Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Studio JG

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

7/10
postaci: 7/10 grafika: 6/10
fabuła: 6/10 muzyka: 6/10

Ocena redakcji

6/10
Głosów: 5 Zobacz jak ocenili
Średnia: 6,00

Ocena czytelników

6/10
Głosów: 18
Średnia: 6,39
σ=2,09

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Piotrek)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Jashin-chan Dropkick

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 2018
Czas trwania: 12 (11×24 min, 24 min)
Tytuły alternatywne:
  • Dropkick on My Devil!
  • 邪神ちゃんドロップキック
Gatunki: Komedia
Postaci: Anioły/demony, Anthro, Uczniowie/studenci; Rating: Przemoc; Pierwowzór: Manga; Miejsce: Japonia; Czas: Współczesność
zrzutka

Słodkie dziewczęta robiące… krwawe rzeczy.

Dodaj do: Wykop Wykop.pl
Ogryzek dodany przez: Avellana

Recenzja / Opis

Tytułowa Jashin to lamia z Piekła rodem, o charakterze w pełni dopasowanym do pochodzenia. Niestety szczęście się od niej odwróciło w dniu, w którym została przyzwana do współczesnego Tokio przez niejaką Yurine Hanazono, zafascynowaną okultyzmem studentkę. Jak się okazuje, rytuał zadziałał w jedną stronę, zaś najpewniejszą metodą powrotu, gdzie diabeł mówi dobranoc, byłoby wyprawienie pechowej przyzywaczki na tamten świat. Cóż, tytułowy kopniak (ogonem) powinien załatwić sprawę, jednakże Yurine okazuje się zdecydowanie za twardym przeciwnikiem, niewahającym się sięgać po najbardziej krwawe środki przymusu bezpośredniego. Koniec końców Jashin zmuszona jest zamieszkać z nią w malutkiej kawalerce jako coś pomiędzy gosposią domową a darmozjadem (ze zdecydowaną przewagą darmozjada). Nie traci jednak nadziei, że pewnego dnia jeden z jej planów się powiedzie, a ona sama zemści się na Yurine za wszelkie krzywdy i poniewierkę.

Właściwie trudno powiedzieć, że streściłam zawiązanie fabuły – seria zaczyna się w momencie, gdy Jashin od nieokreślonego czasu mieszka już z Yurine, zaś w okolicy pętają się jej przybyłe z Piekła koleżanki – Medusa i Minos, a także rozpaczliwie pechowa eks­‑anielica Pekora. Kolejne odcinki składają się ze słabo powiązanych ze sobą i nieuporządkowanych chronologicznie lub przynajmniej nieosadzonych w czasie epizodów z życia bohaterek. Poszczególne historie mają charakter wyraźnie komediowy, ale humor w tej serii oscyluje pomiędzy czarnym a absurdalnym. Trudno oceniać anime o takiej konstrukcji, szczególnie że epizody prezentują poziom dość zmienny. Niektóre z nich są świetne, inne trochę powtarzalne, a jeszcze inne byłyby dobre, gdyby je trochę skrócić, bo zdecydowanie za dużo czasu zajmuje im dojście do puenty. Całość prezentuje jednak stosunkowo niezły poziom, oczywiście pod warunkiem, że lubi się taki typ humoru.

Powiedziałabym, że kluczowe dla Jashin­‑chan Dropkick jest to, że wbrew pozorom seria nie polega tylko na poniewieraniu jednych bohaterek przez drugie w różnych konfiguracjach. Jest w tym wszystkim jakaś komediowa równowaga, balans sprawiający, że nawet Jashin­‑chan nie wydaje się całkowicie antypatyczna, mimo że trudno powiedzieć o niej choćby jedno dobre słowo. Poszczególne bohaterki mają wyraziste charaktery, w dodatku niepasujące do najpopularniejszych szufladek – to po prostu są postaci komediowe, a nie stworzone przede wszystkim po to, by pasować do marzeń i wyobrażeń widzów. Co ciekawe, chociaż krótkie epizody nie dają niby zbyt wielkiego pola do popisu, kolejne scenki z czasem rozbudowują charaktery bohaterek o dodatkowe, nie zawsze oczywiste cechy. Powiedziałabym, że pod tym względem seria ma nawet większy potencjał, niż faktycznie wykorzystuje.

Właśnie, potencjał. Nie potrafiłam otrząsnąć się z przekonania, że został trochę zmarnowany i to w dodatku z premedytacją. Wspomniałam wcześniej o chaosie chronologicznym – sąsiadujące ze sobą epizody rozgrywają się w najróżniejszych porach roku, zależnie od potrzeb scenariuszowych, i trudno byłoby ustalić jakąkolwiek oś czasową wydarzeń. W zasadzie nie jest to wada dyskwalifikująca, sprawia jednak, że czegoś tej serii brakuje. Uporządkowanie – chociażby luźne – chronologii pozwoliłoby na wprowadzanie stopniowych zmian w zachowaniu bohaterek, które mimo wszystkich różnic przynajmniej trochę się ze sobą zżywają. Oglądając to anime, miałam wrażenie, że wszelki postęp jest natychmiast resetowany. Od razu mówię, że nie chodzi mi o to, żeby seria zamieniła się w pokrzepiającą opowieść o przyjaźni ponad różnicami – wtedy straciłaby swoją tożsamość – ale o to, że zyskałaby na jakimkolwiek ukierunkowaniu fabuły. Sieczka jest zabawna, ale na dłuższą metę ciut zbyt przypadkowa i mam wrażenie, że pod koniec zaczęła mnie już odrobinę męczyć.

Nie zmienia to faktu, że ogromną zaletą Jashin­‑chan Dropkick jest klimat, który nazwałabym chyba… retro. Owszem, może to zabrzmi dziwnie, ale umówmy się – tytuły takie jak Bokusatsu Tenshi Dokuro­‑chan czy Dai Mahou Touge już dawno temu zostały oparte na tym samym pomyśle – wziąć popularny gatunek (odpowiednio: haremówkę i serię magical girls), a następnie dodać do niego krwawą jatkę w wykonaniu słodkich i niewinnych dziewcząt. Nawet wielkookie projekty postaci wydają się wyraźnie oldschoolowe – gdyby ktoś pokazał mi same kadry z tego anime, prawdopodobnie uznałabym, że pochodzi sprzed ponad dziesięciu lat. Na uwagę zasługuje praktycznie całkowity brak fanserwisu, co jest tym ciekawsze, że Jashin przez cały czas paraduje półnago, z włosami zasłaniającymi strategicznie piersi. Jednakże, jak już wspominałam, bohaterki są tu postaciami komediowymi i na szczęście nikt nie uznał, że do tego jeszcze mają kusić męskich odbiorców swoimi wdziękami. Projekty postaci są zresztą łatwo rozpoznawalne, co jest kolejną zaletą, acz trzeba powiedzieć, że ogólnie rzecz biorąc, seria pod względem graficznym nie olśniewa. Tła są puste i ubogie w szczegóły, zaś animacja w wielu scenach minimalistyczna. Pojawia się „cenzura” krwi i flaków, jednakże ma charakter raczej akcentu komediowego niż faktycznego wymogu emisji telewizyjnej.

Muzyka, towarzyszące serii piosenki oraz gra seiyuu nie zrobiły na mnie szczególnego wrażenia. To nie znaczy, że coś było nie tak – po prostu nie ma tu ani zapadających szczególnie w pamięć ról, ani utworów muzycznych. Nie powinno to dziwić o tyle, że w rolach pierwszoplanowych raczej nie znajdziemy znanych nazwisk. Aina Suzuki (Jashin) wcieliła się wcześniej w Mari z Love Live! Sunshine!!, zaś większą rolą Nichiki Oomori (Yurine) była Yurika w Rokujouma no Shinryakusha!?. Ciekawszy dorobek ma Chiaki Omigawa (Maka w Soul Eater, Mitsuba w Seitokai Yakuindomo), grająca tutaj Minos, ale akurat jej rola była stosunkowo najmniejsza i najbardziej jednorodna w charakterze.

Powiedziałabym, że Jashin­‑chan Dropkick wyróżniało się głównie tym, że było faktycznie inne od słodko­‑dziewczynkowej papki wypełniającej ostatnio kolejne sezony – i to nawet jeśli zestawić je z seriami bardziej satyrycznie traktującymi temat, takimi jak Gabriel Dropout czy Himouto! Umaru­‑chan. Jest to też seria, która od razu pokazuje, co ma do zaoferowania – jeden lub dwa odcinki w zupełności wystarczą, żeby się zorientować, czy tego rodzaju humor jest dla nas zabawny.

Avellana, 20 grudnia 2018

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Nomad
Autor: Yukiwo
Projekt: Makoto Koga
Reżyser: Hikaru Satou
Scenariusz: Kazuyuki Fudeyasu
Muzyka: Yuuki Kurihara, Yuzuru Jinma

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Jashin-chan Dropkick - wrażenia z pierwszych odcinków Nieoficjalny pl