Anime
Oceny
Ocena recenzenta
8/10postaci: 8/10 | grafika: 7/10 |
fabuła: 7/10 | muzyka: 8/10 |
Ocena czytelników
Kadry
Top 10
Endro~!
- えんどろ~!
Kto powiedział, że ze słodkich dziewcząt nie da się zrobić walczącej ze złem drużyny fantasy?
Recenzja / Opis
Bohaterka, słodziutka jak cukierek, ale z odwagą przepełniającą serce, wraz z trzema towarzyszkami stawia czoło Władcy Demonów i pokonuje go siłą przyjaźni oraz pradawnym zaklęciem. Happy end i napisy końcowe… Zaraz, w pierwszych minutach pierwszego odcinka? Początkowo może się wydawać, że to tylko piękny sen Yulii, nazywanej także Yuusha („Bohaterka”), która z oporami budzi się, by udać się… Do szkoły dla przyszłych poszukiwaczy przygód! Oczywiście w towarzystwie trzech przyjaciółek: kapłanki Seiry, wojowniczki Fai i czarodziejki Mei. W szkole natomiast dzień zaczyna się od odejścia na emeryturę dotychczasowego nauczyciela i przybycia jego zastępstwa: uroczej i słodkiej osóbki, która budzi zachwyt całej klasy. I nawet nietoperzowe skrzydełka oraz zakręcone różki nie budzą niczyich wątpliwości… Od tej pory Mao‑sensei (zbieżność ze słowem maou, oznaczającym władcę demonów, zapewne całkowicie przypadkowa) będzie kierować swoimi podopiecznymi, starając się, by zostały jak najlepszymi poszukiwaczkami przygód. Albo i nie?
Choć może to zabrzmieć zaskakująco, powiedziałabym, że główną zaletą Endro~! okazała się pewna nieprzewidywalność fabuły. Po pierwszym odcinku spodziewałam się, że będę miała do czynienia z komedią, w której głównym wątkiem będą podchody Mao‑chan (jak nazywa ją Yuusha) mające na celu zniechęcenie drużyny do zawodu poszukiwacza przygód. Pomyliłam się. Nie sprawdziły się także moje przewidywania, że seria z fantasy będzie miała wspólne tylko kostiumy, zaś bohaterki większość czasu zaczną spędzać na piżamowych imprezach w dormitorium. Endro~! pozostaje bowiem komediową przygodówką fantasy – leciutką i pogodną, ale jednak zaskakująco wierną kanonom gatunku. W niektórych odcinkach bohaterki podejmują misje parodiujące motywy z gier komputerowych, treść innych jest całkowicie absurdalna. Tempo akcji pozostaje nie za szybkie, a zagrożenie nigdy nie daje się traktować całkowicie poważnie. Zdarzają się też epizody słabsze albo nadmiernie rozwleczone, jednak moim zdaniem równoważyły to odcinki i sceny będące prawdziwymi perełkami.
Na pewno bardzo pomogło to, że bohaterki – urocze i słodkie – nie są całkowicie głupie. Powiedziałabym, że komizm tej serii płynie głównie ze zderzenia zdroworozsądkowych metod i wniosków ze sztampowymi wyzwaniami typowymi dla historii fantasy. Posługuję się głównie ogólnikami, bo owszem, jest to tytuł, w przypadku którego można popsuć widzom przyjemność, zdradzając za wiele, ale mogę napisać na przykład, że większość tego, co wydaje się dziurami fabularnymi, zostaje w jakimś momencie zgrabnie załatana lub wyjaśniona. Poza tym, chociaż Endro~! z pewnością nie ma żadnych poważniejszych ambicji, tu i ówdzie stawia całkiem celne pytania i podważa utarte schematy.
Bohaterki stanowią na pierwszy rzut oka dobrze znane typy. Yuusha jest pełna optymizmu i chce zostać Bohaterką, bo to fajny zawód; Seira jest poważna i odpowiedzialna; Mei ma bzika na punkcie magicznych kart; zaś Fai to żarłoczne dziecię natury. Te charakterystyki zostają jednak uzupełnione dodatkowymi cechami (znowu – ich odkrywanie to przyjemna część seansu), dzięki którym postaci w tym anime nie wydają się odbite spod sztancy. To samo można napisać o księżniczce Lornie, zagorzałej fance opowieści o dawnych Bohaterach, niemogącej się doczekać dnia, gdy to wreszcie jej przypadnie rola Damy w Opałach. Zwłaszcza z tej ostatniej postaci łatwo byłoby zrobić karykaturę, ale zamiast tego dostajemy jeden z najładniejszych wątków serii, pokazujący, jak Lorna zamiast wyidealizowanych obrazów Bohatera i jego Drużyny zaczyna pomału dostrzegać żywych ludzi i orientować się, że świat nie zawsze odpowiada jej wyobrażeniom. Tu należałoby poświęcić dwa słowa obecności (lub nie) wątków yuri – ostatecznie Yuusha i Lorna, złączone przez los jako Bohater i Księżniczka, są tej samej płci. Nie jestem jednak ekspertem w temacie, więc powiem tak: na pewno nie znajdziemy tu damsko‑damskiego fanserwisu dla fanserwisu. Jeśli ktoś chce, może w tej relacji dopatrywać się składowej romantycznej, jeśli nie chce – nie ma takiego obowiązku. Obie interpretacje dałyby się wybronić z równym powodzeniem.
Show zdecydowanie kradnie jednak Mao, czyli była – i przyszła – Władca Demonów. Wydaje się postacią mało obiecującą, bo ile to już destrukcyjnych panienek wyglądających jak dzieci, ale w rzeczywistości znacznie starszych i potężniejszych już widzieliśmy? Tymczasem wyrasta ona na równorzędną protagonistkę serii. Stosunkowo szybko porzuca pomysł zniechęcenia swojej przyszłej nemezis do zawodu i zamiast tego stwierdza, że właściwie to sama mogłaby poszukać innej fuchy. Okazuje się, na ile możemy to stwierdzić, kompetentną nauczycielką, której faktycznie zależy na nauczeniu czegoś podopiecznych – nie tylko w zakresie wiedzy szkolnej, ale i życiowej. Im dalej jednak w las, tym bardziej wyraźnie rysuje się pytanie, czy od przeznaczenia można uciec, a chociaż jest ono traktowane lekko i pogodnie (jak wszystko w tej serii), cały ten wątek pozostaje do końca spójny i konsekwentny.
Mocnym punktem serii pozostaje także konsekwentnie oprawa wizualna. Nie z powodu efektownie animowanych scen akcji, ale dlatego, że zarówno projekty postaci, jak i ogólna kolorystyka zostały dobrane po prostu idealnie. Chwilami grafika kojarzy się z ilustracjami z bajek dla dzieci, chwilami wyraźnie nawiązuje do konceptów z gier komputerowych, chwilami zaś zanurza się w opary absurdu. Ciepłe, ale stonowane barwy podkreślają pogodny, relaksujący klimat, zaś bohaterki mają na podorędziu zestaw przeuroczych minek na każdą okazję. Niby nic specjalnego, ale sprawia, że Endro~! jest wyjątkowo przyjemne dla oka. Dla ucha zresztą też – od cieplutkich piosenek w czołówce i przy napisach końcowych po proste, ale udane kompozycje w samych odcinkach (czego by nie mówić, Yoshiaki Fujisawa to doświadczony kompozytor, który pracował przy niejednej udanej serii). Hikaru Akao (jej większą rolą była Kaoruko w Comic Girls) jako Yuusha jest pełna werwy, ale nieprzesadnie szczebiotliwa. Bardzo wyraźnie reżyser zarówno jej, jak i pozostałym seiyuu polecił nie przesadzać ze słodziutko‑sztucznym głosikiem, czyli manierą często spotykaną w podobnych seriach. Żadna z bohaterek nie ma uroczych manieryzmów i nie mówi w sposób nadmiernie udziecinniony – a usłyszymy tutaj Shiinę Natsukawę (Seira), Ari Ozawę (Fai), Momo Asakurę (Lorna) oraz Inori Minase (Mei). Wyśmienicie radzi sobie Misaki Kuno jako Mao (m. in. Serara w Log Horizon, Hisone w Hisone to Masotan, Hawk w Nanatsu no Taizai, Shio w Happy Sugar Life – sam przegląd ról dowodzi wszechstronności tej aktorki).
Rzadko kiedy polecam jakąś serię wszystkim widzom, a Endro~! nie będzie stanowiło wyjątku od tej reguły. Oglądałam je z prawdziwą przyjemnością i pewnie nawet zapamiętam na wypadek, gdyby ktoś mnie pytał o leciutką komedię fantasy. Z drugiej jednak strony zdaję sobie sprawę, że ta konwencja nie do każdego przemówi – a już na pewno nie do widzów, którzy mają po dziurki w nosie „słodkich dziewcząt”, wypełniających współczesne tytuły. Nie polecałabym także osobom poszukującym wzruszeń albo jakichkolwiek silniejszych emocji. Ta seria to miła porcja endorfin i zasługuje na wysoką ocenę – ale tylko w swoim gatunku, na którego tle wyróżnia się zdecydowanie korzystnie.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | Studio Gokumi |
Projekt: | Haruko Iizuka, Namori, Yoshinori Iwanaga |
Reżyser: | Kaori |
Scenariusz: | Takashi Aoshima |
Muzyka: | Yoshiaki Fujisawa |