Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Otaku.pl

Komentarze

Sengoku Basara: Judge End

  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 2
    blob 9.01.2015 17:04
    End of judgement...
    Żal. Zmasakrowali tą serię. Straciła cały urok. Dobrze, że to tylko spin­‑off/„inny route”/alternatywna historia.

    Postacie pozbawione charyzmy, kierujące się wątpliwymi motywacjami. Problem Judge End polega na tym, że Sengoku Basara wg mnie nigdy nie powinno być poważne. Owszem, w poprzednich seriach pojawiają się ważne tematy jak lojalność, wiara w swoje przekonania, rywalizacja, wspólne działanie w obliczu wroga bądź w imię wyższego dobra. Ale przez fakt, że poprzednie serie miały do siebie dystans, człowiek przymykał oko na ich wariactwa. Poprzez nieumiejętne prowadzenie, fabuła jest tutaj po prostu idiotyczna (np. krajoznawcze podróże Tokugawy, który wpada sobie, żeby powiedzieć dwa zdania temu czy tamtemu lordowi).

    Zresztą to nie tylko to. Poprzednie serie charakteryzowała mocna grafika, tutaj jest ona niechlujnie narysowana (jak jakaś tania podróba). Nie ma tragedi, ale też nie przywykłem do tak słabego poziomu.

    Fabuła leży. Po pierwsze jest ewidentnie skonstruowana jak schemat Story Mode mordobicia (nomen omen tego też jest adaptacją, ale nie przeszkadza to w stworzeniu normalnej fabuły): to kolekcja następujących po sobie pojedynków (które swoją drogą wypadają blado na tle tych w poprzednich seriach). Trudno czepiać się fabuły, która (teoretycznie) oparta jest na historii Japonii, ale jest ona mimo tego beznadziejna. Bitwa pod Sekigaharą to jakaś komedia. Wiem, że w cyklu Senkogou Basara komedią jest to, że pojednyńczy wojownicy wygrywają całe bitwy, ale w poprzednich seriach dało się to ukryć np. poprzez wplątywanie ich w pojedynki z kimś równie silnym. Co mamy tutaj? Każdy walczy z kim chce, przebiega sobie do wrogiego generała kiedy chce, ażeby z nim pogadać o pogodzie, po czym wraca sobie nie zwracając uwagi, że po drodze toczy się jedna z największych bitew w historii Japonii. Postacie zostały spłycone, jedni z moich ulubieńców stali się żałośni, a uczynienie takiej postaci jak Matsunari generałem i „osią” wokół której kręci się część bohaterów jest kpiną (chociaż tutaj akurat winę ponoszą zapewne twórcy gry). Ludzie idą za ta mendą chyba tylko dlatego, że scenariusz tak każe… Aha no i szczytem wszystkiego było wrzucenie wątku Ody. Co to wogóle jest? Po co to było? Co wniosło to do serii? Albo wątek tego gościa z kulą na łańcuchu. Czemuż to służyło jeśli tylko nie wrzuceniu tej postaci do anime, tak aby cały rooster się zmieścił…

    Muzyka? OP z dwóch pierwszych serii po dziś znajdują się w mojej playliście. W Judge End OP nie jest zły, ale to nie to do czego jestem przyzwyczajony, a mówiąc bardziej obiektywnie, po prostu nie wpadł mi w ucho (może poza jednym motywem muzycznym). ED w miarę fajny, bo lubię głos jego wykonawczyni. W samym anime ścieżka dzwiękowa nawet była niezła, ale w poprzednich seriach były lepsze utwory, zwłaszcza ten jeden charakterystyczny, który z reguły leciał pod koniec odcinków (i który idealnie pasował do akcji).

    Ktoś kto przeczyta moją mini­‑reckę stwierdzi, że mam swoją wizję Sengoku Basara i jestem zamknięty na zmiany. Jest w tym sporo prawdy, ale to, że anime oparte na tym cyklu gier można było zrobić trochę poważniejsze, nie tracąc na jego uroku pokazano już w drugiej serii. Patos przy jednoczesnym braku luzu nie wychodzi tej serii na dobre (bo te żałosne scenki typu „ludzka kula armatnia” to tylko tanie chwyty). Judge End to pomyłka która nigdy nie powinna ujrzeć światła dziennego, a mnie zepsuła dobre wspomnienia o adaptacjach tej serii gier. Od najniższych ocen chroni ją tylko to, że mimo wszystko miała przebłyski i troszeczkę klimatu owego uniwersum.

    4/10

    PS: Sorry za powielenie treści mojego niedawnego postu, ale recenzja to recenzja.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 6
    blob 5.01.2015 23:09
    Wstyd przyznać, ale wcześniej nie sprawdziłem, że Judge End to trzecia seria z tego cyklu, a myślałem, że jakis remake. Cały szczęśliwy wziąłem się za serię i po połowie muszę rzecz… że jestem mocno zawiedziony.

    Po pierwsze: zmiana klimatu. Niektórzy mówią, że seria stałaby bez tego w miejscu, ale właśnie ten wariacki i luźny klimat był jej największym atutem. Zresztą dramatów z okresu Sengoku mamy w trzy i jeszcze trochę, a komedii o wiele mniej. Zła decyzja o zmianie nastroju.

    Po drugie: to co zrobili z wieloma postaciami a zwłaszcza z Sanadą i Date. Z pełnych wigoru postaci których „popisy” uwielbiałem ogladać stali się mendami i nieudacznikami. I nie chodzi tu o jakieś wewnętrzne przemiany. Nie, zrobili z nich po prostu żałosne powłoki tych bohaterów, którymi byli w dwóch poprzednich częściach. Dumny Date miał zawsze „argumenty” na potwierdzenie swego bojowego charakteru. Teraz w pojedynkach wypada beznadziejnie, stał się wręcz irytujący. A tak wogóle, to gdzie podział sięjego gang? Już pomijam, że zmienili się niektórzy seiyuu i choć rzadko kiedy zwracam na to uwagę tu akurat od razu to negatywnie odczułem.

    Po trzecie fabuła: o ile przy komediowej formie serii można było patrzeć na to czy tamto z przymrużeniem oka to w momencie gdy seria stara się być poważna staje się jednocześnie śmieszna (i nie chodzi tu o poczucie humoru). Sojusze zawierane w „locie”, gadanie o jakiś „więziach” w momencie gdy zdradziło się jednych, zabiło drugich a wszystko to tak nieprzekonujące, że aż mnie irytuje. W poprzednich sezonach nigdy nie miałem takich odczuć.

    Po czwarte: tutaj nie dam sobie ręki uciąć, ale chyba pojawia sie jakaś niekonsekwencja względem fabuły poprzednich odsłon. Tak jakby niektóre wydarzenia pozmieniano, nie czuję tu ciągłości…

    Po piąte: oprawa audio­‑wizualna. Dwie pierwsze części charakteryzowały się naprawdę wysokim poziomem grafiki, tutaj niby jest ok, ale widzę o wiele więcej różnych błędów. Najgorzej wypada jednak muzyka. Gdzie się np podziały te fajne „heroiczne” wstawki? A tak wogóle to gdzie te „tornada” wciągające wszystkich „postronnych” wojaków?

    Obejrzę do końca, ale jak na razie jest to naprawdę duży zawód i wątpie, żeby coś miało się zmienić…
    Odpowiedz
  • odpowiedzi: 0 negai 5.01.2015 02:45:25 - komentarz usunięto
  • Avatar
    R
    odpowiedzi: 7
    nakizakura_kaisou 25.12.2014 20:44
    Droga Redakcjo!
    Wnoszę o usunięcie recenzji, gdyż jest napisana nieprofesjonalnie. Recenzent ocenił dramat tak jakby byl komedią, bo się na nią najwidoczniej nastawił. Czyli ja mogę napisać recenzję horroru tak jakby to była komedia i narzekać, ze nie ma śmiesznych scen i cycków, tak? To ma byc profesjonalna strona? Czy nikt nawet nie sprawdza, co recenzent recenzuje, tak choćby na tyle, by zobaczyć w Anime News Network jaki to typ serii? Naprawdę? Potem ktoś to przeczyta i tez zacznie to oglądać jak komedię, bo nikt recenzenta nie poprawił, nikt się o inną tez nie pokusił (zresztą nie wiem, jaki byłby tego sens, skoro alternatywnych nikt chyba nie czyta). Dałbym tej serii 7/10, ale nie za to, ze nie była absurdalna tylko za… różne inne rzeczy. Nie przemawia do mnie jakoś argument, że poprzednie serie były śmieszne. Czyli dwa głupie epizody do Higurashi no naku koro ni Rei też powinienem oceniać jak horrory i narzekać, ze były jakieś glupawe? Tak?
    Nie wiem, czy redakcja w ogole czyta komentarze, ale cóż… Napisało się.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 3
    Askortt 21.12.2014 22:50
    Zaryzykowali
    Mam inne zdanie, dla mnie to najlepsza seria dlatego, że najpoważniejsza.
    W poprzednim stylu były dwie serie i film, gdyby w trzeciej serii nic nie zmienili to staliby w miejscu i odcinali kupony. Zaryzykowali zmianę studia i klimatu na poważniejszy, co wyszło serii na dobre. Plus za podjęcie ryzyka i chęć rozwoju. To też powinno się liczyć. Łatwiej jest nic nie zmieniać, osiąść na laurach, nie ryzykować i odcinać kupony.
    Odpowiedz
  • Avatar
    R
    odpowiedzi: 41
    DareHitori 21.12.2014 20:21
    na serio to "na serio?"?
    Recenzencie,
    Genres: action, supernatural ([link]
    Widać gdzieś tutaj „satyrę”? To, że poprzednie serie anime miały charakter satyryczny, nie jest gwarancją, że seria nowa, robiona przez inne studio i na podstawie następnej części gry też satyrą będzie.
    I aż dreszcz mnie przechodzi na myśl, że w dzisiejszych czasach komuś wydaje się śmieszna rozpacz bohatera, który jednego dnia stracił absolutnie wszystko i musi teraz z tym żyć, mimo iż nie ma siły (i jest to w pełni zrozumiałe, ludzie nie przechodzą w kilka dni do porządku dziennego z tym, że wymordowano im całą rodzinę).
    Odpowiedz
  • Avatar
    R
    odpowiedzi: 8
    nakizakura_kaisou 21.12.2014 19:06
    ...
    Do autora recenzji: Judge End nie miało w żadnym razie by komedią ani hiperbolą, problemy bohaterów nie są wyolbrzymione – to co wyprawia Mitsunari to normalne zachowanie osoby zrozpaczonej. Śmianie się z tego… Niezbyt dobrze świadczy o człowieku. Coś mi mówiło, że seria zbiera baty dlatego, że poprzednie były inne i ta recenzja tylko utwierdziła mnie w tym przekonaniu…
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    kircia 5.12.2014 19:04
    Oj...
    Na samym początku zaznaczę, że w żadną z gier nie grałam, za to jestem wierną fanką serii anime. A że anime ma bronić się samo i poprzednie części się broniły, to niezbyt mnie interesuje, czy były realizowane zgodnie z fabułą gry, czy nie.

    Kiedy jakiś czas temu natknęłam się na informacje o kolejnym sezonie, byłam wniebowzięta… przez kilka sekund. Doczytałam i okazało się, że za robotę weźmie się inne studio, więc szybko ochłonęłam. I słusznie, przynajmniej rozczarowanie było mniejsze.

    Absurdalny humor? Niby jakiś był… ale pozbawiony iskry, którą miały poprzednie serie. Może próbowali zrobić to zbyt serio?
    A Date? Gdzie się podział ten bohater, do którego wszystkie pasujące określenia są wyrazami pozytywnie niecenzuralnymi?
    W tej serii przez połowę czasu zachowuje się jak jakiś nierozgarnięty antagonista. Z poprzednich części wiadomo, że zawsze był cudownym, narwanym dzikusem, ale jednak nie tak bezmyślnym jak tu.
    Jeśli chodzi o „Last Party”, to jak pisałam, nie wiem co jest bliższe grze, ale film, chociaż ciężko go określić mianem lepszego niż tylko ewentualnie dobry, podobał mi się bardziej.  kliknij: ukryte  A co dostałam w „Judge End”?  kliknij: ukryte  Poważnie?…
    Zabrakło mi tego, że główne postaci, jak kiedyś, osobiście nie rzucały się w wir walki (a przynajmniej nie tak często). Tym sposobem pozbawiono ich większości charyzmy. Owszem, sadzając ich na stołeczkach zbliżono się nieco do prawdy historycznej. Tylko po co, skoro cała reszta i tak była bez sensu?
    Ogółem wszystko to było jakieś takie nijakie. Za dużo uczuciowych przemówień, za mało widowiskowych walk. Jakby starano się wcisnąć głębszy sens i poważniejsze motywy tam, gdzie akurat były najmniej potrzebne. Dla mnie Sengoku Basara było jednym z nielicznych anime, w których ewolucja postaci na większą skalę jest wręcz niewskazana. Próbowano już to zrobić w drugim sezonie i nie utrzymał poziomu pierwszego.

    Do tego wszystkiego dochodzi jeszcze grafika…
    Na litość, co oni mi zrobili z Yukimurą? Był jedną z najbardziej uroczych postaci, jakie kiedykolwiek biegały po ekranie, a tu… ech. Jemu i Sasuke najbardziej oberwało się „po kresce”. Reszta wyglądała lepiej lub gorzej, bez większych tragedii, ale Date z niebieskim okiem ze starszych projektów prezentował się przyjemniej. Sama animacja też gorsza niż ze studia I.G. W sumie to najlepiej wypadały tła, tutaj trudno było mi się przyczepić.

    I właściwie… tragedii nie było. A jednak nawet gdybym nie znała poprzednich części i nie oglądała „Judge End” przez ich pryzmat, anime nadal byłoby tylko średnie. Utknęło pomiędzy chęcią zrobienia czegoś nieco bardziej skupiającego się na emocjach, a pomiędzy oderwaną od realizmu kolorową siekaniną. Wycięli mi większość tego, co tak kochałam i co wydawało mi się właściwe kwintesencją Basary. Absurdalną, wywołującą radosną chęć popukania się w czoło kwintesencją.

    Jeżeli komuś niezbyt podobały się poprzednie części, to może akurat ta im się spodoba. Ale ludzie kochający Sengoku Basarę głównie za to (paradoksalnie), że była tylko tym (i aż tym) czym była i nic ponad to, raczej się zawiodą.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    Kakasztan 9.08.2014 11:51
    Na chwilę obecną jestem na 4 odcinku i muszę powiedzieć, że seria robi się coraz ciekawsza. Jest znacznie więcej akcji, sytuacja zaczyna się rozjaśniać, widać więcej humoru niż w np. pierwszym odcinku, który był stosunkowo poważnym wprowadzeniem. Jak to w basarze, miesza się powagę z humorem. Tutaj może trochę bardziej skrajnie niż to było w poprzednich częściach, ale mi to pasuje. Co do openingu, bardzo mi się podoba. Przypomina trochę ending z HxH(2011), który zresztą jest nutą tej samej grupy. Seria przyćmiona przez wyhajpowane AgK i TG, aczkolwiek sądzę, że równie warta uwagi, chociaż to już trzecia część i logicznym jest, że widzów będzie mniej.
    Odpowiedz
  • Avatar
    A
    odpowiedzi: 5
    Jackass 11.07.2014 14:58
    Serial podobno opowiada alternatywne wydarzenia z filmu The Last Party. Nie wiem, jak to się ma do siebie, bo filmu nie widziałem. Ale mogę powiedzieć, że krwi na pewno jest więcej niż w sezonie pierwszym. Opening beznadziejny, utwory Abingdon Boys School i T.M Revolution to on nie pobije. Graficznie wygląda gorzej niż pracę Production I.G.
    Odpowiedz
  • Dodaj komentarz
  • Recenzja anime