Anime
Oceny
Ocena recenzenta
5/10postaci: 6/10 | grafika: 6/10 |
Ocena redakcji
brakOcena czytelników
Kadry
Top 10
Fire Emblem
- ファイアーエムブレム
Niedokończona seria fantasy, oparta na popularnej serii gier tzw. taktycznych RPG. Głównie dla fanów tychże.
Recenzja / Opis
Zawsze lubiłem fantasy. Od tego kanonicznego, epickiego (Tolkien) poprzez heroiczne (Wagner, Howard) aż po bardziej refleksyjne, kobiece (LeGuin, McKillip). Bardzo lubię też serię Fire Emblem, choć zazwyczaj gier określanych mianem „taktycznych RPG” unikam z dość prostego powodu – ani z RPG ani z taktyką nie mają one wiele wspólnego. Jednak mimo tego wszystkiego anime na podstawie Fire Emblem nie wywołało we mnie specjalnie pozytywnych wrażeń. Cóż, zdarza się.
Opisywany tytuł powstał w oparciu o trzecią grę z tego cyklu, będącą z kolei remakem pierwszej części. Serial doczekał się jedynie dwóch odcinków, które wydano także na Zachodzie – w USA, Francji czy Włoszech (sam miałem okazję oglądać wersję spaghetti, na bazie której zresztą piszę tę recenzję). Co ciekawe, premiera anime miała miejsce długo przed oficjalnym ukazaniem się gier w wersji angielskiej.
Fabuła nie należy do szczególnie odkrywczych. Marth, młody książę Aritii opuszcza swój dom, aby zebrać armię i obronić swą ojczyznę, podbitą przez wrogów. W towarzystwie grupki wiernych mu wojowników trafia do zaprzyjaźnionego z Aritią kraju Talus. Nie wszyscy traktują go poważnie – wielu widzi w nim naiwnego marzyciela, ale Marth zdobywa sympatię Sheidy, księżniczki Talus. Mimo to chłopak nie potrafi zapomnieć o porzuconej ojczyźnie i wyrusza do Orleans (sic!), którego władczyni jako jedna z ostatnich jest gotowa walczyć z najeźdźcami. W międzyczasie spokojne do tej pory Talus zostaje zaatakowane przez piratów…
Wadą (a może i zaletą) anime bazujących na grach jest to, że nie są w stanie oddać realiów rozrywki dostarczanej przez gry. Najgorzej jest zaś, jeśli próbują – vide Final Fantasy: Unlimited z powtarzanymi w kółko sekwencjami przywoływania summonów i schematycznymi walkami. Tutaj na szczęście oszczędzono nam tego. W zamian zobaczymy tradycyjne, znane z gry rodzaje jednostek bojowych – rycerzy, ciężką piechotę, jeźdźców pegazów, kapłanki i tak dalej. Szkoda tylko, że scen stricte bitewnych, które mogłyby (i powinny) nadać całości nieco bardziej epicki wymiar, jest tu nie za dużo. Inna sprawa, że wykonane są nieźle i ma się wrażenie oglądania bitwy a nie pojedynku w stylu „jeden bohater vs. reszta świata”. Zapewne miało być ich więcej, niestety jednak produkcja tego anime zakończyła się na dwóch odcinkach.
OAV powstała w 1996 roku, a dwa lata później ukazała się na Zachodzie. Technicznie stoi na poziomie średnim, ciut niżej może niż znakomity Record of Lodoss War. Ma klimat starych pozycji, tworzonych jeszcze bez grafiki 3D. Wygląda postaci przypomina wizerunki znane z gry, to samo dotyczy uzbrojenia. Jeśli coś można zarzucić animacji, to może to, że jak na opowieść, której głównym motywem jest wojna, jest ona zbyt statyczna. Warto też wspomnieć, że nie uświadczymy w tym anime zbyt wiele krwi – nawet jeśli ktoś ginie od ciosu miecza, to przynajmniej upadnie tak, aby nawet kropla czerwonej cieczy nie pojawiła się na ekranie. Nie wykluczam jednak, że odpowiedzialni są za to Zachodni cenzorzy – kto pamięta „odkrwawioną” wersję Rycerzy Zodiaku, ten wie, o czym mówię. Projekt postaci jest bliski wspominanemu już Lodoss i fanom tego anime generalnie Fire Emblem powinien przypaść do gustu.
Podstawową wadą tej OAV jest to, że nie została zakończona. Po drugim odcinku akcja urywa się i pozostaje zgadywać, co ma się dziać dalej – a znając gry z tej serii, można by oczekiwać naprawdę udanej produkcji. Nie od dziś wiadomo, iż nie wszystkie serie anime ukazały się w komplecie, ale po czorta coś takiego wydawać? Jako ciekawostkę dla fanów gry – oczywiście, ale tylko dla nich.
Twórcy
Rodzaj | Nazwiska |
---|---|
Studio: | KSS, Studio Fantasia |
Projekt: | Yuuji Moriyama |
Reżyser: | Shin Misawa |
Scenariusz: | Yousuke Kuroda |
Muzyka: | Hiroyuki Kouzu |