Komentarze
Soushin Shoujo Matoi
- komentarz : Koogie : 5.03.2017 22:47:27
- komentarz : Koogie : 5.03.2017 22:36:55
- komentarz : Orzi : 5.03.2017 22:20:48
- komentarz : Koogie : 5.03.2017 22:19:08
- komentarz : rool : 5.03.2017 22:08:25
- Nic odkrywczego, ale przyjemne : Kysz : 29.12.2016 21:50:27
- Re: 5/10 : Koogie : 21.12.2016 19:02:30
- 5/10 : Impos : 21.12.2016 18:34:27
- Pierwszy odcinek : Koogie : 5.10.2016 19:18:27
- po 1 epku : Kysz : 5.10.2016 18:28:30
Nic odkrywczego, ale przyjemne
Kolejną kwestią są nie do końca udane kreacje bohaterów. Na pierwszy plan wśród irytujących postaci wysuwa się zdecydowanie Yuma. Niby wiem po co ona tam była, zwłaszcza w połączeniu z biernością głównej bohaterki, ale i tak strasznie mnie irytowała. Zresztą jej bóstwa też były jakieś takie zbyt plastikowe, choć niby najbardziej pasujące wyglądem do shintoizmu. To mnie też bolało, bo wyglądało tak totalnie od czapy. A skoro jesteśmy już przy wyglądzie… Akurat komputerowe projekty bóstw jak dla mnie zaprezentowały się ciekawie. Tu przynajmniej miały rację bytu, bo teoretycznie chodziło o istoty z innych wymiarów, więc ich projekty ładnie odcinały się od naszej rzeczywistości. Gdyby nie ta nieszczęsna dwójka od Yumy, to wszystko by grało, ale oni okropnie złamali tę konwencję.
Sama Matoi też nie wyszła najlepiej – była jednak zbyt niezdecydowana, zbyt… nijaka jak na główną bohaterkę. Jej marzenie o byciu normalną dziewczyną ostatecznie okazało się być ważne z perspektywy całej fabuły, ale nie zmienia to faktu, że „normalność” nie musiała oznaczać „bezpłciowości”.
Nadal też uważam, że o wiele ciekawiej by to wyszło, gdybyśmy dostali całą obsadę złożoną z dorosłych bohaterów. Inna sprawa, że tę ekipę, która tam była, dałoby się poprowadzić o wiele ciekawiej. Największy problem mam w sumie z kliknij: ukryte Hideo, który przez większość czasu robi za komediowe tło, by ostatecznie… okazać się „naczyniem” na jakąś tajemniczą, potężną istotę pociągającą za wszystkie sznurki. Nie powiem… trochę mnie to zaskoczyło, bo naprawdę myślałam, że robią z niego tylko taki komediowy dodatek (co niestety jest częstym zabiegiem w anime), ale mimo wszystko, gdyby nie zrobili z niego takiego idioty, ten efekt zaskoczenia też by się dało wywołać. Inna sprawa, że zawsze mnie rozwala, iż nikt się tego typu bohaterami nie przejmuje jak się dzieje coś niebezpiecznego – chociażby po odkryciu całej prawdy Shingo ani przez moment się nie zastanowił co z jego podopiecznym. Niby niebezpieczeństwo w jakim znajdowała się jego córka to wiadomo – większy problem, ale i tak… żeby ani przez sekundę?
Mimo wszystko były to całkiem przyjemne magical girls, które ostatecznie zostały przyćmione przez o wiele ciekawsze serie tego rodzaju, które wyszły w tym samym sezonie. Myślę jednak, że fani gatunku (zwłaszcza ci, których interesują mniej cukierkowe wydania) powinni spróbować i raczej się nie zawiodą. To wciąż całkiem solidna seria, tyle że po prostu nigdy nie miała łamać żadnych schematów, czy próbować rewolucjonizować gatunek. Jej plusem jest też niezłe zakończenie – może i nie wszystko zostało wyjaśnione do końca, ale generalnie sprawdziło się to jako finał opowieści. No i muszę przyznać, że proste, happyendowe zakończenia mają coś w sobie (zwłaszcza teraz, kiedy happy endy wydają się być strasznie niemodne).
5/10
Jak dla mnie na plus wypadają projekty postaci, całkiem przyjemny opening i relacje rodzinne głównej bohaterki.
Z wad mogę wymienić, Yumę, komputerowe projekty niektórych bóstw, oszczędnościowe i mało pomysłowe inne wymiary, do których przenoszą się bohaterki, Yumę, przeciwników, którzy nie do końca wiedzą o co walczą, stado postaci drugoplanowych, które w sumie nie mają za wiele do roboty i Yumę.
Trochę żałuję, że twórcom nie udało się więcej wycisnąć z tego „shintoistycznego wątku”, ale cóż…
Pierwszy odcinek
No dobra żarty na bok, tak przypomniało mi to mocno Nanohę, wątpię żeby ta seria poszła tak mocno z tym motywem, więc wątpie żebyśmy dostali taką scene jak bronie naszych bohaterek proszą o niebezpieczne upgrade‑y dla siebie ponieważ dostały wcześniej wciry i czują że muszą lepiej ochraniać swoje panie… ale tam.
W każdym razie porównania które tutaj kreuje są jak najbardziej na plus, ponieważ co jak co, ale Nanoha miała sporo bardzo wartościowych pomysłów i kopiowanie części z nich jest jak najbardziej wskazane.
Samo show było naprawdę przyjemne, takie powazniejsze magical girl, ale nie wkraczające na stopy Madoki czy innych show gdzie trup sypie się gęsto i w ogóle. Bardziej standardowe show, ale wydaje się że ma pomysł jakiś za sobą. Było parę potknięć, jak ta scena gdzie jedna z dziewczynek przed scena transformacji wypiła chyba rozpuszczalnik, bo ogólnie zachowała się tak niesamowicie głupio, że ciężko było to przełknąć. Także scena obmacywania piersi przez chwilę, jak miała sens czemu się pojawiła, tak była naprawdę niekomfortowa i ogólnie raczej można by sobie ją darować. To są troche czarne flagi, ale nic skreślającego bo może nie będzie takich więcej sytuacji.
Graficznie widziałem, że ludzie narzekali, ale ja naprawdę nie mam nic do tego show. Prawdę mówiąc już ostatnio miałem dość tego że tyle show wygląda tak bardzo podobnie do siebie, a to przynajmniej ma jakiś charakterek.
Także zachęcam zobaczyć, jeżeli ktoś ma przelotne zainteresowanie tym gatunkiem. Ten sezon ma sporo show o magicznych dziewczynkach, ale póki co każde ma swój własny sposób na siebie. To tutaj póki co z gromadki jest najlepsze, co prawda jeszcze nie wyemitowało Flip Flappers, ale tak czy siak to może być bardzo solidna seria i ma potencjał, oj ma.
po 1 epku
Pewne obiekcje zgłosiłabym do głównej bohaterki i jej przyjaciółki, które tak trochę tam… nie pasowały. W sensie – jak sobie wyobraziłam coś podobnego tylko, że bez nich, albo z nieco starszymi wersjami, to mam wrażenie, że byłaby z tego bomba. Nadal może oczywiście być, bo też i nie jest tak, że te dwie dziewczyny są całkowicie oderwane od reszty klimatu, po prostu moja wyobraźnia i chęć na anime ze starszymi bohaterami wzięły górę.
Właściwie to jedna rzecz mi się nie podobała – czemu ta Fatima i jej pomocnik mówili po japońsku? Jak już poszaleli z angielskim, to mogli też wrzucić włoski, skoro przybyli niby z Watykanu. Nawet jeśli mają coś wspólnego z Japonią (bo np. z niej pochodzą, kto ich tam wie), to jak mniemam większość życia musieli spędzić w Watykanie, skoro tam pracują (a przynajmniej ostatnie kilka lat), więc i język włoski byłby tu bardziej na miejscu. Inna sprawa, że „Bloody Hell” mnie rozwaliło. ;p
odcinek 1