Komentarze
Dimension W
- opinia : VHVH : 23.10.2016 01:48:14
- komentarz : Nuxxxx : 4.10.2016 21:54:18
- Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie? : deduch : 30.04.2016 20:05:00
- Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie? : The Beatle : 30.04.2016 19:55:37
- Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie? : deduch : 30.04.2016 19:40:23
- Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie? : The Beatle : 30.04.2016 19:18:22
- Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie? : deduch : 30.04.2016 19:00:22
- Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie? : The Beatle : 30.04.2016 18:59:33
- Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie? : deduch : 30.04.2016 18:33:01
- Re: cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie? : The Beatle : 30.04.2016 16:42:55
opinia
cyberpunk czy nie... a co to ma za znaczenie?
Zatem syntetycznie: opowieść, której kluczowe elementy mają związek ze światem cyfrowym, zakładająca istnienie alternatywnej struktury, lub po prostu grupy społecznej powiązanej z tymże cyfrowym światem, kontestującej oficjalny porządek, a uznawanej przez głównonurtowców za margines społeczny.
Podsumowując – zaprzeczę początkowi komentarza :D i stwierdzę że Dimension W absolutnie cyberpunkiem nie jest, co jednak nie czyni tej serii automatycznie złą.
cyberpunkowcy od siedmiu boleści...
chciałbym wyjaśnić tu pewną istotną kwestię.
Istotą cyberpunku jest wyrażenie obawy autora o teraźniejszość, albo najbliższą przyszłość, ukazując jakieś fikcyjne wydarzenia z przyszłości. TO jest istota cyberpunku, a nie wielkie korpo i tak dalej – biorąc pod uwagę takie czynniki to jako cyberpunk można by podciągnąć Ima, sokoni iru boku, bo jest wielkie korpo (organizacja wojskowa), wykorzystywanie dzieci, degradacja wartości moralnych, sci‑fi i tak dalej. Nie, to nie czyni cyberpunku.
Problemem Dimension W na drodze do cyberpunku jest to, że nie pokazuje jasno, ani nawet zawile, żadnego problemu, jakim mielibyśmy się jako odbiorcy martwić, niczego, co by do nas przemówiło i skłoniło do refleksji nad postępem dzisiejszego świata. Przede wszystkim trudno odnieść świat ukazany w DW do naszego, gdyż potraktowano ten aspekt po macoszemu. Wiemy, że biorą energię z powietrza i zarządza tym wielkie korpo, którego szef wygląda jak Seteve Jobs. I to wszystko. Autor w tak radosny sposób zignorował nam znany geopolityczny układ sił i założył, że wszyscy z radością się zunifikują w imię pozyskania nowej energii, że to zakrawa o parodię – tak zbudowane miejsce akcji nie ma odniesienia do tego, co znamy, dlatego też nie można przełożyć problemów bohaterów na nasze realia.
CO za tym idzie dalej, to główna oś fabularna serii – że istnieją ogniwa do pozyskiwania energii z niczego, które są niebezpieczne.
NO BO PRĄD ELEKTRYCZNY Z GNIAZDKA JEST ABSOLUTNIE BEZPIECZNY JAK WSZYSCY WIEMY
Problem w tym, że jasno jest powiedziane, że jako końcowych użytkowników nie powinno nas to obchodzić. Niebezpieczne okazują się nielegalne ogniwa, do których normalnie nie powinno się mieć dostępu. NO KTÓŻ BY POMYŚLAŁ, ŻE PODPINANIE SIĘ NA LEWO DO GAZOCIĄGU JEST NIEBEZPIECZNE?
Ta seria ukazuje problem na takiej zasadzie, że skoro windows nie działa, bo użytkownik skasował system 32, to jest to zły system i trzeba kupić Maca.
Dimension W nie odwołuje się do żadnego problemu, który moglibyśmy spotkać w bliskiej przyszłości ani do żadnego obecnego, na który normalnie nie zwracamy uwagi.
to miało chyba takie założenie, ale niestety zmieniło się w techno‑fantasy, w którym dzielna załoga bije się o posiadanie smoczych kul. gdzie w tym cyberpunk? Czy Dragon Ball był cyberpunkiem? Przecież też miał cyborki i elementy sci‑fi, złe organizacje i tym podobne.
Dimension W to MIAŁ BYĆ cyberpunk. Ale nie wyszło, niestety łatka, myląca wielce, pozostała. i żaden z tego neocyberpunk, żaden renesans, to nieudolna próba.
Cyberpunk dla gimbusów
Chyba największe rozczarowanie sezonu.
Fabuła - cały pomysł na taką a nie inną organizację świata był bardzo ciekawy, choć w ostateczności okazało się, że nie wgłębiano się w to zbytnio. Czy to źle? Jak dla mnie. Nawet pomimo kilku większych bądź mniejszych debilizmów, wyszło to sensownie, z solidnym zakończeniem, splatającym wszystkie wątki ze sobą. Nie wydaje mi się, by w założeniu miała być to niezwykle ciężka seria z „mądrym przesłaniem”, a raczej klasyczne kino akcji odwołujące się momentami do cięższych klimatów. Nie liczyłam tu na drugiego Gitsa, temu też nie jestem zawiedziona i nieźle się przy tym bawiłam, a kolejne epki mnie nie nudziły.
Bohaterowie - największą zaletą tej serii jest osadzenie w głównej roli tak sensownej postaci, jaką jest Kyouma. Co prawda dodano mu tragiczną przeszłość, ale nie skończył on jako wiecznie jojczący wyrzutek społeczny. Nie był zbyt emocjonalny, ale też nie wyszedł całkowicie pusto i bezpłciowo – ot, odwalał swoją robotę i nie rozczulał się nad każdym przypadkowo spotkanym biedactwem. Początkowo wielką niewiadomą stanowiła za to Mira. Obawiałam, że skończy jako słodki dodatek, kompletnie nieprzydatny i tylko pałętający się pod nogami głównego bohatera. Lecz i ona wypadła nadzwyczaj dobrze – nie trzeba jej było wiecznie ratować, kiedy trzeba, była przydatna, przez co nie irytowała.
Znacznie słabiej oceniam całą tę ekipę z Isli, bo zupełnie nie przypadło mi do gustu ich zachowanie, że nie wspomnę o motywacjach (nie licząc kwestii z Lwaiem).
Grafika – powiedziałabym, że wyszło średnio. Ani tu szczególnie spektakularnej animacji nie widziałam, ani drobiazgowo przedstawionych teł, ani wybitnie oryginalnych projektów postaci. Z drugiej strony, całość przedstawiono poprawnie, z zachowaniem odpowiedniego klimatu (choćby poprzez zastosowanie stonowanej kolorystyki), który jednak mógłby być znacznie lepszy, gdyby wszystko nie wydało się takie… plastikowe (przy czym to kwestia takich czasów, teraz wszystko wygląda podobnie, a osobiście wolę np. kreskę znaną ze starszych serii). Co natomiast mnie drażniło, to okazjonalne jednolite plansze zamiast tła. Podejrzewam, że zastosowano je w celu oszczędności, uznając je za lepsze rozwiązanie niż standardowy spadek jakości w kolejnych odcinkach. Dla mnie jednak było to równie beznadziejne, jak graficzne wpadki, więc nie jestem w stanie przymknąć na to oka.
Muzyka – Opening mnie nie kupił, gdyż poza dynamicznością nie miał w sobie niczego ciekawego. Za to spodobał mi się ending, chyba najlepszy z zimy. Na muzykę w tle standardowo nie zwróciłam uwagi.
Nie miałabym nic przeciwko, by co sezon wychodził podobny tytuł, na mniej więcej takim poziomie. W końcu serie typowo rozrywkowe, bez głębszych przemyśleń, też są potrzebne, a miło od czasu do czasu oderwać się od standardowej papki szkolno‑supermocowo‑fantastycznej. Ode mnie 7/10.
Niestety scenariusz nie dostarczył.
Słaby sezon.
równia pochyła
To nie całkiem to, o czym myślałam
Cóż, zobaczymy. Może kolejny odcinek przynajmniej zaciekawi mnie to na tyle, żeby chciało mi się to anime dokończyć – jak nie, porzucę je w sumie bez żalu.
Natura odcinków jest troszkę epizodyczna I wychodzi to na spory plus serii, bo szybciej poznajemy ten fantastyczny świata. Główny żeński lead jest przeuroczy.
Naprawdę nie ma na co narzekać, solidna lekka seria akcji dla tych którzy mają dość tego że ten gatunek został zdominowany przez seria o nastolatkach.
Jest kilka niedociągnięć, mimo to się dobrze zapowiada.
2- w openingu jest zderzenie dwóch samochodów, ten głównego bohatera wychodzi bez ryski. Podczas wypadku latają śruby i nakrętki. Śruba może się zerwać, ale przy wypadku nakrętka się nie zluzuje :D
3- bohater rzuca jakimiś kolcami w rozpędzone opony. Gdyby opona najechała na coś takiego wbitego w ziemię to może by się przebiła, tu nie ma szans na przebicie a opona została rozdarta. Wybuch aż zrywa asfalt, widać tam latające kawałki nawierzchni :D
4- fizyka podczas walk… Głównie brak 3 zasady dynamiki Newtona ^^
5- nie wiadomo jak i kiedy laska się wyplątała z lin
6- za drugim razem dostał po ryju od laski tak samo, albo nawet mocniej mimo to nic mu nie było, nawet ślad po tym nie został
Mimo to jest to jedno z lepszych anime w tym sezonie
Daisuke Ono ma tak charakterystyczny głos, że nie sposób nie widzieć Jojo Kujo przed oczami, ilekroć bohater „Dimension W” przemawia. W Noragami, Osomatsu czy nawet Prince of Stride, to się jakoś aż tak bardzo nie rzuca w uszy.
PS: Ciekawe kim jest postać w złotej masce? Przypomina mi trochę Izanagi z Persony 4. kliknij: ukryte Może to ten piękniś z „policji”? Toż widzieliśmy, że przyjął na pysk ten wybuch, a postać w masce wydaje się mieć spaloną twarz…
Mam nadzieję, że tego nie schrzanią...
1 odcinek
Czekam na wiecej by zobaczyc w jakim klimacie seria sie usadowi, bo po pierwszym moze pojsc wszedzie.
Pierwsze wrażenie
Nie za bardzo spodobała mi się grafika, jakaś taka bez klimatu była – niby niezła, ale wolałabym coś „brudniejszego”.
Inna sprawa, że głos Akiry mnie bardziej niż mocno przekonuje do tej serii, więc nawet gdyby ten pierwszy odcinek nie wypadł tak dobrze, to pewnie i tak bym temu dała szansę xd