Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Yatta.pl

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 9/10 grafika: 7/10
fabuła: 7/10 muzyka: 9/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 13 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,54

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 184
Średnia: 7,71
σ=1,48

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Enevi)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Mahou Tsukai no Yome

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2017
Czas trwania: 24×24 min
Tytuły alternatywne:
  • Ancient Magus' Bride
  • 魔法使いの嫁
Widownia: Shounen; Postaci: Magowie/czarownice, Smoki; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Europa; Czas: Współczesność; Inne: Magia
zrzutka

Pełna magii – dosłownie i w przenośni – opowieść o poszukiwaniu swojego miejsca w życiu.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Okoliczności, w jakich Chise, nastolatka z Japonii, trafia do domu Eliasa, brytyjskiego czarnoksiężnika, są tyleż niecodzienne, co na pierwszy rzut oka odpychające. Osierocona i osamotniona dziewczyna, zmagająca się z traumą po śmierci matki i niezdolna do prowadzenia normalnego życia z powodu prześladujących ją – niewidocznych dla innych – potworów, jest o krok od samobójstwa, gdy otrzymuje zaskakującą propozycję. Przyjmując ją, zgadza się sprzedać samą siebie na aukcji magicznych stworzeń oraz przedmiotów – gdzie budzi ogromne zainteresowanie jako Slay Vega, czyli osoba dosłownie przyciągająca istoty nadprzyrodzone i obdarzona wyjątkowo silną magią. Elias, wielowiekowy i nie do końca ludzki czarnoksiężnik, wygrywając licytację, zamierza pozyskać w ten sposób żonę… I tu większość czytelników, którzy nie słyszeli o tym tytule, zakończy lekturę recenzji i uzna, że ma kolejny przyczynek do teorii, że niektóre pomysły na mangi i anime są naprawdę chore. Jakkolwiek dziwacznie by moje zapewnienia nie brzmiały, napiszę wprost: to nie jest tak, jak się wydaje, ale o tym później.

Sklasyfikowanie gatunkowe tej mangi nie jest proste. W zasadzie najbliżej byłoby jej do okruchów życia zatopionych w realizmie magicznym, ale spokojną egzystencję Chise i Eliasa przerywają wydarzenia zbyt gwałtowne i dramatyczne, by dało się je podciągnąć pod tę etykietę. Z drugiej strony nie jest to przygodówka, nie jest to także romans… To jeden z tych rzadkich przypadków, kiedy zaszeregowanie gdziekolwiek nie jest po prostu potrzebne, ale gdybym musiała coś wybierać, powiedziałabym, że Mahou Tsukai no Yome to opowieść magiczna o emocjach i poszukiwaniu człowieczeństwa. Notabene, „poszukiwanie człowieczeństwa” dotyczy w tym przypadku obojga głównych bohaterów.

Weźmy choćby Chise. Łatwo jest źle zinterpretować jej zachowanie, ponieważ na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo typową „bohaterką z tragiczną przeszłością”. Cicha i zamknięta w sobie, sprawia wrażenie kolejnego przypadku nieszczęśliwej osoby, która w towarzystwie nowych wspierających ją przyjaciół i bliskich otworzy się i zrozumie, że świat jest piękny. Tymczasem Chise, choć po japońsku dobrze wychowana, jest osobą piekielnie wręcz trudną, a to, że trauma z przeszłości nie jest czymś, co odpuszcza po jednym­‑dwóch odcinkach, stanowi tylko część problemu. Nawet jej skłonność do poświęcania się dla innych – kolejna typowa cecha bohaterów mang i anime – jest przez długi czas aż za wyraźnie podszyta tendencjami do autodestrukcji, a nie autentycznym altruizmem.

Na pierwszy rzut oka może się też wydawać, że Elias poza ekscentrycznym wyglądem – zamiast głowy ma psią czaszkę zwieńczoną rogami markura – jest dojrzały i dorosły i może stanowić dla Chise idealne oparcie, bardziej nawet jako ojciec niż potencjalny ukochany. Nie należy jednak zapominać, że to ktoś, dla kogo pomysł kupienia sobie na aukcji magicznej żony był całkowicie uzasadniony i logiczny. Elias, chociaż żyje wśród ludzi, człowiekiem nie jest i sam doskonale wie o tym, że ludzkie emocje są dla niego czymś trudnym do zinterpretowania. Nie znaczy to, że nie jest do nich zdolny – ale chociaż jako czarnoksiężnik­‑profesjonalista ma wielowiekowe doświadczenie i szerokie kompetencje, w prawdziwych relacjach międzyludzkich jest kompletnie niedojrzały. Chise początkowo jest dla niego fascynującym eksperymentem, szybko jednak w ich związek zaczyna się wkradać obustronne – i nie do końca zdrowe – uzależnienie. Przewrotnie stawiane przez autorkę pytanie brzmi, czy to źle, jeśli obu stronom to odpowiada? Odpowiedzi na nie udzielają postaci drugoplanowe, jasno i otwarcie krytykujące nie raz i nie dwa postępowanie w pierwszym rzędzie Eliasa, ale w drugim – także samej Chise.

Relacja tych dwojga stanowi prawdziwą i niewzruszoną oś całej opowieści, jednak fabuła jako taka składa się z szeregu luźno powiązanych epizodów. Pozwalają one eksplorować fascynujący świat przedstawiony, w którym magia kryje się „tuż obok” zwykłego życia, niewidoczna dla większości ludzi, ale jak najbardziej obecna. Wprowadzają także nowe postaci, wplątując Chise i Eliasa w stale rozrastającą się sieć powiązań i zależności. Jeśli miałabym wskazać najmocniejszy punkt tych epizodów, byłby to klimat, umiejętność wykreowania świata, który potrafi być okrutny, ale pozostaje boleśnie piękny i nieuchwytny. Już samo to sprawia, że Mahou Tsukai no Yome to seria niezwykła i warta polecenia po prostu jako coś, co nie jest kolejną odbitą kalką. Jednakże poprowadzenie tego rodzaju opowieści wymaga mistrzowskiego wyczucia… I dlatego to anime ociera się o wybitność, ale nie zasługuje, by je określić mianem wybitnego.

Częściowo problem leży w samym scenariuszu, szczególnie w drugiej połowie serii. Każdy z epizodów ma swoje świetne momenty i sceny zapadające w pamięć, ale jednocześnie z czasem zaczęły mnie one trochę nużyć. Ponieważ wiedziałam już, że muszą zawierać jakąś dramatyczną i emocjonalną kulminację, ich siła oddziaływania naturalną koleją rzeczy słabła i to mimo że nie czytałam z wyprzedzeniem mangi, by poznać przebieg wydarzeń. Problemem okazała się także nie tyle niezamknięta historia (manga jest niezakończona), ile niemożność określenia, do jakiego właściwie punktu końcowego ma zmierzać ta opowieść. W tego typu seriach konkluzje, nawet tymczasowe, są bardzo ważne, tymczasem tutaj większość wątków przepływa z jednych w drugie bez wyraźnego zakończenia i puenty. Jak w życiu, można by powiedzieć, ale fikcja rządzi się swoimi prawami i wymaga wprowadzenia jakiegoś rytmu i porządku.

Większą winą obarczyłabym jednak twórców animowanej ekranizacji, co może wydać się dziwnym zarzutem, ponieważ przyznam uczciwie, że do mangi Kore Yamazaki podeszli oni z niezwykłym pietyzmem, starając się jak najwierniej oddać ją na ekranie. Tyle że – jak się okazuje – to nie wystarczyło. Manga jest rysowana przepięknie, na pewno wiele z niej można wykorzystać, jednak temu anime boleśnie brakowało reżysera z własną wizją, który nadałby serii rys prawdziwie artystyczny. Powiedzmy, czegoś takiego, co SHAFT potrafił zrobić w przypadku Sangatsu no Lion.

Napisałam wyżej, że świat Mahou Tsukai no Yome jest boleśnie piękny i seria naprawdę się stara, żeby to pokazać – cyzeluje krajobrazy i pieczołowicie oddaje dziwne, nadnaturalne istoty. Są sceny, takie jak pierwsze pojawienie się królowej wróżek, Tytanii, w których sprawdza się to bez zarzutu. Inne jednak – choć niby wiernie oddają to, co widzimy na kartach mangi – wydają się trochę bez życia, prześliczne pejzaże są nieruchome i przypominają retuszowane widokówki sprzedawane w miejscowościach turystycznych. Widać bardzo wyraźnie, że manga rządzi się swoimi prawami i rozwiązania wizualne, które działają na kartach komiksu, niekoniecznie będą działać po przeniesieniu na ekran. Zresztą, prawdę mówiąc, dotyczy to nie tylko samej kompozycji obrazu. Na kadrach komiksu bardzo łatwo troszeczkę „oszukać” czytelnika, zaprezentować mu wydarzenia z określonej perspektywy tak, żeby koncentrował się tylko na pokazanym wycinku danej sceny. W anime w co najmniej kilku miejscach rzuca się w oczy, że jedna lub dwie postaci działają, ale inne w tym samym czasie stoją bezczynnie bez absolutnie żadnego uzasadnienia, nie próbując pomagać (sojusznicy) ani przeszkodzić bohaterom (antagoniści).

Żeby nie było – grafika w tej serii jest udana, poczynając od czystej kolorystyki, poprzez projekty postaci, a na oświetleniu wielu scen kończąc. Rysownicy w ślad za Kore Yamazaki odrobili lekcje i pokazywana przez nich Wielka Brytania pozbawiona jest częstych w mangach i anime „japońskawych” naleciałości i uproszczeń, zarówno w ubraniach, jak i wystroju wnętrz, a nawet jedzonych przez bohaterów potrawach. Najbardziej jednak podobał mi się sposób pokazania magii. Nie znajdziemy tu generowanych chyba z jednego programu świetlistych kręgów magicznych, będących zarazą toczącą od lat serie anime. Magia jest jednocześnie zwyczajna i niezwykła, olśniewająca wizualnie, ale odwołująca się do dobrze znanych kształtów i symboli.

Na same słowa uznania zasługuje muzyka, chociaż przypuszczam, że wplatane w poszczególne odcinki nastrojowe ballady nie każdemu muszą przypaść do gustu. Trzeba jednak przyznać, że pasują doskonale, podobnie jak cała oprawa dźwiękowa, idealnie dobrana do brytyjskich realiów i czerpiąca – ale bez popadania w muzyczny kicz – z folkowych i celtyckich brzmień. Co więcej, twórcy doskonale wiedzą, kiedy muzyka przestaje być potrzebna – najmocniejsze sceny rozgrywają się zazwyczaj w ciszy, bez żadnego rzewnego plumkania, które osłabiałoby ich wydźwięk emocjonalny tanim sentymentalizmem. Świetna jest też pierwsza z dwóch piosenek w czołówce, śpiewane przez Junnę Here – prawdziwa szkoda, że druga z tych piosenek, You w wykonaniu (skądinąd także bardzo dobrej) May’n, jest wyraźnie słabsza. Ryouta Takeuchi być może właśnie ze względu na dojrzały, męski głos nie miał do tej pory okazji grywać w anime głównych ról, ale jako Elias wypada doskonale. Pochwały należą się także wcielającej się w Chise Atsumi Tanezaki, która gra powściągliwie i umie oddawać tłumione emocje protagonistki. W rolach drugoplanowych, a nawet epizodycznych, pojawia się wielu doświadczonych aktorów głosowych, więc także po tym względem jest to seria zasługująca na uwagę.

Jest dobrze czy jest źle? Mahou Tsukai no Yome zawiesza sobie poprzeczkę piekielnie wysoko – jak się okazuje, trochę za wysoko. Nie spełniło moich oczekiwań, ale powiedzmy uczciwie: głównie dlatego, że potrafiło je rozbudzić w tak znacznym stopniu. Z całą pewnością jest to seria unikatowa, typ nastrojowej, pozbawionej łatwych chwytów pod publikę oraz fanserwisu opowieści, który niezwykle rzadko doczekuje się obecnie ekranizacji. Dla wszystkich, którym nie przeszkadza spokojne tempo rozwoju fabuły i poszukują historii magicznych, jest to pozycja z całą pewnością godna polecenia. Nawet jeśli nie jest tak dobra, jak by mogła być, z pewnością trudno ją uznać za rzecz nieudaną.

Avellana, 2 czerwca 2018

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Wit Studio
Autor: Kore Yamazaki
Projekt: Hirotaka Katou
Reżyser: Norihiro Naganuma
Scenariusz: Aya Takaha, Norihiro Naganuma
Muzyka: Jun'ichi Matsumoto

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Mahou Tsukai no Yome - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl