Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Zapraszamy na Discord!

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

4/10
postaci: 4/10 grafika: 3/10
fabuła: 4/10 muzyka: 7/10

Ocena redakcji

5/10
Głosów: 3 Zobacz jak ocenili
Średnia: 4,67

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 47
Średnia: 5,85
σ=2,13

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Ushinawareta Mirai o Motomete

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2014
Czas trwania: 12×24 min
Tytuły alternatywne:
  • In Search of the Lost Future
  • 失われた未来を求めて
Gatunki: Dramat, Romans
Postaci: Uczniowie/studenci; Pierwowzór: Gra (bishoujo); Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność
zrzutka

Motyw podróży w czasie przeplatany codziennym życiem członków klubu astronomicznego, czyli nieudany „następca” Steins;Gate.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Warto rozpocząć od sprecyzowania, z czym możemy się spotkać, oglądając Ushinawareta Mirai o Motomete. Zaznaczę też, że z powodu takiej, a nie innej konstrukcji anime w recenzji mogą pojawiać się śladowe ilości spoilerów, głównie dotyczące osi fabularnej. Pierwszy odcinek nie pozostawiał widzowi żadnych wątpliwości, że będzie to szkolna opowiastka o grupce uczniów należących do klubu astronomicznego, przetykana elementami komedii i romansu. Początek zapowiada się sztampowo, twórcy przedstawiają nam po kolei bohaterów i można by przypuszczać, że będzie to historia właściwie o niczym. Intrygujące wydaje się, że relacje między bohaterami rozwijają się szybciej niż w innych seriach tego typu – już na wstępie dowiadujemy się, kto kogo kocha, a także jesteśmy świadkami romantycznej deklaracji uczuć. Tym, co jest chyba najbardziej szokujące i jednocześnie zachęcające do seansu, okazuje się nieszczęśliwy wypadek jednej z bohaterek. Myślę, że bez znajomości oryginału trudno byłoby domyślić się, że twórcy zaserwują nam taki stopień dramatyzmu i to w takiej formie już w pierwszym odcinku, stanowiącym preludium do opowieści. To nie jest jednak koniec, a po powyższym wydarzeniu następuje scena, w której cała piątka, wraz z bohaterką potrąconą przez autobus, siedzi w pokoju klubowym i rozmawia o przygotowaniach do nadchodzącego festynu szkolnego. Dyskusję przerywa im hałas dochodzący z wyższego piętra budynku, którego źródłem okazuje się nieprzytomna i naga białowłosa dziewczyna, która pojawiła się znikąd, zupełnie jakby spadła z nieba. Tajemnicza sytuacja ma oczywiście zachęcić potencjalnego widza do obejrzenia całej serii.

Tu właśnie zaczynają się schody, bowiem jak się okazuje, akcja cofa się o dwa tygodnie, o czym informują nas daty pojawiające się na ekranie, a dalsze wydarzenia są działaniami zmierzającymi do zapobiegnięcia tragicznemu wypadkowi. Anime można podzielić więc na dwie części – na pierwszą składają się beznadziejne okruchy życia, a druga próbuje (co nie do końca się jej udaje) rozpaczliwie uratować fabułę, której wcześniej praktycznie nie było. Historia zapowiadała się interesująco i nietypowo, co więc zawiniło? Ano niestety wykonanie. Twórcom pozostało za mało czasu na wyjaśnienie zamysłu fabularnego, bowiem czas ten stracili na pokazywanie szkolnych przygód naszej gromadki, pieczenia ciasta i innych jakże epokowych wydarzeń, których wycięcie z fabuły uzdrowiłoby cały serial. Tak się jednak nie stało, przez co widzowie zmuszeni są męczyć się przez ponad połowę czasu antenowego, oglądając wydarzenia, które nijak nie popychają akcji do przodu, a przy tym są skonstruowane na tyle nieudolnie, że nie stanowią nawet źródła rozrywki. Studio zrobiło co mogło, żeby jakoś połączyć fabułę w spójną całość, i wyszło z tego po części obronną ręką, zważywszy na to, że odpowiednio manewrowało pozostałym czasem, żeby zmieścić w nim wyjaśnienia zjawisk i zdarzeń, wprowadzenie dramatyzmu i przedstawienie uczuć bohaterów. To jednak za mało, przez co wyjaśnienia naukowe miały charakter niezrozumiałego bełkotu, a dramatyzm był momentami przesadzony i żywcem wyjęty z tanich dramatów. Tylko część związana z uczuciami bohaterów im się nawet udała, ale nie jest to dostateczna rekompensata za wszystkie te niedociągnięcia spowodowane dziurawym wytłumaczeniem teorii podróży w czasie, która jest tematem trudnym i sprzecznym z logiką, a także zawsze wiąże się z jakimiś nieścisłościami. Oczywiście można je w większym czy mniejszym stopniu ominąć, ale Ushinawareta Mirai o Motomete się to nie udało, a uważny widz będzie miał zapewne wiele pytań po skończonym seansie. Niemniej zakończenie uważam za udane, a najważniejsze wątki zostały zgrabnie zamknięte. Można także wziąć pod uwagę, że oryginałem była visual novel pod tym samym tytułem, a ekranizacja sprawia wrażenie reklamy gry, o czym świadczy chociażby przywiązywanie większej wagi do przedstawienia postaci i interakcji między nimi (pierwsza część anime) niż do rozwoju samej fabuły (druga część). Zaczynam się jednak zastanawiać, czy stworzenie takiej produkcji rzeczywiście będzie zachęcało do sięgnięcia po pierwowzór, czy też wręcz przeciwnie – odstraszy potencjalnego gracza. Ta druga opcja wydaje mi się bardziej prawdopodobna.

Na pierwszy plan wysuwają się oczywiście członkowie klubu astronomicznego, wśród nich zaś można wyróżnić trójkę najważniejszych, odgrywających największą rolę bohaterów. Na pierwszy ogień idzie jeden z dwóch przedstawicieli płci męskiej w klubie, Sou Akiyama, miłośnik gwiazd i wszystkiego, co związane z astronomią. Standardowy protagonista produkcji do bólu przypominających haremówkę, zwyczajny nastolatek, który bez trudu zyskuje sympatię koleżanek, do tego stopnia, że staje się kimś specjalnym dla każdej z nich. Wszystko to za sprawą dużych pokładów życzliwości, sporej dawki altruizmu, a także odrobiny życiowej niezdarności. Nie jest to jednak postać, która byłaby w stanie zdobyć sympatię widza. Największą jego wadą jest zdecydowanie brak inteligencji emocjonalnej – widz nieustannie będzie się przyglądać, jak Sou po raz któryś z rzędu nie pojmuje uczuć płci przeciwnej bądź nie rozumie sytuacji, w której się znajduje. Chłopak nie pojmie, że jakaś dziewczyna żywi do niego uczucia, dopóki ta nie powie mu tego wprost, wcześniej sygnalizując to niejednokrotnie w sposób oczywisty. Co więcej, nawet wtedy nie jest w stanie podjąć żadnej inicjatywy. Wszystko to czyni z niego mało atrakcyjną postać, niczym niewyróżniającą się spośród gromady innych bohaterów gatunku.

Kolejną ważną postacią jest Kaori Sasaki, przyjaciółka z dzieciństwa Sou. To zdecydowanie najsłabsze ogniwo serii, które może denerwować dosłownie wszystkim, czasami nawet swoim głosem. Jak to przyjaciółki z dzieciństwa mają w zwyczaju, kocha się ona w Akiyamie, a przy tym ma bardzo dziecinny charakter i zmienne nastroje. W jednej scenie wydaje się radosna, a po kilku minutach jest obrażona na cały świat, sama zresztą nie wie, z jakiego powodu. Spodziewałem się, że z biegiem czasu zmieni ona zachowanie, niestety nic takiego nie nastąpiło, więc byłem zmuszony znosić ją przez całe cztery godziny seansu. Miłym zaskoczeniem okazała się natomiast Yui, czyli wspomniana na wstępie białowłosa nieznajoma. Początkowo jest bardzo cicha, ale z czasem jej osobowość staje się coraz barwniejsza, aż w końcu okazuje się najbardziej uczuciową, a także najbardziej dramatyczną postacią. Niestety trudno mi napisać o niej coś więcej, nie zdradzając ważniejszych szczegółów fabuły, dlatego pozostanę przy wskazaniu jej jako najciekawszej członkini klubu astronomicznego. Z postaci drugoplanowych należy wspomnieć o Airi, przypominającej odrobinę tsundere, która ma skłonność do bicia wszystkiego, co staje jej na drodze, a której nie jest w stanie powstrzymać nikt oprócz Nagisy, najrozsądniejszej i najmądrzejszej dziewczyny w całej gromadce. Całość dopełnia Kenny, będący zarazem najbardziej ignorowanym przez twórców bohaterem. Stanowi on głównie element komediowy, a to za sprawą amerykańskiego akcentu, który wykorzystuje jak najlepiej, wstawiając w zdania angielskie słówka. Z całej tej zróżnicowanej grupy jedynie Yui była w stanie mnie zainteresować i sprawić, że śledziłem jej losy z ciekawością. Reszta to nieodpowiednio skonstruowane schematy, a część z nich nie miała nawet okazji zaistnieć w fabule.

Największym rozczarowaniem była jednak grafika, która wygląda po prostu fatalnie. To nie jest nawet poziom przeciętnego pod względem oprawy wizualnej anime z 2014 roku. Najczęściej będziemy się przyglądać szkolnym korytarzom i wnętrzom klas, które wyglądają ubogo i sterylnie. Natura jest pozbawiona ruchu, krajobrazy są statyczne i tylko zbiorniki wodne spełniają oczekiwania względem dynamiki. Animacja także nie zachwyca, nie zawsze jest płynna, a mimika postaci często nie odzwierciedla ich emocji. Drugi plan jest zupełnie martwy – wszystko, co nie jest istotne, obraca się w kamień, także każda scena w klasie przypomina wystawę rzeźb, po której poruszają się jedynie główni bohaterowie. Projekty postaci prezentują się przyzwoicie jedynie na zbliżeniach, bowiem z daleka wyglądają beznadziejnie i karykaturalnie. Oprócz wyżej wymienionych, wad jest znacznie więcej – niedokładne ujęcia, zdeformowane twarze i anorektyczne sylwetki. Wszystko to sprawia, że obraz wydaje się potraktowany po macoszemu i dodatkowo zniechęca widza.

Znacznie lepiej przedstawia się udźwiękowienie serii. Na ścieżkę dźwiękową składają się liczne spokojne kompozycje, stanowiące tło dla wydarzeń wprowadzające widza w odpowiedni nastrój. Niestety brak im odpowiedniego wyrazu, przez co część utworów trudno docenić. Niektóre są zbyt ciche i zostają zagłuszone przez rozmowy. Pochwalę natomiast opening, Le jour, zaśpiewany należycie przez Satomi Satou, który stanowi świetne wprowadzenie do tajemniczego klimatu części odcinków. Warto zwrócić uwagę na tekst piosenki, powiązany z wątkiem głównym serii. Spodobała mi się również piosenka towarzysząca napisom końcowym. Tutaj przypadła mi do gustu także pomysłowa animacja – opisowe przedstawienie otoczenia. Nie wiem, czy powstała przez niski budżet studia, czy był to celowy zabieg, ale jeśli to drugie – twórcom należą się gratulacje. Jeśli był to wynik oszczędzania na grafice, to wyjątkowo im się to udało, w odróżnieniu od całej reszty oprawy wizualnej. Słów kilka o seiyuu – mimo że większość osób podkładających głosy jest raczej mało doświadczona i nieznana (wyjątkiem może być seiyuu głównego bohatera, Takuma Terashima, użyczający głosu także Shiroe z Log Horizon czy Yoshifumiemu Aokiemu z Kokoro Connect), to swoją pracę wykonują przyzwoicie, dopasowując się do charakteru postaci. Obyło się bez fajerwerków, ale w sumie nie ma na co narzekać.

W miarę jak mijały kolejne odcinki Ushinawareta Mirai o Motomete, byłem zaciekawiony, znudzony, a potem znowu zainteresowany tym, jak to wszystko ma się skończyć. Ocena byłaby zdecydowanie wyższa, gdyby z tej huśtawki nastrojów wykreślić nudę, za którą odpowiadały te nieszczęsne szkolne okruchy życia. Zabrakło tutaj odpowiedniego rozplanowania scenariusza – sceny obyczajowe przeciągnięto, a te rodem ze Steins;Gate zostały przycięte w taki sposób, że nie wytrzymują one żadnego porównania z wyżej wymienioną, tematycznie podobną produkcją. A szkoda, bowiem sama historia i pomysł, mimo przewidywalności, były obiecujące i niepozbawione elementów, które mogłyby przyciągnąć widzów. Mam pewne wątpliwości, komu mógłbym polecić ten twór. Jestem przekonany, że fani Steins;Gate oraz tematyki podróży w czasie mogą się mocno zawieść, zwłaszcza kwestiami stricte naukowymi, zaś osobom, które nie przepadają za oglądaniem codziennego życia bohaterów seria może co najwyżej służyć jako dobranocka. Jeśli jednak poszukujesz tajemniczej intrygi osadzonej w szkolnych murach, a jesteś przy tym niewymagający i nie będziesz przejmować się drobnymi, aczkolwiek licznymi błędami, to jest to odpowiednia pozycja na zabicie czasu. Ja uznaję ten tytuł za jedno z największych rozczarowań sezonu jesiennego 2014, które miało szansę być nieoczekiwanym hitem, gdyby studio skupiło się na fabule, zamiast myśleć o tym, jak odpowiednio rozreklamować visual novel.

Jokobo, 28 lutego 2015

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: feel
Autor: Trumple
Projekt: Ikuo Yamakado, Kurehito Misaki, Shinobu Kuroya
Reżyser: Naoto Hosoda
Scenariusz: Rie Kawamata
Muzyka: Fuuga Hatori

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Ushinawareta Mirai o Motomete - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl