Komentarze
Darwin's Game
- Re: Mieszane odczucia : Łowca czarownic : 4.05.2020 14:46:12
- Mieszane odczucia : MrPrado30 : 4.05.2020 12:48:29
- komentarz : Saarverok : 3.04.2020 21:16:03
- Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika mordarg : Impos : 30.03.2020 15:58:08
- Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika mordarg : mordarg : 30.03.2020 15:24:40
- zaskakująco fajne! : Yosuzume : 24.03.2020 16:55:10
- Odpowiedź na komentarz użytkownika Impos : MrParumiV18 : 24.03.2020 11:25:21
- Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika mordarg : Impos : 24.03.2020 00:50:37
- Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika mordarg : gorzal7 : 23.03.2020 23:49:51
- Re: Odpowiedź na komentarz użytkownika mordarg : Impos : 23.03.2020 20:12:37
Mieszane odczucia
zaskakująco fajne!
Słowem wstępu – owszem, seria nie jest pozbawiona wad, luk w fabule i świecie przedstawionym. W końcu historia kręci się wkoło aplikacji, która rozdaje ludziom supermoce, żeby potem wciągnąć ich w walkę na śmierć i życie (nierzadko w biały dzień, na ulicach miast). Oczywiste jest, że uciągnięcie ciekawej fabuły w takich realiach wymaga pójścia na kompromisy i przyjęcia pewnej dozy umowności. Ale od kiedy w anime taki zabieg kogokolwiek dziwi? A już szczególnie w dobie masowego wysypu isekaiów.
Szkielet historii jest prosty. Kaname jest licealistą, który żyje sobie spokojnie nie wadząc nikomu – do dnia, kiedy otrzymuje zaproszenie to niewinnie wyglądającej gierki „Darwin's game”. Odpala aplikację, i od tego momentu oczywiście nic już w jego życiu nie będzie takie jak dawniej. Apka pozwala graczom aranżować śmiertelne pojedynki z użyciem sigili, specjalnych zdolności, które otrzymują przy pierwszym zalogowaniu się do gry. Stawką jest adrenalina i wielkie pieniądze, więc nie trudno się domyślić, że bardzo szybko życie Kaname zamienia się w dramatyczną walkę o przetrwanie.
Nic niezwykłego, prawda? Ot, battle royale z przypadkowym licealistą w roli głównej. Dlaczego więc warto po DG sięgnąć? Jak dla mnie powody są trzy.
Pierwszym z nich jest Kaname. Czy możemy na chwilę pochylić się nad tą postacią i przyznać, jaka jest cudownie zbalansowana? Słowo daję, nie widziałam jeszcze w anime akcji bohatera którego tak bardzo kupuję. Kaname nie jest ani wypranym z emocji geniuszem, ani fleją o wielkim sercu i jeszcze większych aspiracjach, ani pacyfistą, ani mordercą. Żadnych skrajności. Owszem, posiada użytecznego sigila, jest bystry i zwinny – ale akurat na tyle, żeby był ciekawym protagonistą, ale nie przysłowiowym „przepakiem”. Widzę w tym odbicie realnego świata – nikt mi nie powie, że osoby inteligentne i utalentowane nie wywierają na otoczenie większego wpływu, niż jednostki, które są po prostu przeciętne.
Kończąc zachwyty nad Kaname muszę jeszcze dodać, że przede wszystkim jest chłopakiem, który z jednej strony ma instynkt samozachowawczy i zwyczajnie chce przetrwać, z drugiej po przystąpieniu do gry nie pozbył się nagle kręgosłupa moralnego. Walczy, ucieka, zawiera sojusze, zastawia pułapki. Bez niepotrzebnego okrucieństwa i bez litowania nad wrogiem wbrew zdrowemu rozsądkowi. Myśli, nie rzuca pustymi frazesami na prawo i lewo, nie histeryzuje, ale też nie pozostaje bierny ani obojętny. Ma ludzkie odruchy i te dobre, i te złe. Dla mnie bomba, takich bohaterów chcę oglądać.
Kolejnym plusem serii jest to, czego od krótkiego anime battle royale można oczekiwać – zagęszczenie akcji. Jest treściwie i na temat, pojedynki są ciekawe, trzymające w napięciu i efektowne. Trup ściele się umiarkowanie gęsto (choć przyznaję, że częściej jest to trup „randomów”). Sigile są różnorodne i nieźle zbalansowane, a nawet gdy nie są, to na co w końcu człowiek wymyślił broń palną i sztuki walki?
A teraz przejdę do elementu, który przyznaję się bez bicia, sprawił, że po obejrzeniu pierwszego odcinka sięgnęłam po kolejny. TŁA. TŁA, TŁA, TŁA. One zasługują na osobną recenzję i własną stronę na filmwebie, malu, tanuki, czy co tam jeszcze sobie wymyślicie. Sprytnym zabiegiem akcja często a gęsto toczy się w opuszczonych fabrykach, hotelach, czy centrach handlowych. Ale kiedy już bohaterowie wyjdą w plener… Matko i córko… Poziom dopracowania teł (właśnie po raz pierwszy w życiu użyłam słowa „tło” w dopełniaczu liczby mnogiej swoją drogą)jest po prostu absurdalnie wręcz niewiarygodny. Gąszcze budynków, tablic, klomby różnych gatunków kwiatów, sygnalizacje śwetlne, znaki drogowe, automaty z przekąskami, pojedyncze listki na drzewach. Momentami zatrzymywałam odtwarzanie, żeby napawać się tymi obrazami. I zawsze kiedy myślałam, że na tym właśnie kadrze musieli wydać już resztę swojego budżetu i że od teraz będziemy oglądać już tylko nieruchome plansze, twórcy z wyuzdaniem prezentowali kolejną, nieprawdopodobną lokację. Zaprawdę, dla tych widoków tylko warto obejrzeć tę serię.
I tu w zasadzie kończy się merytoryczna część mojej quasi recenzji;)Jeszcze mogłabym wspomnieć o muzyce, która ma kilka naprawdę dobrych, gęstych i klimatycznych momentów. Jeśli chodzi o fabułę – daje radę, serii bronią elementy które wymieniłam wcześniej. Na pozostałych bohaterów nie narzekam, są nie tak nieprzeciętnie normalni jak Kaname, ale da się ich lubić i to jest najważniejsze. Cieszy fakt, że (przynajmniej póki co) seria nie zamieniła się jednoznacznie w haremówkę, Ryuji jest fajnym elementem składu. Jedyną postacią której nieznoszę, jest Shuka. Za każdym razem, kiedy ją widzę mam ochotę rzucić w nią ciężką cegłą:) Typ uroczej, lekko nieśmiałej sadystki jest chyba najbardziej kiczowatym rodzajem osobowości, jaki można spotkać w anime. Nie rozumiem też do końca, co widzi w niej Kaname. Znaczenie lepiej sprawdziłaby się tutaj dziewczyna w stylu Asuny z pierwszej serii SAO. Niestety nie zanosi się na taką zmianę, więc pozostaje mi tylko usilnie ignorować istnienie tego potworka:)
Ciekawa jestem, co będzie dalej. Seria ma potencjał, o ile tylko charaktery bohaterów będą rozsądnie ewoluować. No i oczywiście pozostaje kwestia tego, jak rozwiąże się tajemnica gry (nie będzie to chyba spojlerem jeśli powiem, że póki co zbyt wiele się o jej twórcach i tym jak działa nie dowiedzieliśmy). Takie zagadkowe historie niestety najczęściej są ciekawe dopóki sami tylko możemy snuć domysły, o co w tym wszystkim może chodzić. Nie mam co prawda na to zbyt wielkich nadziei, ale miło byłoby, gdyby twórcy zaserwowali nam kiedyś ciekawe rozwiązanie tajemnicy stojącej za Darwin's Game.
ANIME A MANGA
Darwin's Game po 11 odcinku (koniec)
Nuda...
Darwin's Game po 1 odcinku
No i Shuka. Zdążyła się już wypłaszczyć na MC. Będzie z niej dobra krejzolka. Od razu przypomina się Mirai Nikki.
Gdzie są wszyscy?
kliknij: ukryte - panda zabija policjanta na służbie i nic? oczywiście w pobliżu nikogo nie ma, żadnych świadków itd. Zostaje to pominięte. Ta ignorancja (a raczej niewiedza) świata zewnętrznego i służb na temat to co się dzieje przeważnie sprawia, że omijam tego typu serie.
- odnosząc się do powyższego – oczywiście w biały dzień w całym mieście niemal pusto. Ludzie pojawiają się wtedy gdy są potrzebni, a znikają wtedy gdy ich obecność byłaby problemem dla akcji (pełno ludzi gdy panda goni bohatera, brak ludzi gdy ranna panda ze strzałą w barku go szuka, zupełnie pusty pociąg gdy go atakuje).
Może to miał być taki mocny początek i wyjaśnienia przyjdą później, ale mam nadzieję, że w dalszej części nie skupią się wyłącznie na grze i nie oleją reakcji świata zewnętrznego (lub co gorsza świat zewnętrzny i służby będą ignorować to co się dzieje na zasadzie „niee to niemożliwe, nie zajmujemy się tym”).