Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

6/10
postaci: 7/10 grafika: 5/10
fabuła: 5/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

brak

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 6
Średnia: 6,5
σ=1,89

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (moshi_moshi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Xiao Qian

Rodzaj produkcji: film (Japonia)
Rok wydania: 1997
Czas trwania: 85 min
Tytuły alternatywne:
  • 小倩
  • Chinese Ghost Story
zrzutka

Niezbyt straszna przygoda w mieście duchów, czyli chińska podróbka anime – jak to z podróbkami bywa, wybrakowana.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Porzucony przez ukochaną Ning podejmuje pracę windykatora, gdyż, jak twierdzi, pozwala mu ona zapomnieć o przeszłości. Pewnego dnia nieświadomie trafia do miasta duchów, gdzie poznaje piękną zjawę Xiao Qian. Dziewczyna pragnie skraść duszę chłopca, by ofiarować ją swojej pani, ale na jej drodze staje pogromca duchów, Yan Chi Xia. Mężczyzna podróżuje dziwną wielką maszyną, która niszczy dużą część miasta, a bohaterów zmusza do ucieczki. Od tej pory Xiao Qian i Ning są na siebie skazani. Chłopcu towarzystwo pięknej dziewczyny nie przeszkadza – wręcz przeciwnie, ale ona ma inne plany.

Xiao Qian – A Chinese Ghost Story jest luźno opartym na klasycznym chińskim opowiadaniu filmem, który zdobył kilka nagród na azjatyckich festiwalach filmowych. Cóż, nie sposób pozbyć się wrażenia, że jest to jedna z tych produkcji, dla których czas nie był zbyt łaskawy. Ogromna ilość komputerowych wstawek, które w 1997 roku musiały robić piorunujące wrażenie, dzisiaj trąci myszką i wzbudza najwyżej uśmiech politowania. Połączenie tradycyjnego rysunku z animacją komputerową, fotografią i modelami daje efekt przesytu – wszystkiego jest za dużo, elementy dosłownie wirują na ekranie, a szeroka paleta jaskrawych barw dopełnia wrażenia chaosu i pstrokacizny. Najlepiej prezentują się projekty postaci, które już na pierwszy rzut oka zdradzają japońską proweniencję, co nie powinno dziwić, gdyż za animację odpowiedzialne jest studio Triangle Staff. A reszta? No cóż, dopóki mamy do czynienia z klasycznym rysunkiem, jest bardzo dobrze – cieszy pomysłowość twórców, jeżeli chodzi o projekty duchów i demonów, a także drobiazgi w stylu przezroczystości. Widmowe miasto także wypada interesująco – mnóstwo kolorowych neonów, połączenie tradycyjnej chińskiej architektury z nowoczesnością, schody zamieniające się w duchy i tym podobne – szkoda tylko, że w większości potraktowane komputerem. Natomiast duży plus należy się za dynamikę walk (tak, bohaterom zdarza się walczyć), bo choć mogą dziwić użyte techniki (olbrzymie nożyczki czy „lasery” strzelające z oczu), wykonanie jest bardzo solidne.

Wykreowany świat jest różnorodny i szalenie ciekawy, ale wyczuwa się w nim nutę swojskiego kiczu i tandety w stopniu dużo większym niż w aktorskich produkcjach z Hongkongu. Postaciom zdarza się śpiewać i są to utwory bardzo różne – od wyjątkowo ładnej piosenki o miłości w wykonaniu Xiao Qian, po koszmarnie tandetną pieśń jej chłopaka – superpopularnego demona­‑idola. Chociaż przyznaję bez bicia, że akurat ta scena rozłożyła mnie na łopatki, bo naprawdę nie spodziewałam się mrocznego demoniszcza śpiewającego o tym, jaki jest mroczny i atrakcyjny właśnie. Serio, wszystkie gwiazdki visual­‑kei mogą się schować i jeżeli warto z jakiegoś powodu poświęcić czas na obejrzenie Xiao Qian – A Chinese Ghost Story, to właśnie dla tego jednego momentu (acz reakcja „co ja pacze?!” murowana)! Wracając jednak do meritum – drażni pewien brak spójności, bo bohaterowie i świat ludzi są wyraźnie osadzeni w przeszłości, natomiast wymiar duchów to skrzecząca współczesność, gdzie elektryczność, skomplikowane maszynerie czy koncerty wielkich gwiazd to norma. Jakoś gryzła mi się historyczna chińska wieś z pełnym duchów azjatyckim Las Vegas.

Pomijając stronę graficzną, której ocena w dużej mierze zależy od preferencji widza i świat, będący tylko jednym z wielu elementów składowych, zostają jeszcze fabuła i bohaterowie. Chyba największym problemem filmu jest wszechobecny chaos. Mam wrażenie, że twórcy mieli mnóstwo świetnych i potencjalnie atrakcyjnych pomysłów, ale zamiast wybrać kilka najlepszych, wszystkie wrzucili do jednego wora i wymieszali. Wyszła niestety mieszanka wybuchowa z wątkiem głównym, który trzeba samemu odkopać. Początek jest tak radośnie absurdalny, że nie miałam bladego pojęcia, o czym to w ogóle jest, i co twórcy próbują mi przekazać. Sytuacja rozjaśnia się nieco, kiedy Ning dociera do miasta duchów, po chwili okazuje się jednak, że zaprezentowane wydarzenia to tylko przygrywka. No dobrze, to gdzie jest ten wątek główny? Trudno tak naprawdę powiedzieć, gdyż bohaterowie skaczą z miejsca na miejsce, przeżywając różne przygody, które są od siebie tak oderwane, że nie sposób wychwycić, co tu jest najważniejsze. Trochę szkoda zmarnowanego potencjału, gdyż twórcy mieli dobrych kilka pomysłów – walkę współzawodniczących ze sobą pogromców duchów, próbę zdobycia duszy Ninga i wreszcie uczucie rodzące się między nim a Xiao Qian, że nie wspomnę o motywie reinkarnacji. Tymczasem każdy z tych wątków otrzymał podobną ilość czasu ekranowego, ale żaden nie został w pełni wykorzystany.

Największą zaletą produkcji okazali się bohaterowie, sympatyczni i barwni. Miłą odmianą po japońskich produkcjach było odwrócenie ról – chociaż teoretycznie to Ning jest protagonistą, widać, iż pierwsze skrzypce gra Xiao Qian. Dziewczyna jest duchem, a jej zadanie polega na uwodzeniu naiwnych chłopców i oddawanie ich dusz swojej pani. Jak możemy się przekonać, jest dobra w tym, co robi, nie brak jej pomysłowości i charakteru – skutecznie wykorzystuje nie tylko swoje wdzięki, ale i głowę. Tymczasem Ning to dobroduszny prostaczek, uczynny i na swój sposób sprytny, ale nie tak, by okręcić sobie wokół palca kobietę. Postaci nie są skomplikowane, ale przyjemnie ogląda się ich interakcje – relacje bohaterów nie są wymuszone czy sztuczne, a ich uczucia rozwijają się niezwykle naturalnie. Pozostali bohaterowie to zaledwie statyści, istotni z punktu widzenia fabuły, ale trudno powiedzieć o nich coś konstruktywnego – mają jedną lub dwie cechy charakteru, a ich zadanie polega na pomaganiu lub przeszkadzaniu protagonistom.

Xiao Qian – A Chinese Ghost Story przypomina tanie odpustowe świecidełko, które wyglądało pięknie w dniu zakupu, ale po kilku latach, gdy pstrokata farba zaczęła odłazić, straszy kiczowatością. To nie jest koszmarnie zła produkcja, ale w dobie dopieszczonych graficznie filmów, często ze znacznie bardziej przemyślaną fabułą, może być jedynie ciekawostką dla amatorów przaśnych staroci. Cóż, humor jest niezgorszy, a bohaterowie sympatyczni, więc jeżeli ktoś jest odporny na fabularny chaos, to może całkiem miło spędzić półtorej godziny. Ot, kolejny przeciętniak, który ani ziębi, ani grzeje.

moshi_moshi, 3 grudnia 2013

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Triangle Staff
Projekt: Frankie Chung, Takashi Nakamura
Reżyser: Andrew Chen
Scenariusz: Tsui Hark
Muzyka: Ricky Ho