podkłada Hikaru Midorikawa, podczas gdy Zechsa gra Takehito Koyasu, co czyni Gundam Wing, obok Tajemnicy Przeszłości i cyklu Super Robot Taisen, jednym z przykładów rywalizacji między postaciami tych aktorów. Z innych ról należy wyróżnić Lady Une z jej rozdwojeniem jaźni, w której rolę wcielała się Sayuri, znana też jako Tiara z Shamanic Princess.

Po dość nieprzychylnej recenzji trzeba zadać pytanie, dlaczego przy tych wszystkich wadach i nielicznych zaletach Gundam Wing odniósł taki sukces? Dzięki czarowi tego typu produkcji. Tę serie ogląda się zupełnie inaczej jako dzieciak (duży czy mały), który ekscytuje się odważnymi bohaterami pokonującymi bez trudu wielu przeciwników. Także pokazana tutaj polityka, w gruncie rzeczy nieszczególnie wybitna (wiele wydarzeń jest streszczane przez narratora), dla takiej widowni sprawia wrażenie skomplikowanej. Seria wstrzeliła się też w czasy, gdy tanie kino akcji było bardziej cenione, a lepsze anime mniej znane. Gdy sam oglądałem po raz pierwszy Winga, znałem głównie Sailor Moon, Dragon Ball, Rycerzy Zodiaku i Pokemona. Dlatego też Gundam Wing, udający thriller polityczno­‑wojenny z wielkimi robotami, nie miał konkurencji i wyraźnie się wyróżniał. A boysband po dziś stanowi świetny materiał na fanfiki yaoi, nawet jeżeli w serii nie ma prawie żadnego fanserwisu.

Nie polecam tej serii. Nie jest to nawet średni Gundam, to jedna z najgorszych i najmniej nadających się na punkt startowy części cyklu (jeśli pytacie, zaczynać należy obowiązkowo od serii lub filmów Mobile Suit Gundam). Jeżeli chcecie scenariusz „Silne gundamy kontra świat jak z filmu polityczno­‑wojennego”, to sięgnijcie po pierwszy sezon Gundam 00 z lepszą animacją, polityką, postaciami, walkami, a nawet rzeczami do wyśmiania. Tak, nawet jako niezamierzenie śmieszna seria Wing zawodzi, gdyż poza licznymi wpadkami nie oferuje właściwie niczego i jest pełen dłużyzn. Żal mi to mówić o moim pierwszym Gundamie i serii, która niegdyś wciągnęła mnie ponownie do świata anime, ale New Mobile Raport Gundam Wing się zestarzał i w gruncie rzeczy nigdy nie był dobry.

Gamer2002, 20 listopada 2012

Recenzje alternatywne

  • Inai - 7 kwietnia 2004
    Ocena: 5/10

    Piątka młodych pilotów gundamów wobec ogarniającej świat wojny. Pierwsze anime z serii Gundam emitowane w Polsce. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Sunrise
Autor: Hajime Yatate, Yoshiyuki Tomino
Projekt: Hajime Katoki, Jun'ya Ishigaki, Kunio Ookawara, Shuukou Murase
Reżyser: Masashi Ikeda
Scenariusz: Katsuyuki Sumisawa
Muzyka: Kou Ootani

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Gundam Wing - artykuł na Wikipedii Nieoficjalny pl
Gundam Wing — recenzja na Anime Forever Nieoficjalny pl