Tanuki-Anime

Tanuki.pl

Wyszukiwarka recenzji

Komikslandia

Anime

Oceny

Ocena recenzenta

8/10
postaci: 8/10 grafika: 7/10
fabuła: 7/10 muzyka: 8/10

Ocena redakcji

8/10
Głosów: 10 Zobacz jak ocenili
Średnia: 7,80

Ocena czytelników

8/10
Głosów: 124
Średnia: 7,54
σ=1,48

Kadry

Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Zrzutka
Źródło kadrów: Własne (Chudi X)
Więcej kadrów

Wylosuj ponownieTop 10

Tajemnicze złote miasta

Rodzaj produkcji: seria TV (Japonia)
Rok wydania: 1982
Czas trwania: 39×20 min
Tytuły alternatywne:
  • Mysterious Cities of Gold
  • Taiyou no Ko Esteban
  • 太陽の子エステバン
Gatunki: Przygodowe
Widownia: Shounen; Postaci: Księżniczki/książęta; Pierwowzór: Powieść/opowiadanie; Miejsce: Ameryka; Czas: Przeszłość
zrzutka

Podróże sentymentalne bywają bolesne, przykre i nieudane… Ale nie w tym przypadku!

Dodaj do: Wykop Wykop.pl

Recenzja / Opis

Eh… ile to lat minęło? Piętnaście, szesnaście? Czasu nie da się cofnąć, niestety… Pamiętam, jak zbieraliśmy się całą rodziną, z zapartym tchem śledząc losy Estebana i jego przyjaciół. I choć człowiek później wiedział, co się wydarzy, Tajemnicze złote miasta oglądało się nie raz, nie dwa… Dziś, gdy twórcy anime nauczyli się korzystać z najnowocześniejszych osiągnięć techniki, starają się za wszelką cenę zbudować niesztampowe, atrakcyjne dla widza postaci i wcisnąć tyle fanserwisu ile się da, Tajemnicze złote miasta nie zdobyłyby pewnie tak wielkiej widowni. Dlatego z niemałym zaskoczeniem dowiedziałem się o planach francusko­‑belgijskich producentów, którzy już niedługo mają uraczyć nas drugą serią Les Mystérieuses Cités d’Or, tym razem bez udziału Japończyków.

W każdym razie, zaciekawiony nowym projektem (obecnie dostępne są już zwiastun i intro), postanowiłem odświeżyć sobie stare anime, wyprodukowane trzydzieści lat temu. Oczywiście jak przy każdym tytule z dzieciństwa miałem niezłego pietra, czy aby to, co podziwiałem dawniej, nie posypie się jak domek z kart i nie skończę sensu zniesmaczony i zażenowany. Bogu dzięki, moje obawy okazały się niesłuszne. Tajemnicze złote miasta nie dość, że bronią się jako „chińska kreskówka dla dzieci”, czyli produkcja, którą mogą spokojnie oglądać najwięksi wrogowie anime, to jeszcze wypadają solidnie, a czasem wręcz rewelacyjnie na tle współczesnych produkcji.

Jest wiek szesnasty… Kto z nas nie pamięta tego wstępu? No, ale niech będzie, tym, którzy trafili tu przypadkiem i nie wiedzą, o czym jest serial, wyjaśniam: głównym bohaterem jest Esteban, trzynastoletni chłopak wychowany przez barcelońskich zakonników. Pewnego dnia spotyka nawigatora Mendozę, człowieka, który uratował mu życie, gdy statek jego ojca pochłonęła głębia oceanu. Esteban ma niejasne przeczucie, że nadszedł czas, by poznać prawdę o swoich rodzicach i pochodzeniu. To ostatnie jest najbardziej tajemnicze, bowiem z niewyjaśnionych przyczyn chłopak potrafi rozkazywać Słońcu. Jednak wie, że wszystkie odpowiedzi czekają na niego w zaginionym złotym mieście, położonym gdzieś w Ameryce Południowej. Decyduje się więc wyruszyć z Mendozą, który marzy o niezmierzonych bogactwach… Oczywiście na dwójce bohaterów historia się nie kończy – w ciągu kilku pierwszych odcinków poznajemy całą „drużynę pierścienia”: Pedro i Sancha (dwóch nieudolnych pomocników Mendozy), inkaską księżniczkę Zię (jedyną damę w tym towarzystwie), Tao – ostatniego z ludu Heva (w oryginale Mu) i Kokapetl – jego wierną i inteligentną, acz ciut za dobrze odżywioną papugę.

Podejrzewam, że bardziej lotni czytelnicy zorientowali się, jak będzie przebiegać fabuła, które schematy zostaną powielone i jak wszystko się skończy. I… fakt, pod pewnymi względami twórcy niczym nas nie zaskoczą, nie znaczy to jednak, że niespodzianek nie będzie. Jeżeli miałbym wskazać swój największy lęk przed spotkaniem na nowo z Tajemniczymi złotymi miastami, byłaby to kwestia kreacji głównych bohaterów: Esteban jako irytujące dziecko­‑ideał, Zia jako typowa idiotka w opałach (schemat powielany do bólu zębów przez Disneya) i Tao – klasyczny nerd podszyty komedią. I oto pierwsza wielka zaleta serialu – żaden z tych banałów nie został zastosowany, a wszyscy bohaterowie dają się lubić od pierwszej minuty. Esteban, owszem, popełnia niewiele błędów, ale wynika to ze zgrabnego połączenia dziecięcej pasji i nietypowej dla tego wieku odpowiedzialności. Zia potrafi o siebie zadbać i jest o wiele twardsza niż pamiętałem ją z dzieciństwa, a Tao, poszukując odpowiedzi, często znajduje jeszcze więcej pytań – jego mędrkowatość mogłaby być irytująca, gdyby nie pasja, z jaką stara się rozwiązać każdą zagadkę. O Mendozie nie będę się rozpisywał, bo tak jak go uwielbiałem w dzieciństwie, tak i teraz nie mogę przestać się nim zachwycać. Pedro i Sancho to standardowe elementy komediowe, ale i ich się przyjemnie ogląda. Zwłaszcza że żaden z nich po tych wszystkich przygodach nie nauczył się niczego specjalnego.

Antagoniści prezentują się nieco mniej atrakcyjnie, ale trudno tu mówić o fuszerce. Konkwistadorzy (Pizarro, ale przede wszystkim komandor Gomes i kapitan Gaspard) są, rzecz prosta, bezwzględni i żądni złota, ale też niepozbawieni sprawnych szarych komórek. Druga mieszana ekipa poszukiwaczy (Doktor, Marinche i jej niewolnik) prezentuje się moim zdaniem słabiej, pozbawiono ich niestety odpowiedniego rozmachu, by mogli bardziej się rozwinąć, chociaż i ich poczynania ogląda się całkiem przyjemnie. Jednak największą niespodzianką jest tajemniczy lud Olmeków, tym bardziej że pojawiają się w momencie, gdy raczej nie spodziewaliśmy się dodatkowych graczy o skarb. Nie będę więcej zdradzał, ale zarówno ich zachowanie, jak i kultura oraz motywy, zostały poprowadzone inteligentnie i psychologicznie wiarygodnie.

Jednak tak solidnie nakreślone postaci nie tłumaczą, dlaczego bohaterowie po tylu latach wzbudzają w nas taką sympatię – w końcu niejeden serial miał nieźle skrojonych bohaterów, dobrą fabułę i ciekawą muzykę, ale jednak nie przetrwał próby czasu. Wydaje mi się, że znalazłem odpowiedź – Tajemnicze złote miasta to jeden z nielicznych przypadków, gdzie bohaterowie myślą i słuchają tego, co mówią inni. Przykładowo Gomes nie zabija Estebana, tylko idzie z nim na układ. I to nie dlatego, że jest zbyt głupi, by przewidzieć zagrożenie (Esteban może go zdradzić), lecz po to, by osiągnąć większe korzyści (wie, że bez niego nie znajdzie złotych miast). Żaden z antagonistów nie wykorzystuje nadmiernie swojej przewagi, bo wie, że przeciwnik może mieć coś w zanadrzu (w dodatku Hiszpanie są na obcym dla nich terenie) – miło w końcu zobaczyć anime, w którym żaden z bohaterów nie jest geniuszem­‑telepatą. No i moja ulubiona zaleta Tajemniczych złotych miast – pozytywni bohaterowie są obdarzeni instynktem przetrwania i choć są dobrzy, potrafią pokazać pazury, czekając na nadarzającą się okazję (np. scena z poszukiwaniem zwoju w towarzystwie doktora i Marinche). To jeden z nielicznych przypadków, kiedy ani razu nie miałem ochoty rzucić czymś w monitor z okrzykiem „No zrób to, durniu!”.

Warto wspomnieć też o elementach edukacyjnych – abstrahując od końcowych filmików o kulturze ludów Ameryki Południowej, w samym serialu świetne pokazano aspekty historyczne wielkich odkryć geograficznych, przemycono też sporo wpadających w głowę ciekawostek geograficznych i fizycznych (choć Nobla temu, kto stworzy napęd do okrętu zasilany energią słoneczną). Można więc śmiało mówić, że Tajemnicze złote miasta ucząc, bawiły i bawiąc, uczyły.

Oprawa audiowizualna prezentuje się, jak na anime sprzed tylu lat, bardzo dobrze. Jeśli przełknie się powtarzane kadry (co zdarza się wyjątkowo rzadko), starą zasadę rysowania „jeden mówi, reszta najwyżej mruga oczami” i nie zawsze płynne ruchy, animacja może się podobać nawet współczesnej publice. Dobrano surowe, realistyczne kolory (na pograniczu filmu), mało tu amerykańskiej pstrokacizny, no i bohaterowie wyglądają jak ludzie (choć żyjący w Peru Urubowie przypominają Wikingów), a nie jak lalki z gigantycznymi oczami we wszystkich kolorach tęczy. Opening (ale nie w wersji japońskiej) zapada głęboko w pamięć, a twórcy nie bali się skorzystać z ówczesnych osiągnięć muzyki klasycznej, wzorując się na pomysłach amerykańskich minimalistów. O ile utwory nie porwałyby mnie, gdyby je wydano w formie soundtracków, o tyle fenomenalnie wpisują się w klimat serialu.

Na zakończenie warto wspomnieć o wyborze wersji językowej – w Polsce serial emitowano z lektorem (notabene miłym dla ucha), w bardzo solidnym tłumaczeniu. Jednak tym, którzy decydują się obejrzeć Tajemnicze złote miasta po raz pierwszy (no i oczywiście o lektorze wtedy nie może być mowy) poleciłbym w pierwszej kolejności wersję francuską. Dzieciaki są najbardziej ogarnięte, teksty prezentują wysoki poziom, role drugoplanowe starannie dopracowano (tylko ten dziwny dziecięcy chórek w czołówce nieco mi przeszkadza). Wersja angielska ma świetnego Mendozę (któż z nas nie kochał tego śmiechu?), ale młodsi bohaterowie brzmią jak w serialu o młodzieży z amerykańskich przedmieść, co trochę przeszkadza. Wersja japońska jest bardzo udana i potraktowana najbardziej serio, tylko że bardzo trudno na nią trafić (no i opening jest inny). Ale tak naprawdę wszystkie są dobre i warte uwagi.

Lata mijają, gusta się zmieniają, a Tajemnicze złote miasta wciąż trzymają klasę. Niczym ukryty skarb, potrafią zachwycić nowo przybyłych, prezentując świetnych bohaterów, solidną fabułę zgrabnie omijając pułapki gatunku. To piękny dowód na to, że złoto nie rdzewieje, nawet jeśli pokryła je gruba warstwa kurzu.

Sulpice9, 22 grudnia 2012

Recenzje alternatywne

  • Grisznak - 14 stycznia 2007
    Ocena: 7/10

    Klasyczna już seria przygodowa z wątkami historycznymi. Bezdyskusyjnie jedno z najlepszych spośród wyświetlanych w Polsce anime. więcej >>>

Twórcy

RodzajNazwiska
Studio: Studio Pierrot
Autor: Scott O'Dell
Projekt: Toshiyasu Okada
Reżyser: Hisayuki Toriumi
Scenariusz: Mitsuru Kaneko, Mitsuru Majima, Souji Yoshikawa
Muzyka: Nobuyoshi Koshibe

Odnośniki

Tytuł strony Rodzaj Języki
Podyskutuj o Tajemnicze Złote Miasta na forum Kotatsu Nieoficjalny pl
Tajemnicze złote miasta - artykuł na Wikipedii Nieoficjalny pl